Kulminacja protestów w Niemczech
15 stycznia pod Bramę Brandenburską dojechało ponad 5 tys. ciągników i 10 tys. rolników z poszczególnych krajów związkowych. To nie był tylko strajk niemieckiej wsi - dołączyli do nich pracownicy spedycji i rzemieślnicy. Również ich samochody blokowały skutecznie centrum Berlina. W stolicy Niemiec nie zabrakło także polskich rolników.
Strajk rolników w Niemczech
Wczoraj nie chodziło już tylko o postulaty z ostatniego tygodnia (likwidacja dodatku do oleju napędowego oraz zwolnienie z podatku drogowego). Niezadowolenie protestujących dotyczy ogólnej polityki agrarnej w ramach Unii Europejskiej.
Rozpoczęły się rozmowy z rządem. Na ile będą konstruktywne i zadowalające, pokaże najbliższy czas. Na transparentach można było przeczytać między innymi: „Polityka i biurokracja kładą rolników na kolana!” oraz „Bez rolników nie ma jedzenia!”. Społeczeństwo niemieckie okazuje duże poparcie dla strajkujących.
Przed Bramą Brandenburską wystąpił niemiecki minister finansów Christian Lindner. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, został wygwizdany. Obiecał podjęcie tematu zmniejszenia biurokracji dla rolników, ale obstawał przy likwidacji subwencji do oleju napędowego.
Prezydent Stowarzyszenia Niemieckich Rolników (DBV) Joachim Rukwied uspokajał protestujących i zapewniał, że wysiłek strajkujących rolników nie był na darmo, a jeśli będzie taka potrzeba - strajki nadal będą trwać.
Protesty niemieckich rolników nie są jedynymi. Również Holendrzy i Francuzi nie zgadzają się z agrarną polityką Brukseli. Także w Polsce zapowiedziano rolnicze protesty. Ich datę ustalono na 24 stycznia.
CZYTAJ TAKŻE: Będzie protest rolników w Polsce. Podano datę
CZYTAJ TAKŻE: Polscy i niemieccy rolnicy protestują wspólnie na granicy