Ruszt czy ściółka?
Jaki sposób utrzymania tuczników wybrać? Czy rodzaj podłoża ma wpływ na przyrosty, zdrowotność i upadki zwierząt? A który jest tańszy? Takie pytania zadaje każdy, kto utrzymuje lub chce założyć nową chlewnię.
Podstawowymi parametrami, na które powinien zwrócić uwagę hodowca, chcący zainwestować w nową chlewnię lub zmodernizować dotychczas istniejącą są: rachunek ekonomiczny, system chowu, jaki wybrał, powierzchnia użytków rolnych i jakość gleb oraz związane z tym możliwości składowania i zagospodarowania odchodów, a także skala i cykl produkcji. Ważna jest także konstrukcja budynku, jeśli już istnieje lub wybór projektu nowego obiektu.
Systemy utrzymania dzielą się na dwa podstawowe - ściołowe i bezściołowe. W pierwszym, jako produkt odpadowy, otrzymuje się obornik, w drugim gnojowicę. Chów tuczników na głębokiej ściółce (zdecydowanie rzadziej na płytkiej) zapewnia zwierzętom komfort. Mówi się, że mogą one dodatkowo uzupełniać dawkę pokarmową we włókno przez podjadanie słomy. Jak wiadomo, jest to bardzo ważny czynnik żywienia trzody, który zmniejsza skłonność do kanibalizmu. Z drugiej strony - pasza, którą podaje się tucznikom, jest skonstruowana tak, aby zaspokajać potrzeby danej grupy żywieniowej. Ilość włókna jest więc wystarczająca i zwierzęta nie muszą pobierać go dodatkowo ze ściółki. Trzeba pamiętać, że składnik ten jest antagonistą (działa przeciwstawnie), jeśli chodzi o współczynnik strawności. Oznacza to, że przy nadmiarze włókna hodowca nie osiągnie prawidłowej konwersji paszy, czyli prawidłowego zużycia na kilogram przyrostu. Tucz będzie się wydłużał, a w konsekwencji przy troszkę mniejszym dziennym zużyciu, ale wydłużonym odchowie będzie dużo większe pobranie paszy w całym okresie. Biorąc pod uwagę dzisiejszą jej cenę i to, że stanowi ponad 70% kosztów odchowu, to gramy robią różnice.
System ściółkowy niweluje natomiast urazy i schorzenia nóg. Ma także lepszy wpływ na rozwój warchlaków, ponieważ stwarza warunki podobne do naturalnych (rycie w ściółce). Natomiast chów na głębokiej ściółce zwiększa ryzyko wystąpienia salmonelli. - Zamierzaliśmy utrzymywać zwierzęta w końcowej fazie produkcji na słomie. Ponieważ kupujący nie lubią, gdy kupowany materiał ma nakostniaki (stwardnienia rogowe na kończynach, które nieładnie wyglądają - przyp. red.), a mogą one powstawać, kiedy zwierzęta są trzymane na ruszcie. W związku z tym w obiekcie była przewidziana wiata na słomę, płyta obornikowa i mniejsze zbiorniki na gnojowicę. W pewnym momencie przejrzeliśmy na oczy - słoma jest materiałem, którego higieny nie jesteśmy w stanie kontrolować. Trzeba by ją dezynfekować, aby nie wnosić zagrożenia biologicznego. Postanowiliśmy zrezygnować z tego systemu na rzecz utrzymywania na rusztach, ale wiązało się to z likwidacją wiaty, płyty obornikowej i zwiększeniem objętości zbiorników na gnojowicę. Z punktu widzenia urzędów był to bardzo duży problem, pomimo że mamy dużo hektarów pola i nie ma problemu z zagospodarowaniem większej ilości gnojowicy - mówi dr Tadeusz Ziółkowski, prezes zarządu OHZ Garzyn.
- „Ściółkowe systemy utrzymywania świń zaleca się stosować w gospodarstwach położonych na glebach lekkich, ze wskazaniem do nawożenia obornikiem. Dostępne w tych systemach technologie pozwalają na uzyskiwanie obornika zróżnicowanego pod względem jakości i ilości” - pisze w swoim artykule „Eskpertyza: technika i technologia produkcji trzody chlewnej” prof. dr hab. Stanisław Winnicki z Instytutu Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji w Poznaniu. Nawożenie obornikiem sprawdza się dobrze przy roślinach okopowych. - Większość naszych hodowców trzody chlewnej, zwłaszcza tych zaliczających się do średnich i dużych, ma rośliny zbożowe, a one nie wymagają obornika, ponieważ nawożenie mineralne, urządzenia i maszyny do uprawy nie potrzebują obornika - stwierdza Jan Kaźmierski, doradca ds. trzody chlewnej z firmy Hog-slat.
Utrzymywanie na słomie sprawdza się zwłaszcza w tuczu oraz w przypadku grupowego utrzymywania loch, a popularność zdobyło dzięki stosunkowo niskim kosztom potrzebnym do rozpoczęcia produkcji. Można je zastosować zarówno w nowych obiektach, jak i starych, nie pełniących roli budynku inwentarskiego. Wadą ściółki jest potrzeba pozyskania (chodzi o zbiór i prasowanie) oraz rozwożenia słomy, co generuje koszty. - Okresowe wywożenie obornika i przywożenie słomy, szczególnie to drugie, jest niekorzystne w okresie zimowym - mówi Jan Kaźmierski.
Często o wyborze systemu bezściołowego decyduje brak potrzebnej ilości materiału (słomy) na ściółkę. Ważne, aby gleby, którymi dysponuje gospodarz, mogły być nawożone gnojowicą. - „Obecnie jednak najważniejszym czynnikiem, który przemawia na korzyść tego utrzymywania jest zredukowanie nakładów pracy ludzkiej. Za jego sprawą, w oczach wielu inwestorów, nikną wady tego systemu” - pisze Stanisław Winnicki. - Podróżując pod Europie, zauważyłem, że od 15-20 lat, wszystkie chlewnie bazują na ruszcie betonowym. Wyjątkami są chlewnie zarodowe, które produkują loszki i knurki reprodukcyjne, ponieważ tam stosuje się ruszty plastikowe - tłumaczy Jan Kaźmierski.
Beton nie jest naturalnym środowiskiem dla świń. - Jednakże tucznik, który rośnie w 16 tygodni też nie jest naturalny - śmieje się doradca z firmy Hog-slat. Podstawową wadą bezściółkowego chowu tuczników jest zwiększona możliwość występowania urazów kończyn, utrudnienia w zachowaniu odpowiednich parametrów mikroklimatycznych oraz wysokie koszty budowy zbiornika na gnojowicę. - Trzeba podjąć pewien kompromis między dobrostanem a wartością ekonomiczną produkcji. Jeśli podłogi betonowe produkowałyby kalekie zwierzęta, nie byłoby z nich dobrego mięsa. W związku z tym nikt by ich nie kupował. Myślę, że fajnie jest, że świnki dobrze się czują na słomie, ale według prawa polskiego potrzeba wtedy 1,2 - 1,5 m2 na sztukę powierzchni, a nie 0,8 jak w przypadku rusztu - tłumaczy.
Przyjmując, według norm europejskich, przy utrzymywaniu na ruszcie potrzeba minimum 0,8 m2 na jedno zwierzę, czyli na 1.000 tuczników potrzeba 800 m2. - Średnia cena rusztu betonowego jest różna, u nas kosztuje 103 zł/m2. Ale są firmy małe, regionalne, które oferują ruszty po 75 zł za m2. My co prawda robimy to w technologii, która w Polsce nie była dotąd stosowana, czyli technologii suchego betonu. Taki ruszt jest wytrzymały, bez mikropęknięć, stąd takie różnice cenowe - wyjaśnia Jan Kaźmierski. Różnice widać także w przyrostach dobowych. Naukowcy stwierdzili, że tuczniki z chowu na głębokiej ściółce latem rosły znacznie wolniej niż na rusztach. Jednak zimą różnice w przyrostach nie były widoczne.
Wyższy koszt inwestycji w posadzki rusztowe w porównaniu z systemem ściołowym sprawia, że bezściołowe są stosowane częściej na fermach wielkotowarowych niż w drobnych gospodarstwach Chlewnia na ruszcie jest droższa na etapie budowy (nawet dwukrotnie), ale generuje mniej kosztów eksploatacyjnych. Kwota zapłaty za robociznę przy utrzymywaniu na słomie jest nieporównywalnie wyższa. - Wystarczy przeanalizować chociażby codzienną pracę. Przy utrzymywaniu zwierząt bez ściółki odpada problem wywozu obornika. To prawda, że koszt zakupu całego rusztu betonowego jest dużo wyższy niż wylewka pod słomę. Ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że materiał ten trzeba z pola przywieźć i że musi być dobrej jakości. Czyli składowanie przy otwartych wiatach nie ma sensu, ponieważ traci się wierzchnią warstwę. Czasami całość nie nadaje się do użytku, wtedy nie wiadomo, co z nim zrobić - zaorać, zutylizować czy wywieźć? Trzeba mieć także płytę obornikową, która musi spełniać odpowiednie normy. Na całość składają się koszty budowy wiaty, składowania, przywozu z pola i przewozu do chlewni. Co któryś dzień trzeba wnieść słomę, a potem wywieźć obornik - tłumaczy Jan Kaźmierski.
Abstrachując od technologii i ceny rusztu, jest to koszt ogromny, ale jednorazowy, który się amortyzuje z każdym rokiem. Do obsługi tuczarni, która ma 1.000 sztuk obsady, potrzeba jednego pracownika. Ma on za zadanie, jeśli wszystko jest zmechanizowane, tylko przegląd stada (szczepienia, przeniesienie do izolatki itp.). W tuczarni tej wielkości, przy chowie na ściółce, potrzebnych jest minimum 3 pracowników na pełny etat.