Samozbiory malin ich uratowały

Jesteśmy u stóp wygasłego wulkanu Ostrzyca na Dolnym Śląsku. Odwiedzamy trzyhektarową plantację malin i jeżyn. Jest końcówka września. W Twardocicach koło Złotoryi hula silny wiatr, pada deszcz, a temperatura jest poniżej 10 stopni.
- Malinom i jeżynom to nie przeszkadza. Ich zbiór trwa do pierwszych przymrozków, a nieraz nawet do końca listopada – mówi plantatorka Karolina Szymczyk i proponuje ku naszej radości rozgrzewającą herbatę, która składa się nie tylko z owoców, ale również z pociętych liści i łodyg malinowego krzaka.
Maliny zamiast pierścionka
Czteroletnia plantacja malin i jeżyn jest pomysłem męża. Piotr i Karolina poznali się przed ośmiu laty przez internet:
– Piotr jest bardzo pracowity, ale małomówny i introwertyczny – przyznaje nasza gospodyni, a ja zastanawiam się, na ile te dwie ostatnie cechy były powodem ich poznania się przez internet, a nie np. na tańcach. Pobrali się 4 lata temu, mieszkają we Lwówku Śląskim, a plantację prowadzą razem praktycznie od początku znajomości. - Dwa miesiące po poznaniu się Piotr spytał mnie, czy poprowadzę tę plantację razem z nim. Zgodziłam się chętnie. Pracujemy ramię w ramię, a do tego jeszcze spędzamy dużo czasu razem – wspomina Karolina z Twardocic i dodaje: - Czyli można powiedzieć, że zamiast pierścionka zaręczynowego dostałam maliny. (śmiech)
Nasza rolniczka z wykształcenia jest pedagogiem wczesnoszkolnego nauczania, ale swojego dyplomu, jak sama mówi, nie wyciągnęła z szuflady ani razu. Pracowała za to 13 lat na etacie w Bogatyni, gdzie w zespole byli sami mężczyźni. Musiała wywalczyć swoją pozycję, ale nie sprawiło jej to dużego problemu, gdyż jest osobą bardzo komunikatywną.
Bezpieczeństwo konsumenta malin, jeżyn i przetworów
Pomimo, że Karolina i Piotr pracują „ramię w ramię”, to jednak obowiązki mają podzielone.
- Do męża należą sprawy techniczne.(…) On posiada 15 – letnie doświadczenie, ale nie narzekam na brak pracy, bo obowiązków jest naprawdę dużo np. kontakt z człowiekiem, bycie sekretarką, sprzedaż, kreowanie tych wszystkich przetworów. Jestem grafikiem i drukarzem, bo tworzę etykiety, dodatkowo jeszcze jestem pakowaczem, panią od wysyłek, księgową, osobą nadzorującą naszą pracę, prowadzącą dokumenty. Dużo rzeczy jest do ogarnięcia, tym bardziej, że jesteśmy pod nadzorem SANEPID-u i PIORIN-u – stwierdza Karolina Szymczyk, ale bez cienia narzekania.
Dopytuję, czy to co robi przytłacza ją, czy uważa, że jest to warte wysiłku, który podejmuje: - Wiem, że karmimy ludzi i dla mnie kluczowym jest to, aby prowadzić odpowiedzialnie i odpowiednią dokumentację. Nie wyobrażam sobie karmić człowieka czymś, co jest nieprzebadane czy niesprawdzone przez inne instytucje – dopowiada rolniczka.
Tegoroczny zbyt malin jest niezbyt
Okres kwitnienia malin był w tym roku pechowy, a to za sprawą wiosennych przymrozków, które mocno zredukowały zbiór letni:
- Tak naprawdę, to w tym roku funkcjonujemy na zbiorze jesiennym. Nie wozimy na skupy, bo stwierdziliśmy, że to nam się zupełnie nie opłaca, a nawet nie chcemy tego robić, bo mamy takiej wysokiej klasy maliny i jeżyny, że korzystniej jest robić przetwory – wyjaśnia rolniczka. Przetwory robione są w małej przetwórni przy plantacji, ale niedawno udało się zakupić budynek i 34 ary gruntu po sąsiedzku. To tam w przyszłości zostanie przeniesiona i rozbudowana przetwórnia oraz powstanie magazyn. - Jesteśmy krótko na rynku, więc dajemy sobie jeszcze szansę. Nie dostaliśmy tej gospodarki od taty ani dziadka. Sami od samego początku tworzymy wszystko własnym zaparciem i marzeniami – mówił nie bez dumy Karolina Szymczyk.
Owoce dowożą do pobliskich miast według przyjętych zamówień, a oprócz tego razem z przetworami sprzedawane są na cotygodniowych targowiskach, nieraz nawet w dwóch różnych miastach jednocześnie. Duża część oferowana jest indywidualnym klientom na miejscu, a wszystko zgodnie z zasadami RHD. Najbliższe plany zakładają otwarcie sklepu internetowego. W tegorocznym sezonie, który nadal trwa, zbiory malin przyniosły ok. 5 ton, a jeżyn zapowiada się podobna ilość. Zarówno maliny, jak i jeżyny przetwarzane są na różne sposoby: dżemy, konfitury, soki na zimno tłoczone, syropy, owoce w syropie czy polewy do lodów. Karolina Szymczyk opowiada też o rozgrzewającym działaniu liści i pędów malin. Z nich robią dla siebie herbatę, którą piją litrami podczas pracy, zwłaszcza w takie dni jak dzisiaj, aby się rozgrzać i nie zachorować.
Maliny kwitną ciągle, a jeżyny raz
Różnica pomiędzy malinami a jeżynami jest zasadnicza:
- Jeżyna jest o tyle inna od maliny, że ona zawiązuje pąki kwiatowe, które przekształcają się w grona owocowe. Grona jeżynowe są na początku zielone, potem się wyczerwieniają, a finalny owoc jest czarny. To jest ta największa różnica: jeżyna kwitnie jeden raz i z kwiatów zawiązują się owoce, a malina z kolei potrafi wydawać owoc i ponownie zawiązywać kwiaty. Śmiejemy się z mężem, że ona mogłaby cały rok owocować, gdyby nie przymrozki – opowiada pani Karolina wskazując na dopiero co zawiązujące się kwiaty malin.
Zarówno maliny, jak i jeżyny są bardzo zdrowe. Malina ma w 100 gramach wagi 20 gramów błonnika, natomiast jeżyna ma więcej antyoksydantów i witaminy C. - W przetworach bardziej lubię jeżyny, ale malina z chili też jest super – dodaje ze śmiechem Karolina Szymczyk. Plantacja w większości obsadzona jest krzakami malin.
Uratowały ich samozbiory
Największy kryzys, który nie miał nic wspólnego z przymrozkami, przeżyli dwa lata temu, a to za sprawą napływu malin z Ukrainy. - Nic się wtedy nie opłacało, wszystkie skupy były zapchane. Płakać mi się chciało... Nagle uświadomiłam sobie, że mamy tutaj piękny areał, a ja do tego jeszcze lubię kontakt z drugim człowiekiem więc wymyśliłam, żeby zaprosić ludzi tutaj. Pod krzakami było czerwono od malin, daliśmy ogłoszenie, że można te maliny u nas zbierać samemu i to nas uratowało. Odzew był ogromny, łącznie z TVN, który przyjechał i cały dzień nagrywał – wspomina plantatorka i dodaje, że pomysł samozbiorów przyjął się u nich na stałe. W tym roku kilogram malin kosztuje 30 zł a samodzielnie zebranych 25 zł.
Czy nasza rolniczka ma czas dla siebie? - Doszłam do takiego momentu w życiu, że wybieram siebie. Stawiam siebie na pierwszym miejscu i nie jest to egoistyczne. Dużo przeszłam w życiu. (…) Myślę, że każdy dojdzie do takiego momentu, w którym będzie musiał zadbać o siebie. Oczywiście, gdy jest się młodą mamą to trzeba zadbać o dziecko, które jest bezbronne ale w którymś momencie ta bezbronność odchodzi i pojawia się większy człowiek. Wtedy należy spojrzeć na siebie z łagodnością i dostrzec, że potrzebuje się granic, aby nie być ciągle zmęczoną – radzi z przekonaniem w głosie nasza rolniczka. Na koniec spotkania proszę Karoliną Szymczyk o uzupełnienie 3 zdań, które czytam wszystkim naszym rolniczkom z cyklu „Zawód? Rolniczka!”: 1. Gdybym jeszcze raz miała wybór to… chciałabym przeżyć życie, jak mi się potoczyło. (...) 2. Moim największym marzeniem jest… (…) utrzymać dobry stan zdrowia. 3. Jeśli ktoś mówi mi, że jestem dzielną kobietą, to… to dziękuję, ale każdy ten dzielny człowiek ma momenty i chwile takiego zwątpienia, puszczenia łzy z oka.