Sezon na truskawki… w supermarketach
Trudno w to uwierzyć, ale duże sieci handlowe w Polsce najwięcej truskawek sprzedają w marcu i kwietniu, nie zaś, jak można by przypuszczać w czerwcu. Dlaczego?
Na to pytanie podczas ostaniach Targów Sadownictwa i Warzywnictwa TSW w Nadarzynie odpowiadał Mirosław Maziarka z firmy Amplus. Prelegent przez 15 lat związany był z Tesco Polska i Tesco Wielka Brytania, gdzie pracował na stanowiskach odpowiedzialnych m.in. za technologię produkcji owoców i warzyw.
- Wynika to stąd, że wtedy jest największa podaż trwałych owoców o stosunkowo niskiej cenie. Pomimo 3-4 dniowego transportu z Hiszpanii mają one w sklepie jeszcze w miarę dobrą jakość przez kilka następnych dni. Markety mogą więc bez większego ryzyka zamawiać pokaźne ilości tego produktu bez większych obaw - tłumaczył.
Przyznał, że większe sieci handlowe biorą takich truskawek nawet 20-30 tirów „na promocję” i nie mają problemów z ich zbytem.
Mirosław Maziarka zapewnił, że ładny wygląd owoców importowanych nie jest wynikiem nadmiernego aplikowania środków ochrony roślin przez producentów. - Można by przypuszczać, że truskawki z zagranicy są faszerowane chemią. To nie jest prawdą. (…) Pracując w sieci handlowej, robiliśmy wiele badań na pestycydy i żadnych przekroczeń tam nie było - zaznaczył specjalista. - Tutaj kluczowe role odrywają: odmiana, właściwy zbiór, odpowiednie schłodzenie i logistyka - dodał. Niebagatelne znaczenie ma także przebieg warunków pogodowych w marcu i kwietniu na południu Europy, skąd głównie docierają do nas truskawki. - Dzięki długim okresom bezdeszczowym oraz odpowiedniej temperaturze powietrza (20-28 stopni C) owoce są trwałe i zdrowe. Większe problemy z jakością występują tylko w okresach z opadami deszczu oraz późną wiosną (koniec kwietnia, maj), kiedy zdarzają się tam coraz częściej upalne dni z temperaturą powyżej 30 stopni C, wówczas pojawia się problem z mokrymi odgnieceniami i pleśnią - zwracał uwagę specjalista.
Trwałość polskich truskawek jest znacznie krótsza od tych zagranicznych. Dotyczy to zwłaszcza okresu największego wysypu tradycyjnie dojrzewających odmian. - Supermarkety w marcu i kwietniu na truskawkach z zagranicy mają tylko 5-10% straty, a w czerwcu w przypadku polskich truskawek dochodzą one do nawet 40-50%. (...) Trzeba jednak złożyć ukłon w stronę rodzimych owoców, one są smaczniejsze - zwracał uwagę specjalista. Zaznaczył, że sieci handlowe mają naprawdę duże obawy przed sprzedażą truskawek w czerwcu.
- Przez moje 15 lat pracy w Tesco ani razu nie udało nam się zarobić w tym miesiącu na truskawkach. Były nawet takie okresy, że zarząd firmy w ogóle wycofał się ze sprzedaży tych owoców w czerwcu, bo była tak silna konkurencja ze strony straganów i ryneczków. (…) Wpływ na tę decyzję miały również względy jakościowe naszych owoców. Główny problem, jaki mają supermarkety, to truskawki porażone pleśnią i różnego rodzaju mokre zgnilizny - mówił Mirosław Maziarka.
Zwrócił uwagę na to, że w zdecydowanej większości przypadków truskawki z ryneczków są owocami o trwałości jednego dnia. Sprzedaje się je albo w dniu zbioru (najlepiej tuż po nim), albo najpóźniej następnego dnia. Psuja się bowiem szybko. Polakom jednak to nie przeszkadza. W sezonie truskawkowym chętnie zaglądają na ryneczki w poszukiwaniu pachnących owoców. Na taki produkt nie mogą sobie jednak pozwolić duże sieci handlowe. One dostarczają owoce i warzywa do sklepów poprzez swoje centra dystrybucyjne. Truskawki w supermarketach są więc dwa dni po zbiorze. Klient ma zatem możliwość ich spożycia dopiero dwa, do nawet czterech dni po zbiorze.
Patrząc jednak na rozkład produkcji truskawek w Polsce w ciągu roku, zauważa się, że w ostatnich latach coraz więcej rodzimych plantatorów, odpowiada na zapotrzebowanie supermarketów. Wielu z nich zaczyna rozumieć to, że duże sieci handlowe wymagają innej truskawki niż ta, która jest na ryneczkach i straganach. Wdrażają oni nowoczesne technologie upraw, dzięki którym powstaje produkt o dłuższej trwałości.