Jakie pieniądze na inwestycje w gospodarstwa od tego roku?
Osłabiony, niewystarczający, bardzo skromny finansowo. Takie określenia padają z ust przedstawicieli środowiska rolniczego w stosunku do budżetu, jaki przeznaczono na II filar, związany z inwestycjami, w ramach Krajowego Planu Strategicznego na lata 2023 - 2027. Czy to oznacza, że w nowej perspektywie unijnej rolnicy nie mają co liczyć na dotacje do zakupu maszyn oraz budowy obiektów inwentarskich?
Zmiany w II filarze od roku 2023
Dotychczas fraza „II filar PROW” kojarzyła nam się głównie z programami, które cieszyły się największym zainteresowaniem wśród rolników i umożliwiały zakupy nowych ciągników, ładowarek czy kombajnów. Topem oczywiście była Modernizacja gospodarstw rolnych, z której na tego rodzaju inwestycje szły grube miliony złotych. Gdyby nie te dofinansowania wiele gospodarstw nie zostałoby wyposażonych w nowoczesny sprzęt. Wszystko wskazuje na to, że właśnie rozpoczynająca się nowa perspektywa unijna trwająca 5 lat będzie zupełnie inna. Przede wszystkim środków jest zdecydowanie mniej.
Budżet przeznaczony na II filar PS WPR w 2023 r.
Początkowo budżet PROW 2014 – 2020, a więc II filar wynosił 13 mld euro, a w czasie realizacji zwiększony zwiększony do ponad 17 mld euro. W nowym rozdaniu unijnym ma wynieść niecałe 8 mld euro. Co ciekawe, byłby on wyższy o 30%, gdyby nie decyzja polskiego rządu, który zabiegał o to, by znaczną pulę środków przesunąć właśnie z drugiego filara na pierwszy, a więc związany z dopłatami obszarowymi i ekoschematami. Przedstawiciele branży agro komentują, że w ten sposób zrealizowano cel polityczny, jakim jest wyrównanie dopłat bezpośrednich wypłacanych polskim rolnikom do europejskich.
- Rzecz rozpoczęła się już w poprzedniej perspektywie, ale jest twórczo rozwijana. Politycy, wszyscy po kolei, wychodzą i opowiadają, że wyrównają dopłaty bezpośrednie i że będzie osiągnięta średnia unijna. Nie wiem, po co ten wyścig - stwierdza prof. Walenty Poczta z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, ekspert z zakresu ekonomii rolnictwa i dodaje, że „ważna jest przecież suma pierwszego i drugiego filaru razem”.
- I tutaj średnia została osiągnięta w roku 2013 - wyjaśnia. W jego opinii istotę rozwoju polskiego rolnictwa stanowi właśnie mądrze zaplanowany i wydatkowany II filar.
- Odgrywa on większą rolę, niż pierwszy. Cóż z tego, że jest kilkadziesiąt złotych więcej do hektara w ramach dopłaty? W takim rolnictwie, jak w polskim, potrzebne są jeszcze dostosowania, unowocześnienia. A środki na takie działania powinni znajdować się właśnie w II filarze - dodaje prof. Walenty Poczta.
Podobnego zdania jest Grzegorz Brodziak, prezes Goodvalley, wiceprezes POL-PIG oraz Polskiej Federacji Rolnej.
- Przesunięcie środków wsparcia z II filara, z którego mają być wspierane właśnie inwestycje, na filar I, który w praktyce oznacza konsumpcję środków w sposób dowolny, ogranicza możliwości przeprowadzenia tak potrzebnej polskiemu rolnictwu transformacji technologicznej i jednocześnie konserwuje niewłaściwą strukturę naszego rolnictwa – podaje.
Dopłaty obszarowe odgrywają coraz mniejszą rolę w finansach rolników
Według Wiktora Szmulewicza, prezesa Krajowej Rady Izb Rolniczych przesunięcie środków w ramach filarów było zabiegiem, który bardzo osłabił część inwestycyjną Planu Strategicznego Wspólnej Polityki Rolnej.
- Rząd, co prawda, dopłacił 30%, ale i tak musiał to zrobić. Gdyby nie dokonano tych przesunięć między filarami, musiałby dopłacić jeszcze wyższą kwotę i w ten sposób mielibyśmy jeszcze więcej środków na interwencje. Uważam, że w obecnych realiach dopłaty odgrywają mniejszą rolę niż kiedyś. Co innego było w 2004 roku, gdy dopłata oscylowała w granicach 600 zł, a wartość przychodu z hektara 2 - 2,5 zł. Dziś dopłata wynosi 800 - 1000 zł, a przychód z hektara, w zależności od rodzaju uprawy, od 10 do 15 tys. zł. Poza tym mając dziś na uwadze, że 1 200 000 podmiotów składa wnioski o dopłaty bezpośrednie, z czego gospodarstw towarowych faktycznie mamy 500 000, a reszta to są właściciele ziemi, którzy odbierają dopłaty, w ostatecznym rozrachunku na takim systemie wypłacania środków unijnych tracą właściwi producenci rolni – kwituje Wiktor Szmulewicz.
Nie dosyć, że wysokość dopłat nie będzie na tyle wystarczająca, by rozwijać gospodarstwa, to jeszcze rolnicy będą mieli bardzo ograniczone możliwości korzystania ze środków unijnych w II filarze.
- Skutkiem będzie mocne zahamowanie rozwoju polskiego rolnictwa - ocenia prezes samorządu rolniczego.
Wiele państw UE przesunęło środki z I filara na II, a więc z dopłat na działania inwestycyjne
Co ciekawe, większość państw członkowskich UE przyjęło zupełnie odwrotną politykę w kontekście finansowania Planu Krajowego WPR.
- W innych krajach będzie mniejszy problem z finansowaniem inwestycji rolniczych ze względu na to, że tam przesuwano środki z pierwszego filaru na drugi. Niestety nasz rząd obrał inny kierunek. Często mówię, że my podchodzimy do polityki rolnej w zły sposób. W naszym kraju celem politycznym jest wyrównanie dopłat dla licznej grupy drobnych gospodarstw (często nie prowadzących produkcji rolnej i nie produkujących na rynek) do poziomu średniego, na czym tracą gospodarstwa towarowe. Jednak uważam, że to II filar powinien tę politykę kształtować - stwierdza Wiktor Szmulewicz.
Sporo środków na Rolnictwo ekologiczne w II filarze
Z kolei Andrzej Przepióra z Wielkopolskiej Izby Rolniczej zauważa, że pula na działania inwestycyjne w II filarze zostanie okrojona także z uwagi na „przerzucenie” Rolnictwa ekologicznego, który początkowo znalazł się w I filarze. Spore środki z tej koperty zatem trafią do gospodarstw ekologicznych.
- Jest to niekorzystne dla rolników, którzy nadal działają w systemie konwencjonalnym. Po drugie, jak wiemy, w drugim filarze środki dofinansowane są z budżetu krajowego, czyli część Unia i część my. Natomiast filar pierwszy finansowany jest tylko z budżetu unijnego, więc przenosząc środki z drugiego filara do pierwszego, rząd ograniczył wkład krajowy dofinansowania Krajowego Planu Strategicznego. Generalnie więc tych pieniędzy będzie jeszcze mniej. Uważam, że II filar jest bardzo skromny finansowo - komentuje Andrzej Przepióra.
Nie będzie środków na inwestycje w rolnictwo precyzyjne?
Negatywnie odbierane jest także usunięcie wśród zaplanowanych interwencji - rolnictwa precyzyjnego.
- Komisja Europejska zachęca do wsparcia rolnictwa precyzyjnego, upowszechnienia zrównoważonego gospodarowania składnikami pokarmowymi w glebie, wspierania produkcji energii odnawialnej. Niestety, w polskim KPS, jest brak instrumentów wsparcia rolnictwa precyzyjnego, a na inne rekomendowane działania przewidziano niewiele środków - mówi Grzegorz Brodziak.
Grzegorz Brodziak dodaje, że wdrożenie abmitnych założeń strategii „od pola do stołu” będzie wymagało olbrzymich inwestycji w gospodarstwach.
- Według szacunków ekspertów, realną możliwość wprowadzenia rozwiązań i technologii pozwalających chociaż w części realizować założenia tej strategii (np. rozwiązania rolnictwa precyzyjnego, cyfrowego) będą miały gospodarstwa o powierzchni powyżej 50 ha, których zresztą w Polsce mamy tylko ok. 39 tysięcy z ponad 1,3 miliona. Szacuje się, że wdrożenie zasad rolnictwa precyzyjnego będzie wymagało wkładu finnasowego od 150 tys. do 300 tys. zł na gospodarstwo, a koszty sektorowe z tym związane wyniosą od 0,8 do 1,5 mld zł rocznie do roku 2030 - wskazuje Grzegorz Brodziak.
Niestety środków na dostosowanie gospodarstw do spełnienia wymogów, chociażby związanych z minimalizowaniem wpływu produkcji rolnej na środowisko naturalne i klimat, może nie wystarczyć.
- Póki co nie ma rozporządzeń wykonawczych, dlatego trudno nam mówić w jakiej wysokości planuje się środki przeznaczone na dotacje, a jakie na kredyty i pożyczki. Jednak uważamy, że w dobie wysokiej inflacji i ograniczonych funduszy, lepszym rozwiązaniem będzie oferta nieoprocentowanych kredytów, aniżeli mniejszych bezzwrotnych dotacji, na które załapie się wąska grupa beneficjentów – stwierdza Andrzej Przepióra.
Podobnego zdania jest Wiktor Szmulewicz.
- Moim zdaniem lepsze byłoby dofinansowanie do odsetek do kredytów. Skorzystałaby z pomocy większa liczba ludzi, a taka forma dawałaby większą gwarancję stabilności spłacanych rat – stwierdza prezes KRIR.