Oszukali rolnika. Zostali ukarani
Szajka przestępców oszukała mieszkańca powiatu rawickiego. Za pośrednictwem fikcyjnej firmy skupowała od niego tuczniki, po czym nie uiszczając całej opłaty, sprzedawała innym odbiorcom.
Pokrzywdzony prowadził działalność w handlu trzodą chlewną. W listopadzie 2009 roku, za pośrednictwem serwisu internetowego giełdy rolnej, zamieścił ogłoszenie o sprzedaży około 120 tuczników. W odpowiedzi na anons skontaktował się z nim Krzysztof J., który podał się za kierownika skupu z firmy S.K. Trans - Dolnośląskie Centrum Handlu. Deklarował, że chce nabyć tuczniki. Uzgodnił warunki sprzedaży, określając cenę i sposób płatności.
Chcieli szybko zarobić
Jak się później okazało, firmę z siedzibą w gminie Zielona Góra założył Krzysztof Sz. Data rozpoczęcia działalności to 1 listopada 2009 roku. Firma miała prowadzić działalność w zakresie hurtowej sprzedaży zwierząt oraz mięsa i wyrobów. Jak wynika z akt sądowych, nigdy nie podjęła działalności, nie posiadała żadnych pracowników zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych, ani nawet siedziby. Jak zaznaczono w dokumentacji sądowej, służyła do pozyskiwania trzody chlewnej współdziałającym ze sobą Krzysztofowi Sz., Krzysztofowi J., Markowi M. i Robertowi K.
Robert K. i Marek M. znali się od wielu lat.
Początkowo razem pracowali, następnie uwikłali się w przestępczy proceder polegający na wyłudzaniu kredytów bankowych. Po odbyciu kary, Robert K. znów zaczął pracować dla kolegi. Ten zaproponował mu szybki zarobek. Mieli oszukiwać rolników przy zakupie trzody. Marek M. wytłumaczył znajomemu, że jego zadaniem będzie skup i przewóz tuczników. Polecił mu również, by udał się do Krzysztofa J. po dokładne instrukcje. Ten z kolei szczegółowo wyjaśnił Robertowi K., na czym będzie polegał cały proceder, pokazał jak wypisywać faktury i inne dokumenty, udzielił też niezbędnych informacji o świadectwach zdrowia dla trzody przeznaczonej do uboju, a także o klasach zwierząt.
„Wyjazd szkoleniowy”
Mężczyźni później spotykali się jeszcze kilkakrotnie. Robert K. przekazywał Krzysztofowi J. pieniądze z realizowanych transportów i odbierał swoją gażę. Podczas jednego ze spotkań otrzymał również umowę o pracę z pełnomocnictwem do reprezentowania firmy i wystawiania faktur. Wszystkie dokumenty były podpisane przez Krzysztofa Sz. Dla Roberta K. koledzy zorganizowali nawet „wyjazd szkoleniowy”. Skontaktowali go ze swoim znajomym Markiem C., który na terenie jednego z gospodarstw rolnych wyjaśnił mu, na co ma zwracać uwagę przy zakupie trzody, jak ma się zachowywać, by stwarzać pozory, iż zna się na swojej pracy. Kilka dni później Krzysztof J. Znów skontaktował się z Robertem K. i wskazał mu kolejne miejsce odbioru tuczników - każdorazowo robił to sms-em wysyłając adres, cenę i ilość sztuk. Wcześniej sam kontaktował się z rolnikami i przedstawiając jako - kierownik skupu - ustalał szczegóły.
Najpierw towar, pieniądze później
Na początku grudnia 2011 roku Robert K. miał się udać do powiatu rawickiego. Na miejscu powiedział, że tuczniki zostaną zawiezione do Zielonej Góry, gdzie znajduje się siedziba firmy. Z gospodarstwa wywiózł 119 tuczników o wartości 52 tys. 380 zł netto. Termin płatności miał wynieść tydzień. Po kilku dniach rolnik zadzwonił do „kierownika skupu” z pytaniem, czy nadal jest on zainteresowany kupnem trzody.
Otrzymał odpowiedź twierdzącą. Jednocześnie uzyskał zapewnienie, że wkrótce kierowca przywiezie część należności, ponieważ póki co firma nie dysponuje całością, a reszta pieniędzy zostanie przelana na konto. 10 grudnia Robert K. ponownie zjawił się gospodarstwie - z tym samym, co wcześniej, kierowcą i autem. Tym razem „zakupił” 111 tuczników za kwotę 47 tys. 877 zł, a rolnikowi wypłacił 20 tys. zł tytułem zaliczki. Trzodę zawiózł do wynajmowanego byłego PGR-u, gdzie zwierzęta przeładowano do pojazdów nabywcy, który zapłacił za nie około 40 tys. zł.
Kilka dni później mieszkaniec powiatu rawickiego otrzymał kolejne 20 tys. zł - tym razem na konto i znów sprzedał zielonogórskiej firmie świnie - 101 sztuk o wartości 41 tys. 895 zł. Płatność za kolejną fakturę miała być zrealizowana w ciągu siedmiu dni. Pieniądze jednak na czas nie dotarły, a w międzyczasie „skupujący” sprzedali świnie umówionemu nabywcy. Rawiczanin zaczął dopytywać o zaległe płatności, wówczas poinformowano go m.in., że towar został wysłany do Rosji i firma oczekuje na płatności, a następnie, że środków nadal nie ma, ale przedsiębiorstwo zaciągnęło kredyt by uiścić należności. W końcu, w związku z brakiem wpłat, rolnik zawiadomił policję.
Ukarani... kolejny raz
W toku prowadzonych czynności okazało się, że niektóre osoby zaangażowane w proceder były już wcześniej karane za podobne przestępstwa. Gdy sprawa trafiła do sądu, troje z nich - Robert K., Krzysztof J. I Marek M. przyznali się do zarzucanych czynów i dobrowolnie poddali karze. Robert K. wziął nawet udział w eksperymencie procesowym i wskazał mieszkanie, w którym ustalano szczegóły oraz miejsca, gdzie dokonywano przeładunku trzody. Wyrok w tej sprawie zapadł w maju ubiegłego roku.
Wobec wszystkich orzeczono karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres 5 lat. Muszą zapłacić grzywnę w wysokości 1 tys. zł i każdy z nich został zobowiązany, by uiścić na rzecz pokrzywdzonego rawiczanina 26 tys. 290 zł.
Dwaj pozostali członkowie szajki - Krzysztof Sz. oraz Maciej C. nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Ich proces trwał dłużej i zakończył się dopiero w lutym tego roku. Obaj zostali uznani winnymi zarzucanych im czynów. Krzysztof Sz. został skazany za popełnienie przestępstwa przeciwko mieniu - doprowadzenie innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Maciej C. natomiast za ułatwienie wykonania tego procederu. Podobnie jak ich koledzy, zostali zobowiązani do wypłacenia poszkodowanemu rolnikowi po 26 tys. 290 zł.
Wyrok nie jest prawomocny.
Przeczytaj także jak samochód ze zwierzętami staranował szlaban.