Jedyna w Polsce hodowla trzmiela ziemnego
Rocznie owadzie rodziny tu zamieszkujące zjadają kilka ton cukru i kilkaset kilogramów pyłku kwiatowego.
Zapraszam dziś Czytelników do miejscowości Tymieniec-Dwór w gminie Szczytniki (powiat kaliski), gdzie Stanisław Matuszak wspólnie z małżonką oraz synami Marcinem i Damianem zajmuje się hodowlą trzmieli. Jest to niezwykle trudna i bardzo precyzyjna dziedzina, która wymaga dużego poświęcenia i wysiłku hodowców. To właśnie dzięki zaangażowaniu całej rodziny w stworzonym przez nią laboratorium rodzą się miliony owadów, które wykorzystywane są do zapylania upraw. Jest to największe w Polsce gospodarstwo zajmujące się hodowlą i chowem trzmieli ziemnych w systemie całorocznym. Klientami są nie tylko ogrodnicy prowadzący uprawę warzyw pod osłonami i sadownicy, ale także instytucje badawcze i uczelnie wyższe. Pan Stanisław tak wspomina początki działalności: Wszystko zaczęło się w 2002 roku, kiedy to żona przeczytała ulotkę Polskiego Klubu Ekologicznego oraz Oddziału Pszczelarstwa Instytutu Sadownictwa w Skierniewicach o organizowanym nowatorskim projekcie pod nazwą „Wdrażanie trzmieli do produkcji rolniczej przez rozwinięcie hodowli wybranych gatunków w warunkach kontrolowanych”. Był to taki program, który miał doprowadzić do restytucji w kraju trzmiela ziemnego, którego populacja bardzo spadła. Syn państwa Matuszaków - Marcin ukończył wtedy studia na Akademii Rolniczej we Wrocławiu i postanowił wybrać się do Puław. Tam ukończył kurs i stwierdził, że podoba mu się praca z owadami. Jak się później okazało z 25 uczestników programu tylko Marcin pozostał i wytrwale prowadzi hodowlę trzmieli. Pierwsze matki do hodowli gospodarstwo otrzymało w 2003 roku od profesora Mieczysława Bilińskiego. Na początku naszej działalności przez 3 lata wyhodowane rodziny trzmieli rozdawaliśmy ogrodnikom, szkołom i miłośnikom przyrody, ponieważ chcieliśmy dowiedzieć się jak się zachowują, jak pracują. Wszystkie zasłyszane od nich uwagi, sugestie zapisywaliśmy i konsultowaliśmy. Kolejne lata poświęciliśmy na dokładne poznanie technologii, powiększenie i doposażenie pracowni, wprowadzenie własnych linii hodowlanych oraz kontakty z potencjalnymi klientami. Trzmiele należą do rodziny pszczołowatych. Do tego rodzaju należy ponad 300 gatunków, z czego w Polsce występuje około 30. Najczęściej możemy spotkać trzmiela ziemnego (Bombus terrestris) i trzmiela kamiennika (Bombus lapidarium). Większość roślin, aby wydać owoce i nasiona, potrzebuje do zapylenia kwiatów owadów. Najważniejszymi zapylaczami w przyrodzie są pszczoły. A czy Państwo wiedzą, że w naszej strefie klimatycznej trzmiele zapylają około 400 gatunków roślin? Te pracowite owady dzięki swoim rozmiarom łatwiej docierają do kwiatowych pręcików i słupków. Jeden osobnik w ciągu minuty jest w stanie odwiedzić do 30 kwiatów, czyli dwukrotnie więcej niż pszczoła miodna. Obecność trzmieli w uprawie pomidorów powoduje zwiększenie ilości zawiązanych owoców oraz wpływa na poprawę ich jakości. Owoce są bardziej kształtne, twarde, lepiej wypełnione, bez pustych przestrzeni wewnątrz. Owoce jabłoni i grusz, których kwiaty były zapylone przez te owady, mają więcej nasion, dzięki temu są bardziej kształtne i większe. Podobna sytuacja występuje u owoców borówki, porzeczek i agrestu.
W budynku gospodarczym zobaczyłam dużą ilość regałów z pudełkami, w których prowadzony jest początkowy wychów rodzin. Poczułam się jak w niezwykłym laboratorium. Pod nieobecność Marcina w arkana hodowli wprowadził mnie pan Stanisław z synem Damianem. Trzmiele wylęgają się praktycznie przez cały rok. Latem w letnim izolatorze, który wyglądem przypomina małą przydomową folię na warzywa a teraz - zimą - w podgrzewanym pomieszczeniu. W izolatorach odbywają się loty godowe. Kiedy samica zostanie zapłodniona przez trutnia, zakopuje się w ziemi. W izolatorach zostają przygotowane specjalne kopce, w których samica spędza 2 tygodnie. Po tym czasie takie samice wykopujemy i hibernujemy. W tym stanie spędzają do 8 miesięcy, następnie je wybudzamy i przygotowujmy do składania jaj – opowiada pan Stanisław. Wyjaśnia, mi że każda z matek dostaje kokon inicjacyjny. Po około tygodniu matka tworzy na tym kokonie miseczki woskowe i składa do nich jaja. Do każdej miseczki składa od kilku do kilkunastu jaj. Zasklepia je i po około 3 dniach wylegają się larwy, które karmi się przez następne 13 dni. Z nich tworzy się kokon, a po 21 dniach wygryzają się młode robotnice. Taka rodzina jest następnie przenoszona do większego domku – ula. Jest to domek handlowy albo matecznikowy, który nadal może się rozrastać. Niestety, nie cała populacja matek, która zostaje doprowadzona do kopulacji, jest gotowa do wytworzenia rodzin. Z tych matek tylko 1/5 nadaje się do prowadzenia dalszej działalności. - Mój rozmówca zaznacza:
- Jeżeli do jesieni zgromadzimy odpowiednią ilość matek, co jest dla nas istotne, będziemy wiedzieć, ile rodzin wyprodukujemy w następnym roku. Wszystkie elementy potrzebne do prowadzenia hodowli wykonujemy ręcznie. Łącznie z ulikami, w których zamieszkują trzmiele.
Uliki mają dołączony system karmienia, który polega na dostarczeniu owadom roztworu cukrowego i pyłku kwiatowego. Właśnie w takiej formie trafiają do ogrodników i do ich gospodarstw. - Zabiegi na trzmielach wykonujemy za pomocą pincety, co wymaga niezwykłej precyzji i dokładności – wtrąca pan Damian. Dowiaduję się, że każdy z członków rodziny odpowiedzialny jest za konkretne, powierzone zadanie. Gdyby tak policzyć wszystkie elementy, które są wykorzystywane do całego procesu technologicznego związanego z ręcznym „wybudowaniem” domków dla trzmieli, ukryty jest tu ogromny kapitał finansowy. W specjalnych ulach, które ustawia się w szklarniach, sadach i w ogrodach, pracuje dużo rodzin. Po 3 tygodniach intensywnego karmienia rodzina trzmieli rozrasta się do 120 – 150 osobników i w takiej formie jest sprzedawana.
Naszej rozmowie towarzyszy charakterystyczne brzęczenie owadów. Mam wrażenie, iż pomimo panującej zimy jest lato, a ja jestem w pięknym ogrodzie. Pan Stanisław zauważa: - Niezależnie od warunków zewnętrznych hodowla trzmieli musi mieć zapewnioną odpowiednią temperaturę, wilgotność i pożywienie. Rocznie rodziny tu zamieszkujące zjadają kilka ton cukru i kilkaset kilogramów pyłku kwiatowego. Moi rozmówcy mają doświadczenie i ogromną wiedzę, która pozwala im tak „ustawić” owady, aby dobrze pracowały i zapylały rośliny we wskazanych fazach rozwojowych w szklarniach, jagodnikach i sadach. Najwcześniej trzmiele z ich gospodarstwa trafiają na pomidory szklarniowe, później do sadów, by zakończyć pracę jesienią na późnych truskawkach. W tym sezonie pierwsze rodziny do szklarni z pomidorami dostarczono w grudniu.
Wiele lat temu założyli firmę o nazwie Polski Trzmiel. Co prawda Biuro Patentowe bardzo ostrożnie wyraża zgodę na używanie członu „polski” w nazwie produktu. Ale im się udało i w maju 2011 roku Urząd Patentowy RP przyjął wniosek o udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy „Polski Trzmiel”. Pan Stanisław ma żal, że pomimo tak potrzebnej pracy, jaką wykonują, nikt nie potrafi zająć się tą tematyką i wesprzeć ich finansowo. A rynek bez wsparcia finansowego w tym zakresie spowoduje, że będzie im coraz trudniej prowadzić działalność.
- Wszyscy wiedzą, że naturalni zapylacze są potrzebni w przyrodzie, ale co z tego…… Pszczelarze mają dofinansowanie do leków, do matek pszczelich. A nasz trzmiel nie jest objęty pomocą unijną i nie można skorzystać z żadnego projektu unijnego. Od czasu do czasu ktoś odzywa się do nas - a to z uczelni, a to z instytutów naukowych, ale na tym się kończy. Chciano nawet otworzyć na uczelniach rolniczych kierunek o profilu trzmielarskim, jednak temat ucichł – z przykrością stwierdza mój rozmówca.
Warto zauważyć, że specjalistyczne Gospodarstwo Hodowlane ”Polski Trzmiel” jako jedyne w Europie hoduje trzmiele przystosowane do warunków klimatycznych naszej szerokości geograficznej, wprowadza własne linie hodowlane trzmieli, aby sprostać coraz bardziej wymagającym odbiorcom w kraju i za granicą.
Marzeniem pana Stanisława jest, aby koś napisał dobry programu na temat restytucji trzmiela. On sam stworzył już ich wiele, jednak żaden z nich nie został sfinalizowany. Okazuje się, że temat trzmiela nie jest innowacyjny. Jakie plany na przyszłość mają hodowcy trzmieli? Pomimo trudności - plany na przyszłość są. Wszystkie dobre słowa, telefony z całej Polski są dla nich miłe i nadają sens ich trudnej pracy. Matuszakowie bywają na targach, wystawach, gdzie na ich stoisko przychodzą tłumy ludzi, piszą o nich w gazetach. Różne stacje telewizyjne nagrywają u nich programy. Są zdobywcami wielu nagród i wyróżnień. Chociażby tej ostatniej z 2016 roku, kiedy to pan Stanisław został finalistą X edycji Krajowego Konkursu „Wzorowy Ogrodnik” w kategorii specjalnej: hodowla i chów trzmieli ziemnych.
Miejmy nadzieję, że znajdą się w końcu jakieś środki finansowe, które pozwolą na rozbudowanie pracowni czy wybudowanie zaplecza socjalnego. Myślę, że stworzenie Centrum Dydaktycznego byłoby bardzo dobrym łącznikiem miedzy teorią a praktyką i pozwoliłoby dzieciom i młodzieży na poznanie świata trzmieli i ważnej roli, jaką odgrywają w ekosystemie. Być może wnuczek Stasiu, który Państwu Matuszakom sprawia dużo radości, będzie kolejnym pokoleniem realizującym obraną drogę.