Nowa obora za miliony z planem na rozbudowę [VIDEO]
- W tym momencie gospodarujemy na niespełna 200 hektarach, przede wszystkim utrzymujemy jednak stado 250 krów mlecznych. Nieco ponad 200 sztuk jest na co dzień w doju - mówi Jacek Kalak, rolnik z miejscowości Gorzupia położonej w okolicach Krotoszyna, w woj. wielkopolskim. W ostatnim czasie gospodarstwo wykonało milowy krok w rozwoju. Na jego terenie postawiona została obora dla bydła mlecznego wyposażona w nowoczesne systemy usprawniające codzienną pracę i poprawiające dobrostan zwierząt. - Nasze stado budowaliśmy przez ostatnie 20 lat. W momencie, kiedy przejmowałem gospodarstwo od taty, mieliśmy niecałe 20 krów i 17 ha ziemi - zaznacza Kalak. Od tego momentu, farma przeszła trzy duże przebudowy. - Pierwszą swoją oborę postawiłem w 2003 roku. Powiększyliśmy wtedy stado do 60 krów. Kolejna rozbudowa nastąpiła 3 lata później. W 2012 roku kupiliśmy stado krów po likwidowanym PGR-ze, połączyliśmy stare budynki, zrobiliśmy przeróbki, żeby te zwierzęta pomieścić. Wtedy też pojawił się pomysł na większą rozbudowę i zaczęło się mozolne załatwianie spraw urzędowych, żeby uzyskać wszystkie potrzebne pozwolenia - podkreśla Kalak. Jak zaznacza, inwestycja, którą udało się sfinalizować w 2022 roku, jest największą jaką udało się zrealizować w jego życiu.
Lepsze warunki, lepsze wyniki
Stado hodowcy z Gorzupii osiąga obecnie średnią wydajność mleczną na poziomie 10,5 tys. kg w laktacji. - Staramy się powiększać wydajność. Obecny wynik jest związany z tym, że w starych budynkach zwierzęta miały za ciasno. Teraz, w nowym obiekcie mają bardziej komfortowe warunki do produkcji. Stare obiekty wykorzystywane są już tylko do odchowu młodzieży. Liczymy więc na to, że po pierwszym roku, który dajemy sobie na aklimatyzację krów w nowej oborze, w kolejnych latach wydajność będzie rosła - mówi Jacek Kalak. Hodowca zanim zdecydował się na rozwiązania zamontowane w nowym obiekcie, odwiedził wiele nowoczesnych obór w Polsce i za granicą. Wreszcie, na podstawie doświadczeń, zdecydował o wyborze firm, z którymi będzie współpracował i systemu, w jakim będą utrzymywane zwierzęta.
Krowy utrzymywane są oczywiście w systemie wolnostanowiskowym. Ich odchody korytarzami gnojowymi transportowane są przez zgarniacze obornika do zbiornika na gnojowicę o pojemności 3,5 tys. metrów sześciennych. - Część gnojowicy jest następnie transportowana specjalnym kanałem do separatora, który oddziela frakcję stałą i osusza ją. Następnie ten materiał, nazywany separatem, jest wykorzystywany do ścielenia legowisk - mówi Jacek Kalak. - Separowane jest 50-60% gnojowicy. Reszta stanowi dla nas bardzo cenny nawóz. Sam separat zresztą później też wraca do kanału gnojowego i wraca do zbiornika - podkreśla hodowca. Jak tłumaczy, pójście w kierunku separatu, było związane ze zbyt małą ilością gruntu przy takiej wielkości stada. - Do tej pory utrzymywaliśmy krowy na głębokiej ściółce. Zgromadzenie odpowiedniej ilości słomy było dla nas dużym wyzwaniem i przedsięwzięciem logistycznym. Musieliśmy tej słomy dużo kupować. Wiązało się to ze sporymi wydatkami i szukaliśmy alternatywy, żeby obniżyć koszty - tłumaczy.
W oborze zainstalowany został system zraszaczy, który wspólnie z dwoma rodzajami wentylatorów dba o odpowiedni mikroklimat. - W zależności od temperatury uruchamiają się odpowiednie urządzenia. Już przy 13 stopniach Celsjusza włączają się poziome mieszacze powietrza. Gdy temperatura przekracza 20 stopni, pracować zaczynają także pionowe wentylatory, a jeżeli temperatura jeszcze wzrasta, automatycznie włącza się także zraszanie. Polega to na półminutowym zraszaniu zwierząt i pięciominutowym suszeniu - wyjaśnia rolnik, zwracając uwagę na to, że przy zraszaniu trzeba uważać na grubość kropli. - Krowy są spryskiwane grubymi kroplami. One muszą przenikać przez sierść, aż do skóry i po nich spływać. To nie mogą być drobne kropelki, bo one muszą szybko spadać, nie podnosząc tym samym wilgotności w obiekcie. Inaczej grozi to zrobieniem mikroklimatu podobnego do sauny - zaznacza Kalak.
4 różne TMR-y i robot na stole
W nowej oborze Jacka Kalaka zwierzęta podzielone są na 4 grupy technologiczne. - W związku z tym musimy przygotowywać cztery wozy paszowe. TMR składa się głównie z kiszonki z kukurydzy, wysłodków buraczanych i paszy treściwej. W zależności od grupy, różni się zawartością białka, energii i dodatków takich jak np. melasa - zaznacza Kalak. W gospodarstwie pracuje obecnie dwuślimakowy wóz paszowy marki Trioliet o pojemności 15 metrów sześciennych. Rolnik myśli już jednak o kolejnej inwestycji. - Przydałby się samojezdny wóz paszowy, który pozwoliłby na przygotowywanie zwierzętom paszy dwa razy dziennie… Inwestycje w gospodarstwie nigdy się nie kończą - zaznacza Kalak, podkreśla przy okazji, że za odpowiednią jakość paszy i porządek na stole odpowiada robot firmy DeLaval. - Jest to taka duża żmijka, która podgarnia TMR krowom, przy okazji go napowietrzając. Działa w pełni automatycznie, chyba że napotka na swojej drodze jakąś przeszkodę, której nie może pokonać. Ale takie zdarzenia są bardzo rzadkie - zaznacza.
Hala udojowa na 40 stanowisk
Jedną z kluczowych decyzji, jakie musiał podjąć hodowca decydując się na budowę nowej obory, był wybór firmy, która wyposaży jego obiekt w rozwiązanie udojowe. Ostatecznie hodowca postawił na DeLaval i największą w Polsce karuzelową halę udojową liczącą aż 40 stanowisk. - DeLaval to według mnie najmocniejsza marka w kraju, która dysponuje najlepszymi specjalistami w tej dziedzinie. Postawiłem na taką halę z myślą o rozbudowie stada. Mamy w planach postawienie kolejnego obiektu w najbliższych latach - mówi rolnik. - „Karuzelę” obsługują na dzisiaj 3 osoby. Nadal uczymy się tego systemu. Docelowo mam nadzieję, że wystarczą 2 osoby do doju. Doimy obecnie 2 razy dziennie, o piątej rano i o piątej po południu. Razem z myciem i sprzątaniem trwa to dwie godziny - tłumaczy hodowca, podkreślając bogate wyposażenie urządzenia. - Hala posiada m.in. system do przepłukiwania aparatów udojowych i robota do dippingu. Budowaliśmy tę karuzelę z myślą o rozbudowie i planujemy, żeby w przyszłości bardziej ją obciążyć. Nad powstaniem tej obory pracowaliśmy 10 lat, mam nadzieję, że kolejny obiekt pojawi się wcześniej - zaznacza Kalak, podkreślając to, że obecnie bardzo duże środki pochłania amortyzacja i mocno wpływa ona na opłacalność jego produkcji. - Rosnące stopy procentowe mocno w nas uderzyły, ale musimy sobie jakoś radzić… Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa - kończy hodowca.
ZOBACZ TAKŻE: Nowa obora Michałowiczów. 65 krów, roboty i zmiana żywienia [VIDEO]
- Tagi:
- sylwetka
- DeLaval
- bydło mleczne