Postawili na kozy i pszczoły, ale bezpowrotnie stracili 8 lat
Gospodarstwo rodzinne prowadzone jest od pokoleń. Tu pracowali dziadkowie i rodzice pana Andrzeja. Dziadkowie - Anna i Józef Rolla - posiadali około 6 ha gruntów własnych, plus użytkowane od innych rolników we wsi. Średnio rocznie w gospodarstwie były utrzymywane 2 konie, 3 krowy, do tego jałówka czy byczek, 5-6 świń oraz kilkanaście sztuk drobiu. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku były też owce, około 20 sztuk rocznie. Rodzice pana Andrzeja - Teresa i Tadeusz pracowali w Fabryce Łożysk Tocznych w Kraśniku i na zajęcia w gospodarstwie poświęcali czas dopiero po pracy zawodowej. Dlatego zajął się tym ich syn Andrzej. Ukończył on Państwowe Technikum Rolnicze w Wólce Gościeradowskiej i podjął dalszą naukę na Akademii Rolniczej w Lublinie.
Pasieka w rodzinie od pokoleń
Po szkole rolniczej przejął gospodarstwo. Z ojcem zaczął odbudowywać pasiekę, którą wcześniej miał jego dziadek. Wielopokoleniowe tradycje gospodarstwa pasiecznego przechodzą zarówno ze strony jego ojca, jak i mamy. Zaczęli od 4 pni, a w szczytowym momencie było ich prawie 120. Obecnie w pasiece jest około 80 rodzin pszczelich, bo jak twierdzi pan Andrzej: więcej czasowo nie da się obrobić. Ostatnie lata były korzystne dla pszczelarstwa, jednak przełom roku 2023/2024 przyniósł zmniejszenie sprzedaży ze względu na dużą ilość importowanego miodu z Ukrainy. W pasiece pozyskiwane są najlepszej jakości miody wielokwiatowe, gryczane i malinowe.
Po roku 1990 były jeszcze w gospodarstwie utrzymywane świnie, potem zaprzestano ich chowu, zaś bydło było w gospodarstwie do roku 2013. Pod koniec tego okresu liczba krów systematycznie się zmniejszała, były trzy krowy, potem dwie, a na koniec jedna. W tamtych latach rolnicy we wsi też masowo rezygnowali z utrzymywania zwierząt gospodarskich, chociaż ze zbytem mleka nie było problemów. Można je było bez ograniczeń sprzedawać na targu.
Przez długie lata jako siła robocza w gospodarstwie były utrzymywane 2 konie, dopiero w 1989 roku został zakupiony używany ciągnik Ursus C-328, wyprodukowany w 1961 roku. Trzeba koniecznie dodać, że ten ciągnik jest nadal na chodzie i służy do prac w gospodarstwie, już 63 lata. Gdy przed laty został zakupiony, jeden koń został sprzedany, a drugi pozostał w gospodarstwie na dożywocie. Ostatnio gospodarz częściowo korzysta z pomocy znajomego, który ma większy ciągnik i szybciej wykonuje zabiegi uprawowe w polu. Dopiero w tym roku rolnik planuje zakup drugiego ciągnika, też używanego, firmy Claas albo Massey Ferguson o mocy 80 KM, z przednim napędem.
Kilka lat temu pani Anna - żona rolnika, kupiła dwie klacze huculskie dla rekreacji, do jazdy w terenie. Teraz jeździ z córką Mileną, każda na swoim koniu, ale przy rozwiniętej hodowli kóz zaczyna brakować czasu na te zajęcia.
Najpierw kozy były dla towarzystwa
Kozy w gospodarstwie pojawiły się w 2014 roku. - Teraz mocno żałujemy, że przybyły do gospodarstwa tak późno. Gdy poznałem przyszłą żonę, miała ona dwie kozy, a ja 3 krowy. Krowy w gospodarstwie pozostały, a za darmo oddaliśmy 2 kozy. Teraz z perspektywy czasu widać, że był to ogromny błąd. Straciliśmy bezpowrotnie 8 lat, kiedy to można było rozwinąć produkcję. W 2014 roku wzięliśmy od szwagra 2 kozy dla towarzystwa do koni i tak zaczęła się nasza przygoda ze specjalizacją w chowie kóz. Ona ciągle się rozwija - mówi Andrzej Rolla. Zaczęło się od 2, a obecnie jest ich około 50, z tego około 40 kóz dojnych. Gospodarze sprzedają od nich mleko, a także sery z niego wyrabiane. Ze zbytem nie ma problemów, serów ciągle brakuje. Zarejestrowali rolniczy handel detaliczny, swoje doskonałej jakości produkty sprzedają na stoiskach w Centrum Budownictwa „Gala” w Lublinie, na targu Bronowice, targu w Kraśniku oraz w domu.
- Od początku brakowało mleka i serów, by zabezpieczyć potrzeby wszystkich klientów. W miarę pojawiania się nowych odbiorców produktów mleczarskich zwiększamy obsadę zwierząt, a tym samym produkcję mleka i serów. Wyrabiamy sery podpuszczkowe z dodatkami. Są więc takie rodzaje serów jak: świeżak, półtłusty, prasowany, z dodatkami do nich - czosnku, papryki, czarnuszki i kozieradki. Większa część serów jest solona - informuje pani Anna.
Sery od kwietnia do grudnia
Udój kóz prowadzony jest dwa razy dziennie. Po pasteryzacji i wychłodzeniu do mleka dodaje się podpuszczkę i po jednej godzinie przystępuje do przerobu powstałego skrzepu. W zależności od rodzaju sera formuje się go na sitkach, w prasie lub woreczku. Mleko do spożycia rozlewa się w butelki i sprzedaje odbiorcom. Produkcja serów to główne zajęcie pani Anny. Dużo pomagają też dzieci, najwięcej 12-letni Miłosz. Produkcja serów trwa od kwietnia do grudnia, to jest do czasu, kiedy kozy są zasuszane i przez 2-3 miesiące praktycznie nie ma doju. Ciąża u kóz trwa około 150 dni, potem rodzą się małe kózki, koźlaki, przeważnie 2-3 młode od jednej matki, chociaż trafiają się też pojedyncze. Wykoty w gospodarstwie rozpoczynają się pod koniec lutego i trwają około półtora miesiąca.
Kozy mają swoje imiona
Wtedy do koziarni wraca życie. Jest tyle małych, że czasami matki tracą orientację, które maleństwo jest ich, więc mogą karmić nie swoje kózki. Kozy, gdy dorastają, otrzymują od gospodarzy imiona, np.: Baśka, Baryłka, Łatka, Rozdarta, Krówka. W nadawaniu imion specjalizuje się pani Anna. Potrafi ona wśród stada rozróżnić każde zwierzę.
- Wraz z wykotami i sprzedażą młodzieży zaczyna się najbardziej pracowity okres dla mojej żony. Jest to pozyskiwanie i przerób mleka - dodaje pan Andrzej. Jego żona potrafi wydoić w półtorej godziny około 35 kóz. Mówi, że kozy łatwo się doją, są grzeczne i mięciutkie w dojeniu. Chociaż, jak twierdzi, szybciej doi się ręcznie, to jednak zamierzają zakupić i zainstalować dojarkę do udoju mechanicznego.
Stałe zajęcie pana Andrzeja to żywienie kóz, a więc także zabezpieczenie odpowiedniej ilości paszy w gospodarstwie. Dla nich gromadzi się buraki pastewne, śrutę zbożową i siano. Pozyskuje się je we własnym gospodarstwie. Dokupowane są makuchy z tłoczni domowych oraz fasolę, która zawiera dużo białka i korzystnie wpływa na produkcję mleka.
W strukturze zasiewów w gospodarstwie dominują zboża, co roku około 4,5 ha pszenżyta, 30 arów buraków pastewnych, 40 arów lucerny na zielonkę i resztę stanowią trawy z przeznaczeniem na siano. Trawy koszone są etapami, bo rolnik stara się zebrać siano przy sprzyjającej pogodzie, by było najwyższej jakości. Mówi, że jest spokojny, gdy zebrane z pola siano wypełnia stodołę po sam dach.
Czy ktoś zostanie na gospodarstwie?
Gospodarze są jeszcze w młodym wieku. Czy ktoś zostanie na gospodarstwie, na razie nie wiadomo. Mają pięcioro dzieci: Miłosz - lat 12, Milena - lat 14, Maksymilian - lat 16, Damian - lat 21, Angelika - lat 25. Dzieci dorastają i się rozchodzą z rodzinnego domu.
Rolnicy cenią sobie swobodę podejmowania działań i decyzji, pracując we własnym gospodarstwie. Dla nich okresem odpoczynku jest zima. W pozostałym czasie trzeba pracować od świtu do późnej nocy. Co roku starają się coś poprawiać w gospodarstwie: a to remont budynków gospodarczych, a to zakup śrutownika czy zadbanie o estetykę całego obejścia. Trzeba dodać, że wszędzie widać ład i porządek, wyłożona na podwórku kostka wygląda bardzo estetycznie.
Mimo wielu codziennych zajęć w gospodarstwie przy kozach i pszczołach, Andrzej Rolla znajduje czas na działalność społeczną w radzie gminy, jest członkiem Stowarzyszeniu Miłośników Koni „Podkowa” w Urzędowie, Towarzystwa Ziemi Urzędowskiej i Polskiego Związku Pszczelarskiego.
Z dniem 1 stycznia 2016 roku Urzędów odzyskał status miasta. Obecnie jest siedzibą gminy miejsko-wiejskiej, o powierzchni 119 km2, którą zamieszkuje około 8.500 osób. Jest to gmina rolnicza. Dominują uprawy sadownicze oraz owoców miękkich: malin, porzeczek czy aronii.
CZYTAJ TEŻ: Kładziesz tak stare opony na pryzmach kiszonkowych? Możesz dostać spory mandat!
- Tagi:
- pszczoły
- mleko
- gospodarstwo
- kozy
- sery