Duńskie prosięta i warchlaki
Tylko u nas! Hodowca i handlarz świń w Danii mówi o produkcji trzody chlewnej w tym kraju.
Z Jasperem Madsenem, hodowcą trzody i właścicielem firmy Grisehandler w Danii rozmawia Dorota Jańczak
Duńskie warchlaki docierają do Polski m.in. dzięki pana firmie. Jest pan nie tylko handlowcem, ale i producentem żywca wieprzowego.
Tak w tradycyjnym chowie utrzymuję 650 loch w cyklu zamkniętym. Poza tym posiadam 350 loch w produkcji ekologicznej. Dodatkowo zajmuję się tuczeniem 15 tys. sztuk warchlaka. Przede wszystkim jednak zajmuje się pośrednictwem sprzedaży warchlaków. Fermy są stworzone tylko po to, by mieć wiedzę i doświadczenie w hodowli tego gatunku. Choć muszę przyznać, że w chwili gdy zacząłem handel żywym inwentarzem w wieku 20 lat, nie były to świnie, a krowy. Na sprzedaż trzody chlewnej przerzuciłem się w 1995 r.
Jaki procent w sprzedaży wszystkich duńskich warchlaków stanowi pański handel?
Rocznie w naszym kraju produkuje się około 31 000 000 świń, więc można stwierdzić, że moja firma nie należy do największych podmiotów handlujących żywym inwentarzem. Trzeba jednak wspomnieć o tym, że w Danii jest wielu hodowców, którzy do końca tuczą świnie w gospodarstwie i sprzedają je na rzeź.
W jaki sposób zachęca pan producentów prosiąt do długoletniej współpracy?
Oczywiście najbardziej przekonywująca jest atrakcyjna stawka. Przy ustalaniu cen za żywiec kierujemy się wartościami giełdowymi, które ogłaszane są co czwartek. Do tej kwoty dodatkowo proponuję od 35 do 60 koron duńskich za kilogram.
Jakie działania pan podejmuje w sytuacjach, gdy nagle pojawia się problem ze zbytem już zakupionej partii warchlaków?
Zależy mi na długofalowej współpracy z hodowcami. Dlatego, jeśli kupię od nich warchlaki, a mój klient ich z jakichś nagłych powodów nie odkupi, mimo wszystko odbieram je od pierwotnego producenta i przerzucam do jednej z czterech wynajętych ferm. Tam warchlaki przebywają tymczasowo, do czasu aż sprawa się nie wyjaśni bądź nie są przerzucone w inne miejsce.
Jak ocenia pan współpracę z polskimi odbiorcami warchlaka?
Zacząłem współpracę z Polską, gdy ten kraj wszedł do UE. Nie obrażając nikogo, wydaje mi się, że w tamtym okresie była łatwiejsza współpraca z Polakami. Teraz zauważam, że tamtejsi klienci doszukują się często dziury w całym. Wyszukują nawet najmniejsze wady, by złożyć reklamację. Wcześniej nie zwracali uwagi na drobnostki.
Chciałbym aby współpraca między Danią a Polską nie tylko polegała na sprzedaży, ale także na tym, by rolnicy współpracowali ze sobą. Tak samo mogłoby być w przypadku weterynarzy z Polski i Danii odnośnie wymiany poglądów, wiedzy czy doświadczenia. Gdy rolnik kupuje jakieś świnie od nas i nie jest z nich zadowolony od razu mówi, że nie chce z nami handlować, nie chce mieć z nami nic do czynienia, zamiast spróbować rozwiązać problem.
Z jakimi innymi krajami, prócz Polski, pan współpracuje?
Z Niemcami, Francją i w mniejszej części z Holandią. Obecnie specjalizuję się w chwilowej sprzedaży małych warchlaków, które ważą od 11 do 17 kg. Kupują je Francuzi, wśród których mięso z warchlaków uchodzi za przysmaki.
Wspomniał pan o tym, że zainwestował w produkcję ekologiczną.
W Danii jest coraz większe zainteresowanie produktami ekologicznymi. Ich ceny znacznie przewyższają stawki za świnie produkowane w konwencjonalny sposób. Przykładowo cena za kilogram tucznika w wadze poubojowej wynosi 11 koron duńskich na kilogramie, a wyprodukowanego ekologicznie - 29 koron duńskich.
Skoro jest to tak opłacalne, dlaczego pan nie idzie jeszcze bardziej w kierunku ekologii?
W 2013 roku wielu producentów ekologicznych zbankrutowało, bo koszty zżerały zyski. Sytuacja zmieniła się dopiero w ostatnim czasie i produkcja ekologiczna stała się bardziej opłacalna. Hodowlę ekologiczną rozpocząłem w 2016 r., więc jest to dla mnie dość świeża sprawa. Zobaczę jak sytuacja w tym sektorze się rozwinie. Bardzo dużo hodowców dowiedziało się o tym, że ekologia jest dobrym interesem, dlatego zmieniają system chowu. Dziewięciu hodowców, z którymi współpracuję, chce przejść na produkcję ekologiczną.
Jakie wymogi trzeba spełnić, aby produkcja była określona mianem ekologicznej?
Przede wszystkim lochy muszą być chowane na trawie. Łąki, na których się wypasają, nie mogą być uprawiane z użyciem sztucznych nawozów. Pasza także musi pochodzić ze źródeł ekologicznych. Państwowy lekarz weterynarii kontroluje czy te obowiązki są przestrzegane. W zeszłym tygodniu mieliśmy kontrolę, podczas której sprawdzano nasze faktury, czy aby na pewno kupujemy paszę ekologiczną, czy spełniamy wszystkie warunki. W ramach produkcji ekologicznej hodowanych jest od 1,5 do 2% świń w Danii.
Jakiej wielkości jest średnie gospodarstwo w Danii?
Średnie gospodarstwo posiada około 600 - 700 loch.
Europejskie tendencje w przypadku spożycia wieprzowiny nie są pocieszające dla producentów trzody. Czy w waszym kraju takie problemy również się pojawiają?
Duńczycy spożywają bardzo dużo mięsa. Nie ma problemów ze zbytem mięsa wieprzowego, choć sprzedaż w kraju jest coraz mniejsza. Wieprzowinę wypierają drób i ryby. Na rynku coraz bardziej popularne są także egzotyczne produkty żywnościowe: baranina, owoce morza, kangury. W Danii jeden Duńczyk mniej więcej zjada rocznie całego tucznika.
W jakim kierunku będzie podążało rolnictwo w Danii?
Moim zdaniem liczba gospodarstw nadal będzie się zmniejszać. W 1960 r. było 22 000 osób, które żyły z rolnictwa, a obecnie jest ich 10 000. Wówczas średnia wielkość gospodarstwa wynosiła 10-15 ha. Z biegiem lat gospodarstwa powiększały się. Często było tak, że sąsiad sąsiadowi sprzedawał ziemie. I teraz oscylują one w granicach co najmniej kilkudziesięciu hektarów. (...) Póki co nasza polityka gospodarcza w przypadku producentów trzody jest przyjazna dla hodowców. Produkcja świń w Danii jest stabilna, nie importujemy, a eksportujemy je do innych krajów. Nie możemy kupować warchlaków z innych krajów głównie z tego powodu, że nasze świnie mają wysoki status zdrowotny. Wyjątkami są Szwecja i Finlandia, które mogą być naszymi eksporterami, ale i tak nie robimy tego.
Jakie są, pana zdaniem, relacje między samymi rolnikami w Danii? W Polsce czasem rolnikom trudno czasem się dogadać, nie potrafią się jednoczyć.
U nas nie ma z tym problemu. Nasi rolnicy rzeczywiście wspierają się nawzajem. W sytuacji, gdy pewne organizacje są przeciwko rolnictwu, oskarżają hodowców o złe warunki przetrzymywania zwierząt czy zanieczyszczenie środowiska, rolnicy siebie wspierają. Wiedzą, że muszą razem działać, by być silniejszym wobec takich stanowisk innych środowisk.
Takie wsparcie czują także w politykach?
Obecny rząd jest rządem ludu, który wspiera rolnictwo.
Jak państwo duńskie wspiera producentów trzody?
Dość popularna jest w tej chwili forma wsparcia dla właścicieli loszek. Można otrzymać dofinansowanie do wyposażenia chlewni w nowe, bardziej przestronne kojce dla macior.
A kredyty preferencyjne na budowę ferm?
Gdy kupujesz czy budujesz fermę w Danii możesz zgłosić się o pożyczkę o niskim oprocentowaniu finansowych o 70% wartości inwestycji. Pożyczkę udziela instytucja bankowa finansująca różne przedsięwzięcia, w tym także budowę domów. Na pozostałe 30% wartości przedsięwzięcia można wziąć kredyt w banku komercyjnym.
Jak działa instytucja bankowa, która udziela preferencyjnych kredytów? Czy jest dofinansowywana z budżetu państwa?
Nie, są to środki prywatne. Po kryzysie finansowym, który miał miejsce kilka lat temu, wielu inwestorów doszło do wniosku, że lepiej jest gdzieś inwestować pieniądze na mały procent czy zerowy, niż trzymać pieniądze w banku. Dlatego wielu z nich wykupuje obligacje, pieniądze są w obrocie i można nimi finansować różnego rodzaju przedsięwzięcia.