Koronawirus osłabi polskie rolnictwo [RAPORT]
Tak ogromnego zbiorowego strachu o zdrowie i życie dawno nie przeżywaliśmy. Jeśli do tego doda się obawy o ekonomiczny byt z powodu nadciągającego kryzysu gospodarczego - mamy mieszankę wybuchową.
Wszyscy zadają sobie pytanie: co będzie za tydzień, miesiąc, rok?
Koronawirus wpływa negatywnie na gospodarkę, w tym i rolną. Tego po prostu nie da się uniknąć. Na ceny rolne w dużej mierze oddziałują problemy z logistyką krajową i zagraniczną oraz utrata rynków zbytu, ale także niestety spekulacje. Spadki cen bydła i świń, wahania na rynku zbóż, trudności w sprzedaży surowca, zawieszone doje kontrolne przez Federację, obniżki cen ON - to tylko niektóre skutki pandemii!
Czy jest aż tak bardzo źle?
Po pierwszych dwóch tygodniach życia w stanie zagrożenia pandemicznego (a potem pandemii) sytuacja w rolnictwie wydaje się być, mimo wszystko, w miarę stabilna. Według analityka finansowego Grzegorza Rykaczewskiego sektor rolniczy został w znacznie mniejszym stopniu dotknięty przez pandemię koronawirusa, niż inne gałęzie gospodarki.
- W dużej mierze jest to efekt tego, iż przemysł spożywczy bazuje głównie na krajowym surowcu, dostarczanym przez polskich rolników. W rezultacie pandemia koronawirusa w krajach azjatyckich oraz w Europie nie przerwała łańcuchów dostaw surowca. W dodatku produkcja surowców rolnych oraz artykułów żywnościowych jest w Polsce wyższa od konsumpcji wewnętrznej, co jest istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego kraju - zaznaczył Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego Santander.
Rolnicy, w jego opinii, w ostatnim czasie bardziej skoncentrowali się na standardowych pracach prowadzonych w gospodarstwach. - Wykorzystali ocieplenie w pierwszej połowie ubiegłego tygodnia do zintensyfikowania zabiegów agrotechnicznych na polach - dodał.
Nie oznacza to jednak, że pandemia nie ma żadnego wpływu na rolnictwo. W Unii Europejskiej oraz w Polsce spowodowała silne wahania popytu oraz cen. Problemy z unijnym transportem samochodowym oraz zamknięcie placówek gastronomicznych w Polsce i innych krajach Unii, spowodowały ogólne obniżenie się popytu na wielu rynkach rolno - spożywczych.
- Około 25% przychodów polskich firm spożywczych pochodzi z eksportu, więc wszelkie zakłócenia w tym obszarze będą miały istotny wpływ na krajowe przedsiębiorstwa spożywcze oraz na rolnictwo - skomentował Grzegorz Rykaczewski.
Z kolei w Polsce, ludzie szturmem ruszyli do sklepów robić zapasy, sytuację więc chętnie wykorzystali pośrednicy, którzy natychmiast podnieśli ceny. Niestety zwyżki te nie miały odzwierciedlenia w cenach w skupach. Wręcz przeciwnie - za karkówkę w sklepie zapłacimy obecnie więcej, a stawki za tucznika w wielu ubojniach 24 marca spadły. Prawdopodobnie zareagowały w ten sposób na obniżki w Niemczech (- 7 eurocentów na kg WBC).
Aktualne ceny żywca wieprzowego TUTAJ
Ceny bydła mocno w dół!
Grupą rolników, która na swej skórze dość mocno odczuli zawirowania związane z pandemią koronawirusa na świecie, są producenci bydła. Trzeba pamiętać, że ponad 80% krajowej produkcji wołowiny trafia na eksport. A jednym z najważniejszych odbiorców są Włochy.
- Obecnie, z uwagi na sytuację epidemiczną w tym kraju, wysyłki mięsa do Włoch zostały w praktyce wstrzymane. To doprowadziło do silnego spadku cen mięsa wołowego oraz cen skupu bydła - skomentował Grzegorz Rykaczewski.
Gdy tylko pojawiła się informacja o ograniczeniach we Włoszech, polskie skupy żywca błyskawicznie zaczęły redukować stawki najpierw o 20 i 50 groszy, a potem nawet o złotówkę na kilogramie. Jedni obniżyli, bo rzeczywiście napotkali na trudności, inni - jak często bywa w handlu - wykorzystali sytuację. Stawki mocno poszły w dół także u tych, którzy, jak się dowiedzieliśmy, nadal bez problemu i to za duże sumy sprzedają mięso do krajów trzecich, w tym do Izraela.
- Polska wołowina we Włoszech głównie idzie na gastronomię, która teraz stoi. Ludzie kupują jedynie na wynos. Natomiast, jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną, to Włosi są raczej bardziej narodowi i sprzedają swoją wołowinę w sklepach - stwierdził Mieczysław Babiński, prezes Pomorskiej Grupy Producentów Bydła.
Poza tym jest jeszcze jeden problem - jak mięso dostarczyć do Włoch?
- Zapotrzebowanie może i by było, tylko że nikt od nas nie chce tam jechać - dodał Mieczysław Babiński. Według ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego to właśnie ten sektor doświadczył największych trudności na początkowym etapie pojawienia się epidemii. - Martwię się o możliwości eksportowe, bo zamykają się poszczególne kraje. Chiny i Włochy, do których eksportowaliśmy bardzo dużo. Tu martwię się o niektóre branże z Polski, które były oparte o eksport, m.in. mowa o wołowinie. Zakłócane są niektóre sposoby transportowania, w tym zrywane linie lotnicze i to jest problem - stwierdził Jan Krzysztof Ardanowski.
Wielu rolników bydła nie sprzedało i nadal je trzyma. - A jeśli nie sprzedali, to mają nóż na gardle, bo potrzebują pieniędzy na różnego rodzaju spłaty czy zakup odsadków, by dalej hodować. To wszystko jest zamrożone w tej chwili. My, jako firma importujemy cielęta z Austrii. To też mamy wstrzymane. Dopóki jest jak jest, rozwijać się nie będziemy - dodał Mieczysław Babiński. 17 marca skupy żywca za bydło mięsne (MM) najczęściej oferowały około 6,60 zł/kg, za bydło mieszańce (MCB) - 6,30 zł a za bydło HF - 5,80 zł/kg.
Czytaj także: 177 mln zł na nagrody i premie od ministra rolnictwa
Ogromne wahania na rynku zbóż!
Gdy jeszcze 16 marca mówiło się o dużych obniżkach cen zbóż, to tydzień później (23.03) stawki za pszenicę wzrosły o nawet 30 zł na tonie (do 750 zł/t). Pandemia koronawirusa wpłynęła w połowie marca m.in. na spadki notowań na giełdach światowych. I to właśnie one za sobą pociągnęły w dół ceny wielu surowców, w tym ropy i miedzi oraz pszenicy. Ale już notowania na światowych giełdach zbóż w dniu 20 marca zakończyły się w większości wzrostem cen. Analitycy wskazali, że w ujęciu tygodniowym, najsilniej zdrożała pszenica, w ten sposób odzyskała znaczną część wcześniejszych strat. Na giełdzie MATIF kosztowała 870 zł/t (wzrost o 7,7% w ujęciu tygodniowym).
- Dziś jest wiele niewiadomych, nie tylko jeśli chodzi o ceny surowców, ale generalnie gospodarkę światową. Ta niepewność to główny czynnik wahania się cen cen. A co będzie się działo dalej, trzeba obserwować - powiedział Dariusz Mikołajczyk z firmy Agro-Partner, zajmującej się obrotem płodów rolnych.
Dodał, że bardzo dużo podmiotów w tej chwili wstrzymuje wszelkie zakupy. Tak jest chociażby w przypadku wytwórni paszowych, które wolą obecnie wykorzystać towar zmagazynowany, niż kupować surowiec po wyższej cenie. Podobnie do tematu podchodzi wielu rolników.
Wydaje się jednak, że obecnie największy problem, jak może spotkać tę branżę w dobie szalejącego koronawirusa, będzie dotyczył utrudnień w logistyce międzynarodowej i krajowej. - W związku z tym, że obecnie mamy wysoki kurs euro, oferty przedstawiane przez zachodnią stronę mogą wydawać się atrakcyjne. Ale nie wiadomo, jak to przekalkulować, bo zagadką jest to, jak będzie zachowywał się transport, który teraz czeka po 40 godzin w kolejkach na granicy, żeby wrócić do Polski - zaznaczył Dariusz Mikołajczyk.
Skupy zbóż już zareagowały na zawirowania rynkowe. Niektóre firmy, w tym Neorol z Jarocina (Wielkopolska) i Elewarr z Nowogrodu Bobrzańskiego (Lubuskie) zaprzestały zakupy - do odwołania. BOFERM z Górki (Mazowsze) poinformował nas o tym, że skup „ma miejsce bez zakłóceń, natomiast sprzedaż jest już ograniczona”. PHP Wiesław Wawrzyniak "Elewator" podał, że skup towaru, (który na miejscu przerabiany jest na alkohol), odbywa się bez zakłóceń. Według wielu skupujących, w niedalekiej przyszłości może nasilać się kłopot z transakcjami zagranicznymi.
- Ludzie nie chcą jeździć z obawy przed wirusem. A ci pracownicy, którzy się zgadzają, oczekują bardzo wysokich wynagrodzeń - stwierdzili.
Czytaj także: Ceny pszenicy w górę nawet o 80 zł!
Coraz niższe ceny ON!
Wiodący operator stacji paliw w Polsce, PKN Orlen zapewnił, że planuje systematycznie obniżać ceny paliw na stacjach. Od początku roku obniżki wyniosły średnio około 60 groszy na litrze ON. Niższe ceny paliw są spowodowane przede wszystkim epidemią koronawirusa w naszym kraju i na całym świecie. Nowa oferta cenowa paliw na stacjach w całej Polsce wdrażana przez Orlen to także efekt taniejącej ropy naftowej.
- Jako firma odpowiedzialna zachęcamy wszystkich do pozostania w domach, jednak zdajemy sobie sprawę, że wiele osób w całej Polsce, w tym służby mundurowe i medyczne, muszą zachować teraz najwyższą mobilność - napisał na twitterze prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zapewniając, że ceny nadal będą maleć.
Od początku tego roku benzyna 95 i olej napędowy systematyczne tanieje. Obniżki do drugiej połowy marca wyniosły średnio około 46 groszy na litrze benzyny i 60 groszy na litrze ON.
Droższy eksport mleka - co będzie z branżą?
Dla producentów mleka niepokojącą powinna być informacja o tym, że bardzo mocno wzrosły stawki za transport morski, co ogranicza rentowność eksportu na dalekie rynki. Wysyłane są tak znaczne ilości mleka w proszku pochodzącego z rynku wspólnotowego. Dlatego taka sytuacja może wpłynąć negatywnie na funkcjonowanie całej branży mleczarskiej, również tej w Polsce. Poza tym prawdopodobny spadek unijnego eksportu do Chin może osłabić popyt na polskie produkty również na rynku wspólnotowym.
- Największe zawirowanie związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa będzie dotyczyło mleka w proszku. Polska jest znaczącym producentem odtłuszczonego mleka w proszku oraz serwatki. Produkty te w przeważającej większości trafiają na eksport - podała Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Poza tym znaczny segment wyrobów mleczarskich trafiał do szkół w ramach ogólnopolskiej akcji. Placówki do świat wielkanocnych będą zamknięte. Pojawia się więc pytanie - co z towarem? Niektórzy rolnicy dostali już informacje od swoich odbiorców, że mają być gotowi na obniżki cen mleka w skupie, ograniczenia w sprzedaży a nawet wstrzymania dostaw mleka.
A co z dostawą mleka do zakładów? Leszek Hądzlik, prezes Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka zapewnił, że spółdzielnie mleczarskie dbają o ciągłość odbioru surowca. Polska Izba Mleka opracowała katalog, zgodnie z którym mają postępować zarówno pracownicy firm, jak i producenci mleka, by maksymalnie ograniczyć ryzyko szerzenia się wirusa.
- Sami też podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu próbnych udojów, jeśli chodzi o prowadzenie oceny wartości użytkowej i jakichkolwiek innych zadań - do odwołania. Zdecydowaliśmy się na to, by zadbać o bezpieczeństwo zarówno naszych pracowników, jak i rolników - powiedział Leszek Hądzlik.
Zapytany o to, jak będzie kształtował się rynek mleka, stwierdził, że „popłoch i panika wywołane przez pandemię to czynniki, które mogą najbardziej mu zagrozić”.
Ogrodnicy załamują ręce
O ogromnych kłopotach mówi się w kontekście ogrodników, którzy doniczkowe rośliny ozdobne sprzedawali na giełdach ogrodniczych, przygranicznych targowiskach oraz w centrach ogrodniczych i kwiaciarniach na terenie kraju. Większość z nich została zamknięta.
- Ograniczenie ruchu na granicy skutkuje całkowitym zablokowaniem sprzedaży w pasie przygranicznym. Również ograniczenie handlu na terenie kraju do najpotrzebniejszych artykułów oraz konieczność pozostawania w domach powoduje wstrzymanie sprzedaży roślin ozdobnych. Z dnia na dzień całkowicie załamał się rynek sprzedaży roślin ozdobnych, które nie mogą być magazynowane i sprzedane w terminie późniejszym - podał Polski Związek Ogrodniczy.
Kwarantanna - kto zajmie się produkcją?
Rolnicy obawiają się spadku cen, kłopotów ze sprzedażą płodów rolnych oraz problemów z zakupami paszy czy sprzętu. Przede wszystkim jednak głównym zagrożeniem dla nich jest wirus. Co zrobi rolnik, jeśli zachoruje, a jest jedyną osobą pracującą w gospodarstwie? Pojawia się też pytanie jak w praktyce będzie wyglądał odbiór żywca lub mleka, gdy koronawirus zostanie stwierdzony u rolnika lub jego rodziny?
Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej zaznaczył, że produkcja żywca wieprzowego odbywa się bez większych zakłóceń i mięsa w naszym kraju nie powinno zabraknąć. Największym wyzwaniem dla sektora trzodziarskiego może być jednak, jego zdaniem, obowiązkowa kwarantanna, jeżeli dotknie ona pracowników bezpośrednio obsługujących zwierzęta.
- Pozostawienie stad bez podstawowej opieki może spowodować masowe upadki zwierząt i stworzy olbrzymie, dodatkowe zagrożenie dla społeczeństwa - stwierdził Aleksander Dargiewicz.
Szerzenia się choroby wśród pracowników boją się także zakłady przetwórcze. Wprowadzenie obowiązkowych kwarantann może oznaczać skrócenie czasu pracy zakładu, co wpłynie na mniejszy przerób, a nawet, jak stwierdził Marian Sikora z Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych, zamknięcie ubojni, mleczarni czy młynów, a to grozi załamaniem sprzedaży.
Rolnicy czekają na dopłaty i suszowe
Związkowcy zwrócili uwagę na fakt, że utrudnienia w prowadzeniu gospodarstw rolnych w tak niesprzyjających okolicznościach, potęguje fakt, iż wielu z rolników nie otrzymało jeszcze dopłat bezpośrednich czy pomocy suszowej za miniony rok. Zaapelowali do ministra rolnictwa o jak najszybsze przekazanie środków. Poprosiliśmy resort rolnictwa o komentarz w tej sprawie. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.