Jan Spik i jego owce
Owce są najczęściej kojarzone z górskimi halami, na których są wypasane przez baców. Dlatego zaskoczeniem dla wielu może być widok stada owiec, które wędruje po wałach za swoim pasterzem - emerytowanym dyrektorem Janem Spikiem.
Gospodarstwo, w którym hodowane są owce, znajduje się w Opolu - Półwsi (powiat opolski). Powstało już w XVIII wieku, jako posiadłość rycerska. Jan Spik otrzymał je jako spadek po wuju. Teraz jest to majątek, w którym utrzymywanych jest 250 matek owczych. Owce są wypasane dwa razy dziennie, rano i po południu.
- Ja wychodzę rano na wypas, ale dopiero jak zejdzie rosa, żeby nie karmić owiec mokrą trawą, Mogą na niej żyć jakieś robaki. Źle im to służy na przewód pokarmowy i może powodować biegunki. Jak rosa schodzi, rośliny są bezpieczne dla zwierząt - tłumaczy hodowca. Gospodarstwo jest nastawione na produkcję wysokiej jakości jagniąt rzeźnych. Wszystkie matki to owce rasy merynos polski. Aby otrzymać jagnięta o najlepszych wydajnościach i smakowitości mięsa, maciorki kryte są trykami ras mięsnych. Przede wszystkim są to barany ras czarnogłówka niemiecka, suffolk i berrichon francuski.
Ja wychodzę rano na wypas, ale dopiero jak zejdzie rosa, żeby nie karmić owiec mokrą trawą, Mogą na niej żyć jakieś robaki. Źle im to służy na przewód pokarmowy i może powodować biegunki. Jak rosa schodzi, rośliny są bezpieczne dla zwierząt.
Do remontu stada wykorzystywany jest natomiast tryk merynosa polskiego. Wszystkie jagnięta sprzedawane są na eksport. Całą procedurą handlu zajmuje się człowiek zatrudniony przez Związek Hodowców Owiec i Kóz. Do tego związku należy również gospodarstwo Jana Spika. Dla firm, które kupują jagnięta, zgłaszana jest wcześniej ilość sztuk, przewidywana masa oraz termin sprzedaży. Potem organizowany jest spęd owiec z różnych rejonów Opolszczyzny. Ponieważ logistyka pozwala na wywiezienie jednorazowo dużej partii jagniąt, mniejsi hodowcy przywożą je do gospodarstwa w Opolu - Półwsi i stąd zwierzęta jadą za granicę. Cena 1 kilograma żywej wagi kształtuje się na poziomie 9-10 zł. Zależnie od tego, na jakie jagnięta jest zapotrzebowanie, eksport kierowany jest do różnych krajów. - Włosi wolą mniejsze i delikatniejsze sztuki w wadze 18-24 kg, Niemcy troszkę cięższe 25-35 kg, Holendrzy 35-40 kg. Jagnięta muszą być sprzedawane na eksport, ponieważ nie ma możliwości ich uboju w gospodarstwie. Są także problemy z ich ubojem w Polsce. Chciałem zbudować u siebie małą ubojnię i chłodnię, ale 5 lat walczę bezskutecznie o pozwolenie na budowę z urzędnikami z Inspektoratu Weterynaryjnego - żali się rolnik.
Włosi wolą mniejsze i delikatniejsze sztuki w wadze 18-24 kg, Niemcy troszkę cięższe 25-35 kg, Holendrzy 35-40 kg. Jagnięta muszą być sprzedawane na eksport, ponieważ nie ma możliwości ich uboju w gospodarstwie. Są także problemy z ich ubojem w Polsce. Chciałem zbudować u siebie małą ubojnię i chłodnię, ale 5 lat walczę bezskutecznie o pozwolenie na budowę z urzędnikami z Inspektoratu Weterynaryjnego.
W Polsce nie ma ustawy o sprzedaży bezpośredniej - w 2013 Biuro Analiz Sejmowych przeprowadziło analizy dotyczące uproszczenia przepisów pozwalających na wprowadzanie do obrotu produktów pochodzenia zwierzęcego i roślinnego. Z zebranych danych wynika, iż szansa na zmianę przepisów jest niewielka. Ograniczeniem jest nie tylko unijna dyrektywa nr 852, lecz także lokalne ustawodawstwo. W Polsce regulacje prawne są tworzone pod duże firmy. Kolejnym utrudnieniem są wspólne kompetencje trzech ministerstw: zdrowia, rolnictwa i finansów. Istnieje też cała masa rozmaitych organów kontroli, które również nie ułatwiają zmiany prawa, jak choćby Państwowa Inspekcja Sanitarna. Jedynym wyjściem może być kompleksowa analiza oraz zmiana ustaw i przepisów, które uniemożliwiają rolnikowi sprzedaż surowych płodów rolnych oraz mięsa. W Niemczech i Francji na porządku dziennym jest to, że hodowca owiec ma zbudowaną przydomową ubojnię wraz z chłodnią. Nie służy ona przechowywaniu przetworów, jedynie tuszek, które można kupić u rolnika. W Niemczech jest zwyczaj zbierania zamówień na początku tygodnia na jagnięcinę i odbierania tuszek pod koniec tygodnia.
Jedna z firm blisko Opola, która zajmuje się ubojem świń, chciała ubijać owce Jana Spika, lecz nie ma ona zgody na ubój cieląt i żadnych kopytnych. Również drugie okoliczne przedsiębiorstwo nie mogło usługowo ubijać owiec, gdyż lekarz weterynarii nie wyraził zgody - potrzebna byłaby osobna linia technologiczna. Wymagane było także osobne pomieszczenie na odpady, które nie mogły być utylizowane razem z odpadami wołowymi i wieprzowymi.
Oprócz mięsa ferma Jana Spika produkuje wełnę czesankową wysokiej jakości. Merynosy posiadają wełnę o bardzo dobrej strukturze i grubości. W okresie strzyżenia owiec wynajmowana jest do tego profesjonalna firma. Całe runo sprzedawane jest do Zakładów Włókienniczych w Bielsku- Białej. - Prezes Zakładów Włókienniczych w czasie jednej z rozmów zadał mi pytanie: co zrobić, aby odtworzyć populację owiec w Polsce? W 1985 roku w Polsce było około 5 milionów owiec. Dziś pozostało nych częściach Polski leży odłogiem, a z powodzeniem można założyć tam hodowlę owiec bądź kóz. - Przyjeżdża do mnie wiele osób w sprawie tych dotacji do hodowli owiec. Sami chcieliby zająć się hodowlą owiec i podpytują o szczegóły hodowli. Wszyscy są kierowani w sprawach procedur do Związku Hodowców Owiec i Kóz w Opolu - Bierkowicach. Tam pracownicy udzielą cennych wskazówek dotyczących rozpoczęcia działalności. Skąd wziąć maciorki, jak żywić, jakie wymagania należy spełnić i jakie dokumenty, i gdzie należy wypełnić - relacjonuje hodowca.
W 1985 roku w Polsce było około 5 milionów owiec. Dziś pozostało nych częściach Polski leży odłogiem, a z powodzeniem można założyć tam hodowlę owiec bądź kóz. - Przyjeżdża do mnie wiele osób w sprawie tych dotacji do hodowli owiec. Sami chcieliby zająć się hodowlą owiec i podpytują o szczegóły hodowli. Wszyscy są kierowani w sprawach procedur do Związku Hodowców Owiec i Kóz w Opolu - Bierkowicach. Tam pracownicy udzielą cennych wskazówek dotyczących rozpoczęcia działalności. Skąd wziąć maciorki, jak żywić, jakie wymagania należy spełnić i jakie dokumenty, i gdzie należy wypełnić.
Według nowego rozdania w każdym województwie mają być dopłaty w wysokości 30 EUR rocznie do jednej matki. Żeby dostać dopłatę, hodowca musi posiadać minimum 10 matek zgłoszonych w ARiMR. - Dziś, kiedy przemysł poszukuje wełny, skór oraz mięsa owczego, my nie mamy z czego wziąć tych surowców. Zakłady włókiennicze poszukują zatem materiału za granicą. A tam nie wiadomo czasem, na co można trafić. Zdarzały się przypadki przywiezienia dużej partii wełny, która nie nadawała się do dalszej obróbki - mówi hodowca.
Według Jana Spika na wałach przylegających do gospodarstwa mogłoby paść się z powodzeniem nawet 2.000 matek, ale urzędnicy nie rozumieją tego tematu, nie dopuszczają myśli, że owce mogą mieć duży wpływ na ochronę przeciwpowodziową. Nasz hodowca poprosił urzędników nadzorujących Odrzańską Drogę Wodną o zbudowanie kładki, która umożliwiłaby wypasanie owiec po drugiej stronie wałów tuż przy Moście Wrocławskim i wzmocnienie także drugiej strony, która wychodzi równolegle do ulicy Budowlanych. Odpowiedź była negatywna. Nikt nie chciał nawet o tym słyszeć. - Powiedziano mi, żebym sam sobie taką kładkę zbudował. Ludzie, którzy przychodzą do mnie pospacerować wśród owiec, porozmawiać, podpytać o hodowlę, opowiadają, że w Holandii budowane są specjalne mostki, które umożliwiają pasterzom wraz ze stadami łatwe przemieszczanie się między stronami rzek - mówi Jan Spik.
- Stada owiec upiększają krajobraz. Stado owiec pasących się na wałach przeciwdziała powstawaniu naturalnych otworów. Owce zadeptują kretowiska, które często pojawiają się na wałach. Przygryzając trawę do bardzo niskiego pułapu, odsłaniają nory myszy, które również robią otwory w wałach. Może to wydawać się nie do pomyślenia, ale jest to istotne zagrożenie, w momencie przyjścia powodzi albo podniesienia się poziomu wody. Powstają minikanały, którymi woda wsiąka w głąb wałów, powoli je rozszczelniając i doprowadzając niekiedy do ich przerwania. Owce przygryzając bardzo nisko trawę sprawiają, iż ich system korzeniowy jest mocniejszy i bardziej rozbudowany, wały dzięki temu są mocniejsze i bardziej odporne na przesuwające się masy wody w razie ewentualnego podniesienia się poziomu rzeki - tłumaczy hodowca.
Owce nie powodują hałasu, jaki towarzyszy pracy kosiarki. Nie kosztują tyle co wynajęcie firmy koszącej trawę na wałach. Nie tworzą spalin, których i tak jest dużo w mieście. Nie straszą ptactwa wodnego, które może bez przeszkód wychowywać młode i cieszyć swoim widokiem spacerujących wzdłuż wałów opolan. Według wielu badań obecność owiec działa kojąco na psychikę człowieka. Jest to wykorzystywane w terapii z dziećmi z porażeniem mózgowym. Nierzadko wycieczki z przedszkoli i szkół przychodzą, żeby dzieci zobaczyły z bliska, jak wyglądają owce, mogą je dotknąć, przekonać się, jakie to spokojne stworzenia. W dzisiejszych czasach owce są coraz rzadziej spotykane.
Gospodarstwo musi utrzymać się z tego, co wyprodukuje. 60-hektarowe pola obsiewane są zbożami oraz burakami cukrowymi, które dodatkowo pomagają w okresie odchowu jagniąt. Wszystkie inwestycje muszą być pokrywane również z pieniędzy zarobionych na jagniętach, wełnie oraz ze sprzedaży płodów rolnych. Pomimo tego iż gospodarz jest takim samym rolnikiem jak jego sąsiedzi zza miedzy czyli miejscowości leżących nieopodal Opola - Półwsi, nie może ubiegać się o dotacje unijne. Według przepisów gospodarstwo Jana Spika znajduje się w obrębie administracyjnym miasta Opole i nie przysługują mu żadne dotacje. - Choć miasto posiada pulę pieniędzy na dotacje, nie wspiera rolników, którzy znajdują się w granicach Opola. Zawsze znajdują się pieniądze na różne inwestycje mniej lub bardziej udane, ale dla mnie dotacji niestety nie ma - opowiada gospodarz.
Wypas owiec w miastach nie jest pomysłem nowym. Od dwóch dekad nasz bohater wypasa swoje owce w Opolu, uiszczając opłatę za dzierżawę pastwisk, jakimi są wały przeciwpowodziowe. W wielu krajach takich jak Wielka Brytania, Holandia czy Niemcy owce stanowią część krajobrazu. Nie tylko wiejskiego, co w Polsce jest rzadkością, ale i miejskiego. Zrobiono szereg badań, które ukazują zbawienny wpływ wypasu owiec na darń i stan wałów przeciwpowodziowych.
Stado Jana Spika jest także niecodzienną reklamą dla Opola. Jeden z opolskich zespołów rockowych - Sheep, postanowił pokazać Opole od strony wałów nadodrzańskich. Na teledysku do utworu „Małolat” oprócz zespołu pojawiają się owce pana Jana. Niemałą furorę zrobiło stado w tegorocznym Tour de Pologne, którego trasa przebiegała przez Opole. Oprócz sportowców jednym z ulubionych ujęć kamerzystów były właśnie owce, które spokojnie pasły się nieopodal Mostu Wrocławskiego, gdy przejeżdżał tamtędy peleton kolarzy.
Gdyby stworzono w Polsce warunki dla odtworzenia i rozwoju pogłowia owiec, moglibyśmy ponownie stać się liczącą się w Europie ostoją zwierząt, które kojarzone dziś są jedynie z górskimi halami.
- Tagi:
- hodowla
- owce
- Jan Spik
- Opole - Półwieś