Ceny mleka w skupie w górę. Nawet ponad 2 zł/l?
Cena mleka w skupie w 2022 roku nie powinna budzić zastrzeżeń. Producentów mleka i przetwórców przerażają jednak koszty produkcji.
O największych problemach sektora produkcji i przetwórstwa mlecznego rozmawiamy z Leszkiem Hądzlikiem, prezydentem Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz przewodniczącym „Porozumienia dla Mleczarstwa”.
Cena mleka powinna być zadowalająca, ale waszym największym problemem są teraz zapewne wzrastające koszty produkcji?
Cena jest o 20% wyższa aniżeli w tym samym okresie za styczeń roku ubiegłego. Średnia cena wynosiła 1,84 zł/l, wkrótce podana zostanie także cena za luty. Ale prognozy są takie, że będzie ciut wyższa, bo i mleczarnia, do której dostarczamy mleko podniosła stawkę o 4 grosze. Natomiast jedna z mleczarń Giżycko płaci już 2,07 zł/l.
To można spodziewać się podwyżek cen skupu mleka
Po tej stronie rzeczywiście nie jest źle. W obliczu tego, co się dzieje na świecie, agresji Rosji na Ukrainę i wielu kłopotów międzyludzkich, nie powinniśmy narzekać na zawirowania w sektorze rolnym. Jednak pewne trudności i nas spotykają. To jest fakt, że nawozy poszły w górę. Za saletrę płacimy 6 tys. zł za saletrę, wiele innych produktów też podrożało. Przetwórstwo też boryka się z podwyżkami do kilkuset procent za gaz, prąd, także ta sytuacja nie jest kolorowa. Zwłaszcza, że my bazujemy na zapasach z ubiegłego roku. Te ceny środków do produkcji rolnej nie były wtedy tak drastycznie wysokie, nie licząc materiałów budowlanych.
To znaczy, że najgorsze przed nami niestety?
Niestety. To będzie czas przetrwania dla nas wszystkich, zaczynając od producentów mleka, przetwórców, po konsumentach kończąc.
Wzrosty cen produktów mleczarskich w sklepach dopiero nadejdą?
Niestety tak. Staramy się zawsze w jakiś sposób wczuwać w konsumenta, na ile go stać, jak przyjmie podwyżki. Natomiast podwyżki produkcji rolnej i przetwórstwa rzędu 20 - 30%, a nawet 70%, odbiją się na cenach detalicznych. Dlatego, jako „Porozumienie dla Mleczarstwa” wystosowaliśmy pismo do 20 sieci handlowych, z informacją o konieczności podjęcia działań w kierunku urealnienia cen i być może zrezygnowania z pewnych marż sprzedażowych. Chcemy usiąść z tymi podmiotami i na spokojnie porozmawiać, gdzie można byłoby coś zrobić, by w miarę łagodnie przytrzymać ten trudny okres.
Jakiego rzędu podwyżki mogą mieć miejsce, jeśli chodzi o produkty mleczarskie w sklepach?
Trudno o tym mówić, bo to jest sprawa indywidualna, ale nawet mogą one osiągnąć 30%. Jednak takie wzrosty cen nie będą dotyczyć każdego rodzaju towaru.
Czytaj także: Gospodarka odczuje skutki wojny. Czeka nas „szok cenowy”
Czy wojna na Ukrainie w jakiś bezpośredni sposób wpływa na rynek mleka unijny bądź światowy?
Sytuacja jest rozwojowa. Ceny zbóż są wysokie i jeśli ktoś bazuje na tym, by kupować zboże, a nie ma swojego, to te zawirowania gospodarcze wynikające z napaści rosyjskiej na Ukrainę go bezpośrednio dotkną. Podobnie sytuacja wygląda z nawozami. Producenci rolni stosują półśrodki, które mogą odwzajemnić się mniejszym plonowaniem. Staramy się wszystko jakoś spinać, liczymy na pewne refundacje z Unii Europejskiej, nasz rząd pewne działania czyni, ale na razie wszystko stoi. Nie ma jeszcze żadnej gwarancji.
To znaczy, iż niektórzy rolnicy już potwierdzili, że nie stosują nawozów w takich ilościach, jakie planowali.
Dokładnie. W tym układzie takim pozytywem jest bardzo racjonalne wykorzystanie obornika i gnojowicy. Potrzebne jednak było optymalne zasilanie już takie wczesne, żeby te rośliny mogły nam odpłacić odpowiednim plonem ilościowym i jakościowym. Nie wyobrażam sobie jednak, co by było, gdyby w tych warunkach jakieś anomalia pogodowe się pojawiły.
Czy sektor mleczarski podejmuje jakieś działania pomocowe dla Ukraińców?
Pewne akcje robimy dla Ukrainy. Polska Izba Mleka zdecydowała się przekazać przetwory mleczne o wartości 220 tys. zł dla potrzebujących. Połowa z tej kwoty pochodzi z Funduszu Promocji Mleka, a pozostała część z zapasów. Dodatkowo Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka przekazała towar o wartości 220 tys. zł, z czego 120 tys. zł to środki w ramach Funduszu Promocji Mleka. Produkty mleczarskie mają trafić do ukraińskich dzieci. Uważamy, że dzięki takim akcjom wzrośnie także spożycie mleka.
Jak postrzega pan chęć wprowadzenia w życie rewolucji związanej z Europejskim Zielonym Ładem w kontekście wojny na Ukrainie i kryzysu gospodarczego?
Uważam, że należałoby z tym poczekać. Zresztą wiele rzeczy zapisanych w tych koncepcjach jest niejasnych i absurdalnych Proszę mi wierzyć, jesteśmy za tym, by produkować mleko i hodować bydło z ogromnym naciskiem na dobrostan. Cały czas zresztą polepszamy naszą produkcję, dostosowujemy technologię produkcji pod wymogi związane ze zdrowotnością czy samopoczuciem krów. Na realizację wielu celów trzeba inwestycji, natomiast pewne pomysły z wydzieleniem najpierw 10 procent a teraz 4% areału, który mielibyśmy odłogować, jest niedorzeczne. Dla mnie to jest oderwane od rzeczywistości. Ktoś, kto kupił hektar za 100 tys. zł i ma teraz ma go w części odłogować? I wiele innych rzeczy jest do przemyślenia. W tej chwili bezpieczeństwo żywnościowe jest najważniejsze.
No właśnie, w tej chwili dużo mówi się o bezpieczeństwie żywnościowym także w odniesieniu do tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą oraz pomocy uchodźcom, którzy licznie docierają do Polski. W tej chwili w naszym kraju jest 2 mln Ukraińców.
Zgadza się, sektor rolno – przetwórczy będzie musiał tak zadziałać, by nie zabrakło żywności dla żadnej osoby zamieszkującej i przebywającej w naszym kraju. I o ile w miarę szybkie zwiększenie produkcji mleka jest trudne, to wytworzenie większej ilości mięsa wieprzowego czy drobiowego jest już bardziej możliwe. To, co się stało w ostatnich latach w Polsce w sektorze trzodziarskim jest czymś strasznym. Znacznie zmniejszyło się pogłowie świń, wielu rolników zrezygnowało z produkcji. Jest jednak możliwość odtworzenia tej produkcji, ale muszą być warunki cenowe i stabilność ekonomiczna. W tej chwili mamy podwyżki cen żywca i jest to zachęta dla producentów świń. Ale pamiętajmy, że ta stabilizacja powinna mieć znamiona zagwarantowania opłacalności dla tego, kto się podejmie takiej działalności na dłuższy okres. Nikt nie będzie robił czegoś, do czego będzie musiał dokładać. Są momenty, gdy rolnik jest w stanie zacisnąć pasa i zgodzić się na redukcję dochodów, ale nie może stale być pod kreską. Musi mieć pewność, że będzie racjonalnie gospodarował.
Czytaj także: Mleczarnie mogłyby zostać nagle odcięte od gazu?