Mają ponad 130 ha i nastawili się na hodowlę bydła mlecznego
Joanna i Piotr Wybierałowie ze Szkaradowa (powiat rawicki) od ponad 20 lat prowadzą gospodarstwo - dziś uprawiają ponad 130 hektarów. I pomimo że Piotr jest osobą niepełnosprawną, znajduje czas na działalność społeczną.
Piotr skończył szkołę w zawodzie mechanik maszyn rolniczych w Sławoszewicach pod Miliczem. Gdy miał 18 lat, w lipcu 1994 roku, rodzice przepisali mu gospodarstwo. - Pół roku później zmarł mój ojciec... na nowotwór - wspomina.
DZIŚ MAJĄ PONAD 130 HA I GŁÓWNIE BYDŁO MLECZNE
Na początku Wybierałowie gospodarowali na 12 ha. Do tego utrzymywali trochę trzody chlewnej i kilka sztuk bydła. To było jednak zdecydowanie za mało, jak dla ambitnych młodych rolników. - Z roku na rok przybywało gruntów - własnych i dzierżawionych. Dziś mamy już 136 hektarów. Zmieniliśmy też specjalizację - nastawiliśmy się tylko na hodowlę bydła mlecznego, choć z czasem poszerzyliśmy produkcję też o bydło opasowe. Mamy 55 krowy dojne, kilkadziesiąt jałówek i opasów. W sumie około 130 zwierząt. Rocznie odstawiam około 450.000 litrów mleka - dodaje gospodarz ze Szkaradowa. Mleko ze Szkaradowa trafia do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole.
ZOBACZ TEŻ - MA INDYKI I KROWY - DZIĘKI BIOGAZOWNI MA ENERGIĘ I DOBRY NAWÓZ (VIDEO)
Dojenie krów Wybierałom zajmuje 3 godzinie dziennie. - By nam sprawniej szła praca, kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy modernizację starej obory. Teraz wystarczy raz dziennie przejechać paszowozem, by dostarczyć zwierzętom potrzebną paszę - podkreśla Joanna Wybierała.
GOSPODARSTWO I HODOWLA Z NOWOCZESNYMI MASZYNAMI
Z czasem, jak gospodarstwo się rozrastało, powiększał się i park maszynowy. - Przy wzroście areału i pogłowia potrzebny był i dobry sprzęt – zaznaczają Wybierałowie, którzy kupując traktory od wielu lat są wierni jednej marce - Zetorowi. - W 1983 roku tata kupił pierwszego Zetora 5011, z którego byliśmy bardzo dumni. Ogarniał wszystko - orał, kosił, przewoził - wspomina. Podobnie jest i dziś. Gospodarz nie ukrywa, że w zakupach sprzętu pomogła im Unia Europejska. Dzięki dofinansowaniu udało się kupić nie tylko traktor, ale m.in. prasę belującą, nowoczesną kosiarkę, rozrzutnik, przyczepę i zgrabiarkę. - Stawiamy na nowy sprzęt. Uważamy, że co nowe, to nowe - dodaje Joanna Wybierała. Z pomocą dotacji zmodernizowali również chłodnię i utwardzili plac manewrowy. I w tym temacie Wybierałowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa - stawiają na odnawialne źródła energii i jeszcze w tym roku na ich dachu mają pojawić się panele fotowoltaiczne. - Pozwoli nam to obniżyć rachunki za prąd, a te w gospodarstwie nie są najmniejsze - podkreśla Joanna Wybierała. - To niestety wcześniej wiąże się z dodatkowymi kosztami, bo niestety musimy wymienić dach - dodaje Piotr Wybierała.
PROWADZĄ HODOWLĘ BYDŁA RODZINNIE
Piotrowi w pracach i zarządzaniu w gospodarstwie pomaga żona Joanna, cztery córki, a od kilku lat zięć Mieszko. - To nie jest łatwa praca. Teraz chociaż jest bardziej wszystko zmechanizowane, to jest ogromna biurokracja. Na szczęście tę część z powodzeniem ogarnia moja żona - podkreśla Piotr Wybierała, dodając, że dzień rozpoczyna o godz. 4.45. Kończy go na ogół o 20.30. - Oczywiście w sezonie np. żniwnym nie ma mowy, żeby tak szybko skończyć pracę. Zdarza się, że i w nocy trzeba pracować. Nieraz też już musiałam jechać na pole po zmroku i ich „ściągać”, żeby wreszcie skończyli pracę. Przecież na drugi dzień też można coś zrobić - przyznaje Joanna Wybierała.
PRACĘ W GOSPODARSTWIE ŁĄCZĄ Z DZIAŁALNOŚCIĄ W OSP
Pasją Piotra Wybierały od lat jest działalność w Ochotniczej Straży Pożarnej. Przyznaje, że wszystko zaczęło się od jego dziadka Jana. - Do dziś na ich domu w Ostojach wisi tabliczka „Dyżur koni do pożaru” - wspomina początek swojej przygody ze strażą pożarną Piotr. - Najpierw podpatrywałem dziadka i moich wujków, a potem sam w wieku kilkunastu lat wstąpiłem w szeregi OSP Szkaradowo. Najpierw jeździłem na zawody strażackie, a potem jakoś tak się stało, że wycofałem się z tej działalności. Do czynnego udziału w życiu jednostki wróciłem ponad 20 lat temu - wspomina Piotr Wybierała. Wiele lat zasiadał z zarządzie, a od roku pełni w jednostce funkcję prezesa.
Dzisiaj w tej samej jednostce służą jego cztery córki. Poza seniorem rodu strażacki klan stanowią: Dominika, Beata, Otylia i najmłodsza Madzia. - Żadnej z nich nie trzeba było namawiać, by wstąpiły w szeregi OSP. Nawet tej najmłodszej, która już jako 4-latka z zapałem podglądała, co robi tata i starsze siostry. Wszystkie tę strażacką pasję odziedziczyły po tacie - mówi Joanna Wybierała. - Do naszego grona niedawno dołączył też zięć Mieszko - wtrąca Piotr Wybierała. O tym, że Joanna wspiera domowników, świadczy choćby jej prezent - spersonalizowane koszulki z nadrukiem OSP Szkaradowo dla każdego.
Wybierałówny nie tylko szkolą się i jeżdżą na zdarzenia. Jedna z nich - Otylia ma na swoim koncie znaczące sukcesy w Ogólnopolskim Turnieju Wiedzy Pożarniczej „Młodzież Zapobiega Pożarom”. - Myślę, że to, czego się teraz nauczymy będąc w straży, choćby zasad udzielania pierwszej pomocy, to nam nie zginie. To zawsze może nam się przydać - podkreśla Otylia, która tak, jak tata, zamierza bezinteresownie pomagać innym. - Kiedyś strażakiem, nawet ochotnikiem, mógł być każdy. Dziś strażak musi być zdrowy i posiadać odpowiednie kwalifikacje - uważa Beata Wybierała. Te są bardzo przydatne nawet w życiu prywatnym. Sama udzieliła pierwszej pomocy młodszej siostrze Madzi, która zakrztusiła się tabletką.
Z GOSPODARSTWA NA AKCJE RATUNKOWE
Piotr Wybierała wielokrotnie uczestniczył w akcjach ratowniczo-gaśniczych, dając przykład odwagi i wielkiego zaangażowania. Do dziś pamięta wiele z nich. - Po ukończeniu pierwszych kursów, ciągnik przejechał mojego sąsiada na jego własnym podwórku. Dzięki szybkiej interwencji udało się go uratować - opowiada Piotr Wybierała. Słysząc syrenę rzuca wszystko i biegnie na ratunek - nieważne, na jakim etapie jest pracy w obejściu. - Jest szybkie otwarcie bramy, kluczyki w rękę i czasem nawet na boso wskakuje do auta i jedziemy do remizy – relacjonuje Piotr Wybierała. - I najpierw widać pędzące jeden za drugim samochody, a potem pustka i cisza - nie ma nikogo. Było też zdarzenie, kiedy wrócił po akcji, wykąpał się i położył do łóżka, po czym znów był sms, że trzeba jechać komuś na pomoc - opowiada Joanna Wybierała. Zdarza się i tak, że jak syrena zawyje, to strażacy są w... aucie. - Tak było, jak jechaliśmy na festyn w Jeziorach. Dyspozytor aż był zdziwiony, że już jesteśmy gotowi do akcji - śmieje się Piotr Wybierała. Dodaje, że w całym tym pędzie, trzeba pamiętać o zachowaniu ostrożności. Jak to jest ważne, przekonał się osobiście.
W GOSPODARSTWIE ZDARZYŁ SIĘ WYPADEK...
10 września 2014 roku na zawsze pozostanie w pamięci rodziny Wybierałów. W trakcie balotowania sianokiszonki, podczas zakładania zerwanego sznurka, Piotr włożył lewą rękę do pracującej wraz z ciągnikiem prasy balotowej. Włączona prasa, poprzez znajdujące się wewnątrz niej stalowe wały, wciągnęła mu lewą rękę, w wyniku czego, doznał obrażeń kończyny górnej na wysokości ramienia. - To był moment. Moment nieuwagi. Jak chwyciło mi palec, to już wiedziałem, że nie mam szans na wyciągnięcie ręki - wspomina dziś Piotr Wybierała. Wówczas nie stracił przytomności. Był strażakiem i ratownikiem medycznym, więc w miarę możliwości instruował mężczyzn, którzy pierwsi ruszyli mu z pomocą. - To, że jestem strażakiem, bardzo mi pomogło. Byłem przytomny i w miarę spokojnym głosem, bez paniki mówiłem im, w którym miejscu mają mi zacisnąć pasek od spodni, żebym nie stracił dużo krwi - relacjonuje Piotr Wybierała. Potem do akcji wkroczyli strażacy ze Szkaradowa, którzy zabezpieczyli miejsce zdarzenia, opatrzyli zranioną rękę, zastosowali tlenoterapię, zabezpieczyli poszkodowanego przed utratą ciepła i wspierali psychicznie swojego kolegę z OSP do czasu przyjazdu Zespołu Ratownictwa Medycznego. Jak wspomina Piotr Wybierała, wówczas już nie można było wbić mu się w żadną z żył. Tylko w te w stopie. Na miejsce wezwano też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którym został przetransportowany do Powiatowego Szpitala św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy. Tam w pierwszych godzinach po wypadku przeszedł dwie operacje. Lekarze robili co mogli, żeby uratować mu rękę. Nie udało się.
GOSPODARZA ZABRAKŁO, ALE DOBRZY LUDZIE WSPARLI GOSPODARSTWO
Wsparciem dla Piotra i jego rodziny okazali się okoliczni mieszkańcy, nie tylko ze Szkaradowa, którzy bezinteresownie zaangażowali się w pomoc, głównie w gospodarstwie. Nie zapomnieli o nim też strażacy, którzy w ekspresowym tempie zorganizowali dla niego zbiórkę krwi. - To też chyba uchroniło mnie przed depresją. Fakt, że w domu miałem wszystko na czas porobione, spowodował, że nie martwiłem się aż tak bardzo. Ludzie nie tylko ze Szkaradowa, ale też okolic tak się zorganizowali, że przygotowali mi całą kiszonkę z kukurydzy. Jak wróciłem do domu, to wszystko było tak, jak być powinno. Nie było wcale widać, że gospodarza nie było przez kilka tygodni. Do dziś wychodzi mi gęsia skórka, jak po moim wypadku nastąpiło pospolite ruszenie i zorganizowano dla mnie zbiórkę krwi. To na pewno mnie wzmocniło psychicznie. Pewnie gdyby było inaczej, to bym się załamał - uważa Piotr Wybierała. Uważa, że życie po wypadku się zmieniło, ale nie skończyło. - To urodzony społecznik i nie zdziwiło mnie, że mimo swojej niepełnosprawności zdecydował się wrócić do OSP - wtrąca żona Joanna. Choć nie może jak dawniej uczestniczyć w akcjach ratowniczo-gaśniczych, nie wyobraża sobie życia bez działalności w OSP i pomagania innym. - Zdarzyło mi się na początku pobiec za kolegami do pożaru. Dopiero po chwili przypomniało mi się, że nie mogę brać udziału w akcji, jak dawniej - mówi. - Nie powstrzymało go jednak nic, by zatrzymać auto i pobiec udzielać pomocy kierowcy wypadku w Trzebnicy - dodaje Joanna Wybierała.
GOSPODARZ SAM PROWADZI MASZYNY ROLNICZE, PRACUJE NA PEŁNYCH OBROTACH
Dziś jako strażak i rolnik, chciałby dzielić się swoim tragicznym doświadczeniem z młodzieżą. - Żyję i to jest najważniejsze. Chcę swoim przykładem ich przekonać, że zamiast lamentować, że stało się coś, czego nie da się już odwrócić, trzeba sobie to życie ułożyć na nowo. Sam mam cztery córki i mam dla kogo żyć. Uważam, że jest jeszcze tyle do zrobienia, że szkoda tracić czas na użalanie się nad własnym losem - podkreśla, dodając, że sam prowadzi maszyny rolnicze, jeździ samochodem i pracuje na pełnych obrotach. Podczas spotkań z młodzież chce ich przekonywać, że w wielu sytuacjach najczęściej nas gubi pośpiech. - Tak było też w moim przypadku. Remontowaliśmy dom i po pasieniu pojechałem po beton, żeby murarze mieli potrzebny materiał. W międzyczasie zepsuł mi się ciągnik, a cały czas miałem w głowie, że muszę jeszcze jechać na łąkę i sprasować sianokiszonkę. I to wszystko odbywało się na wariackich papierach. Ale o tym myśli się po fakcie – dodaje.
ŻONA GOSPODARZA PILNUJE PORZĄDKU W GOSPODARSTWIE I DOKUMENTACH
Joanna Wybierała nie tylko pilnuje porządku w gospodarstwie i dokumentach. Piecze również pyszne ciasta, zwłaszcza torty i angażuje się charytatywnie. Była jedną z pierwszych osób, które usiadły do maszyny, by szyć maseczki dla medyków. Jej poczynania podglądała najmłodsza córka, wówczas 10-letnia Madzia, która w końcu sama postanowiła, że będzie próbować to robić. Spod jej igły - z niewielką pomocą mamy - wyszły piękne maseczki, które trafiły do rawickiego szpitala. Warto dodać, że to nie pierwszy taki gest dziewczynki. Mając zaledwie 6 lat obcięła swoje długie włosy, które przekazała na rzecz osób chorujących na raka. Nie wahała się ani przez chwilę, by powtórzyć to jeszcze raz. Z kolei w grudniu - z okazji Mikołajek - odwiedziła chore dzieci we wrocławskiej klinice „Przylądek Nadziei”, którym przekazała wszystkie swoje prezenty, które otrzymała z okazji urodzin. - Uważam, że trzeba być dobrym przykładem dla naszych dzieci i pokazywać im już od najmłodszych lat, że nie wolno nikogo dyskryminować, a już na pewno nie osoby, które niosą nam pomoc - podkreśla Joanna Wybierała.
Taką samą zasadę wyznaje Piotr Wybierała, który od wielu lat oddaje krew. Z czasem nie wystarczyły mu wyjazdy do centrum krwiodawstwa i postanowił „ściągnąć” krwiobusa do Szkaradowa.