Niespodziewana hodowla bydła, która okazała się sukcesem

Gospodarstwo Marcina Krzewińskiego obejmuje 280 hektarów, przeznaczonych głównie pod produkcję roślinną. Produkcja zwierzęca to dodatkowa dziedzina, która pojawiła się dosyć niespodziewanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To był pomysł mój i taty. Stwierdziliśmy, że w Wełnicy mamy tereny, gdzie bydło może być wykorzystane, więc postanowiliśmy je zakupić - wspomina Marcin Krzewiński.
I dodaje: - Po studiach poszedłem na roczny staż do gospodarstwa z bydłem mlecznym. Później zakupiliśmy 30 jałówek i tak zaczęła się nasza przygoda z bydłem.
Bydło przystosowane do warunków
Wspomniane tereny to pagórkowate pola porośnięte drzewami i krzewami, położone tuż obok domu.
- To są typowe grunty na pastwiska, bo są duże skłony i różnice terenu, więc ciągnikiem w niektóre miejsca w ogóle nie jesteśmy w stanie dojechać. Bydło przynajmniej wykorzysta to w stu procentach, a my mamy porządek wokół domu - opowiada Marcin Krzewiński.
Gospodarz nie ukrywa, że było to kluczowe w podjęciu decyzji.
- Bydło mięsne najbardziej opłacalne jest wówczas, gdy są takie tereny jak u nas, gdzie nie możemy dojechać żadnymi maszynami. Bydło tam wchodzi i można powiedzieć, że je za darmo, bo teren jest niewykorzystany. Jeżeli zakładalibyśmy pastwiska wyłącznie na gruntach ornych i przez cały rok je utrzymywali, nie jest to wtedy tak opłacalne - tłumaczy hodowca.
Pan Marcin posiada bydło francuskiej rasy charolaise. Rasa ma cechy, które dobrze sprawdzają się w hodowli. - Jest to bydło potężne, ma dobre przyrosty i dobrze aklimatyzuje się do naszych warunków środowiskowych. Do tego to bardzo spokojna rasa, więc dobrze się przy niej pracuje - cieszy się Marcin Krzewiński.
I dodaje: - Te zwierzęta nie mają dużych wymagań co do żywienia, więc to, co nam tutaj urośnie, to całkowicie im wystarcza. Oczywiście w miesiącach zimowych podkarmiamy je dodatkowo, bo ta trawa już tak nie rośnie.
Gospodarz szybko nauczył się pracy z bydłem. - Przebywając codziennie z krowami, wiemy, która jest która. Nie musimy patrzeć na numery kolczyków, bo poznajemy je po wyglądzie i charakterze. Każda jest inna. Do niektórych możemy podejść bez problemu i je pogłaskać, a przy innych trzeba uważać - tłumaczy Marcin Krzewiński.
Rosnące doświadczenie i dobra opieka nad zwierzętami przełożyły się na sukcesy, które okazują się bezcenne w biznesie.
- Dwa razy zdobyliśmy czempiona w kategorii jałowice cielne na ogólnopolskiej wystawie. To się przekłada na kontakty biznesowe, bo na tych wystawach hodowcy oglądają materiał. Jest to też cenna reklama - wyjaśnia Marcin Krzewiński.
Hodowla oparta na krowach mamkach
Gospodarstwo opiera się na sprzedaży bydła do dalszej hodowli. Taki kierunek jest najbardziej opłacalny.
- Mamy hodowlę zarodową. W poprzednich latach sprzedawaliśmy materiał hodowlany, zarówno byki do krycia, jak i jałowice do zacielenia. Na chwilę obecną trochę się przestawiliśmy i sprzedajemy odsadki w wadze około 250-300 kilogramów - opisuje Marcin Krzewiński.
I dodaje: - W produkcji bydła mięsnego najlepiej zarabia się na materiale hodowlanym. Cena sprzedaży na rzeź jest niższa niż sprzedaż do dalszej hodowli. Sprzedajemy odsadki w Polsce, a cięższe byki i jałowice sprzedajemy do Grecji, Włoch, Słowacji, Rumunii.
Hodowla wymaga fachowego podejścia. Jedną z kluczowych kwestii jest odpowiednie żywienie krów mamek.
- Nie można mamek zapaść, bo później są ciężkie porody. Przed okresem wycielenia przechodzą na samo siano lub sianokiszonkę oraz paszę z witaminami. Wtedy nie mamy problemów, 90% sztuk cieli się same - opowiada Marcin Krzewiński.
I dodaje: - Na początku, jak kupiliśmy stado, to popełniliśmy błąd, ponieważ chcieliśmy, żeby stado ładnie wyglądało. Dawaliśmy im jeść do oporu i mieliśmy problemy z wycieleniami. Po tylu latach i wielu rozmowach z innymi hodowcami, mogę stwierdzić, że 70% hodowców robi na początku ten sam błąd.
Przy wycieleniach ważna jest również genetyka.
- Część stada jest pochodzenia francuskiego. Na chwilę obecną mamy byki z Polski, ale przy inseminacji używamy nasienia z byków francuskich. Jest to taka mieszanka. Francuzi to kolebka hodowli tego bydła, więc tam jest najlepszy materiał - tłumaczy gospodarz.
Na wolnym wybiegu
Bydło wypasane jest na pastwisku, co wiąże się z określoną rutyną pracy.
- W okresie letnim wypuszczamy stado na pastwisko na cały dzień. Rano robimy przegląd czy wszystkie sztuki są zdrowe. O 7 rano wychodzą i o 19 wracają - opowiada Marcin Krzewiński. – Są tak nauczone, że o 19 wszystkie stoją przy bramce, bo wiedzą, że wracają do obory - śmieje się hodowca.
Inaczej wygląda praca w okresie zimowym. - Zimą krowy znajdują się w budynku. Przy budynku jest okólnik i obora jest otwarta, mogą dowolnie wchodzić i wychodzić. Paszę dostają na stół paszowy w oborze - mówi Marcin Krzewiński. - W zimnych miesiącach jest więcej pracy, bo musimy zadać im paszę, natomiast latem jesteśmy w stanie rano wyrobić się w godzinę. Przeglądamy stado, wyprowadzamy na pastwisko i objeżdżamy je sprawdzając, czy zwierzyna leśna nie pozrywała pastucha.
Leśne zwierzęta często pojawiają się przy stadzie pana Marcina, jednak nie zawsze jest to pożądane.
- Ze zwierzyną jest problem. Dookoła jest dosyć dużo lasów i tych zwierząt sporo chodzi. Są nawet wilki. Ale zdarza się, że na pastwisku chodzą nasze krowy, a razem z nimi sarny i jelenie. To jest niesamowity widok - opisuje Marcin Krzewiński.
Wymiana wiedzy
Gospodarz od lat korzysta ze wsparcia doradców Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu, ale i sam przekazuje wiedzę innym. - Współpraca z WODR jest bardzo owocna i miła, działamy razem odkąd pamiętam. Obopólnie się wspieramy. Korzystam dużo z wiedzy doradców, a jak mogę, to sam też im pomogę - mówi Marcin Krzewiński. I dodaje: - Robiliśmy tu warsztaty dla rolników i rozmawialiśmy na temat hodowli. Były też wycieczki zza granicy. Cały czas próbujemy z Ośrodkiem coś organizować.
- Pan Marcin należy do Sieci Gospodarstw Demonstracyjnych. Rozpoczynaliśmy współpracę jeszcze z jego tatą, przez lata się ona rozwijała i nadal rozwija - uzupełnia Zbigniew Bręklewicz, doradca WODR w powiecie gnieźnieńskim. Gospodarz polega na doradcach między innymi w zakresie pozyskiwania środków z dotacji unijnych. - Pan Marcin korzysta z naszej pomocy jeśli chodzi o wnioski z funduszy unijnych. Od 2020 roku korzysta z działania „dobrostan zwierząt” - mówi Mirosława Suchorska, doradczyni WODR.
I dodaje: - Gospodarstwo jest tak dostosowane, że warunki naturalne stwarzają możliwość skorzystania z tego działania. Nie ma problemu ze stworzeniem wybiegów, bezpośrednio z obory możemy wypuścić zwierzę na pastwisko. Współpraca układa się bardzo dobrze.
Pan Marcin jest zadowolony z obranego kierunku.
- Francuzi dziwili się, jak my funkcjonujemy przy tych dopłatach, skoro oni mają wyższe, a ciągle narzekają - mówi Marcin Krzewiński.
A po chwili dodaje: - Wydaje mi się, że w Polsce rolnicy pracują bardziej z pasji niż dla dążenia za pieniądzem. Oczywiście dobrze, gdy jedno zgrywa się z drugim, ale jak rozmawiam z kimś, kto raz zaczął hodowlę, to nie chce z niej rezygnować.
ZOBACZ TAKŻE: Prowadzi ostatnie gospodarstwo we wsi i pracuje jako listonosz
- Tagi:
- WODR
- hodowla bydła