Tak rolnicy protestowali 30 grudnia. Zapowiadają szturm na Warszawę [VIDEO]
"Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem", "głód poczujesz, rolnika uszanujesz" - to tylko niektóre z hasłem, jakie pojawiły się wczoraj na transparentach, z jakimi zjawili się rolnicy na drogach we wszystkich województwach w Polsce. Choć wstępnie zakładano, że manifestacje odbędą się w około 160 miejscach, ostateczna liczba lokalizacji strajków miała wynieść nawet 200.
Rolnicy przeciwko umowie Mercosur
Protestujący wskazywali na trudną sytuację w rolnictwie w związku z spadającymi cenami płodów rolnych, wzrastającymi kosztami produkcji i coraz bardziej rygorystycznymi wymogami nakładanymi przez Unię Europejską. Głównym tematem, który od dłuższego już czasu stanowi największy punkt zapalny dla rolników to widmo zawarcia umowy z Mercosur.
Rolnicy podkreślali na protestach w wielu miejscach na jedno: nie ufają zapewnieniom Komisji Europejskiej, która przekonuje, że - po wejściu w życie tej umowy handlowej- będzie dbać o interesy europejskich rolników. Wskazywali raczej na fakt, że jeśli politycy - posłowie i rządy nie podejmą działań w kierunku całkowitej blokady umowy - staną się katami polskiego i unijnego rolnictwa.
Podkreślali także, że walczą nie tylko o swoje gospodarstwa, ale także dobro konsumentów. Towar, który będzie bowiem trafiał na rynek europejski, jak tłumaczyli, nie będzie spełniał unijnych norm jakościowych.
Rolnicy pojadą protestować do Warszawy
Inicjator przedsięwzięcia Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników podziękował rolnikom za udział w akcji.
- Ten dzień pokazał ogromną siłę i determinację polskich rolników. W całym kraju zorganizowanych zostało ponad 200 punktów protestacyjnych to wyraźny sygnał, że potrafimy się zjednoczyć i działać razem. Wasza obecność, zaangażowanie i poświęcenie zasługują na najwyższy szacunek. Pokazaliście, że polska wieś ma głos i potrafi go użyć - podkreślił OOPR.
Dalej zapowiedział, że protest 30 grudnia to dopiero początek działań.
- Zaczynamy walkę i będziemy walczyć do skutku - dodał OOPR.
Rolnicy będą protestować dalej. Kolejny termin manifestacji to 9 stycznia. Tym razem jednak rolnicy mają spotkać się w Warszawie.
Przy okazji protestu w sprawie blokady umowy z Mercosur, Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny przywołał kilka faktów. Jak stwierdził, prostuje manipulacje, kłamstwa i zwykły brak wiedzy na temat umowy z Mercosur.
Zarzecki podkreślił, że dla gospodarek przemysłowych Europy Zachodniej (motoryzacja, maszyny, chemia, farmacja) umowa oznacza nowe szanse eksportowe.
- Jednak dla Polski, gdzie rolnictwo jest jednym z filarów gospodarki i społeczności wiejskich, stanowi poważne zagrożenie - zaznaczył.
Dlaczego? M.in. przez zwiększenie kontyngentów taryfowych:
Rolnicy z UE muszą stosować się do tych wymogów, z Brazylii - nie
Zwrócił także uwagę na to, co jest wielokrotnie podkreślane przez środowisko rolnicze, że producenci w UE podlegają surowym wymogom środowiskowym i zdrowotnym, których nie stosuje się w krajach Mercosur.
Dalej przedstawił prognozowane wielkości strat dla poszczególnych branż:
- Drób: straty 225–540 mln €, 15–30 tys. miejsc pracy.
- Wołowina: straty 200–330 mln €, 8–15 tys. miejsc pracy.
- Cukier: konkurencja taniego cukru trzcinowego.
- Miód: import 45 tys. ton duty-free uderzy w polskich pszczelarzy.
Wspomniał o wpływie społecznym i regionalnym zawarcia umowy.
- Spadek dochodów rolników przełoży się na upadek gospodarstw, wyludnianie się wsi, wzrost bezrobocia i emigrację młodych ludzi. Najbardziej zagrożone są małe i średnie gospodarstwa rodzinne - podał.
Co ze stosowaniem rakotwórczych hormonów wzrostu w produkcji bydła?
I co ważne, z punktu widzenia konsumenta, przytoczył dane, zgodnie z którymi audyt KE w 2024 r. (oraz wcześniejsze) wykazał, że Brazylia nie gwarantuje wyeliminowania rakotwórczych hormonów wzrostu w hodowli bydła. A to oznacza, że import takiej żywności podważa wiarygodność systemów bezpieczeństwa w UE.
W swoich wyliczeniach nawiązał także do podwójnych standardów w kontekście chociażby emisji gazów cieplarnianych, o których tak dużo się mówi na arenie Komisji Europejskiej w związku chociażby z Zielonym Ładem.
Przytoczone wartości mówią same za siebie: emisje GHG (1990–2023): Polska –25%, UE –27%. Mercosur: Urugwaj +15%, Paragwaj +75%, Boliwia +118%, Argentyna +11%, Brazylia +89%.
- UE importuje żywność o wyższym śladzie węglowym, podważając własną politykę klimatyczną - skomentował Zarzecki.
Mniej pieniędzy na WPR po 2027 roku
W układance związanej z przyszłością europejskiego rolnictwa zamieszcza także niepewność związaną ze Wspólną Polityką Rolną i rezerwą kryzysową na rolnictwo.
- Nowy budżet WPR spada z 387 do 300 mld €. Komisja wskazuje na 6,3 mld € rezerwy kryzysowej, ale nie są to nowe środki. Fundusz obejmuje 7 lat, wszystkie 27 krajów i każdy możliwy kryzys rolniczy. Wprowadzenie mechanizmów ochronnych w postaci wstrzymania preferencji importowych gdy cena w UE spadnie o 8% rok do roku lub wzrostu importu o 8% ( trilog) nie zapewnia realnej ochrony gdyż nie ma żadnego oddzielnego, dedykowanego funduszu ochronnego - podał Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
Te czynniki mogą sprawić, że rolnictwo europejskie - a szczególnie polskie, oparte na rodzinnych gospodarstwach, jak wskazał Zarzecki, wpadnie w pułapkę trzech potężnych sił: presji importowej (Mercosur + Ukraina), kosztownych i restrykcyjne regulacji (Zielony Ład) i nieadekwatnego wsparcia finansowego przez drastyczne cięcia budżetu WPR, brak środków na realne interwencje wobec kryzysów i na transformację.
- Każdy z tych czynników osobno jest wyzwaniem. Razem tworzą „czarną dziurę” europejskiego rolnictwa, w której będą znikać gospodarstwa rodzinne - stwierdził Zarzecki.




























