Hoduje konie od 30 lat
Z jazdą konną jest jak z tańcem. Podobnie, jak do tanga trzeba dwojga, tak zgrany duet - koń i jeździec - gwarantuje sukces. Wielokrotnie miał okazję przekonać się o tym Mariusz Łańcuchowski (39 lat), właściciel „Stajni pod Dębem” w Starachowicach, dla którego konie to nie tylko praca, ale i sposób na życie...
Gospodarstwo agroturystyczne „Stajnia pod Dębem” w Starachowicach to blisko 30-letnia działalność, którą zapoczątkowali rodzice pana Mariusza - Izabela i Włodzimierz Łańcuchowscy. Pomysł przywieźli z Pabianic, gdzie kuzynka pani Izy miała stajnię, w której trudno już było pomieścić wszystkie konie. A że okoliczne tereny w Starachowicach: łąka, las, woda sprzyjały hodowli, zapoczątkowali ją w grodzie nad Kamienną.
Konie - dziecięca pasja
- Odkąd pamiętam, zwierzęta te przyciągały mnie swoim pięknem, majestatem, siłą i jednoczesną delikatnością. Nigdy nie czułem wobec nich lęku, zawsze wiedziałem, że są mądre i dostojne, że celowo nie potrafiłyby skrzywdzić człowieka. Mimo że fizycznie przewyższają człowieka, nie są z natury agresywne, doskonale się poddają. Ich odpowiednie traktowanie sprawia, że mogą stać się nieocenionym przyjacielem człowieka, towarzyszem i kompanem - mówi M. Łańcuchowski, właściciel „Stajni pod Dębem”, którego przygoda z końmi rozpoczęła się już we wczesnym dzieciństwie.
Konie uczą pokory
Po latach ćwiczeń w siodle, Mariusz Łańcuchowski jako zawodnik Polskiego Związku Jeździeckiego brał udział w licznych konkursach i zawodach. Nieraz stawał na najwyższym stopniu podium.
- Koń i jeździec to para. Trzeba się po prostu zgrać. Nie każdy koń gwarantuje sukces. Poza tym nie tylko umiejętności jeźdźca są ważne, ale także sposób wytrenowania zwierzęcia. Trzeba sobie wzajemnie zaufać. Jazda konna to zajęcie dla ludzi rozsądnych, opanowanych, odpornych psychicznie, a przede wszystkim z dużą wyobraźnią. Są tacy, którzy już po 5-6 godzinach nauki potrafią się samodzielnie utrzymać w siodle. Postęp zależy od indywidualnych możliwości człowieka - mówi instruktor z wieloletnim doświadczeniem.
- W nauce jazdy konnej ważnym jest, by bezwzględnie przestrzegać rad i uwag trenera. To jedna z wielu dyscyplin sportowych, które uczą pokory. Podczas zawodów osiąga się taki poziom adrenaliny, który ciężko zdobyć gdzie indziej.
Zgrany tandem
Dziś Mariusz Łańcuchowski, nie wyobraża sobie, by mógł zajmować się czym innym w życiu. Konie to nie tylko pasja i praca, ale sposób na relaks i czynny wypoczynek.
- Konie to samo zdrowie, obcowanie z naturą, wzmacnianie ciała (nie ma mięśnia, który by nie pracował podczas jazdy konnej). Ci, którzy jeżdżą na koniach, twierdzą, że przy nich zapomina się o wszystkim, wtedy nikt i nic nie jest ważne. Tego, że mają zbawienny wpływ na człowieka, dowodzi hipoterapia czyli rehabilitacyjna jazda konna dla osób niepełnosprawnych. Daje niesamowite efekty.
Aktualnie w „Stajni pod Dębem” przebywa 11 koni (maksymalnie było ich 15.). Pięć koni ma tu swój tzw. dom spokojnej starości, to konie uratowane z transportu, dzięki współpracy z fundacją mają zapewnione wyżywienie i dach nad głową. Mają tu godnie dożyć kresu swoich dni. Pozostałe konie to konie lekkie, służące wyłącznie do jazdy konnej. Nie ma koni pociągowych, jak niegdyś, gdy w sezonie zimowy gospodarstwo organizowało kuligi. Są dwie klacze hodowlane oraz jeden ogier, który służy do krycia. Ostatnie narodziny w stajni miały miejsce osiem miesięcy temu, źrebak co prawda jeszcze przy mamie, ale ma się świetnie.
- Takie minimum to pół roku, kiedy źrebak powinien być przy klaczy. Potem potrzeba ok. trzech lat, by go odpowiednio ukształtować pod kątem jazdy konnej. W zasadzie ten proces trwa już o pierwszy chwil życia. 15 minut to czas, żeby źrebak podniósł się na nogach i zaczął chodzić. Jeśli tak się nie stanie, to znaczy, że coś jest nie tak. Potem stopniowo się go oswaja, przyzwyczaja do uzdy. Po dwóch latach jest nauka chodzenia na uwięziach i przyzwyczajał do siodła. Chodzi tu głównie o wykształceni kośćca pod tym kątem – mówi absolwent technikum hodowli koni i Akademii Rolniczej w Lublinie.
Konie - nauka i żywienie
W hodowli lekkich koni sportowych ważną rolę odgrywa żywienie. Zwierzęta w „Stajni pod Dębem” otrzymują gotową paszę, przygotowaną przez okoliczne gospodarstwa. Uwielbiają siano i owies, co podrzuca im stajenny. Pielęgnacją koni często zajmują się adepci sztuki jeździeckiej, którzy w Stajni stawiają swoje pierwsze kroki w siodle.
- Każdy koń, podobnie jak człowiek, ma swój charakter i trzeba do niego podejść indywidualnie. Każdego konia da się ujeździć, ale nie każdy koń nadaje się dla każdego jeźdźca – mówi organizator zawodów jeździeckich, takich jak choćby Memoriał Kawalerzystów Świętokrzyskich, które są częścią obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej i święta Wojska Polskiego.
Bo Stajnia pod Dębem to przede wszystkim doskonałe miejsce do rekreacji i wypoczynku na świeżym powietrzu. To baza wypadowa w Góry Świętokrzyskie w otoczeniu Narodowego Parku czy do Bałtowa, który słynie nie tylko z dinozaurów, ale również stoków narciarskich. W Stajni, która rozwija swoja bazę noclegową z pełnym wyżywieniem można również organizować cieszące się powodzeniem imprezy okolicznościowe, zarówno pod chmurką, jak również pod dachem.
Czytaj także: