Grupowanie tuczników gwarancją lepszej ceny
Sortowanie tuczników to inaczej ich pogrupowanie w zależności od konkretnych cech oraz celów, jakie chcemy osiągnąć. Wyrównana partia przygotowana do sprzedaży daje gwarancję, że cena za świnie będzie korzystniejsza, bo wartość tuczników nie zostanie obniżona przez gorsze sztuki. Czy jednak zawsze warto sortować? Czy też czasami lepszym rozwiązaniem jest jednorazowe odstawianie całej partii? I czym kierować się przy zakupie nowych warchlaków i zwierząt hodowlanych?
Wszystko uzależnione jest od tego, jaką dużą hodowlę posiada rolnik, kto jest odbiorcą tuczników oraz jakie są jego warunki. Sortowanie pod kątem wagi po to, aby uzyskać jak najwięcej sztuk w jak najwyższych klasach ma uzasadnienie przy dużych partiach. - Im jest większa, tym łatwiej uzyskać lepszą cenę. Jeśli ktoś ma 100 tuczników i posortuje je na 3 grupy, to nie ma to raczej sensu. Ponieważ negocjując cenę z zakładem przetwórczym nie uzyskamy odpowiednio wysokiej stawki na małe partie. Jeśli ktoś ma do sprzedaży 300 tuczników i posortuje je na 3 przedziały wagowe i sprzeda co tydzień po 100, to jest to opłacalne – wyjaśnia Ryszard Mołdrzyk, prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.
Zanim jednak rolnik podejmie decyzję o sortowaniu, musi dokładnie przeanalizować wydruk ze sprzedaży tuczników otrzymany od zakładu mięsnego. Gospodarz powinien sprawdzić, w jakim przedziale wagowym ma najwięcej sztuk w klasie E (powyżej 55% mięsności). - W klasyfikacji EUROP nie są podane wagi żywe tylko poubojowe. Czyli jeśli na wydruku mamy 80 kg to jest to waga półtusz a świnia żywa ważyła 100-102 kg. Później w tę dobrą wagę trzeba „celować”, żeby dobrze sprzedawać – podkreśla Ryszard Mołdrzyk.
To, czy sortować mniejsze hodowle tuczników, w dużej mierze zależy od kupującego. Jeśli jest blisko i ma możliwość, aby przyjechać po kilkanaście lub kilkadziesiąt sztuk, to rolnik może pogrupować stado. – Musi być oczywiście ustalona dobra cena. Ale jeżeli podmiot skupujący jest od nas oddalony i będzie miał odebrać 30 tuczników, to może zaproponować nam niższą stawkę w porównaniu do np. 100 sztuk. Więc co z tego, że posortujemy tuczniki i z dużej populacji zrobimy 3 grupy, a kupujący zapłaci nam mniej. Więc to, co zyskaliśmy przy sortowaniu, stracimy na cenie – tłumaczy prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej
Trzeba też wziąć pod uwagę, czy rolnika stać na sortowanie, ponieważ wiąże się to z dużym nakładem pracy, z zakłóceniem spokoju tuczników oraz z tym, że wydłuża się okres zajętego kojca. - Bo jeśli mamy 20 tuczników w jednym kojcu i 10 sprzedałem, bo były w dobrej, optymalnej wadze, to drugie 10 blokuje mi kojec i nie wiadomo, czy nas na to stać, bo nie można tam wstawić nowej partii – podkreśla Ryszard Mołdrzyk.
Biorąc pod uwagę wymogi skupującego, stosuje się krzyżówki po to, aby zapewnić jak najlepszą wartość tuczników. - Zakłady mięsne wciąż narzekają, że sztuki są np. nierówne. Ja nie znam zakładu, który by powiedział, że zapłaci rolnikowi trochę więcej, ale on musi stosować konkretny wariant krzyżowania, a świnie muszą być oddawane w wąskim przedziale wagowym. Nie ma nakierowania rolników. Jeśli dana rzeźnia chce konkretne tuczniki, to niech określi konkretną krzyżówkę! – sugeruje prezes. Każdy zakład jest nakierowany na odbiór danych półtusz. I tak np. ten, który produkuje szynki jest nakierowany na tuczniki z dużą szynką, innych interesują wędliny i potrzebują tuczników, które nie mają dużo wody. - Rolnicy krzyżują „po omacku” czasem więc trafią, czasem efekt jest wręcz odwrotny – podsumowuje Ryszard Mołdrzyk.
Największe znaczenia ma zdrowotność. - Można sobie zakładać róże cele, ale jeśli będzie problem np. chorób płuc czy choroby przewodu pokarmowego, to nie zrobimy z tego tucznika nic. Coraz częściej zdarza się tak, że rolnicy mniej się interesują, czy nabywany materiał pochodzi ze stad zdrowych. Bardziej martwi ich to, czy zakup jest tani. I później, niestety, to się mści – mówi Ryszard Mołdrzyk. Jeśli rolnik kupuje dodatkowe sztuki do swojego stada, to musi wiedzieć, jaki jest status jego chlewni. Najlepiej pobrać próbki, które zostaną dokładnie zbadane w laboratorium. Aby nie doprowadzać do komplikacji, powinien kupować tuczniki z chlewni o takim samym lub podobnym statusie. - Jeśli kujemy zdrową sztukę, to trzeba z nią odpowiednio postępować, tak, aby zakazić ją jednostkami chorobowymi stopniowo. Czyli umieścić ją w osobnym pomieszczeniu i wchodzić do niej na końcu, wracając z chlewni. Jeśli materiał zdrowy wejdzie do chlewni chorej to tam się zaczynają dziać cuda, bo wszystkie zgromadzone bakterie atakują nowy organizm. Wszystko zaczyna krążyć i dzieje się tylko źle – przestrzega prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej. – Wielu rolników kupowało sztuki od firm hybrydowych. One trafiły w złe warunki i gospodarze są niezadowoleni, bo stado miało być takie dobre, a wyszło inaczej. Jeśli ktoś ma złe warunki w chlewni to nie powinien szukać wymagających krzyżówek – podsumowuje Ryszard Mołdrzyk.