Polskim hodowcom brakuje świadomości ekologicznej
Dlaczego emisja metanu jest tak ważna w hodowli bydła? Czy przeżuwacze mają duży wpływ na zmiany klimatu? Co czeka nas w przyszłości? O tym rozmawiamy z prof. Zygmuntem Kowalskim z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Panie Profesorze, czy bydło mleczne ma wpływ na zmianę klimatu?
To złożona kwestia. Muszę tutaj powiedzieć o dwóch sprawach. Pierwsza - czy krowa ma wpływ na zmianę klimatu i druga - czy zmiana klimatu ma wpływ na krowę? W Polsce, zwłaszcza w środkowej części naszego kraju, od wielu lat mamy problem z suszą. Ogranicza ona produkcję pasz objętościowych i ma olbrzymi wpływ na produkcję mleka, na jej opłacalność i perspektywy. Tego nie możemy pominąć. Natomiast ta pierwsza kwestia, bardziej nagłośniona: krowa a zmiana klimatu. Ten medialny aspekt jest faktem - krowa produkuje metan, a metan jest gazem, który powoduje efekt cieplarniany. Pytanie tylko, jaka jest skala tej produkcji i czy faktycznie ci, którzy oskarżają krowę o niszczenie planety, mają rację. Osobiście uważam, że nie mamy do czynienia z taką skalą problemu. Mam na to zresztą mnóstwo argumentów statystycznych, ale z drugiej strony uważam jednak, że powinniśmy mieć świadomość, że metan od naszych krów przedostaje się do górnych warstw atmosfery i jest problemem.
Polskim hodowcom brakuje tej świadomości?
Oczywiście, że tak. U nas mamy w zwyczaju, że na problemy ekologiczne zwracamy uwagę tylko wtedy, kiedy nam każą. Inni są ludzie z Europy Zachodniej, którzy mają wyższą świadomość, a już w ogóle fantastyczni pod tym względem są Skandynawowie. Tam wygląda to wręcz w ten sposób, że rolnicy i konsumenci żywności są tymi, którzy proszą polityków, aby zmieniać ustawodawstwo w taki sposób, by było bardziej ekologiczne. U nas bardziej mówimy: Co tam znowu w tej Unii wymyślili, żeby nam przeszkadzać? Ja też tak mam! Pan pewnie też. A tak naprawdę powinniśmy być w tym względzie bardziej otwarci. Polskie społeczeństwo jest świetne, ale przy tym bardzo mało obywatelskie. To bierze się z historii, tradycji, kultury... może nawet z religii. Jesteśmy, niestety, inni pod względem ekologicznym. Mówię „niestety” dlatego, że sam mam dużą świadomość ekologiczną, a polscy hodowcy na temat emisji metanu wiedzą niewiele. Z jednej strony nie poszukują tej wiedzy, bo uważają, że znów Unia się nas czepia, a z drugiej strony instytucje, które są za to odpowiedzialne, ale też i prasa, media, nie robią na tyle dużo, żeby ta świadomość rosła.
Powiedzmy trochę więcej o liczbach. Dlaczego ta emisja jest tak ważna? Dlaczego należy z tym walczyć?
Chodzi o efekt cieplarniany. Ale od początku. Co to w ogóle jest efekt cieplarniany? To oznacza, że promienie słońca odbijają się od ziemi, przy okazji ją ogrzewając. Dzięki temu istniejemy. Ale to co promieniuje, powinno iść z powrotem do góry, żeby nie było zbyt ciepło. Niestety, przez dwutlenek węgla i przez metan zrobiła się w atmosferze taka warstwa, która blokuje to ciepło. Nie pozwala mu "iść" wyżej. No i w związku z tym ta energia podwójnie ogrzewa ziemię. I tak następuje efekt cieplarniany. W to, że mamy z nim do czynienia i że wpływa on na klimat, już niewielu wątpi. Jest kilku idiotów, którzy wątpią we wszystko i publicznie się z tym obnoszą, ale dla nich raczej ta odmienność jest sposobem na zdobywanie pieniędzy.
Czy metan jest groźniejszy niż dwutlenek węgla?
Głównym ilościowo gazem cieplarnianym jest dwutlenek węgla, ale metan, mimo że jest go mniej, odbija o dwadzieścia kilka razy więcej ciepła niż CO2. Ale trzeba też powiedzieć, że po 10 latach znika z atmosfery. To jest szansa. Jeśli chcemy ograniczać efekt cieplarniany, to trzeba ograniczać emisję dwutlenku węgla, ale ograniczenie emisji metanu może spowodować szybszy efekt. Dlatego jest to tak ważne, zwłaszcza w hodowli zwierząt przeżuwających.
Ale faktem jest przecież, że w Europie obecnie utrzymywane jest około 75 milionów sztuk bydła. To zaledwie ułamek światowej produkcji, która przekracza 1,5 miliarda sztuk tylko w przypadku bydła mlecznego. Jaki więc może mieć to wpływ na cały świat, który emisją się za bardzo nie przejmuje?
To prawda, ale nasze krowy też produkują metan. Każda produkuje rocznie około 100 kg metanu. Czy nie lepiej gdybyśmy się zajęli emisją metanu czy dwutlenku węgla w takich krajach jak Indie, czy np. Nigerii, w której mieszka 250 milionów ludzi? Oni mają kozy, owce... To są olbrzymie fabryki metanu. Także w skali globalnej faktycznie tam trzeba byłoby pracować. No ale 75 milionów szt. bydła w Europie to nie jest bagatelna liczba, a poza tym trzeba powiedzieć, że są to zwierzęta duże, wysokowydajne, więc one produkują tego metanu więcej niż małe krówki zebu gdzieś w Afryce. Ponadto trzeba powiedzieć, że Europa z powodów kulturowych, cywilizacyjnych ma moralną konieczność zajmowania się tymi problemami. Bo co, mamy to zostawić nauce - z całym szacunkiem - nigeryskiej czy etiopskiej? To szlag trafi tę planetę, bo oni nie są w stanie się tym przecież zająć. Z różnych powodów. To jest nasz obowiązek, żeby wręcz dawać rozwiązania krajom biednym.
No właśnie. Dawać rozwiązania - czyli konkretnie? W jakim kierunku powinna iść hodowla?
Spróbuję pewne rzeczy uporządkować. Faktem jest, że duża 700-kilogramowa krowa w Polsce, czy w Holandii produkuje więcej metanu niż mała krówka w krajach tropikalnych i subtropikalnych. Są to też większe ilości w porównaniu do rasy polskiej czerwonej. Ale jeżeli przeliczy się ilość metanu wyprodukowanego na jeden litr mleka, to intensywnie użytkowany HF jest o wiele bardziej ekologiczny. A pamiętajmy, że musimy wyprodukować określoną ilość mleka dla społeczeństwa, żeby je wyżywić. Chciałbym więc zapytać tych wszystkich, którzy myślą ekologicznie i kochają się w ekologicznej produkcji. Tak zwane farmy ekologiczne, gospodarstwa organiczne, które utrzymują krowy produkujące 6-7 tys. litrów mleka ze względu na to, że zwierzęta są słabo żywione - bo nie ma chemii, bo nie ma dodatków paszowych, to one są ekologiczne? Czy może ekologiczna jest krowa, która daje 20 tys. litrów w laktacji?
Trzeba jednak pamiętać, że zwierzęta intensywnie użytkowane żyją i produkują krócej.
Tak, chcemy czy nie, zwierzęta produkujące więcej mleka żyją krócej. W związku z tym musimy mieć więcej jałówek remontowych, a jałówki też produkują metan. Czyli ten bilans metanu musi być bilansem dla całego gospodarstwa, a nie tylko dla litra mleka. Per saldo, w stadzie użytkowanym intensywnie wychodzi znacznie mniejsza emisja na metanu na litr mleka. Tak więc, żeby zmniejszyć emisję metanu w Polsce i w Europie, powinniśmy zintensyfikować produkcję. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Może ludzie z podejściem ekologicznym pomyślą sobie: Co on za bzdury opowiada? Ale tak po prostu jest. Na to wskazują dane, których się nie podważa. Fermy mleczne są bardziej ekologiczne niż produkcja mleka u dziadka, oczywiście w kontekście emisji metanu.
Ale przy tym powinniśmy chyba walczyć o to, żeby zwierzęta utrzymywać jak najdłużej?
Tak. Drugą strategią, która może ograniczyć emisję metanu, jest wydłużenie okresu użytkowania krów. Ja właśnie tym zajmuję się w swojej pracy naukowej - prewencją chorób metabolicznych m.in. ketozą, które skracają okres użytkowania. Obecnie z kolegami z Europy Zachodniej przygotowujemy wspólnie projekt edukacyjny pod nazwą „Green Rumi” - Zielony Przeżuwacz. Tam w Europie wszyscy mówią o tym, żeby ograniczyć emisję metanu. Mnóstwo jest projektów, które badają to, co dzieje się w żwaczu, jakie tam występują bakterie… A ja wstąpiłem do tego zespołu i stwierdziłem, że chcę zrobić projekt o ketozie. I mi uwierzono, bo przekonałem innych naukowców argumentem, że jeśli będziemy mieli dłużej użytkowane krowy, to będziemy produkowali mniej metanu. Dlatego też bardzo proszę moich kolegów rolników - hodowców, żeby do tego metanu nie nastawiali się w ten sposób, że jest to kolejny atak na polskiego rolnika. Tak nie można myśleć. Myśleć należy tak, że ja mam 40 lat, ja mam trochę więcej, ale Ty, Tomek, Marek, rolnik spod Pudliszek, spod Ostrowa, Rzeszowa czy na Podlasiu, wszyscy macie zostawić planetę taką, jaką macie w tej chwili. Nie możemy jej zniszczyć. Musimy mieć w świadomości też to, że w 2050 roku na ziemi będzie żyć 10 miliardów ludzi. To już za niecałe 30 lat. Musimy więc wziąć za to odpowiedzialność. I rolnik na Podlasiu czy w Wielkopolsce też ma mieć taką odpowiedzialność.
A niebawem może się okazać, że Unia Europejska będzie certyfikowała produkty zgodnie z emisyjnością. Toczą się już programy pilotażowe.
I co, myśli Pan, że to jest źle, że takie programy będą wprowadzone? Abstrahując zupełnie do mojego stosunku do niektórych działań Unii i prowadzonej przez nią polityki, wprowadzenie tych norm nie należy traktować jako kolejnego idioctwa typu mierzenie kształtu banana, bo to jest troska o klimat. Pewnie znowu ktoś powie: A wulkany produkują więcej… No, ale od tego zaczęliśmy naszą dyskusję, koło się zamyka… To są odwieczne tematy dyskusji. Ale myślę, że warto ten wywiad zakończyć jaskrawym przykładem. Teraz dużo mówi się o prądzie. Ograniczenie emisji metanu o 25% - nie tylko od krów odpowiada rocznemu zużyciu energii elektrycznej w Szwajcarii i Danii.
ZOBACZ TAKŻE: Rodzinne gospodarstwo Zaworskich. 170 ha, 250 sztuk bydła i nawigacja [VIDEO]
- Tagi:
- OZE
- bydło mleczne