Pan Wiesław uprawia maliny i truskawki pod osłonami. Stawia na jakość
Wiesław Marzec z Kraśnika w woj. lubelskim, od 1982 roku, przez dwanaście lat, zajmował się uprawą warzyw i kwiatów w szklarniach i tunelach.
Potem była przerwa, bo jako przedsiębiorca działał w zespole produkcji i wypału cegły, zaś od 2008 roku znów powrócił do uprawy szklarniowej, tym razem malin i truskawek.
Ukończył studia na Akademii Rolniczej w Lublinie -Wydział Techniki Rolniczej. Pracę magisterską pisał z ekonomiki rolnictwa. W czasie praktyk studenckich, głównie w PGR na Żuławach, oraz podczas studiów kierował się zasadami ekonomii, szukania opłacalnych rozwiązań w każdej dziedzinie rolnictwa.
Rolnictwo na Lubelszczyźnie było w tamtych czasach bardzo rozdrobnione. Przeważały 3-5 hektarowe gospodarstwa chłopskie, w których w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku główną siłą pociągową był koń roboczy. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych w gospodarstwach zaczęły się pojawiać ciągniki Ursus C-330, Ursus C-4011 lub radzieckie T-25, kupowane przez rolników jako używane z kółek rolniczych.
W 1982 roku pan Wiesław, po odbyciu służby wojskowej przybył do Kraśnika, do żony Anny i już razem z nią zaczął inwestować w szklarnie. Na dwuhektarowej działce przy zabudowaniach najpierw zbudował jedną szklarnię o powierzchni 500 m2 zaraz po tym powstały następne trzy. Na powierzchni 2 tysięcy metrów kwadratowych były uprawiane ogórki i pomidory oraz kwiaty cięte. Przy szklarniach została zbudowana kotłownia na piece z ruchomymi rusztami, opalane miałem węglowym. Powstała też własna mnożarka, warzywa były uprawiane na miejscu od nasienia do owocu końcowego.
- Ze zbytem warzyw i kwiatów nie było wtedy żadnych problemów. Odbierali je lokalni właściciele warzywniaków, spółdzielnie ogrodnicze i osoby prywatne, organizujące różne uroczystości domowe. Na imieniny w zakładach pracy czy Dzień Kobiet obowiązkowo były kupowane kwiaty, przeważnie goździki czy gerbery - wspomina pan Wiesław.
Po 1995 roku w uprawach ogrodniczych pana Wiesława nastąpiła przerwa, gdyż jako przedsiębiorca, będąc członkiem zespołu produkcji i wypału cegły ceramicznej czerwonej musiał swoje siły i energię przełożyć na podtrzymywanie cegielni. W szklarni było zatrudnionych do 5 osób, zaś w cegielni około 50.
Inni członkowie zespołu cegielnianego byli już w starszym wieku, więc pan Wiesław musiał mocno angażować się w funkcjonowanie tego małego „przedsiębiorstwa”. Cegielnia w pobliskiej miejscowości Suchynia funkcjonowała od końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Rocznie produkowano w niej około 1 miliona sztuk cegieł. Cegła ceramiczna trafiała nie tylko na budowę mieszkań i budynków gospodarczych na Lubelszczyźnie, ale także do odległych miejscowości w całym kraju.
- Cegielnia nasza funkcjonowała do 2008 roku. Po 2000 roku następował powolny kryzys. Złożyło się na to kilka faktów. Brak siły roboczej do wyrobu cegieł, wyrób ręczny cegieł wymaga siły i tężyzny fizycznej, pracownicy się zestarzeli, a młodzi w tym czasie masowo zaczęli wyjeżdżać do pracy za granicę czy do dużych miast. W budownictwie wchodziły powszechnie inne materiały. W przepisach prawnych cegielnie zostały zaliczone do zakładów górniczych, wprowadzono koncesje na wydobywanie gliny. To wszystko spowodowało, że spośród ponad 60 cegielni w powiecie kraśnickim zostało kilka, w dodatku pracujących 2-4 miesiące w roku - mówi Wiesław Marzec.
W związku z tym po 2008 roku szukał on zajęcia dla siebie. Wyciągając wnioski z czasów studenckich, że trzeba myśleć nowocześnie, ale zawsze ekonomicznie, postanowił znów zagospodarować puste tunele i szklarnie. W tym czasie warzywa były już uprawiane w dużych kompleksach, 10 ha lub więcej pod szkłem, zbyt na kwiatki się skończył, zdecydował się wtedy na nowatorską uprawę malin i truskawek, właśnie pod osłonami.
Lubelszczyzna, głównie powiaty: kraśnicki i opolski, to zagłębie malinowe kraju od ponad 30 lat. Jednak uprawa polowa malin jest ryzykowna i kosztowna. Plantacje wymagają kilkunastu oprysków środkami chemicznymi w sezonie.
W tunelach i szklarniach owoce dojrzewają przynajmniej trzy tygodnie wcześniej niż w polu, są w uprawie ekologicznej. Nie są uzależnione od suszy, mrozów czy gradów, jak chociażby w tym roku, gdzie w rejonie Urzędowa, najpierw był przymrozek, potem susza i na koniec rejon nawiedziła burza gradowa. Ogrodnicy ponieśli ogromne straty.
- Moje uprawy malin i ostatnio, od czterech lat, truskawek pod osłonami dają owoce w pełni deserowe. Do zwalczania chorób grzybowych stosuję preparaty biologiczne oparte na czosnku, mleku i kurkumie. Stawiam na jakość , a nie ilość zebranych owoców. Truskawki uprawiam na parapetach i w rękawach. Są na razie na powierzchni 400 m2. Jest to na razie faza prób, szukam najlepszych odmian. Ostatnio dostawiłem dwa tunele o powierzchni 1000 m2. Wprowadzam także uprawę malin odmian jesiennych na gruncie. Przed zimą są one przykrywane folią, by chronić je przed mrozem. Woda do podlewania roślin pobierana jest z własnej studni o głębokości około 50 m. Jest wlewana do odpowiedniego zbiornika i po samoczynnym podgrzaniu używana do podlewania roślin pod osłonami. Stosowanie wody bezpośrednio z wodociągu czy studni jest szkodliwe, woda jest zimna, jest to szok termiczny dla roślin- opowiada pan Wiesław.
Dewizą życiową Wiesława Marca jest produkcja wyłącznie zdrowej żywności. Uważa on, że tylko zdrowa żywność bez dodatków syntetycznych jest podstawą funkcjonowania człowieka i całej rodziny. Ma też w ten sposób prowadzoną uprawę warzyw dla siebie i rodziny, są okazałe pomidory, selery, sałata, rzodkiewka, cebula i inne zdrowe produkty.