Polskie krowy w niebezpieczeństwie?
- Polska hodowla bydła mlecznego jako 5 producent mleka w Europie nie może nie posiadać własnego silnego, nowoczesnego programu hodowlanego, ale do tego potrzebna jest pomoc rządowa, tak jak to było i jest realizowane w innych krajach – podaje dr Tomasz Krychowski z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
- Bez oceny wartości hodowlanej polskich samic i samców dla nowych cech tak ważnych w opłacalności produkcji mlecznej, polscy hodowcy będą tracić coraz bardziej w stosunku do ich konkurentów europejskich. Żeby nie zostać w tyle, będą więc zmuszeni sięgać coraz bardziej po genetykę z importu - przewiduje dr Tomasz Krychowski.
Niestety, według informacji, które pojawiają się w ostatnim czasie, wiele firm sprowadza nasienia niskiej jakości i wykorzystując niewiedzę znacznej ilości rolników, którzy nie czytają bądź też nie potrafią odczytać indeksu PF (Produkcja i Funkcjonalność) "pozbywają się" niechcianego często na zachodzie Europy towaru, zarabiając na tym niemałe pieniądze. Żeby jednak dobrze zorientować się w sytuacji, trzeba zacząć od początku. Proceder rozpoczął się w 2010 roku, kiedy genomika wkroczyła na dobre do hodowli bydła. Interbull, czyli międzynarodowa organizacja powołana w celu prowadzenia oceny wartości hodowlanej buhajów, uznała wtedy ocenę wartości hodowlanej na podstawie genomu. Selekcja genomowa, bo tak brzmi pełna nazwa tego działania pozwala dużo łatwiej opracować wycenę wartości hodowlanej nowych cech takich jak: łatwość wycieleń, zdrowotność wymion czy też racic, a amerykańskie centra inseminacyjne potrafią także ustalić odporność na choroby metaboliczne takie jak np. ketoza zaraz po urodzeniu. Postęp w światowej hodowli bydła od 2010 r. ruszył więc w bardzo szybkim tempie. Od tego jednak momentu polscy hodowcy zaczęli niestety, jak się okazało tracić. Najpierw przeszkodą było prawo hodowlane, które zaznaczało, że aby użytkować buhaje genomowe do kojarzeń konieczna była wycena międzynarodowa Interbull-u.
- Mimo ciągłych wystąpień PFHBiMP, polscy hodowcy czekali prawie cztery lata do pierwszej wyceny międzynarodowej w sierpniu 2014 roku, żeby móc użytkować polskie buhaje genomowe, które były już dawno zgenotypowane przez spółki inseminacyjne i posiadały odpowiedni zapas nasienia - informuje dr Krychowski.
ZOBACZ TAKŻE: Cena mleka będzie spadać?
W tym samym czasie w krajach takich jak USA, Kanada, Francja, Niemcy, Holandia czy też kraje Skandynawskie, genotypowanie buhajów i samic - kandydatek na matki buhajów, zaczęło się już rozwijać w szybkim tempie, co spowodowało duże opóźnienie w postępie genetycznym w Polsce, w stosunku do naszych konkurentów z Europy i Ameryki Północnej. Sytuacja nieco zmieniła się w momencie, w którym polskie ustawodawstwo pozwoliło wprowadzić genomikę do hodowli bydła mlecznego. Już w marcu 2015 roku PFHBiPM otworzyła Laboratorium Genetyki Bydła, które w 2016 r. zgenotypowało według danych podawanych przez dr Tomasza Krychowskiego 4622 samice z doskonałą sprawnością genotypowania na pozimie - 99,9%.
- W programie wyceny samic na podstawie genomu uczestniczyło 469 hodowli, średnio genotypując 10 samic w każdym gospodarstwie. W tym samym czasie kraje takie jak Holandia czy Francja, mające podobną populację krów rasy HF, genotypowały odpowiednio 136000 i 52000 samic rocznie - wylicza ekspert PFHBiPM.
Jeszcze dalej posunęła się Irlandia, która z pomocą rządową rozpoczęła realizację szerokiego programu, genotypując milion sztuk bydła. Pozwoliło to doskonale poznać potencjał irlandzkiej populacji i precyzyjnie ustawić program selekcyjny. Podobny program realizowany jest w Niemczech.
- Genotypujemy więc prawie trzydziestokrotnie mniej samic niż nasi konkurenci - zauważa dr Krychowski.
Gorzej niż w innych krajach wygląda u nas również wykorzystanie genomiki w selekcji samców (indeks gPF). Pierwszym pełnym rokiem, w którym polscy hodowcy mogli wykorzystać do inseminacji samic nasieniem młodych buhajów genomowych był rok 2015 r. Zabiegi wykonane wtedy nasieniem buhajów z oceną genomową wyniosły 31% wszystkich, a w kolejnym roku była to już prawie połowa. Nadal jednak w Polsce procent wykorzystania buhajów genomowych jest niższy niż w innych krajach, w których przekracza on 80-90%, co również opóźnia polski postęp genetyczny. W związku z tym, hodowcy, żeby nie zostać w tyle będą zmuszeni sięgać coraz częściej po nasienia z importu.
- Polska hodowla bydła mlecznego jako 5 producent mleka w Europie nie może nie posiadać własnego silnego, nowoczesnego programu hodowlanego, ale do tego potrzebna jest pomoc rządowa, tak jak to było i jest realizowane w innych krajach - tłumaczy dr Krychowski.
W związku z taką sytuacją, eksperci sektora mlecznego mówią o pomyśle utworzenia Rady Hodowlanej.
- Priorytetem powinno być przygotowanie założeń i rozpoczęcie prac nad nowym krajowym programem hodowlanym bydła mlecznego, którego istotnym elementem powinno być opracowanie nowego indeksu gPF lub jego odpowiedników. Jest to kluczowy element do ustandaryzowania krajowej wyceny bydła i dopasowania jej do aktualnych światowych trendów oraz możliwość porównywania jej wyników z zachodnimi wzorcami - tłumaczy Piotr Połoński, rzecznik prasowy Stacji Hodowli i Unasieniania Zwierząt w Bydgoszczy.
Obecnie indeks gPF i PF nie obejmuje wszystkich wartości stanowiących założenia w nowoczesnych pracach hodowlanych. Wykorzystywana metodologia jest według SHiUZ-u przestarzała, powoduje wiele błędów i konieczności korekt przy już opublikowanych wynikach wycen. Brakuje także wytycznych, dotyczących minimalnego progu indeksu gPF i PF wprowadzanych do obrotu buhajów, co powoduje systematyczny wzrost importu nasienia i jego wykorzystania w inseminacji - głównie ze względu na niską cenę zakupu.
- Stanowi to bezpośrednie zagrożenie dla samej hodowli, ale też dla krajowego rynku - informuje Piotr Połoński.
Według niego, powszechne użytkowanie zagranicznego nasienia, o bardzo niskim potencjale wpływa negatywnie na kolejne pokolenia krów w Polsce, pogarszając ich potencjał pokrojowy i produkcyjny. Jest także olbrzymim zagrożeniem dla krajowych producentów nasienia ze względu na niekonkurencyjną cenę sprzedaży wynikającą z braku kosztów produkcji w Polsce oraz niskiej wartości ekonomicznej tegoż nasienia, które w dużej mierze jest przeznaczone do utylizacji w miejscu wyprodukowania.
Niestety, pozostawienie aktualnego stanu rzeczy, może zakończyć się przejęciem polskiego rynku inseminacji przez podmioty zagraniczne przy jednoczesnym braku zainteresowania zakupami buhajów od krajowych hodowców. Tym samym zmniejszy się znaczenie państwowych hodowli bydła jako potencjału genetycznego, ponieważ nie będzie zapotrzebowania na polską genetykę.
- Dobrym rozwiązaniem mogłaby być współpraca różnych ośrodków związanych z hodowlą bydła koordynowana przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa - proponuje rzecznik prasowy SHiUZ-u w Bydgoszczy.
Niestety aktualnie brak jakichkolwiek ustaleń dotyczących przyszłości krajowego programu hodowlanego bydła mlecznego powoduje systematyczną eliminację polskich zasobów genetycznych z cyklów produkcyjnych. Jeśli nic się nie zmieni, w 2022 roku może się okazać, że będziemy zależni tylko i wyłącznie od zagranicznego materiału, tak jak stało się w przypadku Węgier.