Podział stada na grupy to podstawa, ale nie warto przesadzać
- U nas każda krowa przechodzi przez 3, a właściwie 4 grupy żywieniowe - mówi Renata Gurbowicz. - Po wycieleniu jest dla wszystkich jedna grupa, później krowy przechodzą na grupę w szczycie laktacji, a następnie do grupy tzw. "zdojonych" i w końcu jest przygotowanie do zasuszenia. Muszę również zaznaczyć, że pierwiastki i wieloródki są utrzymywane oddzielnie - uzupełnia specjalistka. Jak tłumaczy dalej, podstawą w podziale stada na jak najmniejszą ilość grup żywieniowych jest unormowanie zwierząt pod względem wydajności mlecznej. - Ja, jako hodowczyni, chciałabym kiedyś dojść do takiego poziomu, żeby krowy w ogóle nie zmieniały grup żywieniowych. To jest moje marzenie hodowlane, ale do tego potrzebne jest, żeby całe stado było uregulowane laktacyjnie, bo jeśli byłoby inaczej, to krowy mniej wydajne będą jadły nadto i będzie to powodowało problemy - podkreśla, zaznaczając, że żywienie krów mniej wydajnych bardzo energetyczną paszą jest nieopłacalne. - Jestem zwolenniczką tego, żeby za dużo nie kombinować, żeby nie przerzucać krów z grupy do grupy, bo każde przerzucenie jest dla zwierzęcia stresem, ale też nie można trzymać krowy, która doi 30 litrów na TMR-ze przygotowanym na 45 litrów, bo ona się zwyczajnie zatuczy i wtedy są problemy. Musimy dążyć do wyrównania stada pod każdym względem - zaznacza Renata Gurbowicz.
Nie tworzyć zbyt dużej ilości grup
W podejmowaniu decyzji o podziale stada na grupy trzeba oceniać przede wszystkim względy ekonomiczne, a na te składa się wiele rzeczy - m.in. optymalne wykorzystanie paszowozu. - Jeżeli paszowóz ma pojemność 13 metrów sześciennych, to nie warto ładować do niego 5 metrów i robić TMR-u, tylko załadowywać go w pełni, żeby on bez sensu nie jeździł, więc u nas wiele rzeczy jest też podyktowanych tym, żeby ten paszowóz nie robił jakichś malutkich grupek - podkreśla Renata Gurbowicz. Jak tłumaczy taka praca byłaby tym bardziej problematyczna latem, kiedy w Cieszymowie TMR jest krowom podawany dwa razy dziennie. - Gdybyśmy mieli robić dla każdej grupy TMR dwa razy, to byłoby to bez sensu, więc łączymy wtedy grupy i np. pierwiastki będące w podobnym okresie laktacji, karmione są tym samym TMR-em, co wieloródki, ale po prostu dostają 3-4 kg suchej masy na łeb - dodaje ekspertka, zaznaczając że takie podejście jest ważne dla ostatecznego wyniku ekonomicznego. - Ilość mleka jest bardzo ważna, ale też trzeba patrzeć na inne czynniki, takie jak właśnie wykorzystanie wozu paszowego, żeby nie robić niepotrzebnie zbyt dużo przejazdów - podkreśla.
Skład TMR-u z wykorzystaniem technologii Shredlage
Soja, rzepak, lucerna, trawa, mielona kukurydza, kiszone ziarno kukurydzy (LKS), kiszonka z kukurydzy, młóto i suche wysłodki - z takich składników składa się podstawowo TMR podawany krowom w gospodarstwie Fortune Cieszymowo. - Jeśli chodzi o skład TMR-u, to przy poszczególnych grupach różni się on przede wszystkim ilościami poszczególnych składników, a nie samym składem. Na grupie przedzasuszeniowej nie ma tylko śruty sojowej, a wysłodki są z kolei tylko dla najbardziej wydajnej grupy i dla grupy powycieleniowej - mówi Renata Gurbowicz, zaznaczając również wagę kiszonki z kukurydzy w technologii Shredlage, która już od kilku lat jest podawana krowom w ich gospodarstwie. - Na pewno jest różnica, bo nie ma w ogóle problemu ze strukturą dawki. Przy przejściu na tę technologię widoczny był też wzrost wydajności w najbardziej wydajnej grupie o około 2 litry. Przed podawaniem kiszonki w tej technologii najwyżej wydajna grupa dawała 52-53, a teraz normą jest 55-56 litrów. Jest to na pewno wysoki poziom i na pewno nigdy nie doiliśmy tylu litrów przed Shredlage. Wiadomo jednak, że swój wpływ ma także praca nad genetyką - zaznacza Gurbowicz.
ZOBACZ TAKŻE: 2300 ha w jednym kawałku i 3 tys. sztuk bydła [VIDEO]
Bez podziału na grupy dzięki robotowi
Podział na grupy żywieniowe mógł praktycznie wyeliminować ze swojej obory Adam Warnke - hodowca z Wielkopolskiej miejscowości Gajewo, który przed kilkoma laty przeniósł swoje stado 84 krów do nowego obiektu wyposażonego m.in. w robota udojowego i stację paszową. Stado ma obecnie średnią wydajność na poziomie 11,8 tys. kg, która systematycznie rośnie. - Mam równy stół paszowy dla całego stada. Krowy są dodatkowo premiowane w robocie i stacji paszowej. Te urządzenia tworzą jeden system - podkreśla Warnke, zaznaczając że wysokość premii przyznawanej krowom zależy od dnia laktacji i ilości udojonego mleka na dobę. - Tworzymy tzw. tabele paszowe i wtedy system - czy to robot czy stacja, wydaje paszę według tabeli - zaznacza hodowca. Według niego, dzięki technologii udoju na robocie, codzienna praca ze stadem jest łatwiejsza. - Nie jest tak, że krowy zostawiamy same sobie. Cały czas skład paszy podawanej na stole paszowym musi być kontrolowany, bo jeśli krowy się rozdajają czy wchodzą w wyższą laktację, to skład trzeba podnieść o poszczególne składniki, ale też nie można z drugiej strony przesadzić – zaznacza Warnke, tłumacząc, że takie podejście może powodować opasanie się krów, które wchodzą w końcowy etap laktacji. - Póżniej w okresie zasuszenia mogą być problemy z wątrobą, zaleganie, ketozy, przemieszczenia trawieńca… - uzupełnia.
Hodowca jeszcze przed kilkoma laty, utrzymywał stado krów w starszej oborze, w której krowy były dojone na hali udojowej. - Tam musiałem dzielić stado na grupy. Nie było robota, czyli generalnie opieraliśmy się na grupach żywieniowych. To było bilansowanie na zasadzie trzech grup laktacyjnych i okresu zasuszeniowego – tłumaczy. Obecna technologia, z udziałem robota pozwala hodowcy na dużą oszczędność czasu. Efektem jest także lewpsza zdrowotność stada z tego względu, że krowy mają indywidualnie dopasowane dawki żywieniowe. - Ja zawsze mówię, że robot to nie jest tylko urządzenie do doju, ale to jest przede wszystkim urządzenie do doju, które jednak zbiera dodatkowo informacje dot. żywienia, rozrodu czy nawet kondycji zwierząt. Mam także zamontowaną przystawkę progesteronową pokazujące czy krowa ma ruję, czy jest w ciąży czy nie - wyjaśnia Warnke i podsumowuje. - Warto zainwestować w robota, ale jeżeli już go kupujemy, to musimy go w pełni wykorzystywać, bo jeśli nie wykorzystujemy pełni jego możliwości, to tak, jakbyśmy mieli ciągnik z nawigacją i z niej nie korzystali. Dzięki wykorzystaniu możliwości, suma summarum uważam, że pozwala to na lepszą ekonomię między innymi poprzez oszczędności na żywieniu widoczne w porównaniu z żywieniem dzielonym na grupy - kończy.
ZOBACZ TAKŻE: Nowoczesne obory z robotami, fotowoltaika i 61-letni ciągnik [VIDEO]
- Tagi:
- bydło mleczne
- żywienie