Minister rolnictwa ma plan na uratowanie polskiego rynku warzyw?
Czy polskim producentom rolnym i konsumentom pozostaje już tylko pogodzić się z tym, że warunki gry na naszym krajowym podwórku dyktują zagraniczne koncerny?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niskie ceny i problemy ze zbytem warzyw
Zysk, a raczej jego brak - to fraza, która przewija się od kilku tygodni w rozmowach w kontekście cen papryki, ziemniaków czy cebuli. Rolnicy podnieśli larum w związku z ogromnymi ograniczeniami skupu i rażąco niskimi cenami. Temat stał się na tyle nośny, że zainteresowały się nim media nierolniczne, tym samym zyskał jeszcze bardziej na popularności. Stawki, które zaoferowano rolnikom, rzeczywiście wprawia w osłupienie. Niektórzy z nich, widząc tegoroczne wyjątkowe plonowanie, zapewne liczyło nam spore przychody.
Finalnie jednak zderzyli się z trudną rzeczywistością. Nie dosyć, że stawki zaczęły lecieć na łeb na szyję, to niekiedy dochodziło nawet do tego, że towaru nikt nie chciał od nich kupić. Jakiej grupy producentów ten problem dotyczy? Trudno oszacować. Według ministra rolnictwa Stefana Krajewskiego, 80% produkcji warzyw w Polsce objętej jest kontraktacją, co oznaczałoby, że ten spory wolumen powinien być zbyty bez kłopotów.
Większy areał upraw warzyw i dobre plonowanie
Wiadomym jest jednak, o czym nie zawsze rolnicy chcą się chwalić, że w tym roku wystąpiła nadprodukcja wynikająca z dobrego plonowania, ale i, w niektórych przypadkach, zwiększonego areału upraw (+15% w przypadku plantacji ziemniaków).
Wzrost importu papryki wprawia w osłupienie
Według szacunków GUS z końcówki września, tegoroczny zbiór warzyw gruntowych w Polsce wyniesie ponad 4 mln, co oznacza wzrost o 6% w stosunku rocznym. Mamy więc do czynienia, jak kilkukrotnie powiedział minister Krajewski, za co mu się oberwało ze strony środowiska rolniczego, z klęską urodzaju. Nikt nie neguje także nadmiernego importu. Choć dane pokazują, że skala importu chociażby pomidorów czy papryki tak naprawdę rośnie od lat. W 2024 roku sprowadzono do naszego kraju 76 tys. ton świeżej papryki słodkiej, ponad 4-krotnie więcej niż w 2004 roku. A 2025 roku może być rekordowym pod względem importu tego produktu.
Sieci handlowe dyktują warunki gry
W efekcie podaż zdecydowanie zdominowała rynek. I teraz wszyscy szukają winnego. Spory udział w tej układance odegrały niewątpliwie sieci handlowe, którym coraz bardziej po drodze sprowadzanie towaru z Hiszpanii czy Portugali niż kupowanie go od polskich dostawców. Mają do tego prawo. Ale czy zmówiły się w kontekście obniżania cen?
O zbadanie sprawy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wystąpił minister Krajewski. Urząd jednak stwierdził, że ma zbyt mało danych, by uznać, że doszło do nieuczciwego wykorzystania przewagi konkurencyjnej. Dość krytycznie odniósł się do działań ministerstwa rolnictwa w zakresie działań, jakie podejmuje, by rynek chronić.
- Prezes UOKiK przypomniał, że na bieżąco prowadzi analizy rynku rolno-spożywczego, z których wynika, że obecna sytuacja związana z cenami skupu produktów rolnych nie jest wynikiem praktyk ograniczających konkurencję, ale obiektywnych czynników gospodarczych, w tym niezwykle niekorzystnych dla rolników zjawisk utrwalających się od lat. Są one znane resortowi rolnictwa i powinny być przedmiotem interwencji ministerstwa oraz podległych mu instytucji, w szczególności działań wyprzedzających - podał nam Departament Komunikacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wymieniając czynniki, które doprowadziły do tegorocznej - trudnej sytuacji, prezes UOKIK Tomasz Chróstny, potwierdził to, co wydaje się być dla wszystkich oczywiste, ale trudne do uregulowania. Obok oczywiście znaczącego importu produktów rolnych do Polski, wysokiej podaży produkcji krajowej, wspomniał o długoterminowo niekorzystnej dla rolników strukturze rynku. Chodzi naturalnie o znaczący udział sieci handlowych w sprzedaży detalicznej i koncentracji rynku po stronie przetwórstwa przy znaczącym rozdrobnieniu producentów rolnych i braku skutecznych mechanizmów integracji rolników. Krótko mówiąc, sieci handlowe, posiadając tak silną pozycję w łańcuchu dostaw, decydują od kogo i za ile kupują. I to one, jak przyznaje sam szef resortu, decydują finalnie o rynku.
Jak przekonać markety do kupowania warzyw i owoców od polskich rolników?
Nasuwa się pytanie, co zatem robić, by te relacje odwrócić? Zmusić sieci handlowych do kupowania warzyw i owoców wyprodukowanych w Polsce nie można. - Działamy na jednolitym unijnym rynku. Wprowadzenie takiego przymusu byłoby sprzeczne z prawem unijnym – minister Krajewski cierpliwie tłumaczy podczas dziesiątek wywiadów. Skupu interwencyjnego dla warzyw rząd zorganizować też nie może.
A czy jest coś, co może? I jakie działania są podejmowane? Pojawił się pomysł, by wdrożyć w Polsce przepisy podobne do tych, które znalazły się w francuskiej ustawie EGalim 2, która nakłada obowiązek informowania konsumentów, po jakiej cenie kupiono warzywa i owoce od rolnika. Co na to ministerstwo rolnictwa?
- Popieramy działania służące zwiększaniu przejrzystości łańcucha dostaw i ochronie pozycji rolników, m.in. poprzez obowiązek zawierania pisemnych umów i egzekwowanie zasad uczciwych praktyk handlowych. Obowiązujące obecnie przepisy UE nie przewidują jednak obowiązku ujawniania ceny zakupu od rolnika na żadnym etapie łańcucha dostaw. Podczas polskiej prezydencji w Radzie UE w pierwszym półroczu 2025 r. uzgodniono wspólne stanowisko państw członkowskich wobec trzech projektów rozporządzeń dotyczących wzmocnienia pozycji rolników w łańcuchu dostaw żywności. Dotyczą one m.in. obowiązku zawierania pisemnych umów z rolnikami oraz utrzymania zasady swobodnego i przejrzystego kształtowania cen. Obecnie dalsze prace nad tymi rozwiązaniami prowadzi prezydencja duńska w ramach tzw. trilogów – tłumaczy resort.
Dalej informuje, że rozmawia z sieciami w sprawie zwiększenia zakupów warzyw i owoców od polskich producentów.
Odpiera również zarzuty prezesa UOKIK, który twierdzi, że szereg instrumentów wsparcia rolnictwa, w tym w zakresie inwestycji w przetwórstwo czy magazynowanie, „nie został w należy sposób wykorzystany, by w dłuższej perspektywie uniknąć niekorzystnych efektów”. Ministerstwo rolnictwa informuje, że chociażby w ramach KPO uruchomiono programy, które mają za zadanie wspierać rozwój przetwórstwa produktów rolnych, ułatwiać wprowadzanie ich do obrotu czy profesjonalnie magazynować.
- Branża owocowo-warzywna w zakresie przetwarzania lub wprowadzania do obrotu zawarła umowy na łączną kwotę ok. 945 mln zł. Realizacja inwestycji jest w toku, a termin ich zakończenia i rozliczenia przypada na pierwsze półrocze 2026 r. - argumentuje resort rolnictwa.
Rolnicy muszą się zrzeszać
Ponadto na długofalowe wsparcie inwestycyjne, jak dalej informuje ministerstwo, liczyć mogą grupy i spółdzielnie rolników. Mogą one także być silniejszym partnerem w negocjacjach z przetwórcami, sieciami handlowymi i pośrednikami, co pozwala uzyskać lepsze ceny zbytu i większą stabilność kontraktów.
- Wspólna sprzedaż ogranicza presję cenową i wzmacnia pozycję rolników w relacjach z handlem. Organizacje mają również możliwość wspólnego inwestowania w infrastrukturę – magazyny, sortownie, chłodnie, linie do pakowania oraz instalacje OZE. Poprzez planowanie produkcji (m.in. ilości i terminów zbiorów) mogą też ograniczać ryzyko nadpodaży i spadków cen – wskazuje ministerstwo rolnictwa.
Tylko, po pierwsze: rolnicy muszą tego chcieć, a po drugie: mieć stworzone sprzyjające warunki do zrzeszania się. A w przypadku obydwu – od lat są problemy.
W trakcie rozważań o potencjalnych działaniach poprawiających sytuację na rynku padały propozycje, by wzmocnić pozycję Krajowej Grupy Spożywczej, która pełniąc rolę holdingu spożywczego - mogłaby przejąć spółki, które dziś działają na rynku będąc w rękach prywatnych.
- Będę proponował wzmocnienie KGS. Jest to tzw. repolonizacja, czyli spółki, które w różnych momentach były sprzedawane, jeśli jest możliwość odkupienia dzisiaj to powinniśmy na to wpływać. Są małe zakłady, które nie wytrzymały konkurencji. Warto teraz rękę do nich wyciągnąć, wykupić udziały w 50% i dać im tlen - zaznaczył Stefan Krajewski w studiu TVP Info.
Fundusz Stabilizacji Cen
Innym pomysłem, o którym na jednej z konferencji prasowej mówił szef resortu, jest powołanie Funduszu Stabilizacji Cen, który, na wzór interwencji rynkowych WPR, miałby pełnić rolę bufora w trudnych sytuacjach rynkowych, czyli m.in. ograniczać skutki gwałtownych spadków cen.
Biedronka: Pomagamy polskim rolnikom w zbycie ich plonów
Przygotowując ten artykuł zwróciliśmy się do wszystkich wiodących sieci handlowych o komentarz. Poprosiliśmy ich o to, by podali nam, jaki procent sprzedawanego przez nich wolumenu, jeśli chodzi warzywa i owoce, trafia od polskich rolników? Informacji niestety się nie doczekaliśmy. Czy to oznacza, że celowo nabierają wody w usta? Odpowiedziała nam tylko Biedronka.
- W 2024 r. 94 % produktów spożywczych sprzedawanych w naszych sklepach pochodziło z Polski. Priorytetem w relacjach z dostawcami zawsze jest kontraktacja sezonowa gwarantująca bezpieczeństwo produktów zarówno dla naszych klientów, jak i naszych partnerów. (…) Pomagamy też polskim rolnikom i sadownikom w zbycie ich plonów, skupując warzywa i owoce o mniej idealnym wyglądzie. (…) W Biedronce od 2021 roku działa zespół lokalnych kupców, którzy na co dzień rozwijają współpracę z rolnikami i producentami w różnych regionach Polski, w tym z małymi, rodzinnymi gospodarstwami. W 2024 r. rozpoczęliśmy współpracę z ponad 70 nowymi gospodarstwami, zwiększając liczbę aktywnych dostawców do około 230 – podała Katarzyna Sobol-Florczykowska, Starszy Kupiec w Sekcji Zakupu Warzyw w sieci Biedronka.



























