Opryskiwacz. "Przez tę maszynę przechodzą największe pieniądze w gospodarstwie"
ZOBACZ WIDEO O OPRYSKIWACZACH
- Kiedyś w rolnictwie robiło się opryskiwaczem dwa, trzy zabiegi w ciągu roku. Dziś z kolei, chcąc intensywnie wykorzystywać wszystkie rozwiązania jakie daje chociażby przemysł chemiczny czy nawozowy - maszyny używamy co najmniej kilka albo kilkanaście razy. A w niektórych działach nawet i kilkadziesiąt razy w roku. Stąd wiadomo, że muszą być one coraz bardziej wydajne, coraz bardziej precyzyjne. Dla każdego rolnika liczy się w końcu możliwość zaoszczędzenia chociażby paru procent na danym zabiegu, czy na rodzaju nawozu. Stąd opryskiwacze musiały zmieniać się, ewoluować – opowiada w rozmowie z „Wieściami Rolniczymi” Wojciech Bury, właściciel firmy „Bury Maszyny rolnicze”.
Od podszewki zna rynek wspomnianych maszyn, tworzy go osobiście od kilkudziesięciu lat, jest ponadto prezesem Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych.
Dobry opryskiwacz. Komputer to dziś standard
- Dzisiaj już standardem jest komputer, coraz częściej jest to komputer z możliwością zgrywania danych, z GPS, z automatycznym odcinaniem sekcji i tak dalej. Wszystko po to, by nie nakładały się te zabiegi, by rolnik mógł sobie potem również przeanalizować dane – i być może na niektórych polach zastosować np. inną dawkę. Idziemy cały czas w kierunku tego precyzyjnego rolnictwa czy też, jak niektórzy nazywają, rolnictwa 4.0 – opowiada Wojciech Bury.
W przypadku firmy „Bury” flagowym wyrobem jest opryskiwacz przyczepiany z serii „Pelikan”.
Jak zaznacza nam producent – seria posiada szeroką gamę, jeśli chodzi m.in. o pojemność.
- Spektrum jest tu szerokie, „Pelikany” zaczynają się od 1.000 litrów, czyli z przeznaczeniem dla małych gospodarstw, dalej przez dwa, trzy - aż do sześciu tysięcy. To już są maszyny naprawdę profesjonalne, można je bardzo bogato wyposażyć – komentuje Wojciech Bury.
Jak jednak przy tym dodaje – każdy rolnik ma inne oczekiwania, stąd firma nie tworzy swoich maszyn „standardowo”.
- Mamy taką zasadę w firmie, że nie budujemy maszyn standardowych - dla nas każda maszyna jest indywidualnym wyzwaniem. Stąd siadamy z klientem, z rolnikiem, próbujemy poznać jego potrzeby i podpowiedzieć mu maszynę taką, która będzie 100% potrzebna właśnie jemu – podkreśla Wojciech Bury.
Opryskiwacze. Gospodarstwa ewoluują, maszyny muszą się zmieniać
O różnorodności potrzeb rolników w kontekście opryskiwaczy – choćby ze względu na rejon Polski, który zamieszkują, mówią nam także przedstawiciele firmy Krukowiak.
- Klienci, którzy mają mniejsze gospodarstwa szukają mniejszych maszyn zawieszanych, ale są rolnicy np. z Lubelszczyzny, którzy szukają większych opryskiwaczy, przyczepianych, ale również samobieżnych – mówi w rozmowie z „Wieściami Rolniczymi” Tomasz Żywiczka, dyrektor działu sprzedaży oraz marketingu firmy „Krukowiak”.
Podczas ostatnich targów Agrotech w Kielcach firma Krukowiak zaprezentowała m.in. nową odsłonę opryskiwaczy zawieszanych „Heros”, które oficjalnie do sprzedaży trafiły w tym roku.
- Dlaczego nowe „Herosy”? Bo gospodarstwa ewoluują, zmienia się także zapotrzebowanie i to, jak postrzegamy maszynę zawieszaną. To nie jest już mały opryskiwacz - szukamy dużej, wydajnej maszyny, która jednak również będzie przy tym kompaktowa – przeznaczona również dla ciągników kompaktowych. Budując nową serię opryskiwaczy „Heros” chodziło nam głównie o to, żeby ten środek ciężkości, czyli zbiornik, był możliwie najbliżej ciągnika, gdzie punkty zaczepowe znajdują się praktycznie już na płaskiej ścianie zbiornika. Kolejna strona to fakt, że klienci na opryskiwaczach zawieszonych chcą mieć coraz szersze belki. Projektując nową wersję opryskiwacza „Heros” staraliśmy się, aby belka również była przesunięta maksymalnie w kierunku zbiornika - ona znajduje się już kilka centymetrów za zbiornikiem – opowiada Tomasz Żywiczka z firmy „Krukowiak”.
Ekspert zwraca również uwagę na znaczenie kształtu samej armatury.
- Jeżeli pracujemy w polu i mamy rośliny wyższe - na przykład rzepak, gdzie boimy się, że tej fazie ostatniej możemy okruszyć te ziarno – wówczas obły kształt osłony powoduje, że ładnie się prześlizguje przez maszynę i nie niszczy tych wszystkich roślin – podkreśla Tomasz Żywiczka.
Odnosząc się do ewolucji opryskiwaczy – także podkreśla obecnie rolę rozwiązań rolnictwa precyzyjnego.
– Klienci coraz częściej w zawieszanych opryskiwaczach wybierają zaawansowane systemy, te które kiedyś były przeznaczone bardziej w kierunku maszyn przyczepianych, tych największych - czyli isobusy, komputery z GPS, gdzie możemy wybrać, że rozłączamy oprysk z GPS - każdą głowicę, każdy rozpylacz osobno. Mówimy również o systemach, w których możemy przełączać pomiędzy każdym rozpylaczem. Nie musimy już wychodzić, przekręcać głowicy na inny rozpylacz - możemy to kliknąć z poziomu komputera. Komputer sam przestroi się, będzie pracował na tych dedykowanych rozpylaczach, które klient wybiera – opowiada ekspert z „Krukowiaka”.
W przypadku „Herosów” do wyboru są zarówno małe modele – od 400-litrowych, po większe, do 2.000 l.
– Co w połączeniu ze zbiornikiem czołowym daje nam prawie 3.5 tys. l. Mamy jednak też opryskiwacze serii Apollo, czyli już przyczepiane, ponadto Oriony, Goliaty, aż do 8 tys. litrów. Na targach Agrotech w Kielcach pokazaliśmy też opryskiwacz samojezdny - dedykowany już na największe gospodarstwa – opowiada dyrektor działu sprzedaży oraz marketingu firmy „Krukowiak”.
Jakie z kolei najczęściej zamówienia na maszyny składają rolnicy w Polsce – w kontekście pojemności?
- Polska jest bardzo zróżnicowana – np. w Małopolsce „Goliata” sprzedajemy rzadko, na Mazurach z kolei mówimy już o pięciu, sześciu tysiącach litrów. Jeżeli uśrednimy całą Polskę - to są pojemności rzędu trzy do czterech tysięcy litrów w przypadku „Goliatów” – opowiada Tomasz Żywiczka.
Opryskiwacz. „Przez tę maszynę przechodzą największe pieniądze”
Kolejny nasz rozmówca mówi wprost: opryskiwacz to dziś jedna z najważniejszych maszyn w gospodarstwie.
- Każdą maszynę dostosowujemy pod klienta praktycznie indywidualnie, musimy wziąć pod uwagę, że teraz, przy obecnych cenach środków ochrony roślin, sprawny i precyzyjny opryskiwacz generuje nam po prostu zyski. Jest to jedna z takich maszyn, przez które przechodzą największe pieniądze obecnie w gospodarstwie - dlatego musimy zwracać na nią dużą uwagę – mówi „Wieściom Rolniczym” Bartosz Sarna z firmy Maschio Gaspardo.
W przypadku Maschio Gaspardo, flagowym modelem jest opryskiwacz Campo 32.
- Jest to maszyna w stu procentach przygotowana do rolnictwa precyzyjnego, bardzo bogato wyposażona. Już w wersji standardowej mamy w pełni niezależną belkę, jaskółkę, złącze isobus obsługuje nam zmienne dawkowanie, obsługuje section control, najbardziej zaawansowane funkcje. Występuje w wersjach od 1.500 do 6.500 litrów. Belki od 15 do maksymalnie 36 metrów – wylicza Bartosz Sarna.
W standardzie jest dyszel skrętny, mocna pompa 280 l oraz komputer. Jak podkreśla, w przypadku opryskiwacza ważny jest oczywiście stop belki.
- Nasze czarne belki charakteryzują się tym, że do ich produkcji używane są specjalne stopy, stal która charakteryzuje się bardzo dużą wytrzymałością. Belki są malowane w procesie katoforezy, czyli wydłuża to maksymalnie ich żywotność - jest to podobny proces malarski jak w przypadku rozsiewaczy, gdzie maszyna dłużej będzie w niezmienionym stanie, działając w środowisku agresywnej chemii – opowiada przedstawiciel Maschio Gaspardo.
Opryskiwacze. Ważne jest zabezpieczenie
O tym, jak ważne jest zabezpieczenie maszyny przed korozją – mówi nam także kolejny ekspert. Firma Tolmet zaprezentowała w tej kwestii swoje rozwiązanie podczas ostatnich targów Agrotech w Kielcach.
- Naszą nowością jest system zabezpieczenia ramy oraz belki polowej w opryskiwaczach - czy to zawieszanych czy półzawieszanych. Jest to tak zwany system Duplex. Jest to podwójna ochrona opryskiwacza poprzez cynkowanie ramy ogniowo, a później malowanie jej proszkowo. Jest to podwójne zabezpieczenie ramy, które gwarantuje nam, że rama nie będzie korodować, ponieważ ocynk jest bardzo odporny na chemikalia, wspomagamy to poprzez zastosowanie jeszcze malowania proszkowego – opowiada „Wieściom Rolniczym” Dominik Sotarski, konstruktor w firmie Tolmet.
Jeśli chodzi o same maszyny, wśród swoich nowości Tolmet ma w ofercie opryskiwacz zawieszany Xsara 1018.
– Opryskiwacz jest z belką w pełni składaną i obsługiwaną hydraulicznie, szerokość robocza to 18 m. Ta szerokość robocza będzie dostępna w opryskiwaczach o pojemności 1200 l 1000 i 800 litrów – opowiada konstruktor z firmy Tolmet.
Co z kolei z opryskiwaczami zaczepianymi?
– Bardzo dużą popularnością cieszą się opryskiwacze Borys. Są to opryskiwacze wyposażone w belkę polową zamocowaną na hydropaku. Jest to system, który pozwala na bardzo wygodną i szybką pracę, żeby oczywiście skrócić jak najbardziej czas potrzebny na wykonanie zabiegu. Musimy oczywiście przestrzegać okien pogodowych, aby oprysk odpowiednio nam zadziałał. Mamy też wprowadzone w tych opryskiwaczach od niedawna nową stabilizację belki, gdzie podczas jazdy belka sama dostosowuje się do nierówności. Nie naraża to nas na uszkodzenie całego opryskiwacza – opowiada Dominik Sotarski z Tolmetu.
Opryskiwacze. Rozwiązania dla gospodarstw średnich i dużych
W przypadku średnich i dużych gospodarstw – także nie brakuje na rynku wielu nowości.
Wśród nich jest m.in. „Heron” firmy Unia. – „Heron” to zmodernizowana wersja opryskiwaczy kołowych.
- To największe opryskiwacze, które posiadamy obecnie w naszej ofercie. Nowa seria wyróżnia się chociażby nowym, bardziej obłym, zbiornikiem polietylenowym. Poprawione zostało wiele elementów konstrukcyjnych, a pojemności zbiornika mogą wynosić od 3 tysięcy po 4.000, 5000 aż do 6.000 litrów – mówi „Wieściom Rolniczym” Janusz Podróżny, przedstawiciel firmy Unia.
Szerokość belek polowych w „Heronie” waha się od 21 do aż 30 m.
- Opryskiwacz posiada dwa typy pompy do wyboru: 300 litrów na minutę lub 400 litrów na minutę. Maszyna dostępna jest również z systemem sterującym isobus, który umożliwia nie tylko oprysk i podział belki na sekcje, ale również dzięki niemu możemy wzbogacić maszynę o taką funkcjonalność jak przejście z systemem sekcji do pojedynczych rozpylaczy. Belka ma konstrukcję przestrzenną, zawieszona jest na równoległoboku, a w standardzie mamy również pneumatyczną amortyzację osi, dzięki czemu praca maszyną jest naprawdę bezpieczna, a kopiowanie terenu przez belkę jest możliwie precyzyjne i dokładne – dodaje na koniec Janusz Podróżny, z firmy Unia.
CZYTAJ TAKŻE: Rekordowy Agrotech 2024 w Kielcach [WIDEO]
CZYTAJ TAKŻE: Sprzedaż nowych ciągników w Polsce. Luty 2024 był najgorszy od wielu lat