Mleczarniom zagraża silna konkurencja
Niełatwe nastały czasy dla spółdzielni mleczarskich w Wielkopolsce, które muszą bronić się przed konkurencją napierającą coraz silniej zarówno ze wschodu, jak i zachodu. Czy zwyciężą w walce na rynku mleczarskim o surowiec i klienta?
Pojawienie się w województwie wielkopolskim mazowieckiej Mlekovity, przez przejęcie zakładu w Kościanie, nie napawa optymizmem członków okolicznych spółdzielniach. Od jakiegoś czasu do rolników w powiatach gostyńskim i sąsiednich docierają przedstawiciele tej firmy i namawiają do zawarcia z nimi umowy na dostawę mleka. Oferują korzystniejsze warunki przy sprzedaży surowca, niż to robi Spółdzielnia Mleczarska w Gostyniu. Ich działania przynoszą rezultaty. Oficjalnie mówi się o tym, że niektórzy hodowcy bydła chętnie nawiązują z nimi współpracę. Są tacy, którzy jeszcze się nad tym zastanawiają. Poza tym coraz silnej na rynku wielkopolskim swą obecność zaznacza niemiecki koncern Muller.
Nie liczy się sentyment a zyski
O zagrożeniach, jakie z tych faktów wynikają, mówiono podczas specjalnie zwołanego posiedzenia, które w grudniu poprzedniego roku zorganizowała Rada Powiatowa Wielkopolskich Izb Rolniczych w Gostyniu. Zaproszeni na nie zostali zarząd gostyńskiej spółdzielni i działająca przy niej rada nadzorcza. - Pojawiają się różne dziwy. Namawiają do zakładania grup producenckich mleka. Oferują o 10 -15 groszy na litrze więcej niż spółdzielnia w Gostyniu. To może spowodować, że rolnicy będą odchodzić od gostyńskiej spółdzielni. Tu nie liczy się sentyment, a zyski. Zwłaszcza, że rolnicy poczynili inwestycje w oborach. To jest kusząca sprawa, aby przejeść do innych zakładów. A spółdzielnia może mieć problem z odbiorem mleka - mówił na spotkaniu Kazimierz Kulczak, jeden z członków rady WIR-u. Zagrożenie tym bardziej wzrosło, że w momencie, gdy na wielkopolski rynek wkroczyli przedstawiciele Mlekovity, gostyńska mleczarnia obniżyła stawkę za skup mleka. Niższe ceny obowiązywały we wrześniu i październiku. To spotkało się z dużym niezadowoleniem rolników. Według producentów mleka, trudna sytuacja w mleczarni, została poprawiona ich kosztem. Niektórzy na tym manewrze utracili spore kwoty. - Kiedy obliczyłem ile ta obniżka wynosi, to za głowę się złapałem. Na miesiąc zarobiłem mniej o 2 tys. zł - stwierdził jeden z hodowców bydła.
Co tu jest grane?
Członkowie rady WIR-u dopytywali, dlaczego w takim momencie zdecydowano się na obniżkę stawki? - Interesuje mnie sytuacja, jaka miała miejsce w we wrześniu i październiku. Jaka była tego przyczyna? Jeśli inne zakłady płacą więcej rolnikom, to trzeba się zastanowić: co tu jest grane? Mlekovita jest teraz bardzo blisko. Jest to jedna z większych firm w Polsce i za chwilę, jak wybuchnie, to za rok lub dwa może być za późno - stwierdził Krzysztof Wachowiak, członek rady powiatowej WIR. Prezes gostyńskiej spółdzielni Grzegorz Grzeszkowiak wyjaśnił, że pojawiło się ryzyko, iż dla spółdzielni mijający rok budżetowy zakończy się ze stratami. Dzięki takiemu zabiegowi uniknięto w zakładzie deficytu. - W spółdzielni zawsze tak jest, że raz cena jest obniżana albo podwyższana, patrząc na uzyskiwany wynik ekonomiczny. Wiem, że to boli, bo przeżywałem to wielokrotnie. Tylko że nie można doprowadzić do tego, by różne straty pokrywać funduszami własnymi. Znam takie spółdzielnie, które tym sposobem same się jakby zjadły. W pierwszej kolejności straty pokrywa się z funduszu zasobowego - wyjaśnił. Dodał, że dynamika w skupie mleka w sumie jest, na szczęście, dodatnia. - Jedyną złą rzeczą jest to, o czym pan mówi, ale robimy wszystko, aby za surowiec płacić więcej - zwrócił się do Krzysztofa Wachowiaka. Obecnie obowiązują wyższe stawki, w porównaniu do tamtych dwóch miesięcy. Prezes spółdzielni określa wzrost na poziomie średnio 5 groszy za litr w stosunku do listopada. Jednak i ta cena nie jest dla rolników w pełni satysfakcjonująca. - Dziwne jest dla mnie to, że mniej mamy płacone za jakość mleka, czyli klasę „ekstra”, a więcej za zawartość tłuszczu w mleku. Przecież mleczarnia twierdzi, że cały czas dba o skup najwyższej jakości mleka, a mimo to płaci mniej za „klasowe” - stwierdził jeden z producentów mleka w powiecie gostyńskim.
Jednak mogą założyć grupy producenckie
Jeszcze do niedawna producenci mleka, będący członkami gostyńskiej spółdzielni, byli niezadowoleni także z innego powodu. Chodzi o możliwość zakładania grup producentów mleka. Jeszcze podczas spotkania, które odbyło się w grudniu, prezes Grzeszkowiak twierdził, że jest to niemożliwe. Tłumaczył, że sporna kwestia leży w podstawie prawnej regulującej funkcjonowanie grup i spółdzielni. - Interpretacja ustawy o prawie spółdzielczym i spółdzielniach mówi, że członek spółdzielni jest statutem zobowiązany do sprzedaży w całości wyprodukowanego w swoim gospodarstwie mleka, po zaspokojeniu potrzeb własnych. I stąd logicznie myśląc, nie może ten sam człowiek zbyć mleka w ramach grupy producenckiej - tłumaczył. Dodał, że w takiej sytuacji istnieje możliwość wypisania się z członkowstwa w spółdzielni. Czym to może skutkować? - Jeśli by tak się zdarzyło, że większość członków zrezygnowałaby z członkostwa, a to się wiąże z wypłatą udziałów członkowskich, to można by powiedzieć, że jest po spółdzielni. Bo wypływa bardzo dużo pieniędzy i zaczynają się pojawiać problemy ze spójnością finansową - wyjaśniał. Tego należałoby za wszelką cenę uniknąć. Rolnikom trudno było uwierzyć w to, że w spółdzielniach nie można tworzyć grup producenckich. Zastanawiali się, czy przyczyną tego nie jest obawa ze strony spółdzielni, że zrzeszeni rolnicy będą coraz silniej dyktować swoje warunki? - Ustawa, która reguluje funkcjonowanie grup producenckich jest w sprzeczności z ustawą prawo spółdzielcze i spółdzielnie. To nie jest nasze widzimisię. Są pewne przepisy, który musimy przestrzegać - przekonywał Grzegorz Grzeszkowiak.
Jednak już w styczniu spojrzenie na sprawę zmieniło się. Okazało się, że przepisy prawne nie są tak bezduszne, jak podejrzewano wcześniej i spółdzielcy będą mogli zawiązać grupy producenckie. Wystarczy zmienić zapisy w statusie spółdzielni. Czy opłaciło się parcie ze strony rolników? - Nie chodzi o naciski, bo wszyscy jesteśmy członkami spółdzielni mleczarskiej i chcemy dla niej jak najlepiej. Nie było do tej pory takiej potrzeby. Było przeszkodą to, że prawodawca nie pozwolił uznać spółdzielni, jako grupy producenckiej. Nie udało się tego przeforsować. Ale znaleźliśmy inne rozwiązanie. I zrobimy wszystko, żeby prawo spółdzielni było do tego dostosowane - stwierdził Andrzej Kubiak, przewodniczący rady nadzorczej gostyńskiej spółdzielni. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą spółdzielcy na walnym zgromadzeniu w kwietniu.
Oddział miejski do likwidacji
Kondycję finansową spółdzielni ma poprawić likwidacja oddziału miejskiego zakładu, który już od dawna przynosi spółdzielni straty. - Dopóki było tak, że pozostała produkcja pozwalała na pokrycie tych strat, a jednocześnie zarówno pozwalała w miarę dobrze płacić rolnikom za mleko i pracownikom za ich pracę, to było dobrze. Ale w tej chwili, przy tej konkurencji, niestety trzeba będzie kosztom się przyglądać - mówił prezes Grzeszkowiak.
Zrzeszenie wielkopolskich spółdzielni?
Likwidacja deficytowego oddziału miejskiego, zdaniem niektórych, i tak do końca nie rozwiąże problemu związanego z konkurowaniem z dużymi molochami mleczarskimi. Pojawiły się pomysły, by utworzyć wielkopolską grupę spółdzielni mleczarskich. Propozycje dotyczyły nawet zawiązania współpracy z zakładem w Kościanie, jeszcze przed wchłonięciem go przez Mlekovitę. Takie posunięcie całkowicie skrytykował prezes Grzeszkowiak. - Przejęcie mleczarni w Kościanie nie byłoby pójściem do przodu. Zakład miał kłopoty i gdybyśmy go przejęli, to nie bylibyśmy w stanie pokrywać ich strat. Wtedy rolnicy musieliby dostawać jeszcze mniej, niż teraz. Mlekovita cały czas generuje na niej straty i stać ją na to - wyjaśnił. Pozostają jednak inne zakłady, które funkcjonują na wielkopolskim rynku. Czy ich zrzeszenie jest możliwe? Prezes Grzeszkowiak nie umiał na to pytanie odpowiedzieć. Stwierdził, że żadne działania ze strony gostyńskiej spółdzielni w tym kierunku nie były podejmowane. Inaczej do tej kwestii ustosunkował się przewodniczący rady nadzorczej. - Nigdy nie jest za późno, żeby do takiego zrzeszenia doszło. Jestem jednym z tych, którzy są za tym, aby powstała silna grupa mleczarska w Wielkopolsce. Byłem przeciwny połączeniu się z z Mlekovitą bądź Mlekpolem. Ale sądzę, że cała rada i wszyscy ci, którzy dobrze życzą mleczarni są za tym, by gostyńska spółdzielnia była w wielkopolskiej grupie - stwierdził. Dodał, że temat był podjęty niejednokrotnie. Niestety, za każdym razem - spalił na panewce. - A szkoda. Gdybyśmy połączyły zakłady, moglibyśmy podzielić się produkcją, wtedy taniej byłoby produkować i lepiej byśmy płacili za mleko - powiedział.
Masła się nie opłaca produkować