Nowa obora z automatycznym systemem doju w rodzinnym gospodarstwie Kretek [FILM]
Urszula i Krystian Kretek z miejscowości Krzanowice nieopodal czeskiej granicy prowadzą wspólnie gospodarstwo od 2006 r. Aktualnie pomaga im w tym 15-letni syn Karol. W kwietniu 2021 r. rodzina oddała do użytku nowoczesną, w pełni zautomatyzowaną oborę. Nowy obiekt znacznie usprawnił rolnikom pracę. Dzięki temu mają więcej czasu na realizację swoich pasji, jakimi są podróże.
Pan Krystian pracuje wspólnie z żoną i 15-letnim synem Karolem, uczniem szkoły rolniczej. - Zatrudniamy tylko jednego pracownika - mówi rolnik. Ojciec gospodarza też od czasu do czasu zagląda na farmę. - W ramach tzw. luzu wykonuje orki i inne tego typu zadania, które po prostu lubi - wyjaśnia nasz rozmówca. - Do moich obowiązków z kolei należy cała papierologia: od zgłaszania cieląt do agencji, poprzez wypełnianie wniosków obszarowych na wszelkich sprawach z tym związanych skończywszy. Zajmuję się też dbaniem o rozród (łącznie z dokumentacją) - mówi pani Urszula. Biuro naszej rozmówczyni znajduje się nad oborą. Posiada ono duże okna, dzięki temu gospodyni ma doskonały wgląd na to, co dzieje się w obiekcie. O tym, "co jest grane" w oborze, rolniczkę informuje także komputer. - To tam znajdują się m.in. informacje dotyczące zdrowotności krów - wspomina pani Urszula.
Fot. Urszula i Krystian Kretek na tle nowej obory
Rodzina Kretek gospodaruje na areale 140 ha (w tym dzierżawy). Gleby są bardzo dobre, głównie klasa I-III. - Uprawiamy przede wszystkim kukurydzę na kiszonkę. Mamy również oczywiście lucernę i trawy. To też przeznaczone jest na kiszonki. Pszenicę, wyprodukowaną w gospodarstwie, także zużywamy we własnym zakresie, gdyż zakup pasz jest drogi. Poza tym własna pasza jest lepsza od kupnej - uważa rolnik.
Gospodarze prowadzą uprawy w systemie mieszanym - zarówno orkowym, jak i bezorkowym. - Pszenicę po rzepaku staram się siać w systemie bezokrowym - wspomina gospodarz.
Główną siłą pociągową w gospodarstwie są ciągniki marki John Deere. Do jednego z nich zaprzęgany jest nowy nabytek rodziny - paszowóz Sgariboldi .
Droga do postania nowej obory
Krystian Kretek z pracą na roli związany jest od dziecka.
- Gospodarstwo wraz z żoną przejąłem po rodzicach w 2006 r. Rodzice mieli 40 krów. Stopniowo powiększaliśmy stado. Te 15 lat temu przerobiliśmy też oborę z uwięziówki na wolnostojącą. Mimo wszystko było to w starych budynkach. Dostosowaliśmy się do tego, co już było. Wiedzieliśmy jednak, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Doiliśmy w hali udowej typu swing ower, ale dążyliśmy do tego, żeby wybudować nowy obiekt, w nowych miejscu - tuż za wsią, przy domu, na terenie gospodarstwa (choć to dużo powiedziane, bo były tam, oprócz domu, niewielkie zabudowania typu stodoła), które kupiliśmy żoną po ślubie w 2000 r., bo moje rodzinne gospodarstwo znajduje się w centrum Krzanowic - opowiada pan Krystian.
Plany udało się zrealizować w kwietniu 2021 r. Wówczas bowiem do użytku została oddana nowa obora. Jest w niej 160 legowisk. Tyle też jest krów dojnych. Rodzina hoduje głównie bydło rasy HF. - Mamy też mieszańce z montbeliarde. Są również 3 brown swissy - słynne alpejskie krówki, marzenie mojej żony. Jedna z nich jest już zacielona - wspomina gospodarz.
Fot. Słynne alpejskie krówki - marzenie Urszuli Kretek
Fot. W gospodarstwie Kretek dominuje jednak bydło rasy HF
Fot. Miejsce dla "młodzieży" w gospodarstwie Kretek
Aklimatyzacja do warunków w nowej oborze
Zwierzęta z aklimatyzacją w nowym obiekcie nie miały większego problemu.
- Straszono nas, że cały ten proces zajmie ok. 3 tygodni i będą to dni wyjęte z życiorysu. Tak - na szczęście - się nie stało, choć - oczywiście - był stres. Przewóz bydła ze starej do nowej obory zajął 3 dni. Przewoziliśmy zwierzęta grupowo - po 40 sztuk na dzień. Zwierzęta dość szybko przystosowały się do nowego prawdopodobnie z tego względu, że w starym obiekcie były nauczone do chodzenia, chodziły do hali udojowej - tłumaczy farmer.
- Gorzej jest na pewno, jeśli ktoś przechodzi z uwięzi na roboty - dodaje. Na tym nie kończy: - Jeśli chodzi o legowiska, bo takowe są w nowej oborze, to krowy nie były nimi zdziwione, gdyż w starym miejscu też mieliśmy legowiska. Te nowe jednak na pewno są wygodniejsze, gdyż zastosowaliśmy materace słomiano-wapienne. Raz na 2 tygodnie je dościelamy sieczką i wapnem. Zajmuje nam to 1,5 h (tyle czasu potrzeba na zaścielenie 160 legowisk - przyp.red.).
Z nowego obiektu zadowoleni są jednak przede wszystkim gospodarze. Nowy obiekt znacznie usprawnił rolnikom pracę. Dzięki rozwiązaniom, jakie wprowadzono w oborze, rolnicy mają więcej czasu dla na realizację swoich pasji, jakimi są podróże.
- Gdzie byliśmy? Oj, to trudne pytanie. Łatwiej chyba powiedzieć, gdzie nas jeszcze nie było. USA - tego miejsca jeszcze nie zobaczyliśmy. Marzy nam się, żeby tam polecieć - śmieje się pan Krystian.
Wiele wskazuje na to, że ten cel niebawem może zostać osiągnięty, tym bardziej, że rolnicy wkrótce będą mieć odpajalnie dla cieląt marki Urban. - Na razie obsługuję milk taxi. Wkrótce się to jednak zmieni. Zyskamy kolejne cenne minuty - podkreśla pani Urszula.
Fot. W gospodarstwie niebawem pojawi się odpajalnia dla cieląt
Budowa nowej obory
Załatwienie wszelkiej dokumentacji, związanych z budową nowej obory, trwało ok. 10 miesięcy. - Było to przedłużone przez pandemię. Z formalnościami ruszyliśmy bowiem w momencie, kiedy wybuchła jej pierwsza fala - wspomina gospodarz. Nieco mniej czasu zajęło wybudowanie obiektu o wymiarach 80x27 m, łącznie z wykonaniem posadzek, tynków, założeniem okien i płytek. - Zatrudniliśmy do tego jedną firmę. Wykonawca do zadania podszedł kompleksowo. Dzięki temu po 9 miesiącach od wbicia łopaty, krowy doiły się w nowej oborze - zaznacza nasz rozmówca.
Do wentylacji obory służą dwie kurtyny. - Ulokowaliśmy je na zewnętrznych ścianach. Jest też świetlik kalenicowy stały (o otworze jednej wielkości) z firmy Arntjen, podobnie zresztą, jak kurtyny - opowiada gospodarz. - Mamy też - oczywiście - wentylatory: duże wiatraki. Są 3 sztuki - tyle w zupełności wystarcza i robi super klimat, o czym przekonaliśmy się latem zeszłego roku - podkreśla rolnik.
Oświetlenie, jak mówi pan Krystian, jest standardowe, z tzw. rynku.
- Brat pracuje w firmie zajmującej się wykonywaniem instalacji elektrycznych. To ona wykonała projekt oświecenia wraz z jego montażem. Zainstalowaliśmy dobrej jakości lampy ledowe - tzw. full led, które myślę, że spełniają swoje zadanie. Krowy są spokojnie, to oświetlenie im nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - opowiada farmer.
Rolnik mówi też o zagospodarowaniu gnojowicy.
- Jest ona pod rusztem w systemie rzeka. Nie ma zbiornika zewnętrznego. Raz w tygodniu jest to mieszane. Wywóz z kolei odbywa się zgodnie z przepisami - do listopada. Potem ruszamy z tym dopiero na wiosnę. Ten sezon jest pierwszym, w którym będziemy cały rok korzystać z gnojowicy. W mojej ocenie jest to bardzo dobry system. Nie ma wygarniaczy. Nie ma też żadnych dodatkowych lin, siników i innych "cudów". Jest tylko jedno mieszadło na jednej rzece - opisuje farmer.
Wywóz gnojowicy odbywa się beczkowozem o pojemności 18 tys. l, który pan Krystian zakupił w roku ubiegłym. - Nic nie trzeba ładować. Do przepompowania jest tylko jeden zbiornik - wyjaśnia nasz rozmówca.
Wyposażenie nowej obory
O wyposażenie obory zadbała firma DeLaval.
- Tu jest system dwóch robotów udojowych w ruchu tzw. kierowanym - system steruje nam, kiedy krowa ma pozwolenie na dój, kiedy ma pozwolenie na legowiska, kiedy ma pozwolenie na grupę fresh, bo najlepsze krowy, które mamy, chodzą właśnie do tej grupy fresh, gdzie mają wydawaną przez stację paszową dodatkową porcję. Ten ruch kierowany powoduje to, że nie musimy kontrolować, ile krów jest do doju, czy są one spóźnione. One raczej się w tym systemie "wyłapują", bo krowę, wracając z jedzenia do legowisk, bramka selekcyjna przekierowuje, tam, gdzie iść powinna - tłumaczy pan Krystian.
O porządek w obiekcie dba robot do zgarniania z funkcją zraszania - RS450S . - Dzięki niemu posadzka jest taka, jak być powinny. Przede wszystkim nie jest śliska. Ruszt jest czysty. Krowy mają więc czyste i suche racice - opowiada rolnik.
Rodzina Kretków zainwestowała również w robota do podgarniania paszy OptiDuo. - On przede wszystkim poprawia nam wydajność, bo im krowa więcej je, tym więcej mleka daje. Robot średnio 10 razy dobę podgarnia paszę. Krowy są przyzwyczajone do jego dźwięku. Gdy słyszą, że pojawia się na horyzoncie, szykują się do jedzenia - mówi gospodarz.
W oborze są też czochradła SCB. - Krowy bardzo chętnie z nich korzystają. Daje im to ogromny komfort - podkreśla nasz rozmówca.
Zdrowotność krów w nowej oborze
Zdrowotność zwierząt po "przeprowadzce" znacznie się poprawiła. - Warunki w starej oborze do warunków w nowej są nieporównywalne - podkreśla farmer. Zwraca przy tym uwagę na następującą sprawę: - Nowy obiekt jest w systemie rusztowym. Ruszta nie mają jakiegoś znacznego wpływu na kulawizny u krów czy choroby racic, bo to jest związane z tym, jak krowa jest żywiona, czy ma korekcję racic robioną w odpowiednim czasie. Na kulawizny jest na pewno dużo więcej czynników niż ruszta. Wiem, że ruszta są krytykowane. Ale czy słusznie? Moim zdaniem jest to jednak optymalna posadzka, która nie stanowi problemu. Jest przede wszystkim łatwa w utrzymaniu czystości, a tym samym zapewnieniu higieny, przez to krowy są spokojne, wygodnie chodzą. Myślę, że jest to bardzo dobry wybór.
4 laktacje - to średnia żywotność krów w stadzie. - Myślę, że jest ona zadowalająca. Krowy żyją średnio ok. 7-8 lat. Mamy jednak - oczywiście - także takie sztuki, które są u nas 10 czy nawet 12 lat - mówi pan Krystian.
Dzienne wydajności krów rodziny Kretek są w granicach 36-37 kg mleka. - Jest to o wiele więcej niż w starym systemie udoju. Jest to podyktowane tym, że krowy są dojone średnio 3 razy na dobę - zwraca uwagę pani Urszula. - Mieliśmy taką rekordzistkę, która dawała 83 kg mleka dziennie. Ale dojona była 5 razy - dodaje. Na tym jednak nie kończy. - Parametry mleka też uległy poprawie (z racji nowej obory - przyp.red.). Aktualnie tłuszcz jest w granicach: tłuszcz - 4%, a białko - 3,5% - zaznacza gospodyni.
Produkcja mleka w nowej oborze - opłacalność
Czy opłaca się produkować mleko? Rolnik na to pytanie odpowiada następująco: - Po pierwsze - coś trzeba robić. Po drugie - każdego miesiąca przychodzą pieniądze, dochód do gospodasrtwa jest stały, choć - oczywiście - raz zostaje mniej, raz więcej, ale ogóle patrząc na to wszystko z perspektywy lat, to się opłaca. Inwestujemy w to i nadal inwestować chcemy w tę produkcję.
Mleko sprzedawane jest do firmy Zott. - Współpraca się dobrze układa. Działamy razem już 3 lata. Jesteśmy zadowoleni - mówi rolnik.
Zobacz także: