Rolnicy mogą zarabiać na tych "odpadach" z gospodarstwa. W tym kraju robią to od lat [VIDEO]
Gospodarstwo Andreasa Reitera, rolnika, który prowadzi biogazownię w Bad Wörishofen, odwiedzamy w połowie września. Położona w malowniczej Bawarii farma jest doskonałym przykładem ewolucji niemieckiego rolnictwa w zakresie OZE.
ZOBACZ WIDEO:
Wszystko zaczęło się niemal dwie dekady temu - w 2006 roku - od „niewielkiej” wówczas instalacji o mocy 150 kW. Jak opowiada nam rolnik, to właśnie w biogazie już wtedy widziano szansę na niezależność gospodarstwa.
- To był czas, kiedy myśleliśmy o rezygnacji z hodowli bydła mlecznego. W biogazie mój ojciec widział szansę na niezależność i rozwój – opowiada nam Andreas.
Od biogazu do biometanu
Po niemal 20 latach ich gospodarstwo mogło przeistoczyć się już w małe „przedsiębiorstwo” energetyczne – instalacja o mocy 1,5 MW rocznie produkuje około 8 milionów kilowatogodzin energii elektrycznej oraz niemal tyle samo ciepła. Jak przyznaje nam rolnik, początki były jednak trudne - wówczas technologia opierała się głównie na prototypach, do wszystkiego trzeba było dojrzeć.
- Dziś, dzięki nowoczesnej technologii, jest już dużo łatwiej wejść w tę „branżę” – mówi „Wieściom Rolniczym” farmer z Bawarii.
Mówiąc o rozwoju, warto zaznaczyć, że obecnie niemieccy rolnicy patrzą już jednak w innym kierunku – coraz więcej osób decyduje się na odchodzenie od produkcji wyłącznie energii elektrycznej – teraz farmerzy, łącznie z rolnikiem z Bawarii – patrzą już w stronę biometanu.
- W najbliższych latach będziemy odchodzić od produkcji energii elektrycznej na rzecz oczyszczania biogazu i wprowadzania go do sieci jako biometanu. Uważam, że w dłuższej perspektywie biometan daje nowe możliwości rynkowe i lepsze perspektywy na przyszłość – wyjaśnia wprost w rozmowie z nami Andreas Reiter.
Niemiecka technologia w budowie biogazowni
Warto podkreślić, że sukces niemieckiego sektora nie byłby możliwy bez fundamentów, czyli technologii. Sam rolnik podkreśla, że to właśnie na nią powinni zwrócić uwagę polscy rolnicy. - Najważniejsza jest odpowiednia technologia – musi być niezawodna – radzi nam na koniec wprost. Jak więc wyglądają te technologie w Niemczech?
Podczas naszej wizyty odwiedziliśmy m.in. firmę Paulmichl, która na rynku jest od 1907 roku.Od ponad 60 lat zajmuje się produkcją urządzeń w zakresie gospodarowania gnojowicą, a od ponad 35 lat dla sektora biogazu – tworzy m.in. mieszadła czy separatory.

- W zakresie mieszadeł, techniki pompowej i separacji czujemy się jak w domu. Tutaj, w południowych Niemczech, budujemy instalacje „pod klucz” w modelu inwestorskim. Wspólnie z partnerami zagranicznymi realizujemy projekty od najmniejszych po największe – zawsze zgodnie z indywidualnymi wymaganiami klientów – opowiada nam Frank Paulmichel, dyrektor zarządzający firmy, będący jednocześnie czwartym pokoleniem w rodzinie, które ją prowadzi.
Jak sam ocenia aktualną sytuacją na rynku w Niemczech? Jak opowiada, obecnie niemiecki rynek biogazu, mimo swojej dużej dojrzałości, stoi przed dużymi wyzwaniami. Dlaczego?
- Obecnie w Niemczech działa od 11 000 do 12 000 biogazowni. Niestety wiele z nich znajduje się w okresie, w którym kończą się taryfy gwarantowane na sprzedaż energii, a właściciele nie mają możliwości uzyskania nowych umów taryfowych. Z tego powodu przyszłość biznesu biogazowego w Niemczech rysuje się raczej „wstecznie”. Mamy jednak dobrych sąsiadów w Europie, którzy prowadzą bardziej zrównoważoną politykę, dzięki czemu również u nas, w najbliższych latach, spodziewamy się dobrej liczby zleceń - opowiada.
Tutaj oczywiście puszczone jest oczko m.in. do Polski. Sam szef przedsiębiorstwa nie ukrywa zresztą, że nasze zainteresowanie niemiecką technologią biogazową już jest widoczne.
- Prowadzimy finalne rozmowy dotyczące projektów i mamy nadzieję, że w tym lub przyszłym roku uda się zrealizować pierwsze zlecenia. Liczymy w Polsce, podobnie jak w innych krajach, na długofalową współpracę - zaznacza Frank Paulmichel.
No dobrze, co jest jednak kluczowym czynnikiem, by dana instalacja sprawdziła się w naszym gospodarstwie? Jak opowiada nasz rozmówca – kluczowe jest… podejście indywidualne. Poza truizmami – czyli np. dobrą jakością komponentów – ważny jest bowiem ich odpowiedni dobór dla danej instalacji. Tymczasem, jak zaznacza praktyk, najlepiej robić to z myślą o rozbudowie.
- Odpowiedni dobór i rozmieszczenie mieszadeł, w połączeniu z techniką pompową i systemem podawania wsadu, są kluczowe. Ważna jest bowiem efektywność energetyczna. Przykładowo: w naszym mieszadle Mammut stosujemy wirniki o średnicy od 1600 do 1800 mm co gwarantuje duże rezerwy mocy. Mieszadło ma też budowę modułową, która pozwala na bezproblemowe naprawy. Minimalny czas pracy takiego mieszadła jest na poziomie 20 000 godzin roboczych, jednak w praktyce większość urządzeń działa od 50 000 do 60 000 godzin, zanim konieczne są pierwsze poważniejsze przeglądy czy serwis – opowiada szef niemieckiego zakładu, pokazując komponenty produkowane na miejscu w fabryce.
Inny niemiecki zakład, który odwiedziliśmy w Bawarii, czyli Maschinen Schmidberger, także swoje doświadczenie buduje od dekad. Obecnie firma skupia się na produkcji podajników dla instalacji biogazowych.
- Produkujemy zarówno mniejsze podajniki, zaczynające się od pojemności 5 m³ w różnych systemach - na przykład systemie lejkowym, ale także np. podajnik skośny, odpowiedni dla mniejszych instalacji. Ponadto budujemy również większe podajniki, jak dozowniki z podłogą popychającą czy z podłogą zgarniakową – tutaj mówimy już o rozmiarach od 40 do 200 m³ - opowiada nam Philipp Wagner, kierownik projektów w Maschinen Schmidberger.
Jak przy tym podkreśla, rynek wymusza dziś to, by w nadchodzących latach produkowane komponenty były jeszcze większe.
Biogazownie z Niemiec do Polski?
Wspomniane niemieckie rozwiązania na rynku biogazu mogą być, i de facto już są, wdrażane w naszym kraju. Warto jednak zaznaczyć, że Polska jest dopiero na początku drogi, którą nasi zachodni sąsiedzi już przeszli.
Tymczasem, jak podkreślają eksperci, budowa biogazowni - to duży, skomplikowany proces.
– To nie jest tak, że wchodzimy do marketu i wybieramy konkretny model biogazowni – żartuje w rozmowie z „Wieściami Rolniczymi” Marcin Kowalczyk z polskiej firmy MSPM Biogaz, która stara się być przekaźnikiem wspomnianych wyżej niemieckich technologii do Polski.

Jak zaznacza, w każdym gospodarstwie dana instalacja może być inna, czynników jest bowiem bardzo dużo. Mówiąc wprost: nie ma jednego, uniwersalnego „modelu” biogazowni.
- Indywidualne podejście do każdego gospodarstwa to naprawdę podstawa. Inne rozwiązania będą w przypadku hodowcy trzody chlewnej, inne w przypadku hodowcy bydła, a jeszcze inne, gdy dany gospodarz chce zrezygnować z wszystkiego i przejść tylko na samą biogazownię, korzystając z zewnętrznych substratów – tłumaczy obrazowo Marcin Kowalczyk.
Jak wylicza nam przy tym mężczyzna, PaulMichl jak Maschinen Schmidberger, w samych Niemczech obsługują już ponad 800 biogazowni. Każda z nich – już na etapie projektowania - musiała być tworzona w sposób elastyczny. Bo każda w jakiś sposób się różni.
Mówiąc dalej o niemieckiej ścieżce, którą można wdrażać w polskich warunkach Kowalczyk zaznacza, że warto ponadto – ucząc się na ich doświadczeniach – mieć na względzie też czynniki „prorozwojowe”.
- W Niemczech większość gospodarzy zaczynała skromnie, od instalacji ok. 75 kilowatów – przypomina Kowalczyk.
Dlatego zachęca polskich rolników, by – pomni tych niemieckich doświadczeń - nawet przy podobnej mniejszej instalacji inwestowali jednak w komponenty, które pozwolą później na łatwiejszą rozbudowę.
– Dzięki temu możemy taką instalację później spokojnie rozszerzać, powiększać - bez jakichś dodatkowych wielkich kosztów – zaznacza.
Wracając do rozwiązań i indywidualnego podejścia, także w kontekście substratu do biogazowni – mężczyzna z MSPM podaje przykład jednej z niedawnych, ciekawych realizacji.
To instalacja z podajnikiem skrobakowym o pojemności 150 metrów sześciennych, która obsługuje biogazownię zasilaną wyłącznie obornikiem… końskim.
- Biogazownia jest karmiona dwa razy dziennie. Rano jest zasypywane 90 ton obornika końskiego i wieczorem kolejne 90 ton, czyli daje nam 180 ton dziennie – opowiada nam Marcin Kowalczyk.
Biogazownie. Cena, obsługa, serwis
Mówiąc o biogazowniach, polskich rolników z pewnością interesują trzy kluczowe kwestie: koszty, obsługa i serwis. Jeśli chodzi o cenę, Marcin Kowalczyk tłumaczy nam, że każda instalacja wymaga indywidualnej kalkulacji.
- Instalacje projektujemy indywidualnie pod każdego klienta – stąd zawsze jest indywidualny kosztorys - zaznacza.
W kontekście samej obsługi trzeba zaznaczyć, że nowoczesne biogazownie są w wysokim stopniu zautomatyzowane.
- Mamy biogazownie, gdzie kamery są w każdych zbiornikach, podajnikach, wszędzie są różnego rodzaju czujniki. Tak więc można to wszystko nadzorować przy komputerze z biura – opowiada nam Marcin Kowalczyk. Przyznaje także, że serwis jest kluczowy. – Ekipy serwisowe muszą być w pełnej gotowości, w każdej części kraju – mówi.
Co z kolei z obawami społecznymi? A mówiąc wprost: z nieprzyjemnymi zapachami? Kowalczyk stanowczo obala ten znany mit. - Zapachy? Dla mnie biogazownia jest praktycznie bezwonna – podkreśla.
Biogazownie. Opinia polskiego rolnika
Czy niemiecki rynek biogazu i biometanu może być więc traktowany jako gotowy „podręcznik” - dla rozwoju tego sektora w Polsce? Jak komentuje nam Marcin Kowalczyk, najważniejsze jest przede wszystkim to, by polscy rolnicy „nie bali się” takich inwestycji. Stąd wprost dodaje, że najlepszym sposobem na przezwyciężenie obaw jest zobaczenie działających instalacji na własne oczy.
Tak też było w przypadku pana Macieja, rolnika z Wielkopolski, który również oglądał we wrześniu z bliska niemieckie rozwiązania. W jego gospodarstwie byliśmy kilka lat temu – przy okazji otwarcia chlewni. Teraz, jak przyznaje, myśli o budowie biogazowni.
- Szukamy biogazowni która będzie nam w stanie z gnojowicy, którą wyprodukujemy, zrobić energię – opowiada Maciej Kazek.
Jak tymczasem przyznaje, w Polsce ten temat wciąż jest jeszcze mało znany.
- Ta technologia w Polsce, można powiedzieć, że dopiero raczkuje. W Niemczech zobaczyliśmy dużo ciekawych rzeczy, i naprawdę poszerzyło nam to horyzonty. Można powiedzieć, że powoli już wiemy, tak dokładnie, czego chcemy – mówi w rozmowie z „Wieściami Rolniczymi” mężczyzna.
Przyznaje też przy tym, że biogazownia, była do tej pory takim „cichym marzeniem”. Jak jednak podkreśla – to przede wszystkim kolejny krok w rozwoju.
- Jesteśmy tego zdania, że powinniśmy stawiać na innowacje. Rozwój, odpowiedni i mądrze przemyślany, na pewno pozwala przetrwać na rynku. A w dzisiejszych czasach nie jest to takie proste – zaznacza nam na koniec rolnik z Wielkopolski.
- Tagi:
- biogaz
- OZE
- fabryka
- biogazownia



























