"Kiedyś myślałem, że będzie z tego przyszłość, ale nie ma pieniędzy"
- 1/3
- następne zdjęcie
Hodowca ze świętokrzyskiego nie widzi opłacalności w rolnictwie.
Jan Myszka (61 lat) pochodzi z Tychowa Starego (gm. Mirzec, pow. starachowicki). Pamięta czasy używania kosy i zbierania kłosków z pola. Od tamtej pory jednak wiele na wsi się zmieniło. - Szkoda, że także ze szkodą dla rolników - ubolewa.
Kontakt ze wsią pan Jan miał od dziecka. W rolnictwie od zawsze pracowała mama, tato dzielił pracę na roli z etatem w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Starachowicach, gdzie był zatrudniony 40 lat. Dziedzictwo, jakie przekazali naszemu rolnikowi rodzice, kultywuje do dziś, choć nie raz wątpił w sens tego, co robi.
- Kiedyś myślałem, że będzie z tego przyszłość, ale nie ma pieniędzy, które wynagrodziłyby trud tej pracy. Tzw. chłopskie od ośmiu lat nie poszło w górę, bydło i świnie staniały, a mięsko jak było drogie, tak jest - albo jeszcze droższe. Gdzie w tym sens, logika? Jaka polityka? - pyta absolwent Technikum Rolnego i Leśnego.
- 1/3
- następne zdjęcie