800 jabłoni na hektarze to nie pomnik
Zadzwonił do mnie pan Paweł z Kujaw - od dziesiątków lat sadownik z serca i przekonania, a do tego jeszcze ekolog. Zaczynał w latach 80-tych, przeżył wejście Polski do Unii Europejskiej, stał się certyfikowanym rolnikiem i zebrał bogate doświadczenie. W 2011 roku przekazał sad córce, a ta z kolei, korzystając z programu „Młody rolnik” poszła w ślady ojca i wzbogaciła stan posiadania o kolejne gatunki. Założyła sad na starych podkładkach czyli tzw. tradycyjny między innymi na gruszy kaukaskiej i antonówce. Posiada obecnie ok. 40 odmian jabłoni, 23 odmiany gruszy, kilka odmian śliwek, czereśni i brzoskwiń.
Na dzień dzisiejszy sen z oczu pana Pawła spędzają zmiany, jakie wprowadzane zostały w związku z obsadzaniem sadów, w tym również ekologicznych. Warto wspomnieć, że w momencie naszego przystąpienia do Unii, normą było nasadzanie drzew w ilości 125 na hektar. Nowy przepis zakłada obsadzanie sadów w trybie ekologicznym w ilości co najmniej 800 sztuk jabłoni, 600 śliw, brzoskwiń, nektaryn i gruszy oraz 500 sztuk czereśni i moreli na hektar. Tylko sady obsadzane tymi ilościami są objęte dopłatami. Wprawdzie w trybie konwencjonalnym ilości te idą w tysiące, ale pan Paweł martwi się o ekologiczne gospodarowanie. - Przecież rolnicy, aby ułatwić sobie życie i zaoszczędzić pracy, obsadzać będą te powierzchnie jednym gatunkiem i tą samą odmianą drzew. Będą mieć święty spokój z jednym terminem zbioru czy wspinaniem się na drzewka – wywodzi mój rozmówca i dodaje: - Przecież tu idzie o zachowanie smaku starych gatunków jabłek. Na pewno chodzi pani po supermarketach i widzi, że jabłka poza kolorem i ceną nie różnią się od siebie niczym. Smak mają ten sam lub zbliżony do siebie, a bierze się to właśnie z wielkoplantacjowych upraw i braku zaprzątania sobie głowy starymi odmianami. Wie pani... dla mnie sad to jest pomnik.
W moim ogrodzie rośnie jabłonka. Pomimo sędziwego wieku, a ma ponad 60 lat, zachwyca swoim zdrowym wyglądem, daje błogodajny cień pod rozłożystymi konarami, a jesienią obsypuje nas owocami o smaku, którego nie uświadczy się w żadnym supermarkecie. Pan Paweł ma rację – to pomnik. Pomnik i przestroga w jednym. Oby nasze umiłowanie indywidualnego smaku nie ustąpiło miejsca perspektywie szybkich korzyści wynikających ze sztampy 800 jabłoni na hektarze.