ASF. Upadek wielkopolskiej twierdzy?
Aktualna mapa występowania Afrykańskiego Pomoru Świń w naszym kraju przypomina schemat inwazji. Po pierwszym przypadku w 2014 r. w powiecie sokólskim choroba zdobywa kolejne tereny na zachód od Wisły. Szokiem dla hodowców była wiadomość o tym, że na wiosnę tego roku ognisko choroby wykryto na fermie uchodzącej za jedną najlepiej strzeżonych biologicznie hodowli w Niedoradzu w woj. lubuskiem. Nieco później pierwsze ognisko zanotowano w woj. wielkopolskim, które w hodowli świń jest tym, czym Lubiń w produkcji miedzi.
To wszystko, zdaniem POLPIG - Krajowego Zrzeszenia Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej, nie wróży nic dobrego.
Zabójca dzików, świń i przede wszystkim hodowli
POLPIG przypomina o tym, że Afrykański Pomór Świń to choroba niegroźna dla ludzi. Jest natomiast bardzo niebezpieczna dla świń czy pokrewnych z nimi dzików. Jej pojawienie się w stadach trzody chlewnej powoduje olbrzymie straty ekonomiczne. - To nie tylko załamanie hodowli, konieczność wybicia i utylizacji wszystkich świń w zakażonym stadzie, dezynfekcja i trwający ponad 40 dni przestój w używaniu chlewni - zaznacza POLPIG. Straty związane są również z handlem międzynarodowym. - Często kraje zarażone ASF natychmiast zostają objęte embargiem na eksport mięsa czy żywych zwierząt. Restrykcje nakładane przez Chiny i inne kraje azjatyckie, odcięły możliwości eksportowe dla wielu krajów unijnych, w tym Polski. Unia jest bardziej liberalna stosując zasady rejonizacji. Zakaz obejmuje wtedy tylko te regiony, gdzie wykryto ogniska wśród trzody chlewnej - zwraca uwagę Zrzeszenie. O utraconych szansach ekonomicznych dla Polski , według Zrzeszenia, świadczy przykład Hiszpanii, która, będąc wolną od ASF, wyrosła na głównego eksportera wieprzowiny do Chin na świecie. - Tylko w zeszłym roku jej przychody z tego tytułu wyniosły 1,12 miliarda euro. Rosnący w tym roku popyt może nawet podwoić te sumy. Polska, mając zamknięty rynek chiński, eksportuje wieprzowinę w większości na rynek unijny, uzupełniając niejako lukę po mięsie wywiezionym do Azji - tłumaczy POLPIG. Dzisiaj Chiny, wykazujące duży deficyt wieprzowiny, gotowe są do obniżenia wcześniej przyjętych surowych norm. - Dla nas to szansa przekonania Chin do unijnej rejonizacji i wznowienia intratnego eksportu - uważa KZP-PTCh.
Jest jednak pewne "ale"...
Rozwój choroby w danym regionie przebiega zazwyczaj według stałego scenariusza. - Najpierw pojawiają się przypadki znalezienia martwych, zarażonych dzików. Potem skala zachorowań wśród dzików rośnie, zwiększając presję wirusa w środowisku. W sezonie letnim co roku obserwujemy wzrost liczby ognisk choroby w stadach trzody chlewnej. Przyczyna większej liczby ognisk w tym okresie nie jest wyjaśniona. Przypuszcza się, że zagrożenie zostaje spotęgowane z powodu rozpoczęcia prac polowych lub aktywności owadów - zwraca uwagę POLPIG. Dodaje jednocześnie, że pomimo wprowadzenia przez hodowców surowych warunków bioasekuracji, wirus znajduje drogę do stad trzody chlewnej. - Nie ograniczymy rozprzestrzeniania się wirusa ASF, jeżeli oprócz wprowadzonych zasad bioasekuracji, zabraknie redukcji populacji dzików, zbierania truchła i świadomości społecznej dotyczącej wektorów przenoszenia wirusa - twierdzi Zrzeszenie.
Myśliwi potrzebni od zaraz
PIGPOL zaznacza, że kraje, w których udało się powstrzymać ASF, podjęły działania radykalne i natychmiastowe. Z chwilą stwierdzenia przypadków tej choroby u dzików w Czechach w 2017 r., władze podjęły decyzję o ogrodzeniu i eliminacji zarażonej populacji dzików. Do pomocy myśliwym skierowano służby mundurowe, uruchomiono też cały aparat administracyjny, umożliwiający nie tylko odstrzał, ale sprawną utylizację odstrzelonych zwierząt i truchła. - Przykład Czech stał się wzorem postępowania w wielu krajach zmagających się z zagrożeniem ASF - podkreśla Zrzeszenie. Jego wadą są jednak spore jednorazowe koszty oraz opór organizacji prozwierzęcych nierozumiejących często, że w przypadku braku odstrzału zakażone dziki i tak padną w męczarniach stwarzając dodatkowe zagrożenie dla stad trzody chlewnej, których likwidacja przyczyni się do strat niepomiernie wyższych niż koszt redukcji populacji dzików.
- Świadomość społeczna to nie tylko zrozumienie roli myśliwych w redukcji populacji dzików i wywozu truchła. Ogromną rolę w rozprzestrzenianiu się choroby pełnią nieświadomi ludzie, pozostawiający beztrosko resztki żywności w miejscach dostępnych dla dzików. Podobnym zagrożeniem jest stosowana w miastach praktyka odławiania dzików i wywożenie ich do lasów, co może przyczyniać się do rozprzestrzenienia ASF - zaznacza POLPIG.
Czas krytyczny!
Tegoroczna sytuacja ASF w naszym kraju, zdaniem Zrzeszenia, jest krytyczna z kilku powodów. Obserwowany jest wzrost dynamiki choroby. Aleksander Dargiewicz, prezes POLPIG, zauważa, że tylko w pierwszym kwartale tego roku odnotowano więcej przypadków u dzików niż w 3 kwartałach 2019 r. - Choroba wkroczyła na teren Wielkopolski, gdzie zagęszczenie pogłowia świń jest największe w kraju. Kolejnym czynnikiem są ogromne ograniczenia w jej zwalczaniu spowodowane epidemią koronawirusa. Niefortunnie wprowadzony zakaz wstępu do lasów dla myśliwych spowodował, że na przeszło miesiąc musieli oni zawiesić aktywność w zakresie odstrzału i szukania truchła. To strata trudna do odrobienia - zwraca uwagę Zrzeszenie.
Żeby zatem powstrzymać chorobę, zdaniem POLPIG, potrzebne są radykalne kroki. - To uruchomienie środków na odstrzały sanitarne, utylizację niezagospodarowanych tusz i zebranego truchła - wylicza. Organizacja zrzeszająca producentów trzody chlewnej zaznacza jednak, że koszty takiej operacji, choć wysoki i tak są mniejsze niż koszty wybicia i utylizacji setek tysięcy świń, dezynfekcji, badań i wypłaconych odszkodowań, nie mówiąc o pogorszeniu dobrostanu utrzymywanych zwierząt czy kosztach ekonomicznych wynikających z ograniczenia rynków eksportowych. - Sytuacja w Polsce niepokoi również hodowców w innych krajach Unii, przede wszystkim z Niemiec, Danii i Holandii. Groźba rozprzestrzenienia się choroby na inne kraje unijne powoduje, że skłonni są do pomocy w powstrzymaniu choroby - dodaje.
- Pytaniem jest czy takie kroki zostaną podjęte w ciągu najbliższych miesięcy. W przypadku bierności eksperci przewidują, że Wielkopolska twierdza hodowlana może upaść - podsumowuje POLPIG.