Zwierzętom trzeba poświęcic uwagę
Wyróżnienia przyznawane na wystawach zwierząt są nagrodą za ciężką pracę. Dużo o tym mogliby powiedzieć Iwona i Artur Klupś z Pępowa (powiat gostyński). Półka w ich salonie ugina się pod ciężarem różnych pucharów.
Gospodarstwo nieduże. Uprawa na 23 hektarach, w tym dzierżawy. Do tego 36 sztuk bydła mlecznego, młodzież i jałówki. I jeszcze prawdziwe zamiłowanie do pracy na roli. - Trzeba lubić to, co się robi. A przede wszystkim zwierzęta - stwierdza Iwona Klupś. Rolnicy z Pępowa posiadają gospodarstwo od początku lat 90-tych. Skupili się na hodowli bydła mlecznego. Na polach uprawiają kukurydzę, lucernę i buraki. Mają także kilka hektarów łąk. Wszystko jest przeznaczone na pokarm dla zwierząt. - Kukurydzy na razie nam wystarcza. Na szczęście nie było takiej wielkiej suszy, która spowodowałaby nieurodzaj. Zmuszony jestem kupować słomę, paszę i koncentraty oraz wytłoki. To fakt, mamy dość dużą produkcję w stosunku do wielkości posiadanych gruntów - opowiada Artur Klupś.
Jak wyjaśnia rolnik z Pępowa, cały czas inwestuje w swoje gospodarstwo. - Zmieniamy, modernizujemy, dokupujemy. Robimy to powoli, ale cały czas - tłumaczy. Za środki unijne udało mu się kupić silosy, rozrzutnik, prasę i wóz paszowy. Ostatni z wymienionych sprzętów został szczególnie doceniony przez Iwonę Klupś. - Kiedy przekształciliśmy naszą oborę w wolnostanowiskową, ciężko było rozwozić i mieszać paszę ręcznie. Wóz paszowy jest dużym odciążeniem - zaznacza. Pracę ułatwia również hala udojowa, którą rolnicy z Pępowa mają od siedmiu lat. - Jest to model na osiem stanowisk, tzw. „rybia oś” - mówi Artur Klupś. Na dojenie przeznaczają około trzy godziny na dobę. Rolnicy z Pępowa nie wyobrażają sobie, aby mieli teraz przetrzymywać zwierzęta uwiązane. - Krowy lepiej funkcjonują w takich warunkach, kiedy jest ruch, świeże powietrze. Wadą takiego systemu jest to, że silniejsze sztuki od stołu paszowego przeganiają słabsze - stwierdza Artur Klupś.
Rolnicy z Pępowa od 1998 roku chętnie uczestniczą w wystawach zwierząt hodowlanych. Jeżdżą na Międzynarodowe Targi Rolnicze do Poznania, startują w wystawach regionalnych i krajowych w Sielinku. Nie zabrakło ich także na imprezie rolniczej w Pudliszkach. Często „zgarniają” puchary, dyplomy i odznaczenia. Ostatnim razem przywieźli ze sobą coś jeszcze.. krawat. - Nasz syn Darek oprowadzał na wystawie jedną sztukę. Sędzia postanowił go wybitnie wyróżnić i zdjął oraz wręczył mu swój krawat. Pierwszy raz takie coś się zdarzyło - mówi Iwona Klupś. Każdy wyjazd na wystawę wiąże się z wcześniejszymi przygotowaniami. Przede wszystkim trzeba ze sobą oswoić zwierzę i nauczyć je prawidłowo chodzić. Trzeba zacząć to robić wcześnie, bo miesiąc przed wystawą. Sztuki, które nigdy wcześniej nie chodziły przywiązane do liny, trudno jest ujarzmić. Dlatego potrzeby jest ciągnik z przyczepą. - Aby sztuka wyrobiła równy rytm, należy przywiązać ją do przyczepy za traktorem i powoli jeździć, bo człowiek samodzielnie nie jest na początku w stanie opanować tak dużego zwierzęcia. Potem można zacząć oprowadzać krowę samemu - tłumaczy Artur Klupś. Drugi etap przygotowań do wystawy to pielęgnacja krowy. Ile czasu trzeba poświęcić na takie czynności, jak czyszczenie i smarowanie olejkami? - Młoda panna szybciej się wyszykuje, niż rolnik krowę - śmieje się rolnik z Pępowa. Stosuje się nawet takie zabiegi, jak malowanie białą farbą końcówki ogona i rozczesywanie go. Wszystko, aby krowa prezentowała jak najpiękniej.