Wiśniccy hodują świnie i produkują wędliny [VIDEO]
Smaki Garwolina - firma należąca do państwa Wiśnickich zajmuje się produkcją mięsa i wędlin. Cały surowiec pozyskiwany jest z fermy należącej do rodziny, na której jest utrzymywane około 500 loch w cyklu zamkniętym.
- Moje rozeznanie na temat rynku surowcowego daje mi pewność, że w okolicy nie ma takiego mięsa, jakie oferujemy, pod względem: mięsności i kwestii technologicznych. Są to bardzo wysokojakościowe produkty
- mówi Arkadiusz Wiśnicki - właściciel zakładów mięsnych "Smaki Garwolina", które zlokalizowane są - jak sama nazwa wskazuje - na terenie miasta Garwolin, woj. mazowieckim.
- To jest fakt i wcale się nie chwalę - dodaje.
Jakość przede wszystkim
- Na każdym etapie produkcji musi być duża dbałość, żeby finalny produkt był dobrej jakości. Wszystko zaczyna się już tak naprawdę od genetyki, poprzez żywienie, systemy dystrybucji i oczywiście sam proces produkcyjny - tłumaczy właściciel firmy.
Jak zaznacza, tylko dzięki wysokiej jakości produktów, przedsiębiorstwo ma jakiekolwiek szanse w konkurencji z sklepami wielkopowierzchniowymi.
- Nie jesteśmy w stanie sprzedawać produktów w cenach marketowych. To jest po prostu niemożliwe. Mając ograniczony asortyment, musimy zrobić troszkę wyższą cenę, którą możemy uzasadnić tylko poprzez jakość
- wyjaśnia Wiśnicki, który podkreśla, że firma nie stosuje nastrzyków mięsa kulinarnego, a do minimum ogranicza używanie dodatków technologicznych i polepszaczy.
- Bez dodatków szynka byłaby sucha, ale ich wykorzystanie trzeba zbalansować do tego poziomu, żeby zachować zdrowy rozsądek pomiędzy ekonomią, a jakością. To wydaje się być frazesem, ale naprawdę: jesteśmy tym, co jemy - mówi z przekonaniem Arkadiusz Wiśnicki.
Każdy etap produkcji ma znaczenie
- Z naszych wyliczeń wynika, że mamy około 60% mięsność tuczników, a może być ona jeszcze zaniżona
- twierdzi Wiśnicki i zaznacza, że za zarządzanie fermą zlokalizowaną w miejscowości Potaszniki, w powiecie garwolińskim odpowiada jego ojciec. Szereg budynków posadowiony jest na terenie leśnym już od 20 lat. Praktycznie od początku rolę zootechnika pełni tam Albert Całka.
- Na tym gospodarstwie najpierw znajdował się sam tucz. Nieco później powstał natomiast pomysł, żeby wybudować dodatkową chlewnię na lochy i tak dzisiaj pracujemy w cyklu zamkniętym - wspomina Całka.
Ferma utrzymuje obecnie około 500 loch. Tuczniki są wykorzystywane na potrzeby firmy "Smaki Garwolina", ale ich część sprzedawana jest także do innych zakładów mięsnych. Ponadto, nadwyżki warchlaków wędrują do okolicznych rolników. Często są później przerabiane w masarni należącej rodziny Wiśnickich.
- Są to już inni hodowcy, mają zwłaszcza inne sposoby żywienia. Z mojego doświadczenia wynika, że pomimo tej samej genetyki, żywienie w tym etapie ma ogromne znaczenie. Niestety, ale te świnie są gorsze jakościowo, są bardziej otłuszczone, mają mniejszą mięsność i generalnie ekonomia też na tym cierpi, bo za słoninę nikt nie chce w tej chwili płacić - wyjaśnia Arkadiusz Wiśnicki.
Potwierdza to Albert Całka, który zauważa, że posiadanie przez rodzinę zarówno loch produkujących prosięta, tuczarni, jak również masarni sprawia, że jakość tuczników jest bardzo wysoka.
- Bardzo dużą wagę przywiązujemy do dobrostanu. Staramy się, żeby te zwierzęta jak najmniej stresować. Wiadomo, w okresie inseminacji lochy muszą być w pojedynczych kojcach, ale po 35 dniach idą do kojców grupowych. Następnie zwracamy uwagę na to, aby kojce porodowe nie były zbyt ciasne, żeby przestrzeń miały zarówno prosięta, jak i maciory. W warchlakarniach nie ma zbyt dużego obłożenia. Każdy element ma duże znaczenie - wylicza Całka.
Cykl produkcji i rekordowe lochy
- Na naszej fermie jest tygodniowy cykl produkcyjny. Mamy 21 grup technologicznych. Na każdy dzień tygodnia przypisujemy sobie jakieś czynności... Porody kumulują się w czwartki i piątki, a np. na wtorek mamy ustawione inseminacje - tłumaczy Albert Całka.
Zootechnik zaznacza dużą wagę produkowania loszek we własnym zakresie.
- Mamy na tyle dużo materiału, że wybieramy tylko najlepsze sztuki, z największą ilością sutków. Nasienie już od lat sprowadzamy z Choice Genetics - dodaje Całka.
Fermę często odwiedza Olga Kamińska - przedstawicielka firmy zajmującej się genetyką. Jak podkreśla, ostra selekcja w przypadku loch jest prowadzona w kierunku liczby sutków czynnych u loch w czasie laktacji.
- Na chwilę obecną ponad 70% sprzedawanych przez nas loch ma 16 lub więcej sutków. Jeżeli zootechniczna praca na porodówce jest wykonana prawidłowo i zarządzanie prosiętami jest odpowiednie, to lochy mogą odsadzić tyle zwierząt, ile mają sutków - zaznacza Kamińska.
Ekspertka zwraca także uwagę na to, że dobrym rozwiązaniem na porodówkach jest montowanie lamp ogrzewających nie tylko przy gniazdach, które są zazwyczaj umiejscowione z przodu kojca, ale również z tyłu lochy.
- Pozwala to na szybkie wyschnięcie prosiaków dopiero co urodzonych. Dzięki temu nabierają one więcej wigoru i energii, dzięki czemu może szybciej odpić swoją porcję siary. To determinuje potem ich zdrowie i długość życia - wyjaśnia.
Bioasekuracja to podstawa
Bardzo dużą wagę na fermie w Potasznikach przywiązuje się do starannej bioasekuracji. Albert Całka podkreśla, że teren leśny, na którym położone są obiekty, podnosi zagrożenie ze strony dzikich zwierząt, ale jest ono eliminowane w każdy możliwy sposób.
- Na bramie wjazdowej mamy zamontowaną śluzę. Wszędzie porozkładane są maty, pracownicy przebierają się i kąpią wchodząc na fermę, a poza tym nie mogą utrzymywać trzody chlewnej w swoich gospodarstwach przydomowych - mówi zootechnik.
- Dodatkowo wprowadziłem jeszcze zasadę, że na terenie fermy nie można spożywać produktów mięsnych, zastępując je nabiałem i jajkami - dodaje.
Jak podkreśla, bardzo ważna jest również dobra komunikacja z pracownikami.
- Przypominami im, żeby nie pomagali innym rolnikom w pracach polowych czy też nie chodzili do lasu na grzyby w porze grzybobrania. Pracując u nas, muszą odpuścić sobie ten element życia - podkreśla Całka. - Jeśli już ktoś z obsługi technicznej musi wejść na fermę, to jest oczywiście odpowiednio ubrany i przeszkolony, co może robić, a czego nie - kończy zootechnik.
ZOBACZ TAKŻE: Hoduje świnie, uprawia porzeczki i orzechy, wkrótce - chlewnia na 200 loch FILM
- Tagi:
- trzoda chlewna
- sylwetka