Aktywny rolnik i kredyty zamiast dopłat. Wiceminister: "Chcemy zerwać z populizmem" [VIDEO]
![Aktywny rolnik i kredyty zamiast dopłat. Wiceminister: "Chcemy zerwać z populizmem" [VIDEO]](/media/cache/f9/5c/f95c12c6b08a1bc351fd8f70ed78da5b.jpg)
O finansowaniu polskiego rolnictwa, relacjach handlowych z krajami Mercosur, USA i Ukrainą, reformie związanej z definicją aktywnego rolnika, problemach na rynku zbóż i dalszych losach gruntów, które miały trafić pod Ośrodki Produkcji Rolniczej rozmawiamy z wiceministrem rolnictwa Adamem Nowakiem.
Wiceszef resortu rolnictwa gościł w naszym studiu telewizyjnym podczas Agro Show. W trakcie wywiadu wielokrotnie podkreślił, że rozwój gospodarstw, co jest związane m.in. z wyposażaniem ich w nowoczesny sprzęt, potrzebuje odpowiedniego finansowania. Źródła wsparcia publicznego będą się kurczyć. Dlatego ważne jest skierowane środków do tych rolników, którzy rzeczywiście produkują. Stąd też m.in. zmany w definicji aktywnego rolnika.
Branżę maszyn rolniczych zasiliły fundusze z WPR, KPO i programów krajowych
Agro Show to mekka mechaniki rolnictwa. Branża rośnie w siłę. Po kilku latach postoju, jeżeli chodzi o sprzedaż, ten rok jest bardzo dobry.
Tak i myślę, że to jest bardzo dużo dobrej i ciężkiej pracy wykonanej przez Polską Izbę Gospodarczą Maszyn i Urządzeń Rolniczych, aby wystawę Agro Show przygotować. Myślę, że skupia ona tutaj, w jednym miejscu, aktywnych rolników z całego kraju. Dla mnie jest to okazja nie tylko do oglądania, podziwiania maszyn, ale również wymiany pewnych poglądów, dyskusji, przekazania aktualnych działań, które podejmuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, głównie w obszarze innowacji w zakresie wsparcia finansowego. Rolnicy, poza tymi pięknymi maszynami, szukają też źródeł finansowania, żeby w czasach dużej dynamiki, różnej rentowności, opłacalności, w zależności od sektorów gospodarstw rolnych, które prowadzą, znaleźć źródła finansowania dla takich inwestycji w swoich gospodarstwach.
Co wpłynęło na poprawę sprzedaży ciągników rolniczych?
Jest to efekt skumulowania działań w zakresie wsparcia gospodarstw rolnych z różnych źródeł finansowania: Wspólnej Polityki Rolnej, KPO i środków krajowych.
Zmiany w definicji aktywnego rolnika potrzebne w kontekście utrzymania konkurencyjności polskiego rolnictwa
Wspominając o uczestnikach tego eventu użył pan ważnego sformułowania: aktywni rolnicy. Szykuje się jedna z najważniejszych reform w rolnictwie od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej właśnie w kwestii definiowania "rolnika produkcyjnego". Czego możemy się spodziewać?
Przede wszystkim patrząc na konkurencyjność polskiego rolnictwa, na te wyzwania, z którymi mierzymy się już dzisiaj i z którymi będziemy mierzyli się lada chwila. Mam tu na myśli chociażby umowy międzynarodowe, relacje obecne z Ukrainą, to, co dzieje się w relacjach pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską i Polską w wymiarze handlowym oraz Mercosur. Musimy wzmacniać bezpieczeństwo żywnościowe, wzmacniać pozycje polskich rolników i szukać tych elementów, które mogą umacniać konkurencyjność naszego rolnictwa na rynkach światowych. Innowacje, specjalizacja, koncentracja, ale też specjalizacja w mniejszych gospodarstwach są jednymi z rozwiązań, które mogą pozwolić polskim rolnikom na tym dynamicznym, trudnym rynku globalnym - konkurować. I właśnie zmniejszenie kosztów produkcji rolniczej, zwiększenie efektywności, dzięki wykorzystaniu nowych maszyn, wymaga szczególnego wsparcia ze strony ministerstwa rolnictwa w ramach różnych dostępnych środków finansowych.
Mercosur - musimy przygotować się na zawarcie tej umowy
Obecnie sporo się dzieje w polityce rolnej. To nie tylko zmiana definicji aktywnego rolnika. To także zagrożenie, które dotyka nie tylko rolników, ale i konsumentów w naszym kraju. Niestety w ostatnim czasie Komisja Europejska przedstawiła treść umowy handlowej z krajami Mercosur. Czy kwestia podpisania tego porozumienia już jest przesądzona?
Cały czas nas, jako resort, obowiązuje negatywne stanowisko rządu, które, dzięki naszemu zaangażowaniu w listopadzie ubiegłego roku, zostało opracowane i przyjęte. Wykorzystaliśmy czas polskiej prezydencji, z jednej strony do dyskusji z ministrami rolnictwa z innych krajów, bo za to odpowiada minister rolnictwa jako przewodniczący Rady Agrifish, ale też do tych konsultacji, negocjacji kształtu umowy, która pierwotnie została przedstawiona. Jesteśmy przeciwni i zdania nie zmieniamy. Jednak musimy być przygotowani na różne warianty. Jeżeli ta umowa wejdzie w życie, a wiele na to wskazuje, musimy przygotować polskie rolnictwo, polską gospodarkę, też polskich konsumentów do tych wyzwań. Dlatego w czasie polskiej prezydencji ta umowa była przedmiotem dyskusji, analizy na wielu posiedzeniach. I mogę powiedzieć, że kształt obecnie przedstawionej przez Komisję Europejską umowy jest, bez porównania, bardziej korzystny niż ten pierwotny. Co nie zmienia faktu, że dla niektórych sektorów polskiego rolnictwa: na przykład producentów drobiu, wołowiny, cukru ta umowa jest niekorzystna.
Mówimy o tym otwarcie, że musimy szukać nowych rozwiązań, jeśli ta umowa wejdzie w życie. Z jednej strony musimy chronić polski rynek, przekonywać polskich konsumentów do kupowania produktów pochodzenia krajowego, ale szukać również rynków zbytu dla naszej produkcji poza Unią Europejską. Unia Europejska to dzisiaj 3/4 polskiego eksportu produktów rolno spożywczych. Szukanie nowych rynków jest konieczne po to, by zapewnić pewną dywersyfikację i stabilność dochodów rolników.
Czy jest taka ewentualność, że kontyngenty zawarte w tej umowie w kolejnych latach będą się zwiększać? Z Brazylii będzie docierać do nas więcej drobiu, wołowiny…
W tej umowie, która została przedstawiona, zwracaliśmy uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze: wielkość kontyngentów objętych tą umową jest mniejsza niż obecny import niektórych grup produktowych przez poszczególne kraje członkowskie. Zabiegaliśmy o to, aby zostały wprowadzone tak zwane hamulce bezpieczeństwa, rozwiązania kryzysowe na wypadek spadku ceny lub nadmiernego importu z krajów Ameryki Południowej. I chcę powiedzieć jednoznacznie, że umowa z Mercosur ma inne zapisy niż to, do czego doszło w ostatnich latach w ramach pełnej liberalizacji handlu z Ukrainą, co skończyło się embargiem wciąż obowiązującym na zboża z Ukrainy.
Aspekt kolejny to są standardy bezpieczeństwa żywności, nie tylko wyrobu gotowego. Tego, który będzie trafiał na europejski rynek, ale na wszystkich etapach tej produkcji. To wymaga bardzo dużego zaangażowania Unii Europejskiej, instytucji unijnej i nie będzie proste do zweryfikowania. Ale mówimy o tym, bo wiemy, jak wiele wysiłku, pracy i stresu polscy, europejscy rolnicy przechodzą wskutek kontroli w przypadku tak wyśrubowanych przepisów prawa w tym obszarze.
I aspekt trzeci, który jeszcze nie został sfinalizowany, to są rekompensaty dla tych sektorów gospodarki, czyli również niektórych obszarów rolnictwa, które wskutek tej umowy poniosłyby straty.
Mercosur. KE zaproponowała rekompensaty dla rolników
Na jakim poziomie mają być te rekompensaty?
I to jest właśnie przedmiot dyskusji, bo pierwotne rozwiązania zaproponowane przez komisję na poziomie kilku miliardów euro dla całej Unii Europejskiej były niewystarczające. A rozumiemy to w ten sposób, że jeśli Unia Europejska zawiera umowę z Mercosur, to jest przekonana o tym, że europejska gospodarka na tym zyska. Jeśli ktoś zyska, ktoś inny traci, to rolą Unii Europejskiej jest rekompensata i wyrównanie tym, którzy tracą, z dochodów tych, którzy nadmiernie zyskują. To jest po prostu zwykła uczciwość, której się domagamy i o której przy każdej możliwej okazji mówimy.
Rolnicy wskazują także cały czas na obawy związane z importem z Ukrainy.
W umowie DCFT: o pogłębionym handlu pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą - w tych rozmowach uczestniczyliśmy. Dążymy do normalizacji i stabilizacji relacji handlowych z Ukrainą, która dla nas jest nie mniejszym, a w mojej ocenie - większym zagrożeniem niż relacje handlowe z krajami Mercosur, bo nie tylko wypiera nas z krajów trzecich, ale również bezpośrednio ingeruje w polski rynek. Te rozwiązania, które wprowadziliśmy, również zobowiązania strony ukraińskiej do pewnych standardów, do pewnych norm, również w obszarze bezpieczeństwa żywności, ale też całego procesu zarządczego, są korzystniejsze niż pełna liberalizacja i niekontrolowany ilościowo i jakościowo napływ tych produktów, który miał miejsce.
W zakresie relacji międzynarodowych wiele znaków zapytania pojawia się także w kontekście handlu z USA…
Co myśli pan prezydent Trump? Co zrobi pan prezydent Trump? Tego nie wie nikt. Czasem nawet mamy wrażenie, że pan prezydent nie wie, co będzie kolejnego dnia, tygodnia czy miesiąca prezentował. A w handlu międzynarodowym potrzeba przewidywalności i stabilności. Wiedzą o tym polscy eksporterzy, a wskutek pewnych dynamicznych zmian przekonują się o tym również rolnicy.
Pozostaje jeszcze Daleki Wschód i ostatni polski sukces w rozmowach z Chinami.
Otwieramy nowe rynki zbytu. Regionalizacja i możliwość eksportu drobiu do Chin to rzeczywiście nasz wielki sukces. Był to rynek dla nas niedostępny. Ale to też dyskusje z Koreą, z Wietnamem, pozostałymi krajami azjatyckimi, tak żeby dla produkcji rolniczej z Polski, zwłaszcza dla produkcji zwierzęcej, która oddziałuje też na produkcję zbóż, zapewniać nowe kanały zbytu, bo te 3/4 udziału w europejskim rynku jest naszym wielkim sukcesem. Jest też jednak zagrożeniem. Musimy więc szukać alternatyw, żeby zdywersyfikować polskie kanały eksportu, a do tego potrzebne jest otwarcie rynku, potrzebne są ważne dyskusje polityczne.
Dziękuję panu ministrowi Krajewskiemu, który wiadomo, że jest tutaj szczególnie aktywny, ale też premierowi Sikorskiemu i Tuskowi za pełne zrozumienie potrzeb rolnictwa przy okazji spotkań międzynarodowych. Jestem wdzięczny też panu prezydentowi Nawrockiemu za to, że w sprawach bezpieczeństwa żywnościowego, eksportu i otwierania nowych rynków zbytu mówimy jednym głosem i jest to głos zgodny z interesem narodowym Polski.
Tylko odbudowa produkcji trzody chlewnej uratuje rynek zbóż?
Miejmy nadzieję, że potęga drobiarska w Polsce zostanie utrzymana, bo jak wiemy, w tym roku pojawiały się różne pokusy, by zmniejszyć nasz udział na rynku europejskim. Chciałabym jeszcze zapytać o wsparcie producentów zbóż. Dopłaty, kredyty - różne zdania są na ten temat. Państwo postawiliście na kredytowanie.
Dopłata do zbóż, niezależnie czy ona będzie do tony, czy do hektara, nie rozwiąże problemu nadprodukcji zbóż w Polsce. Trzeba o tym powiedzieć szczerze i otwarcie. Rolnicy muszą tę wiedzę od nas dostać. Wyzwaniem jest odbudowa produkcji trzody chlewnej, która mogłaby tę górkę zbóż, zwłaszcza zbóż paszowych, skonsumować.
To nie jest tak, że branża produkcji roślinnej powinna apelować o to, żeby rozwijać produkcję zwierzęcą?
Tak, ale to jest dużo bardziej złożona sprawa, bo w praktyce jest to trudniejsze niż tylko w takim wystąpieniu. Wiemy, że ASF, wymogi weterynaryjne, coraz powszechniejsze problemy sąsiedzkie, społeczne powodują mniejszą motywację, chęć i gotowość rolników do odtworzenia tej dziedziny produkcji rolnej.
Minister rolnictwa: spotykamy się z hejtem ze strony niektórych rolników
Tym czynnikiem jest też brak stabilizacji ceny.
Tak, ale dlatego mówimy o tym, że dopłata do zbóż nie rozwiąże problemu. Tym bardziej, że często to pośrednicy i kolejne ogniwa łańcucha, a nie rolnicy, korzystają z tych dopłat. Okazuje się, że o tyle, o ile zwiększymy dopłatę, to maleją ceny w skupach, a nie o to chodzi. Ale też musimy rozważyć warianty przerobienia nadmiaru zbóż na biokomponenty, głównie bioetanol. Są dyskusje o tym, by zwiększyć dolewki etanolu, które z jednej strony odciążają rolnictwo, upuszczają nadmiar zboża z rynku, ale też zwiększają bezpieczeństwo energetyczne Polski. O tym też musimy pamiętać, więc o tym też mówimy. Co do kredytów, z różnych stron spotyka się to z takim atakiem, hejtem ze strony rolników. Chcemy zwrócić uwagę na to, że są to kredyty niskooprocentowane i w przypadku gospodarstw, które dysponują zbożem, nie zdążyły, nie miały możliwości sprzedać tego zboża, mają charakter płynnościowy, obrotowy, dający możliwość kontynuacji produkcji rolniczej. Oczywiście w przypadku samego gospodarstwa zbożowego, w przypadku takich gospodarstw, gdzie jest mniejsza skala produkcji - trudno mówić o inwestycjach.
Ale po to wprowadzamy te rozwiązania, by gospodarstwa, aby rolnicy sami mogli decydować, czy chcą, czy muszą w danym momencie sprzedawać zboże. Wiemy, że dziś też jest problem z odbiorem tego zboża. Popyt na rynku jest zmniejszony. Czy chcą poczekać? Nawet gdyby to miało oznaczać dłuższe poczekanie do przygotowania odpowiednich rozwiązań rynkowych. Jeśli nawet przygotujemy rozwiązanie odbudowy stad trzody chlewnej czy innego wykorzystania zbóż, to te zdarzenia nie nastąpią z dnia na dzień.
To jest długofalowy proces.
Dokładnie, dlatego mówimy o tym odpowiedzialnie. Chcemy w tych kwestiach zerwać trochę z populizmem, bo dlaczego akurat mielibyśmy tylko wspierać produkcję zbożową, a nie wspierać rolników, którzy mają produkcję zwierzęcą? Straty są też w innych dziedzinach rolnictwa. Dziś nie jest sztuką samo wyprodukowanie danego zboża czy innych produktów. Sztuką jest wyjście naprzeciw oczekiwaniom rynku. Wyprodukowanie tego, co może przynieść zysk, dobry dochód na poziomie gospodarstwa. Więc to jest dzisiaj też wyzwanie duże przed nami. Będziemy rekomendowali rozwiązania służące zwiększeniu produkcji roślin motylkowych, wysokobiałkowych. Mówimy tutaj o soi, której jesteśmy znacznym importerem. Jesteśmy znacznym importerem części owoców i warzyw, które w Polsce mogłyby być uprawiane i chcemy o tym otwarcie mówić, żeby rolnicy mieli tę świadomość.
Grunty trafią do rolników, jeśli zgodę na to wyrazi spółka Skarbu Państwa
W kwestii ochrony wsparcia różnych sektorów w branży rolnej chciałabym poruszyć jeszcze jeden wątek. Stanowcze stanowisko pan minister Krajewski zajął w kontekście Ośrodków Produkcji Rolniczej. Myślę, że takiej decyzji wielu się nie spodziewało.
Polska ziemia dla polskich rolników to ten kierunek, który utrzymujemy. W pewnej części warunkowało i warunkuje nas prawo europejskie, że nie możemy dyskryminować, z uwagi na zapisy traktatowe, które Polska zawarła z innych krajów Unii Europejskiej. Dlatego to moratorium zostało przedłużone, jeśli chodzi o zakaz sprzedaży ziemi obcokrajowcom. Jest już na zaawansowanym etapie legislacyjnym. To taka ciekawostka, że pan prezydent zgłosił to jako swoją propozycję, a my już ten dokument mieliśmy w trakcie konsultacji wewnętrznych, ale to nam daje gwarancję, że zapewne pan prezydent nie będzie blokował i wetował tego rozwiązania. I dlatego w kontekście OPR-ów pan minister Krajewski podjął odważną decyzję, żeby ta ziemia została w polskich rękach: instytutów, spółek podległych ministerstwu rolnictwa.
Czy jest szansa, że w kolejnych latach trafi do rolników?
Jeśli w związku z pewnymi uwarunkowaniami, możliwościami lokalnymi, te spółki stwierdzą, że jest możliwość, aby część ziemi przekazać rolnikom, tak właśnie się stanie. Ale to jest gwarancja dla rolników, że polska ziemia nie trafi w zagraniczne ręce. Choć też musimy powiedzieć drugą rzecz, że jest to dla nas gigantyczne wyzwanie, bo spółki z kapitałem zagranicznym, których ta ziemia dotyczy, doskonale prosperują, poczyniły znaczne nakłady, inwestycje, to znaczy producenci trzody chlewnej w obszarze produkcji zwierzęcej, też bydła mlecznego i mięsnego, więc też była to bardzo odważna decyzja pana ministra. Dziś dużym wyzwaniem dla nas będzie przygotowanie i zapewnienie ciągłości produkcji w tych gospodarstwach. Musimy pamiętać o osobach na terenach popegeerowskich, które w tych spółkach, w tych firmach z kapitałem zagranicznym znalazły zatrudnienie i godziwy byt, utrzymanie rodzin. O nich musimy pamiętać, bo wiemy, jak skończyły się nieprzemyślane decyzje w sprawie PGR-ów w Polsce, jak stworzyły enklawy biedy i bezrobocia.