Jak sprzedać swoje warzywa i owoce?
Kiedy już auta przekraczają barierki, kierowcy wypatrują najlepszych - ich zadaniem - miejsc. Rozładowują towar. Na placu zdecydowanie przeważają rolnicy, którzy handlują ziemniakami. Pan Stanisław jest z gminy Błaszki (powiat sieradzki). - Do Kalisza z ziemniakami przyjeżdżam już od 10 lat. Przyjeżdżam tu, bo przede wszystkim jest najbliżej i ceny są takie, no zależy, jak się uda. Jest dzień, kiedy jest dobrze, a jest i dzień, że na placu jest dużo towaru i ciężko go sprzedać. Ale bywa i tak, że jest i mało towaru, i nie ma kupca. Ale trzeba stać tak długo aż się sprzeda - opowiada rolnik. Z towarem stoi już 17 godzin, przyjechał tu w środę około godz. 18.00. - Sprzedałem 50 worków, ale zostało mi jeszcze 150. Może nie mam takiego mocnego towaru, ale ziemniaków też jest dużo - mówi. Za 15-kilogramowy worek dzisiaj bierze 10 zł. - Czyli niecałe 0,70 zł za kilogram. To nie jest dużo, tym bardziej, że w naszej okolicy panuje susza i nakłady na produkcję są wyższe, bo trzeba nawadniać - wyjaśnia producent. Handluje odmianą Denar. - To jest nasza polska odmiana. Dobrze się gotują i są smaczne - zaznacza.
Na plac wjeżdżają kolejni rolnicy. - Ile dzisiaj? - dopytuje kierowca ciągnika. - 10 zł - opowiada pan Stanisław. - Robią taki wywiad, żeby nie brać więcej. Ale zdarza się, że zaniżają cenę, mimo że materiał mają jakościowo taki sam, ale chcą tylko sprzedać - mówi. Uważa, że indywidualnym klientom bardziej się opłaca przyjechać na giełdę. - Bo ziemniaki w marketach są droższe, bo każdy chce zarobić, i rolnik, i pośrednik, no i market. Czasami to jest nawet 3-4 pośredników i oni zarabiają najwięcej. Moi klienci to przede wszystkim sklepikarze. Ale zdarzają się i pośrednicy - wyjaśnia pan Stanisław. Uważa, że można wyeliminować pośredników, ale - jak to określa - jest to długa droga. - Zrzeszenie rolników jest możliwe, ale jeden drugiego jest niepewny. (…) Musi być grupa, która ma do siebie zaufanie i w grupie będzie widziała przyszłość - podkreśla. Pan Stanisław uprawia 2 hektary ziemniaków. - Ale mam jeszcze produkcję roślinną i zwierzęcą, bo z jednej gałęzi, to by człowiek nie użył - twierdzi. Do rolnika podchodzi kobieta. - Po ile? - docieka. - Po 10, a 9 zł te drobne. A drobne są najsmaczniejsze i gotuje się w całości bez obierania - zaznacza. Klientka jednak odchodzi. - W nocy też kupujący są, ale niewielu. Będę tu stał przynajmniej do 18.00, bo bilet wjazdowy mam opłacony na całą dobę. A zapłaciłem 40 zł. Najlepiej, jak z domu się sprzedaje, bo jak tu człowiek przyjedzie, to cały dzień z głowy, a robota czeka. A tu nie wiadomo, czy się sprzeda, czy też nie. Bo w rolnictwie trudno wyprodukować, a jeszcze trudniej sprzedać za dobrą cenę - mówi.