Co o epidemii mówią rolnicy z Polski, Czech i Niemiec?
Romek Choma – (34) rolnik indywidualny, uprawia ok. 600 hektarów zbóż w trybie ekologicznym w okolicach Jeleniej Góry. W ramach osobnej firmy prowadzi stajnię z ok. 30 końmi.
Co zmieniło się dla ciebie w tej sytuacji, jaką mamy z koronawirusem?
Generalnie mówiąc, utrudnienia mamy takie, jak każdy w codziennym życiu, ale największy problem mamy w stajni. Musieliśmy zamknąć część rekreacyjną i w skutek tego nie można przyjeżdżać do nas na jazdę konną... Aniu, poczekaj chwilę. Syn ma na skajpie naukę w szachy i nie działa mu kamera. Zaraz się odezwę... (po 5 minutach) Nie ma problemu z pracownikami, którzy opiekują się tymi końmi, ale jest problem z tymi, którzy prowadzą naukę jazdy konnej. Jazdy całkowicie stoją, na razie wymyśliliśmy zajęcia typu ujeżdżanie młodych koni, ale za chwilę nie będzie wiadomo, co z instruktorami jazdy zrobić, bo generalnie jest tak, że oni w tej chwili nic nie wypracowują dla stajni, a koszty są nadal. Trzeba utrzymać konie, a pomocy ze strony państwa nie dostaniemy, bo zatrudniamy powyżej 9 osób. Oczywiście korzystamy z możliwości niepłacenia składek ZUS-u i to na pewno jest jakaś pomoc, ale problemu ogólnie nam nie rozwiązuje. Sytuacja jest o tyle przykra, że zatrudniliśmy nową instruktorkę, która bardzo fajnie się sprawdza, ale ledwo zaczęliśmy współpracę a już nie wiadomo, co robić. Jeżeli pozwalniamy instruktorów, to gdy epidemia się skończy, choć nie wiadomo kiedy, to nie będzie z kim zacząć.
A z pracą polową jest lepiej?
Z nią nie mamy ograniczeń i możemy swoje robić. Zresztą tę pracę wykonujemy w trzy osoby, bo sprzęt mamy dobry i dobrze sobie radzimy. Jest jednak i w tej dziedzinie pewien problem, a mianowicie z częściami zamiennymi. Dzisiaj właśnie wyniknął taki problem z częścią do pługa. Nie ma jej nigdzie na magazynie, mogliby ją wyprodukować, ale fabryka jest we Włoszech, a Włochy stoją. Musimy coś dorobić, czyli mówiąc po staremu – coś zakombinować.
Romku, a propos szachów - macie trójkę dzieci, czy w tej sytuacji, którą opisujesz, macie czas dla dzieci, które teraz nie chodzą ani do szkoły, ani do przedszkola?
Aniu, przepraszam cię, ale znowu jest problem z tą kamerą. Zaraz zadzwonię... (po ok 5 minutach) No już jestem... Tak, mamy czas i nawet więcej niż wcześniej, bo stajnia nie działa, a poza tym nie musimy jeździć z nimi popołudniami na dodatkowe zajęcia. Wszystko zwolniło i pod względem rodzinnym powiedziałbym, że jest fajnie.
Romku, oczywiście nie masz szklanej kuli, ale jak myślisz, jak przełoży się ten czas epidemii na ekologię?
Mam obawy, że ludzie będą mieć mniej pieniędzy, aby było ich stać na produkty ekologiczne. To jedno, a drugie to fakt, że ekologia potrzebuje dużego nakładu pracy ręcznej np. przy warzywach. I tutaj pojawia się problem pracowników sezonowych. Dużo w tej branży było zatrudnionych ludzi z Ukrainy. W pracach polowych jest tak, że sezonowo potrzebna jest naraz duża grupa pracowników a teraz nie ma możliwości ich znalezienia. A nawet jeśli można byłoby ich znaleźć, to jak zagwarantować, że przy tak bliskim kontakcie nie pozarażają się? Trudna sytuacja.
Czytaj także: Koronawirus. Co dzieje się na rynkach rolnych? Co ze wsparciem?
Czy oczekiwałbyś jakiejś pomocy od państwa?
Wiesz, ja jako gospodarstwo rolne na dzień dzisiejszy nie potrzebuję i nie wymagam jakiejś pomocy. Zobaczymy, co będzie dalej. Jeśli wszystko będzie trwało bardzo długo, to na dłuższą metę też nie mogę oczekiwać nie wiem jakiego wsparcia. Chyba raczej trzeba będzie coś przeorganizować, bo jeśli coś nie ma sensu, to znaczy, że trzeba z tym coś zrobić. A w stajni? Na pewno szkoda, że nie możemy skorzystać z jakiś ulg czy z postojowego. Z tego drugiego byłoby trudno skorzystać tym bardziej, że przy zwierzętach nie można zrobić postoju – nimi trzeba po prostu zajmować się dalej. I pomimo że nie zarabiają – wypłatę tym, którzy się nimi zajmują, trzeba płacić.
A co jest najtrudniejsze dla ciebie w całej tej sytuacji?
Myślę, że ludzie, bo czuć, że mają mniej cierpliwości i wyrozumienia. Podam ci przykład: mamy w stajni pensjonat i właściciele koni przyjeżdżają je odwiedzić. Trudno im tego zakazać, choć prosimy, aby tego nie robili i ostrzegamy przed niebezpieczeństwem. Jeden posłucha, drugi nie, a trzeci przyjedzie, tym bardziej że ma teraz dużo wolnego czasu. To jest powodem wielu nieporozumień i egzaminem cierpliwości dla nas wszystkich. No, ale musimy to wytrzymać. Obyśmy się tylko nie pochorowali, to będzie dobrze. Pogoda jest piękna, człowiek jest pozytywnie naładowany. Zaraz idę za dom sadzić ziemniaki dla rodziny. Nie ma co narzekać. Najgorzej mają z nas ci, którzy mieszkają z dziećmi w bloku i nie mogą nawet wyjść w tę piękną pogodę na zewnątrz. Aniu, przepraszam, ale znowu nie działa kamerka...