Szkoła dobra dla rolnika. A więc jaka?
Jak edukację w szkołach rolniczych wspominają młodzi rolnicy? Co zapadło im w pamięci? Co, ich zdaniem, warto poprawić? O swoich szkołach rolniczych opowiadają gospodarze z Wielkopolski.
Wiele dzieci rolników już w wieku 8 - 10 lat wie, co będzie robić w przyszłości. Przejęcie gospodarstwa po rodzicach wydaje się im naturalnym procesem. To wybór odpowiedniej szkoły często nastręcza im więcej kłopotów.
Technikum rolnicze, agrotronika, mechanik maszyn rolniczych, weterynaria...
Osoby, które wiążą swoją przyszłość z rolnictwem, mają do wyboru wiele kierunków kształcenia. Wcale nie muszą wybierać stricte technikum rolniczego. Może to być klasa o specjalności: mechanizacja rolnictwa i agrotroniki, turystyka wiejska, systemy i urządzenia energetyki odnawialnej, weterynaria, mechanik-operator pojazdów i maszyn rolniczych lub inżynieria środowiska i melioracji. Kierunek powinien być powiązany z zainteresowaniami i tym, w czym młody człowiek chce się specjalizować w przyszłości. Jeśli wie, że będzie zarządzać dużym stadem bydła może zdecydować się na weterynarię, w przypadku specjalizacji w produkcji roślinnej - mechanizację rolnictwa. Kolejne pytanie to wybór konkretnej placówki. W samej Wielkopolsce jest ich koło 50. Często czynnikiem decydującym jest odległość od miejsca zamieszkania. Ale nie zawsze tak jest, bo przy szkołach często są internaty.
"Mogliśmy korzystać z dobrego sprzętu rolniczego"
Poprosiliśmy trzech absolwentów z woj. wielkopolskiego o komentarz dotyczący kształcenia, atmosfery panującej w szkołach oraz praktyk. Czy po kilku latach od ukończenia nauki wykorzystują wiedzę tam zdobytą w swoich gospodarstwach? Na ile szkolne zajęcia praktyczne przygotowały ich do pracy w zawodzie? Bartosz Szajewski z Łuszkowa (gmina Krzywiń) uczęszczał do Zespołu Szkół Rolniczych w Grzybnie. Właścicielem gospodarstwa nastawionego na produkcje mleka (60 krów dojnych) jest od 6 lat. Gdy je przejął, miał 18 lat. Najlepiej wspomina Program Albatros, dzięki któremu szkołę wyposażono w nowy sprzęt rolniczy, na którym mógł się uczyć mechanizacji.
- Korzystaliśmy z niego na zajęciach praktycznych albo, gdy robiliśmy kursy na kombajn. Pamiętam też doświadczenia na nawigacji. Uczyliśmy się jak działa system GPS w przypadku mierzenia pól. Przeprowadzone było także szkolenie dotyczące tego, jak starać się o dopłaty do ziemi - stwierdza Bartosz Szajewski.
Troszkę inaczej o tym samym programie mówi Tomek z powiatu gostyńskiego, który uczęszczał do Zespołu Szkół Rolniczych w Grabonogu.
- Mam wrażenie, że sprzęt był wtedy tylko do pokazu. Korzystaliśmy z niego w bardzo małym stopniu, osobiście nawet nie jeździłem na nim. To pewnie wyglądało tak: macie ten sprzęt, ale żeby nic się z nim nie stało. Jakiekolwiek działania np. w polu były wykonywane małymi traktorkami - stwierdza Tomek i dodaje, że najbardziej pozytywnie ocenia podejście do uczniów młodych nauczycieli, którzy odznaczali się energią i dużą wiedzą.
"Nauczyciele zarażali nas nowinkami"
Tomkowi zapadły mu w pamięci zajęcia, podczas których mógł coś zobaczyć w realu i dotknąć. - Ciekawe były też dodatkowe rzeczy, które nauczyciele pokazywali poza tymi z podręczników, w ten sposób zarażali nas nowinkami - wspomina Tomek. Podobne zdanie ma Wojciech Szablewski z Nowopilska (gmina Chocz), który jest absolwentem Zespołu Szkół Przyrodniczo - Politechnicznych w Marszewie. - Część nauczycieli rzeczywiście przekazywała wiedzę nowoczesną, a część, raczej ci starsi - już troszkę nie na czasie. Uczyliśmy się więc o nowych technologiach oraz o tradycyjnym rolnictwie - mówi Wojciech Szablewski, który dzisiaj specjalizuje się w hodowli krów mlecznych, opasów i trzody chlewnej. Największy minus szkoły? Według Wojciecha to dość stare maszyny rolnicze do ćwiczeń. - Ale wiem, że teraz szkoła lepiej doposażona. Dostali nowego New Hollanda - komentuje.
Czytaj także: Młody rolnik wykonał na polu znak Polski Walczącej
"Podczas praktyk szkolnych zobaczyłem pierwszy raz w życiu robot udojowy"
Wszyscy trzej przekonują, że w szkole najbardziej podobały im się praktyki - zwłaszcza wyjazdowe. - Na miejscu mieliśmy zajęcia praktyczne w warsztatach: ślusarskie, spawalnicze, naprawa, konserwacja, elektronarzędzia - wymienia Wojciech Szablewski. Szkoła w Marszewie zezwalała na odbycie stażu we własnym gospodarstwie i Wojciech z tego chętnie korzystał. - Ale te osoby, które nie pochodziły z gospodarstwa, mogły odbyć go u jakiegoś wybranego gospodarza i chwalili sobie to - wspomina mieszkaniec Nowopilska.
Ogromną wiedzę Bartosz Szajewski, jak sam mówi, zdobył w trakcie praktyk w dużym gospodarstwie w Szołdrach.
- Tamtejsza obora należy do najnowocześniejszych w regionie. Właśnie tam pierwszy raz w życiu zobaczyłem, jak działa robot udojowy. Mogliśmy sprawdzić, jak niektóre rozwiązania działają, czy są awaryjne i czy warto w nie zainwestować w swoim gospodarstwie. Przymierzam się właśnie do wybudowania dużej obory z robotem - zdradza mieszkaniec Łuszkowa.
"Mogliśmy bez obaw zadawać pytania i uczyć się w trakcie pracy"
Tomek z gostyńskiego dobrze ocenia praktyki w gospodarstwie ukierunkowanym na produkcję mleka i opasów. - Tam rzeczywiście wiele się nauczyłem. Praktycznie pracowaliśmy w tym gospodarstwie i zawsze, gdy chcieliśmy mogliśmy jej właścicielowi zadawać pytania. Była tam nowa stacja do odpajania cieląt oraz nowoczesny budynek na rusztach - mówi Tomek.
Zobacz także: Dzień Młodego Rolnika w Tarcach [VIDEO + ZDJĘCIA]
"Podstawa programowa nauczania do naprawy"
Co należałoby według młodych rolników poprawić? Przede wszystkim podstawę programową, która w wielu kwestiach, ich zdaniem, odbiega od współcześnie dostępnej wiedzy. - Zdarzało się, że wkuwaliśmy coś, czego już nikt obecnie nie stosuje, ale musieliśmy, bo było to w podręczniku i trzeba było zdać z tego egzamin - stwierdza Tomek.
Chcecie dowiedzieć się więcej o szkołach rolniczych. Kliknijcie tutaj i zobaczcie filmy nagrane przez samych uczniów