Cała prawda o umowie z Mercosur. Analiza, która zaskoczyła wiele osób
10 referatów, wiele wykresów, porównań, analiz, badań i dyskusje - na forum oraz w kuluarach, a na koniec debata z przedstawicielami branży rolnej. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej zorganizował konferencję o potencjalnych skutkach podpisania umowy między UE a Mercosur. Do jakich wniosków doszli uczestnicy spotkania?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Umowa z Mercosur to największe porozumienie handlowe w historii Unii Europejskiej, obejmujące łącznie 725 mln konsumentów i gospodarki, które wytwarzają 20% światowego PKB. Przypomnijmy, że negocjacje w sprawie tej umowy trwały 25 lat, zakończyły się w czerwcu 2019 roku, czyli 6 lat temu. A w grudniu 2024 roku został uzgodniony tekst finalny, a w tej chwili trwa proces ratyfikacji tego porozumienia, który wymaga zgody państw członkowskich, PE i kwalifikowanej większości głosów w radzie - powiedział na wstępie spotkania prof. Marek Wigier, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Rolnictwo narzędziem walki wpływów
O znaczeniu geopolitycznym tej umowy mówiła prof. Agnieszka Poczta-Wajda z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Jak tłumaczyła, już teraz spora część produktów z krajów Mercosur trafia do UE w ramach wymiany bezcłowej.
- Jeśli chodzi o produkty rolne, co prawda jest to tylko kilkanaście procent linii taryfowych, ale jeśli spojrzymy na wartość eksportu, jest to często powyżej 70% eksportu produktów rolnych. Ale to są przede wszystkim produkty wysokowartościowe, jak kawa, wina, owoce cytrusowe. Z kolei, jeśli chodzi o produkty nierolne, również niewiele ponad 20 linii taryfowych podlega temu eksportowi bezcłowemu, aczkolwiek w ujęciu wartościowym to już są bardzo wysokie kwoty wynoszące od 70 do nawet 90%. Przy czym, po podpisaniu porozumienia, struktura w przypadku produktów nierolnych nie ulegnie zmianie, natomiast w przypadku produktów rolnych będziemy mieć do czynienia z istotną zmianą struktury handlu – wskazała prof. Agnieszka Poczta- Wajda.
W jej opinii umowa UE-Mercosur na szersze znaczenie, niż tylko wymiana handlowa. Jak wskazywała, sektor rolno-żywnościowy staje się nową osią geopolityki - polityki żywności jako narzędzia wpływu i bezpieczeństwa. Umowa UE-Mercosur to nie tylko projekt gospodarczy - to geopolityczny test.
- W sytuacji, kiedy relacje Unii z Rosją, Chinami, również ze Stanami Zjednoczonymi ulegają pogorszeniu albo mają charakter niestabilny, Ameryka Łacińska wydaje się być stabilnym sojusznikiem, trzecim wyjściem dla UE. W przypadku krajów Mercosur toczy się walka o wpływy pomiędzy Unią a Chinami, bo Chiny już w tej chwili są najważniejszym partnerem krajów Mercosur. To porozumienie ma znaczenie normatywne, dlatego że dzięki niemu UE pokaże, że w czasach niestabilności politycznej jest w stanie podpisywać porozumienia, być kluczowym aktorem na scenie geopolitycznej. I w związku z tym Mercosur jest naszym kluczowym partnerem w kreowaniu geopolitycznej architektury - tłumaczyła prof. Poczta- Wajda z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Import z Brazylii i Argentyny już idzie
Pojawia się pytanie zatem, ile z krajów Ameryki Południowej importujemy w tej chwili w ramach Światowej Organizacji Handlu? Jak wskazał dr hab. Łukasz Ambroziak, w przypadku drobiu jest to 300 tys. ton (aż 1/3 całego wolumenu importowanego z krajów trzecich), około 200 tys. ton wołowiny (1/2 całego sprowadzanego wolumenu). Kontyngenty określone w umowie z Mercosur będą zatem kolejnymi wielkościami, które będą trafiać z tamtych stron na rynek wewnątrzunijny. Jak zauważył dr Ambroziak, obecnie obowiązujące wartości są dużo wyższe niż te zakładane w umowie.
- Jeśli to odniesiemy do poziomu kontyngentów taryfowych, które będą obowiązywać od 6 roku obowiązywania umowy, to obecnie mamy te kontyngenty dużo niższe. Natomiast import, który obecnie ma miejsce, odbywa się w ramach kontyngentów przyznanych państwom Mercosur w ramach Światowej Organizacji Handlu. I co więcej, część tych kontyngentów, np. w przypadku drobiu czy wołowiny, nie jest obecnie w pełni wykorzystany - zaznaczył dr hab. Łukasz Ambroziak.
W jego opinii, nie należy spodziewać się, że nastąpi napływ żywności niespełniającej surowych unijnych norm bezpieczeństwa żywności.
Przyznał jednak, że unijni rolnicy i przetwórcy będą mieć do czynienia z nierównymi warunkami konkurowania, ponieważ produkty wytwarzane w krajach Mercosur są według mniej restrykcyjnych norm produkcji, niż te wytwarzane w UE. Chodzi m.in. o stosowanie pestycydów czy wymogów dotyczących dobrostanu zwierząt.
- Potencjał produkcyjny państw Mercosur, który wynika z dużych zasobów ziemi, relatywnie niskich kosztów pracy, mniejszego stopnia regulacji, stanowi pewne ryzyko wzrostu konkurencji i presji cenowej na unijnym rynku rolno-spożywczym po wejście w życie umowy UE-Mercosur - tłumaczył dr hab. Łukasz Ambroziak.
W opinii dr Łukasza Ambroziaka, zgodnie z zapisami umowy, mechanizmy ochronne w obecnym kształcie powinni dać gwarancję pewnej ochrony europejskim producentom.
- Hamulec bezpieczeństwa, który na początku października przedstawiła KE daje możliwość zastopowania liberalizacji i ochrony rynku UE przed nadmiernym importem. Nie należy się spodziewać niekontrolowanego napływu żywności z państw Mercosur, bo są odpowiednie mechanizmy - stwierdził dr hab. Łukasz Ambroziak.
W dyskusji o skutkach zawarcia porozumienia mówi się o zagrożeniu, z którym mogą borykać się najbardziej wrażliwe sektory rolno-spożywcze w krajach Wspólnoty. Chodzi głównie o branżę produkcji cukru, drobiu, wołowiny czy kukurydzy. Naukowcy z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa przeanalizowali każdy z nich. W jakich aspektach sektory te mogą czuć się zagrożone?
Wołowina. Większym zagrożeniem choroby niż widmo obniżek cen?
Zgodnie z zapisami umowy handlowej, przewidziane są kontyngenty dla świeżej i schłodzonej wołowiny oraz mrożonej. Jak wyjaśnił dr Robert Mroczek, porozumienie zakłada okres 6-letni, w którym w ostatnim roku kontyngent przewiduje się na poziomie 90 tys. ton.
- Przewidziane kontyngenty na świeżą i schłodzoną wołowinę oraz mrożoną z preferencyjną stawką celną w wysokości 7,5% w 6 roku obowiązywania umowy odpowiadałby około 50% wolumenu importowanej wołowiny z tych krajów do UE w latach 2010 - 2024 - zaznaczył dr Mroczek z IERIGŻ.
Pytanie zatem, czy takie wielkości importowanego towaru mogą w jakiś sposób zagrozić europejskiemu sektorowi produkcji wołowiny? Branża wskazuje, że zagrożenie widzi przede wszystkim w preferencyjnej stawce celnej na "szlachetne elementy" ćwierci wołowych, na które w tej chwili w UE uzyskuje się wysokie ceny. Oferta płynąca z Ameryki Południowej może być bardziej atrakcyjna cenowo. A udział tych produktów w imporcie może zwiększyć się z 2,5% do 15%.
Co jednak zauważył Mroczek, powołując się na analizy A Matthewsa, preferencyjne kontyngenty taryfowe mogą co najwyżej obniżyć ceny producentów wołowiny w UE o około 0,5%.
Większym zagrożeniem dla rynku wołowiny, w jego opinii mogą być choroby zakaźne bydła, jak chociażby pryszczyca.
Europejski cukier pod presją?
Kolejnym sektorem rolnym, który obejmuje umowa to produkcja cukru. Analizując rynek cukru w krajach Mercosur, na czołówkę zdecydowanie wysuwa się Brazylia, która w 2024 roku wyprodukowała 45,5 mln ton cukru (o 54% więcej niż jeszcze w 2018 roku), przy czym sama konsumpcja wynosi zaledwie 9,5 mln ton. Dlatego też kraj ten jest największym eksporterem cukru na świecie. W ubiegłym roku sprzedał poza swoje granice 36 mln ton. Niewielka część z tego wolumenu trafia do UE, która łącznie importuje rocznie około 2-3 mln ton, a sama produkuje go około 16 mln ton. Co istotne, przez wysokie cła, jakie UE nakłada na cukier, import tego produktu poza kontyngentami w zasadzie nie występuje.
Co zakłada umowa? Kontyngent na zerowej stawce celnej dla Brazylii ma wynieść 180 tys. ton (poza kontyngentem stawka celna wynosić ma 98 euro/t), a dla Paragwaju 10 tys. ton (poza kontyngentem stawka celna wynosić ma 33,9 euro/t).
Zdaniem dr Piotra Szajnera z IERIGŻ, umowa z Mercosur skutkuje co prawda wzrostem kontyngentów importowych, ale będzie miała relatywnie niewielki wpływ na sytuację podażowo-popytową w UE i Polsce. Głównymi partnerami Brazylii w imporcie cukru są bowiem Ukraina, Chiny oraz Argentyna.
- Kontyngenty, które są przyznane krajom Mercosur w ramach umowy są historycznie niezmienione. Obawy mogą być, ale nas będzie interesowało, jak tradycyjne rafinerie cukru surowego będą podchodziły do tego importu. Ten cukier będzie trafiał na rynek wewnętrzny i zwiększał konkurencję. Polska pozostaje dużym producentem i eksporterem cukru. Wydaje mi się, że ta sytuacja w najbliższym czasie się nie zmieni. Nasza pozycja konkurencyjna jest dobra, o ile trudności koniunkturalne, które w tej chwili mamy, nie spowodują wycofywania się rolników z uprawy buraka cukrowego. Miejmy nadzieję, że ta historyczna cykliczność koniunktury na rynku cukru wejdzie znów w fazę wzrostu i zainteresowanie uprawą będzie rosło - wyjaśnił dr Piotr Szajner.
Przyszłość producentów kukurydzy. Kilka scenariuszy
O wpływie umowy UE-Mercosur na polski rynek soi i kukurydzy mówił dr Wiesław Łopaciuk. Jak wyjaśnił, rynek paszowy UE i Polski pozostaje silnie uzależniony od importu surowców z krajów Mercosur, co wiąże się z wysokim ryzykiem logistycznym, geopolitycznym i klimatycznym oraz może prowadzić do niestabilności cen i dostaw. UE rocznie importuje około 26-30 mln ton, z czego z krajów Mercosur trafia do krajów Wspólnoty około 70% tego wolumenu.
Co istotne, w ostatnich latach rośnie importu śruty sojowej do Polski (w ciągu tylko kilku lat z 2,2 mln do 3,6 mln ton) i to głównie z Mercosur (nawet 85% dostaw). To pokazuje silną zależność naszego kraju od Brazylii i Argentyny.
W przypadku tego produktu, już dziś UE stosuje pełne zwolnienie celne, co ma być zachowane w przypadku podpisania umowy. W porozumieniu nie określono limitów importu śruty sojowej. Dr Łopaciuk przedstawił trzy scenariusze rozwoju sytuacji na rynku pasz: gdyby umowy nie podpisano; gdyby zawarto ją bez uwzględnienia EUDR oraz w przypadku zawarcia porozumienia z EUDR. W jego opinii najbardziej racjonalnym kierunkiem jest wdrożenie umowy handlowej wraz z solidnymi mechanizmami ESG/EUDR.
- Umożliwiają one połączenie korzyści ekonomicznych z celami klimatycznymi i poprawą standardów środowiskowych - wyjaśnił dr Wiesław Łopaciuk.
A co w przypadku kukurydzy? Umowa wprowadza kontyngent bezcłowy na 1 mln ton, choć jak stwierdza dr Łopaciuk, już teraz w praktyce na większość dostaw kukurydzy z Ameryki Południowej stawka celna wynosi 0%, a kraje Wspólnoty importują stamtąd od 1,3 do 7,7 mln ton w zależności od danego roku, przy czym ogółem z krajów trzecich do UE trafia od 11 do 24 mln ton kukurydzy. Kluczową rolę w tym przypadku z kolei pełni Argentyna.
Drób. Ryzyko spadku cen fileta
Czy drobiarze powinni obawiać się umowy z Mercosur? Jak wskazała w swym wystąpieniu dr Dorota Pasińska, istnieją pewne powody do niepokoju. Chodzi przede wszystkim o dużą konkurencyjność cenowa mięsa drobiowego pochodzącego z Ameryki Południowej.
Pod koniec października za 100 kg drobiu w UE płacono 300,35 euro, w Stanach Zjednoczonych - 203,08 euro, a w Brazylii o wiele mniej, bo 131,71 euro. A jak zakłada umowa, kontyngent bezcłowy na drób z Mercosur w 6 roku obowiązywania umowy na wynieść 180 tys. ton. Czy to oznacza, że wolumen ten będzie wypierał polskiego kurczaka z rynku wewnątrzunijnego? Przypomnijmy, że dziś to właśnie my stanowimy prym, jeśli chodzi o produkcję drobiu w UE oraz eksport na rynek wspólnotowy (w 2024 roku Polska wyprodukowała 2,8 mln ton mięsa drobiowego i wysłała na rynek unijny ponad milion ton ).
- W rezultacie polski drób może nie być w stanie konkurować cenowo z tańszym importowanym z krajów Mercosur. To rodzi obawy konieczności eksportu na mniej opłacalne rynki. W tej chwili filet drobiowy w UE jest dość drogi, dlatego że jest na niego popyt. Dlatego połączenie różnych kontyngentów w umowach może sprawić, że ten filet nam stanieje - wskazała dr Pasińska.
W krajach Mercosur, co dobitnie pokazały dane zaprezentowane przez Arkadiusza Zalewskiego z IERIGZ, stosuje się aż 3,5 krotnie więcej środków ochrony roślin niż w krajach UE. Co istotne, to właśnie Brazylia często w rankingach plasuje się na niechlubnym pierwszu miejscu pod względem ilości stosowanych ŚOR. Co więcej, w krajach Mercosur stosuje się 100 substancji, które w krajach Wspólnoty, zostały już dawno zakazane. W uprawach soi dopuszcza się stosowanie aż czterech zabiegów z użyciem glifosatu, również do desykacji.
Niepokojące informacje z punktu widzenia konsumenckiego przedstawił także dr Krzysztof Anusz ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Jego zdaniem kwestia bezpieczeństwa żywności w przypadku negocjowania umowy Mercosur była marginalizowana. Czy sprowadzana z Ameryki żywność będzie w dostatecznym stopniu skontrolowana? Dr Anusz ma sporo wątpliwości w tej kwestii.
- W Polsce mamy rozpoznany profil zagrożeń. To rozpoznanie jest podstawą naszego eksportu żywności. I tak jest w innych krajach europejskich. Absolutnie ze strony krajów Mercosur nie mamy w ogóle takiego systemu. W tym zakresie nie są oni w ogóle partnerem. Być może trzeba byłoby przeprowadzić badania biegłości ich laboratoriów, o ile te laboratoria w dostatecznym stopniu mają i potwierdzić, czy w ogóle mogą badać tę żywność. Nie mają systemu śledzenia pochodzenia produktu. To jest podstawowa sprawa w Europie. Dane dotyczące zakażeń w tych krajach są absolutnie niewiarygodne. W sposób odpowiedni nie badają tych spraw, w związku z tym nie można określić pośrednio, jakie tam jest zagrożenie pewnymi czynnikami - zaznaczył.
Rolnictwo złożone w ofierze
Do danych prezentowanych przez naukowców odnieśli się przedstawiciele branży rolno-spożywczej, który jasno wskazywali, że nierówna konkurencja na rynku wewnątrzunijnym z towarami z krajów trzecich stawia rodzimą produkcję na gorszej pozycji
- Ciężko nam będzie konkurować na rynku światowym, posiadając ograniczenia na wewnętrznym rynku. W Mercosur mamy inną skalę i inny charakter produkcji. Jest to produkcja ekstensywna, ogromne latyfundia. W przypadku produkcji zwierzęcej koszty w UE są o 30% wyższe, niż w Mercosur. Ważne jest również to, że nie zakłada się w ogóle jakiejkolwiek kontroli tamtejszych zakładów i systemów produkcji - zauważył Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.
Z kolei Krzysztof Nykiel, prezes Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego stwierdził, że niedorzecznością jest porównywanie kosztów produkcji cukru z buraka i trzciny.
- Nigdy nie dorównamy tej cenie. Musimy pamiętać jeszcze o tym, że do Europy wpływa cukier już z Ukrainy, który jest dla nas konkurencją. Jestem przerażony Mercosurem, jeśli patrzę na rynek cukru - zauważył Krzysztof Nykiel.
Ostro w temacie umowy z Mercosur wypowiedział się Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
- Ta umowa jest efektem presji interesariuszy, którzy chcą na tej umowie zarobić. Zawsze mieliśmy wrażenie, że rolnictwo jest złożone w ofierze. Czujemy się jak na obiedzie wystawnym, którego nie konsumowaliśmy, a mamy za niego zapłacić. Nie widzimy szans dla siebie w tej umowie, widzimy tylko zagrożenia. Z powodzeniem konkurujemy dziś z Brazylią, ale po zmianie zasad gry, nasze warunki się pogorszą w następstwie lat, gdy wolmuen będzie się zwiększał - zaznaczył Jerzy Wierzbicki.
Spośród przedstawicieli sektora najbardziej optymistycznie podszedł Juliusz Młodecki.
- Trudno mi sobie wyobrazić, by politycy unijni chcieli zaorać polskie rolnictwo. Myślę, że konsumenci wymuszą, by to co, do nas docierało, spełniało normy. W Europie i Polsce produkujemy za mało roślin oleistych. Musimy importować - zaznaczył Juliusz Młodecki.
W trakcie podsumowania wielogodzinnej dyskusji prof. Szczepan Figiel stwierdził, że zapowiadana umowa handlowa nie jest pełną integracją z rynkiem Mercosur.
- Stwarza jednak nowe możliwości dla jego uczestników. Sprzyja to efektywności rynku, obniża to koszty transakcji. (…) Każda konfrontacja rynkowa ma tzw. wygranych i przegranych. Istnieje ogromne ryzyko w wielu sektorach wrażliwych, że niektórzy producenci znajdą się w pozycji przegranej, w sytuacji, gdy nie podejmą żadnych działań dostosowawczych. (…) Może zabrakło refleksji, że w tej konkurencji w wielu przypadkach w sektorach wrażliwych szans specjalnych nie mamy. Konkurować można kosztami, ale to nie jest pomysłowy sposób. Lepszym rozwiązaniem jest konkurowanie jakością i odróżnieniem się – stwierdził prof. Figiel. I właśnie ten słuszny kierunek, jak zakończył wystąpienie prof. Figiel, obiera właśnie polski sektor wołowiny.
- Tagi:
- mercosour






























