Hodowla ryb - pasja i źródło dochodu
- 1/3
- następne zdjęcie
Ryszard Brzeziński z Suchyni, gm. Kraśnik ukończył Technikum Samochodowe w Żarach, początkowo pracował na stanowisku majstra i kierownika w kraśnickim PKS. Jednak z czasem musiał zmienić swój zawód. Jego żona Barbara jest córką rybaka i on sam już od trzydziestu lat pasjonuje się hodowlą ryb.
Pan Ryszard w dziecięcych latach pasjonował się motoryzacją. Dlatego po ukończeniu szkoły podstawowej został uczniem zasadniczej szkoły zawodowej przy PKS. Po krótkim czasie z grupą kolegów postanowił kształcić się w szkole o wyższym poziomie nauczania i wraz z trzema kolegami wyjechał z Kraśnika, by kształcić się w Technikum Samochodowym w Żarach, w zachodniej Polsce. Po ukończeniu technikum podjął pracę w Oddziale Towarowym PKS w Kraśniku. Jednak problem po ogłoszeniu stanu wojennego w 1981 został internowany z powodów politycznych.
ZOBACZ TAKŻE: Jak kupić dobrą rybę na święta?
- W rodzinie powstała trudna sytuacja finansowa, na utrzymaniu miałem żonę i dwoje małych dzieci: 2–letnią Bertę i urodzonego w 1981 roku Marka. Przez rok byłem bez pracy, potem przez krótkie okresy pracowałem w gminnej spółdzielni, rejonie dróg, przedsiębiorstwie budowlanym, w dodatku z czasem powstał problem mieszkaniowy. Moja rodzina mieszkała w sąsiedztwie stawów - z teściem Szczepanem Woźniakiem, który pracował w Państwowym Gospodarstwie Rybackim Zaklików. Gdy on zmarł, to nie było podstaw do zajmowania mieszkania służbowego. Dlatego musiałem zatrudnić się w tym gospodarstwie rybackim. Tak zaczęło się moje obcowanie z rybami - mówi pan Ryszard.
Z czasem hodowla ryb stała się pasją Ryszarda Brzezińskiego i jego żony Barbary. W 1989 roku został zatrudniony w gospodarstwie rybackim. Pracował w nim przez cztery lata, do czasu likwidacji PGR. Od 1995 roku do chwili obecnej stał jest dzierżawcą stawów rybackich.
ZOBACZ TAKŻE: Kilka ważnych powodów, dla których warto jeść mak
Początkowo ryby były hodowane na powierzchni 48 hektarów, potem, ze względu na budowę zalewu, powierzchnia stawów zmniejszyła się do 26 ha. Przy hodowli ryb pomagają panu Ryszardowi żona Barbara (jest już emerytką), syn Marek (pracuje też zawodowo w rejonie energetycznym) oraz córka Berta (prowadzi własną działalność gospodarczą).
- Hodowla ryb, to bardzo pracochłonne zajęcie, stawy są bardzo "rozdrobnione", jest ich aż 22. Stałe zadanie to ich odmulanie, remonty grobli, wymiany miechów. Groble bardzo niszczone są przez bobry, trzeba też odstraszać ptactwo rybożerne jak: kormorany i czaple. Zdarzają się również przypadki kłusownictwa. Rocznie na obszar 26 ha stawów hodowlanych trzeba zużyć około 70 ton karmy. Ryby dorosłe zjadają ziarna zbóż z dodatkiem granulatów. Dodaje się też wysokobiałkowe ziarna grochu czy łubinu. Karmiąc narybek i kroczki zboża trzeba śrutować. W pierwszym roku po przywiezieniu z wylęgarni w Samoklęskach mały narybek - wylęg osiąga wagę do 200 gramów, w drugim roku kroczek dorasta do 400 gramów, w trzecim roku jest to już ryba towarowa - wyjaśnia pan Ryszard.
Rocznie stawy hodowlane państwa Brzezińskich dają 10-15 ton ryb, są to karpie, w mniejszej ilości amury i szczupaki. Teraz w grudniu trafiają na świąteczne stoły.
- 1/3
- następne zdjęcie