Rolnicza emerytura w Niemczech
Dyskusja na temat emerytury polskiego rolnika trwa. Zwolenników wcześniejszego przejścia na zasłużony wypoczynek jest wielu. Jak z każdym przedsięwzięciem, także i z tym związane są plusy i minusy. A jak radzą sobie z tym tematem Niemcy? Po odpowiedź zwróciłam się do kilku naszych zachodnich sąsiadów.
Obowiązek ubezpieczenia
Każdy niemiecki rolnik ma obowiązek ubezpieczenia się. Dotyczy to zarówno ubezpieczenia zdrowotnego, jak i emerytalnego. Wysokość wpłacanej przez rolników składki zależna jest od dochodów wypracowywanych przez dane gospodarstwo. Jeśli są one poniżej wyznaczonego minimum, rolnicy opłacają część składki, która uzupełniana jest do poziomu najniższej składki przez państwo. Na emeryturę przechodzą w wieku 67 lat (zarówno kobiety, jak i mężczyźni), zakładając, że urodzili się po roku 1967. Urodzeni przed 1947 mogą zostać emerytami już w wieku 65 lat. Emerytura rolnicza traktowana jest raczej jako dodatkowe, a nie główne źródło utrzymania, do którego wlicza się sumę pozyskaną ze sprzedaży lub wydzierżawienia gospodarstwa i gruntów.
Obowiązkiem ubezpieczenia objęci są również współmałżonkowie, a kwotą wpłacaną z tytułu ich ubezpieczenia jest 50% sumy, którą płacą rolnicy za siebie.
Doris i Diethard z Bawarii
Doris (58) i Diethard (64) są razem prawie ich całe życie. Mieszkają w okolicach Odenwald w Bawarii i gospodarują na ok. 110 hektarach, na które składają się łąki i pastwiska położone w górzystym terenie. 20 hektarów terenów zielonych oraz 35 hektarów lasu są własnością Dietharda, reszta to dzierżawa od innych. Na dzień dzisiejszy hodują 80 krów i 30 cielaków. W wieku młodzieńczym przejął gospodarstwo rodziców, na którym pracował od dziecka. Przed rokiem, ze względów zdrowotnych przeszedł na rentę chorobową, a gospodarstwo wydzierżawił swojej, o 6 lat młodszej, żonie Doris. Nadal jest właścicielem gospodarstwa, które prowadzi pod swoim nazwiskiem jego małżonka. W ten to sposób do ok. 400 euro renty, otrzymuje miesięcznie od niej należną sumę z tytułu dzierżawy. Na emeryturę może przejść za rok, po osiągnięciu 65 roku życia.
Doris, jako jego żona, mogłaby to zrobić razem z nim, ale jak sama mówi, byłoby to finansowo zupełnie nieopłacalne. Zdecydowali zatem razem, że poprowadzi gospodarstwo w formie dzierżawy przez kolejne 5-7 lat, aby zwiększyć swoje świadczenia. Jedno z ich czworga dzieci – 25-letnia córka Corinna kończy właśnie studia rolnicze, więc niewykluczone, że razem z matką założą spółkę, w której Doris będzie z zarządzie, a córka zostanie oficjalnie zatrudniona, ale tylko np. na pół etatu, a to ze względu na wysokie koszty zatrudnienia. W ramach drugiej połowy mogłaby pracować gdzie indziej. Następnym krokiem będzie prawdopodobnie notarialne przepisanie jej całego gospodarstwa i spłacenie pozostałego rodzeństwa.
W momencie przejścia na emeryturę doliczone zostanie Doris 9 lat okresu wychowywania ich czworga dzieci, ale w sumie to, co dostaną razem, byłoby za mało, aby przeżyć. Na szczęście ich miłość do ekologii zaowocowała inwestycją w system fotowoltaiczny, więc nadwyżkę wyprodukowanego prądu będą mogli nadal sprzedawać, podobnie jak granulat opałowy z drewna pozyskanego z ich lasu. Poza tym każde z nich posiada dodatkowe ubezpieczenie na życie. Również córka, która otrzyma gospodarstwo, będzie im miesięcznie wypłacać ustaloną sumę, której wysokości na dzień dzisiejszy jeszcze nie znają. Tak było również w przypadku rodziców Dietharda, którzy po przepisaniu gospodarstwa synowi otrzymywali od niego do końca życia ustaloną sumę pieniędzy.
Susanne ze Stuttgartu
Posiadłość rodzinna Susanne (56) położona jest w okolicach Goerlitz już od czasów wojny 30-letniej, a więc prawie od 400 lat. Do tych pięknych, starych, ale dobrze utrzymanych budynków należy jeszcze 50 hektarów ornego. Własność rodzinna przeszła w ręce państwa - wtedy jeszcze NRD, które utworzyła tutaj odpowiednik naszego PGR-u. Rodzina Susanne wyjechała w połowie lat 50tych do Stuttgartu i dopiero po przełomie nabyła ponownie prawo własności. W ten to sposób moja rozmówczyni została rolniczką. Mogą z tego żyć? Okazuje się że nie. Pomimo, że wydzierżawiają 45 hektarów, uprawiają pozostałe 5 hektarów, w ramach których posiadają sad z jabłoniami, gruszkami i wiśniami, mają 100 kur, 2 świnie, 9 owiec i prowadzą agroturystykę, to bez emerytury jej męża Karl-Heinz byłoby im trudno. Mają trójkę synów, którzy identyfikują się z posiadłością rodzinną, ale bardziej z jej budynkami niż gruntami. Dwaj młodsi mają wyremontowane mieszkania w budynkach gospodarstwa, a trzeci jest na etapie planowania podobnego remontu. Ten ostatni jest naukowcem w dziedzinie rolnictwa i pracuje w Berlinie, średni z synów ma wykształcenie rolnicze i prowadzi z dużym sukcesem restaurację w oddalonej o 2,5 kilometra sąsiedniej miejscowości, co skutkuje współpracą pomiędzy nim a agroturystyką: goście weselni mogą nocować i zjeść śniadanie u Susanne i odwrotnie – goście z agroturystyki korzystają z kuchni syna.
Czy myśli o swojej przyszłej emeryturze? Tak, niekiedy tak, ale nie jest to pozytywna perspektywa, gdyż emerytura jej męża oraz ok. 300 euro, jakie otrzyma ona po 20 latach wpłacania do rolniczej kasy emerytalnej, na pewno nie starczą, aby żyć spokojnie dalej. Możliwości mają dwie: pozostawią wydzierżawianie ziemi tak, jak jest dotychczas lub przekażą całość swoim synom bądź synowi w zamian za ustaloną sumę, która będzie im wypłacana miesięcznie.
Frank z Hesji
Frank (54) skończył studia rolnicze. Jest rolnikiem indywidualnym, szefem spółki znajdującej się w okolicach Goerlitz oraz właścicielem jej udziałów. Spółkę tworzy gospodarstwo rolne oraz sad prowadzone w trybie ekologicznym o powierzchni ok. 450 ha i zatrudniające 27 osób. Frank przyprowadził się w tę cześć Niemiec przed 10 laty, choć w planach miał również Hiszpanię lub Argentynę. W pierwszym jednak przypadku ceny były za wysokie a hektarów za mało, natomiast w drugim panowała bezgraniczna korupcja i brak skrupułów. Swoją przyszłość widzi optymistycznie i trudno się dziwić, gdyż na jego przyszłą emeryturę składać będzie się zarówno to, co wypracował jako prywatny rolnik, jak również emerytura z tytułu szefowania w spółce, nie mówiąc już o akcjach spółki będących jego własnością. Dodatkowym źródłem dochodów częściowo już teraz są i w przyszłości będą w całości trzy farmy kolektorów słonecznych, które zamontował w czasach, gdy ta forma pozyskiwania energii jeszcze się w Niemczech opłacała.
Gdy go pytam, czy zastanawiał się nad swoją emeryturą, odpowiada: - Jeszcze nie. Zastanawiam się ciągle i nad wieloma sprawami, ale nad moją emeryturą jeszcze nie. Ma dwóch synów. Starszy kończy właśnie studia rolnicze i angażuje się już od kilku lat na gospodarstwach, co zwłaszcza w przypadku prywatnych gruntów ma znaczenie. Może kiedyś będzie chciał je przejąć, spłacić brata i odprowadzać dla ojca przysługującą mu w ramach zabezpieczenia na starość część? Już teraz może sobie wyobrazić, że będąc na emeryturze, zatrzyma sobie 1,5 hektara ziemi (tyle przysługuje każdemu rolnikowi, jako hobby) i będzie eksperymentował na tym kawałku bez ryzyka dla swojej emerytury. Uważa, że ubezpieczenie w ramach obowiązkowej składki jest bardzo niskie i nikt nie powinien się dziwić, że otrzyma na starość symboliczną emeryturę, która w jego przypadku, z racji rolnika prywatnego, wynosić będzie ok. 500 euro. Powód:
- Przed kilku laty mieliśmy jeszcze ok. 300 tysięcy aktywnych, wpłacających do kasy rolników i ci żyją jeszcze pobierając rentę, bo rolnicy, jak wiemy są długowieczni (śmiech). Problem jest w tym, że obecnie wpłacających jest wielu za mało. Składki ciągle rosną, a emerytury i tak nie wzrastają, ponieważ grupa emerytów jest za duża.
Johannes z Dolnej Saksonii
Johannes (60) z zawodu jest mechanikiem przemysłu metalowego, jednak gdy nadszedł czas przejęcia od rodziców gospodarstwa, został rolnikiem. Obecnie gospodaruje na 50 hektarach i jeśli chodzi o rentę, to jak sam mówi, jest szczególnym przypadkiem. Przed kilku laty złożył wypowiedzenie swojej ubezpieczalni, co poskutkowało jednorazowym wypłaceniem mu części należnej mu na ten dzień sumy i zamknęło tym samym możliwość powrotu do tejże formy ubezpieczenia. Dlaczego to zrobił? Otóż przed laty zrezygnował na jakiś czas z bycia rolnikiem na rzecz „normalnego” zawodu. Był wtedy ubezpieczony w charakterze nie-rolnika i z tego tytułu otrzyma w przyszłości symboliczną emeryturę. Do ubezpieczenia rolniczego mógłby wrócić tylko w przypadku nieskorzystania z wypłacenia mu wspomnianej już sumy, ale na to jest już dzisiaj za późno.
Ma piątkę własnych dzieci i jedno w charakterze rodziny zastępczej. Drugi pod względem wieku, dwudziestoczteroletni syn skończył niedawno studia rolnicze i już teraz pomaga w gospodarstwie, będąc w nim oficjalnie zatrudnionym. Gdy pytam o to, czy zastanawiał się nad swoją emeryturą, odpowiada pełen werwy:
- Mam moje gospodarstwo, które przekażę synowi, gdy się ożeni. Jeśli ożeni się przed moim przejściem na rentę, będzie mi musiał wypłacać jakąś część pieniędzy miesięcznie, ale może też być, że zatrudni mnie wtedy, tak, jak ja go teraz zatrudniam. Mam jeszcze inną możliwość: mogę skorzystać z prawa wydzierżawienia gruntów. Mogę je przekazać po bardzo korzystnej cenie np. 200 Euro za hektar synowi, lub za np. 300 Euro za hektar komuś obcemu. Na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie – kończy optymistycznie.
Ogólne wrażenie
W rozmowie z każdym z przedstawionych rolników, miałam wrażenie, że panującą sytuację rolniczych emerytur przyjmują ze stoickim spokojem. Nikt z nich nie liczy na to, że przez noc coś się nagle zmieni na lepsze. Mają swoje gospodarstwa, które mogą sprzedać lub wydzierżawić swoim dzieciom bądź obcym osobom, ale nikt z nich nie wpadłby na pomysł, aby przekazać swój majątek młodszej generacji bez odpowiedniej partycypacji w zabezpieczeniu ich starości.