Uważaj od kogo kupujesz warchlaki!
Do jednej z firm z Leszna (woj. wielkopolskie), zajmującej się sprowadzaniem warchlaków z Danii zgłosiło się dwóch rolników, którzy chcieli zająć się tuczem. Byli zainteresowani kupnem dużej partii zwierząt. Sytuacja miała miejsce na początku 2016 roku.
Mężczyźni w przeciągu dwóch miesięcy kupili około 4,5 tysiąca świń z terminem płatności.
Jeszcze przed pierwszym transportem wpłacili sprzedającemu kilkadziesiąt tysięcy zaliczki. Pełna kwota do zapłaty wyniosła około półtora miliona złotych.
Przeczytaj także: dlaczego tuczniki nie chcą się tuczyć KLIK
Funkcjonariusze leszczyńskiej policji gospodarczej ustalili, że mężczyźni, bezpośrednio po otrzymaniu każdej kolejnej partii zwierząt, sprzedawali je po okazyjnej, zaniżonej cenie. Robili to, bo chcieli spłacić wcześniej zaciągnięte długi związane z prowadzeniem działalności rolniczej. Prokurator leszczyński informuje, że istnieje podejrzenie, że rolnicy sprzedali wszystkie świnie jednej firmie.
Przedsiębiorcy z Leszna gromadzili informacje ze „środowiska”. Wiedzieli, że aby sprzedać taką ilość warchlaków trzeba przygotować transport i miejsce dla nich. Farmerzy praktycznie co tydzień kupowali 1.200 zwierząt.
- My sprawdziliśmy jeden fakt - zostały sprzedane warchlaki w wadze 60 kg rolnikowi spod Rawicza. Przyjechały bardzo zabiedzone. Widać było, że żyły w bardzo dużym ścisku. Wygląda to tak, jakby ktoś, kto kupił świnie od rolników, przygotował się tylko do jakiegoś momentu, a tych zwierząt cały czas przybywało. W sumie wziął 4,5 tysiąca od nas i 2,5 tys. od drugiego poszkodowanego. na taką liczbę potrzeba 5.000 m2 powierzchni. Dlatego też wiemy, że dzwonił wszędzie, gdzie mógł i wrzucił świnie na kontrakt, gdzie przywiózł zwierzaki i dowoził paszę - tłumaczy właściciel firmy.
Zwierzęta przywiezione do Polski, które miałyby być dalej sprzedane muszą mieć nowe świadectwo zdrowia, wystawione przez powiatowego lekarza weterynarii oraz dokumenty związane z ich przemieszczeniem. Sam kolczyk na uszach nie wystarczy, musi być papier.
- Sprawdziliśmy w ARiMRze, że dokumenty na przemieszczenia tych zwierząt są, ale na 10% całości. Weterynaria powinna zatrzymać sprzedaż do momentu wyjaśnienia. Nie było dokumentów traces, a przewóz odbywał się na obszarze dwóch województw. Te świnie powinny być wyłączone z obiegu. Jeśli prokuratura by się tym zainteresowała, facet, który kupił zwierzęta od rolników musiałby się tłumaczyć, że kupił je legalnie, a z tego co wiemy, on tych dokumentów nie ma. Wtedy sprawa by się rypła - tłumaczy leszczyński importer.
Uważa, że ów mężczyzna chciał zniszczyć konkurencję. Zupełnie nie spodziewając się tego, że sprawa trafi na policję i że ta z kolei się nią w ogóle zainteresuje.
Zastępca Dolnośląskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii - Julian Jakubiak:
Tuczniki sprowadzane z Danii bezpośrednio do danego gospodarstwa powinny posiadać świadectwo zdrowia Traces wystawiane przez duńskiego weterynarza, a oprócz tego dokumenty handlowe. Natomiast, jeśli rolnik, który sprowadził warchlaki, a ma siedzibę swojego stada, chce je sprzedać dalej - może to zrobić. W takiej sytuacji musi mieć polskie świadectwo zdrowia wystawione przez powiatowego lekarza weterynarii z danego terenu, mówiące o tym, czy gospodarstwo jest wolne od chorób i czy zwierzęta mogą z niego wyjechać dalej. Dodatkowo potrzebne są dokumenty związane z przemieszczeniem zwierząt złożone w ARiMR. Rolnik nie musi mieć nadanych uprawnień do obrotu zwierzętami, może sprzedać dowolną ilość sztuk, ponieważ nie jest to działalność, którą zajmuje się na co dzień.
Cały artykuł znajdziesz już wkrótce w czerwcowym numerze Wieści Rolniczych.