Jak rolnik został prawnikiem
Tak się złożyło, że ostatnio w „Wieściach Rolniczych” piszę o ludziach, którzy mają w swoim dorobku dyplomy daleko odbiegające od bycia rolnikiem. Dziś będzie o człowieku, który skończył studia prawnicze, ale... pozostał w rolnictwie. To Dariusz Małachowski, który w Kościerzynie na Kaszubach prowadzi Centralę Nasienną ,,Zielenin”.
Ma dwa fachy w kieszeni: jest rolnikiem i prawnikiem
Z Dariuszem Małachowskim rozmawia się wyjątkowo dobrze. Jego wypowiedzi są przejrzyste, ciekawie sformułowane, a do tego „słychać” w nich umiłowanie natury. Dzisiaj wiem, że to nie przypadek, bo ma dwa fachy w kieszeni: jest rolnikiem i prawnikiem. Jak sam mówi - oba te kierunki łączy humanistyczny charakter.
Dariusz Małachowski ma 37 lat i razem z żoną Aleksandrą wyczekuje przyjścia na świat pierwszego potomka, który zapowiedział się na lato. Pan Dariusz ukończył Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, co dało mu tytuł inżyniera rolnictwa, a dyplom prawniczy zawdzięcza studiom na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Najpierw rolnik, potem prawnik - taka była kolejność jego edukacji. Rolnictwo studiował za namową ojca Stanisława, który sam również jest rolnikiem i dał początek gospodarstwu i centrali nasiennej, w których teraz razem pracują, choć ich zadania są podzielone.
A jak to się stało, że jest również prawnikiem? Mówi, że punktem wyjścia do podjęcia studiów prawniczych była jego natura humanisty, zamiłowanie do historii oraz brak strachu przed podejmowaniem nowych wyzwań. Prawda jest też taka, że zawód prawnika zawsze ”chodził mu po głowie”, choć pragmatyczne podejście ojca spowodowało, że najpierw został rolnikiem.
Czy zawód prawnika jest mu pomocny w rolnictwie?
- Tak, zdecydowanie, aczkolwiek w dzisiejszych czasach nie tylko rolnictwo, ale wszelkie branże są obciążone formalizmem, mnóstwem dokumentacji, przepisów i nowelizacji. Myślę, że o prawo ociera się każdy z nas i to w każdej branży, nawet jeśli nie skończył studiów prawniczych – twierdzi Dariusz Małachowski.
Z naszej rozmowy wynika, że w rodzinie praktycznie wszyscy mają pociąg do rolnictwa i kwalifikacje rolnicze: mama skończyła technikum rolnicze, siostra – z wykształcenia stomatolog jest, tak jak mama, absolwentką technikum rolniczego. A jak to się stało, że mój rozmówca został rolnikiem?
- Powiem pani szczerze, że jako nastolatek nie wiedziałem kompletnie co chciałbym robić. To ojciec podpowiedział mi, że w Olsztynie jest najpiękniejsza uczelnia rolnicza w Polsce a nawet na skalę europejską i tam powinienem podjąć naukę. Podjąłem, skończyłem specjalność łąkarstwa i nigdy nie pożałowałem tej decyzji - mówi pan Dariusz.
Gospodarstwo ekologiczne. Powody uruchomienia
Pytam dlaczego zdecydowali się prowadzić gospodarstwo ekologicznie? Pan Dariusz wyjaśnia, że morenowy krajobraz, na którym gospodarują jest malowniczy (w pobliży są 3 wyciągi!), ale ziemia mało żyzna, więc rekordowych zbiorów nie ma co oczekiwać. Poza tym ciągle zmieniający się światopogląd i podejście do środowiska, podsunęły pomysł przejścia na ekologię, która stała się ich stylem i filozofią życia.
Szwajcaria Kaszubska pana Stanisława
Kościerzyna położona jest malowniczo w tzw. Szwajcarii Kaszubskiej. 6 kilometrów od niej znajduje się malutka wioska o bajecznej nazwie Zielenin, a w niej 220 mieszkańców. W Kościerzynie od lat 60. minionego wieku istniała centrala nasienna, w której pracował pan Stanisław od najniższego szczebla aż do stanowiska dyrektora. W roku 1998 usamodzielnił się jako rolnik, kupując 22 hektary właśnie we wspomnianym Zieleninie, gdzie zajął się produkcją materiału siewnego na własną rękę, na początku konwencjonalnie, a od około 10 lat w systemie ekologicznym. W miarę upływu czasu podzielono obowiązki na gospodarstwie: gruntami rolnymi oraz zwierzętami zajął się pan Stanisław, natomiast temat materiału siewnego przejął syn Dariusz.
Gospodarstwo ekologiczne: trawy nasienne, owies i żyto oraz bydło rasy highland
W ramach gospodarstwa, które dzisiaj liczy 80 hektarów, uprawiane są takie gatunki jak: trawy nasienne, łubin wąskolistny i żółty oraz owies oraz żyto. Jednak grunty rolne to nie wszystko.
Od 2005 roku 30 hektarów przeznaczonych jest na wypas bydła mięsnego szkockiej rasy highland. Te dostojne zwierzęta w ilości 40 sztuk ujęły gospodarza swoją urodą oraz faktem, że są bardzo odporne na warunki atmosferyczne, przez co praktycznie cały rok przebywają na pastwiskach.
Fundacja Wspólnoty Burego Misia
W gospodarstwie są również owce, a ich historia związana jest z Fundacją Wspólnoty Burego Misia, którą po sąsiedzku prowadzi tamtejszy ksiądz. W ośrodku przebywają osoby niepełnosprawne intelektualnie i ruchowo, a ich całym szczęściem i codziennym zajęciem są zwierzęta, w tym owce. Kiedy kilka lat temu fundacja zmieniała rasę w swoim gospodarstwie, do zaoferowania miała stado wrzosówek, które pan Stanisław przyjął do siebie i tak już zostało do dzisiaj.
Centrala nasienna - kontynuacja dzieła
Gdy pytam Dariusza Małachowskiego jak doszło do tego, że zajmuje się materiałem siewnym, powiedział: - Ja kontynuuję dzieło ojca. Stanisław Małachowski, bazując na doświadczeniu wieloletniej pracy w centrali nasiennej, zajął się w ramach swojego gospodarstwa materiałem siewnym, a z czasem zadanie to przekazał swojemu synowi.
Dobry materiał siewny to podstawa. Są to nasiona, które na każdym etapie produkcji podlegają restrykcyjnym kontrolom. Od wysiania przez rolnika, poprzez proces wegetacyjny, podczas którego odbywają się dwie kontrole na polu przez akredytowanych kwalifikatorów plantacji nasiennych bądź inspekcję nasienną. Tzw. kwalifikator sprawdza plantację pod kątem izolacji przestrzennej, czystości czyli tzw. zamieszania odmianowego w ramach pola, zachwaszczenia oraz porażenia patogenami.
Po żniwach zboże trafia do firmy nasiennej lub gospodarstwa nasiennego, gdzie dokonywany jest wstępny i dokładny proces czyszczenia. Kolejnym krokiem jest analiza laboratoryjna w państwowym lub akredytowanym laboratorium i dopiero po tych procedurach materiał może zostać tzw. kwalifikowanym materiałem siewnym. Kontrolerem jest również jednostka certyfikująca, ale tylko w przypadku ekologicznego materiału siewnego, gdzie bardzo ważnym jest wykluczenie pestycydów.
Wyjściowy materiał siewny stosowany na polach reprodukujących to kwalifikowany materiał siewny zakupywany w hodowli nasiennej, która jest właścicielem danej odmiany. Wyróżnia się 2 stopnie kwalifikacji materiału siewnego: elitarny, kwalifikowany C1 i C2. W ramach działalności Dariusza Małachowskiego wysiewany jest materiał bazowy, który osiąga stopień kwalifikacji C1 i może być użyty jako materiał siewny przez innych rolników. Chcę dowiedzieć się, czy zdaniem mojego rozmówcy materiał siewny przeznaczony jest tylko na jeden wysiew.
- Rolnik może używać zboże z kolejnych zbiorów po wysiewie materiału siewnego, ale musi pamiętać, że po każdym kolejnym siewie potencjał plonowania, wyrównalność, trwałość będą spadać – wyjaśnia pan Dariusz.
Kwalifikowany materiał siewny - ceny
A co warto wysiać aktualnie? Okazuje się, że po ostatnich trzech latach niepowodzenia, do łask wraca żyto i to zarówno ozime, jak i jare. Dariusz Małachowski jest zadowolony z ostatnich żniw, bo mieli dobre zbiory. Dobre zbiory? A co to znaczy dokładnie? Wypowiedź mojego rozmówcy poprzedza śmiech wywołany zakłopotaniem: - To, co powiem, może rozbawić rolników z innych części kraju. My tutaj, jak już wspomniałem, nie mamy żyznych gleb, więc zbiory rzędu dwóch ton z hektara nas cieszą. Dodać muszę, że żyto uprawialiśmy po łubinie, więc warunki glebowe były dobre – dodaje.
A jak kształtuje się cena? Okazuje się, że wprowadzone zmiany podatkowe spowodowały trochę zamieszania, ale na dzień naszej rozmowy (połowa lutego) za tonę materiału siewnego owsa trzeba zapłacić 2.400 zł. a za łubin 3.600zł.
Regionalnie i globalnie, ekologicznie i konwencjonalnie
Co ciekawe, materiał, jaki proponowany jest w centrali pana Dariusza, pochodzi nie tylko z rodzinnych pól. Od samego początku prowadzona jest współpraca z innymi rolnikami na bazie kontraktacji, zarówno w dziedzinie rolnictwa ekologicznego (ok. 20%), jak i konwencjonalnego (ok. 80%).
Gdy słyszę, że współpracuje z ponad 100 producentami zboża wyrażam podziw, ale mój rozmówca dodaje, że ilość ta wynika m.in. z rozdrobnienia gospodarstw oraz z wielkości plantacji nasiennych traw, które na Kaszubach mają średnio po 3 ha. To dużo wyjaśnia, ale pewnym jest, że ilość wyprodukowanego materiału siewnego w skali roku 2021 to dla żyta 150 ton w ekologii i 550 ton w konwencji, dla łubinu 200t w ekologii i 300t w konwencji. Oprócz tego w ofercie mają wszystkie gatunki zbóż oraz groch, peluszkę, wykę, saradelę, ziemniaki, mieszanki traw i to zarówno w ekologii, jak i w konwencji.
Zdaniem mojego rozmówcy, rolnictwo jest jedną z dziedzin, w której zaszło w ostatnich 17 latach najwięcej zmian. Jest to widoczne po jednej stronie chociażby w powstawaniu coraz większych obszarowo gospodarstw, powiększaniu hodowli zwierząt, a z drugiej strony na znikaniu z mapy małych rolników. Również w wyniku tego zjawiska powstał pomysł na współpracę z tymi, którzy są zagrożeni zniknięciem z rolniczej mapy. Czy rolnicy, którzy zakontraktowali zboże u Dariusza Małachowskiego osiągają lepsze ceny, niż gdyby sprzedali towar na wolnym rynku?
-Tak. Zachęcamy do współpracy tzw. bonusem, który polega płaceniu przez nas 15-20 % lepszej ceny za tonę niż to ma miejsce w przypadku sprzedaży zboża konsumpcyjnego – wyjaśnia przedsiębiorca.
Produkcja materiału siewnego wymaga precyzji i dokładności
Słuchając pana Darka mam wrażenie, że jego koncepcja na życie sprawdziła mu się. Czy jest jednak coś, co spędza mu sen z oczu?
- Produkcja materiału siewnego wymaga precyzji, dokładności i spełnienia wymaganych norm. Mamy szeroki wachlarz produktów i na każdy etapie ich produkcji musimy zachować czystość. Pole nas nigdy nie okłamie – jeśli nie będziemy dbać o czystość każdego etapu pracy, to pole pokaże nam nasze błędy – mówi z przekonaniem Dariusz Małachowski.
A z czego czerpie radość? Okazuje się, że z pewnej biblijnej przypowieści: - Wie pani, jaka to przyjemność patrzeć na maszynę, która oddziela zboże od plew? - Hm, trochę wiem a zwłaszcza, gdy czyścimy naszą grykę, która lubi być szczególnie brudna.
Na koniec naszej rozmowy interesuje mnie odpowiedź na pytanie „Czy z tego można żyć?”. Pan Dariusz odpowiada natychmiast: - Oczywiście, że tak. Powiedziałbym, że można żyć wręcz na przyzwoitym poziomie, a do tego jeszcze mieć satysfakcję z tego, co się robi – kończy mój zadowolony rozmówca.
Czytaj także: Mają 300 ha i 140 krów. Wszystko robią sami - "Szefie, my mamy wolne..."