Lekarz weterynarii radzi: jaka kandydatka na maciorę
Ze Zbigniewem Kuberką, lekarzem weterynarii z Dobrzycy koło Jarocina, specjalistą trzody chlewnej rozmawialiśmy już w listopadzie. Dzisiaj zgłębimy naszą wiedzę, koncentrując się na wyborze kandydatki na maciorę.
Zakładając, że naszym celem jako hodowców jest optymalny przebieg porodu, to w którym momencie powinniśmy zacząć szukanie kandydatki na maciorę?
Temat ten jest bardzo obszerny. Nie chciałbym nikogo szokować czy przestraszyć, ale takie poszukiwanie powinniśmy zaczynać już od pierwszego dnia życia tego noworodka płci żeńskiej, na którego patrzymy przez pryzmat przyszłej matki. Ważne jest, aby masa urodzeniowa tego właśnie prosięcia była nie mniejsza jak 1,4 kg. Dlaczego? Otóż badania wyraźnie pokazują, że jeśli masa urodzeniowa będzie mniejsza, to taka przyszła matka będzie rodzić statystycznie o 0,2 mniej prosięcia podczas pierwszego porodu i aż o 0,9 prosięcia mniej podczas drugiego. Ważnym jest również to, aby nasza przyszła loszka pochodziła z pierwszej części miotu. Zakładając, że mamy 14 prosiąt, wiemy, że pierwszych 7 będzie miało optymalne warunki, aby napić się odpowiedniej ilości, jak i jakości siary, która jest podstawą potencjału immunologicznego w pierwszych godzinach życia oraz ma ogromny wpływ na dalszą „karierę” życiową i reprodukcyjną prosięcia.
Czy to znaczyłoby, że prosięta urodzone jako pierwsze są najmocniejsze, najzdrowsze?
Nie. Pod względem różnicy masy ciała prosięta rodzą się losowo, ale o ich dalszych losach decyduje „wyścig do sutka”. W praktyce znaczy to, że prosiaki urodzone jako pierwsze mają ogromną szansę na opicie się jak największą ilością siary, która ma najlepszą wartość biologiczną w pierwszych godzinach po urodzeniu.
Czytaj także: Zadbaj o lochę, a zarobisz!
Jeżeli zaczynamy tak wcześnie wybierać naszą przyszłą loszkę, to czy ważna jest jej matka?
Jak najbardziej! Naszego wyboru powinniśmy dokonywać od loch, które rodzą po raz trzeci, czwarty i piąty. Wtedy to uzyskuje się najlepsze wyniki rozrodowe. Nasze przyszłe loszki powinny pochodzić od jak najbardziej plennych matek. Mało tego - powinniśmy zadbać o to, aby po urodzeniu przy matce zostawić tylko żeńskie osobniki, natomiast męskie przerzucić do innych macior, czyli mamek. Okazuje się, że komfort żywieniowy w takim przypadku powoduje, że zawiązki układu rozrodczego tzn. szczątkowo istniejące jajniki i macica, już na tym etapie, dostając więcej pokarmu, będą lepiej funkcjonować w przyszłości i przełożą się na wyższe parametry przyszłego rozrodu. Wydaje się to niewyobrażalne, ale tak jest: już w pierwszych dniach życia optymalne picie mleka przez nasze przyszłe loszki poprawia ich zdolności rozrodcze.
Niesamowite. A kiedy dokonujemy pierwszej selekcji? Pewnie tutaj też mnie pan zaskoczy.
W trzecim tygodniu życia. Na tym etapie powinniśmy zwrócić uwagę np. na ilość sutków. Dzisiaj przyjmuje się, że powinno być ich minimum 7 na jedną stronę. Przyglądamy się aparatowi ruchu pod kątem np. kulawizn. Bardzo ważnym jest żywienie naszych przyszłych loszek. Otóż do 50 kg. wagi możemy karmić je do woli, ale powyżej tej masy ciała wkraczamy z typową paszą dla loszek hodowlanych. Jest ona restrykcyjnie podawana tak, aby przyszłe mamy nie przybierały na wadze jak tuczniki, lecz na poziomie ok. 600 gramów na dobę. Przekarmianie przyszłych loszek, ich nadwaga przekłada się na turbulencje związane z porodem. Przekarmiona loszka urodzi nam miot o niższej masie urodzeniowej, a więc miot bardziej wrażliwy na choroby. U takiej mamy często zdarza się problem z brakiem apetytu czy wzrostem temperatury ciała ze względu na warstwę słoniny, której posiada w nadmiarze.
Czytaj także: Żywienie płynne świń - żywienie na mokro. Warto?
Na co należy zwrócić szczególną uwagę, jeżeli chodzi o karmienie w okresie wzrastania przyszłych macior?
Ważna jest suplementacja witaminami oraz mikro- i makroelementami, a zwłaszcza, jeżeli chodzi o poziom wapnia. W stosunku do karmy tuczników, tutaj powinno być go o ok. 10% więcej, tak aby budować u naszej przyszłej loszki mocny aparat ruchu.
Czy genetyka odgrywa tu jakąś rolę?
Duńczycy wprowadzili w swoich chlewniach parametr, który mówi o ilości żywych prosiąt w piątym dniu po urodzeniu. W ten sposób selekcjonują potomstwo od macior najbardziej spokojnych i opiekuńczych. Okazuje się bowiem, że do piątego dnia po porodzie najwięcej strat prosiąt związanych jest z ich przygnieceniami, co ma właśnie podłoże genetyczne i zależy od temperamentu matki. W gospodarstwach, którymi się opiekuję, staram się wprowadzić ten parametr i potwierdzam jego zasadność. Inną cechą genetyczną jest budowa wymienia. Jeśli matka ma tzw. wymię schodkowe, to nie powinniśmy brać jej potomstwa do rozrodu, gdyż jest to również uwarunkowane genetycznie. Mało tego – powinniśmy sprawdzić ilość kanałów mlecznych w każdym sutku, a optymalna ich ilość wynosi 2. Hodowcy często pytają mnie, dlaczego urodzone wagowo równe prosięta, różnie przybierają na wadze. Może być to związane właśnie ze wspomnianą różną ilością kanałów mlecznych – niektóre sutki mogą mieć ich jeden, a inne np. trzy. Najłatwiej jest to do sprawdzenia u maciory przed karmieniem prosiąt. Kolejną ważną kwestią z tym związaną jest fakt posiadania większego potencjału mlecznego w przedniej części wymienia, stąd też prosięta pijące z sutków znajdujących się bliżej głowy lochy z reguły są cięższe w dniu odsadzenia od pozostałej części rodzeństwa.
Jest coś, na co możemy mieć bezpośredni wpływ jako hodowcy, jeśli chodzi o optymalne przygotowanie loch?
Na pewno. Ważnym czynnikiem jest chociażby higiena, wentylacja, poziom hałasu, rodzaj podłogi, temperatura, wilgotność czy przeciągi. Najgorszą triadą jest tutaj kulminacja trzech złych parametrów, które wzajemnie na siebie oddziaływają a mianowicie: zbyt niska temperatura, zbyt wysoka wilgotność i przeciąg.
A jakie loszki są lepsze: z cyklu zamkniętego czy z zewnątrz?
Osobiście jestem zwolennikiem cyklu zamkniętego, czyli bazującego na własnym odchowie loszek, w tym przypadku powinno się posiadać ok. 15% zwierząt stada prarodzicielskiego. Jeżeli pozyskujemy loszki z zewnątrz, to powinniśmy zwrócić uwagę głównie na ich status zdrowotny.
Jak to jest z loszkami z zewnątrz? Czy trzeba na coś szczególnie zwrócić uwagę, gdy już pojawią się w naszym gospodarstwie?
Tak. Ważnym aspektem jest tutaj okres kwarantanny. Składa się on z izolacji oraz aklimatyzacji. Okres izolacji trwa ok. 2-3 tygodnie. Izolacja jest nam potrzebna, abyśmy mogli wykryć „grzechy” zdrowotne loszek pochodzących z gospodarstwa, które nam je sprzedało. W przypadku zasiedlania nowej fermy zaleca się sprowadzenie loszek w różnych grupach wiekowych, ale tego samego dnia. Co to znaczy? Jeśli mamy gospodarstwo w 3-tygodniowym cyklu produkcyjnym, to oznacza to, że stado podstawowe składa się z 7 grup. Idealnym rozwiązaniem jest otwarcie nowej hodowli z 7 grupami w 3-tygodniowych odstępach wiekowych, które dostarczone zostaną tego samego dnia. Po okresie izolacji następuje okres aklimatyzacji.
Jak długo ona trwa?
To zależy od chorób, jakie posiada stado podstawowe. Głównym celem aklimatyzacji jest wyrównanie statusu zdrowotnego (immunologicznego) sztuk przybyłych ze stadem przyjmującym, czyli naszym. Można przyjąć, że okres ten trwa ok. 2 miesięcy. Ważnym elementem jest tutaj odrobaczenie, szczepienie oraz celowe zarażenie przybyłych loszek materiałem biologicznym pochodzącym od stada przyjmującego. To ostatnie robimy przede wszystkim dlatego, że nie na wszystkie choroby posiadamy szczepionki. Jako materiał biologiczny bardzo dobrze nadaje się kał macior i to najlepiej od najstarszej maciory z porodówki. Dlaczego akurat od nich? Otóż wiemy, że poród jako czynnik wywołujący stres, powoduje że maciory te wydalają z kałem dużo drobnoustrojów. Kał ten jest doskonałym materiałem do celowego zapoznania się przez loszki z garniturem patogenów z gospodarstwa macierzystego.
Jak przeprowadza się to praktycznie?
Wspomniany kał podaje się na podłogę do kojca, w którym przebywają loszki. Wykorzystuje się tutaj naturalny atawistyczny, niewykorzeniony po dzikach behawior, jakim jest rycie. Dobrze nadaje się do tego celu również łożysko, czy w skrajnych przypadkach również krew pochodzące ze stada przyjmującego. Bardzo cennym elementem aklimatyzacji jest tzw. kontakt „nos w nos”. Do tego celu możemy wybrać starą maciorę, która podlega likwidacji, zostawić ją za ażurową przegrodą tak, aby loszki będące w okresie aklimatyzacji mogły mieć z nią kontakt bezpośredni. W tym celu , w podobny sposób możemy także wykorzystać nasze warchlaki. Tą drogą przenoszonych jest wiele chorób związanych z układem oddechowym świń. Można powiedzieć, że jest to rodzaj grubo uproszczonej autoszczepionki. W czasie aklimatyzacji używamy również szczepionek indywidualnie dopasowanych do każdego gospodarstwa.
Rozpoczął się nowy rok. Czego można życzyć specjaliście od trzody chlewnej z tej okazji?
Jesteśmy po trudnym roku jeśli chodzi o produkcję świń w Polsce. Ciągle aktualna i uzasadniona jest obawa związana z ASF. Mam to szczęście, że pracuję ze świetnymi hodowcami, a do tego wspaniałymi ludźmi, którym życzę w tym roku równie wspaniałych wyników produkcyjnych, zdrowia i stabilizacji ekonomicznej. Wtedy moja radość i zawodowe spełnienie, w połączeniu ze zdrowiem będą dla mnie najlepszymi życzeniami.