Franciszek Wiśniewski - strzygacz owiec
Poznaj historię pana Franciszka - specjalisty na wagę złota.
Franciszek Wiśniewski jeszcze w czasach PRL-u wykształcił się w zawodzie, który dzisiaj zanika. Strzygacz owiec jest kimś szczególnym i ściśle związanym z owcami, a te, niestety, coraz rzadziej się utrzymuje.
Franciszek Wiśniewski ma 62 lata, wykształcenie średnie rolnicze, żonę Ewę, dwójkę dzieci i pięcioro wnucząt. Wnuczęta mieszkają na stałe w Anglii, więc, jak to mówi pan Franciszek o sobie - jest dziadkiem internetowym. Nadal pracuje zawodowo jako mechanik ale zawsze cieszy się, jeżeli zgłosi się do niego jakiś hodowca owiec z prośbą o usługi fryzjerskie dla tych zwierząt. Mieszka w Bolesławcu, a stąd już niedaleko jest do gór Izerskich, gdzie jeszcze spotyka się pojedyncze hodowle owiec.
Zawody strzygaczy w SKR-ach
Uprawnienia strzygacza nabył jeszcze za czasów PRL-u. Po ukończeniu średniej szkoły rolniczej w Rakowicach Wielkich, trafił do SKR-u w Nowogrodźcu, gdzie tradycyjnie hodowano owce i sprowadzono właśnie merynosa bułgarskiego. Strzygacz przyjeżdżał do firmy aż z województwa opolskiego, gdyż na miejscu nie było tego rodzaju fachowca.
Nie zastanawiając się długo, wybrał się na jeden z kursów specjalistycznych organizowanych przez ówczesne SKR-y, a było nim szkolenie do zawodu strzygacza. Zdobyte uprawnienia nadal są nie tylko aktualne, ale i rzadkie. Było to na przełomie lat 70-tych i 80-tych. SKR-y organizowały wtedy nie tylko szkolenia, ale również zawody strzygaczy. W jednych z nich, odbywających się w Gierczynie (koło Świeradowa Zdroju), zajął w swojej kategorii II miejsce. - Oj, ale kiedy to było!.... - wspomina pan Franciszek.
Europejskie przygody farmerskie
Nadszedł koniec lat 80-tych, a wraz z nim kryzys hodowlany owiec. Powoli zwierzęta te stały się nieopłacalne. Tak było w Polsce, ale nie w Portugalii, Hiszpanii czy Niemczech. Tam owczy interes kwitł, a więc zapotrzebowanie na pracę strzygacza również. Kolega z pracy zaproponował panu Franciszkowi wyjazd na Zachód i w ten to sposób zaczęła się najpierw hiszpańska, a potem niemiecka przygoda farmerska. Kilkumiesięczne wyjazdy były źródłem nie tylko atrakcyjnego zarobku, ale również możliwością podpatrzenia nowych metod i warsztatu pracy strzygacza. Wtedy to zakupił sprzęt angielskiej firmy Lister, który ma częściowo do dzisiaj np. kilkunastoletnią rękojeść - bardzo ważną części składową swojego warsztatu pracy.
Zawód strzygacza bardzo ciężki i rzadkością jest doczekanie w nim emerytury
Praca w ciągle jednej pozycji nie sprzyja kręgosłupowi, który zazwyczaj „wysiada” jako pierwszy. W krajach, gdzie hodowla owiec jest prowadzona na dużą skalę, jak chociażby w Australii czy Anglii, strzygacze wykonują ten zawód profesjonalnie, podpisując z fermami odpowiednie kilkuletnie kontrakty współpracy.
Czytaj także: Strzyżenie owiec - jak to się robi? [VIDEO]
Gdy pytam pana Franciszka, czy czuje po kręgosłupie, ile mniej więcej owiec ostrzygł, odpowiada: - Nie czuję, ale też nie liczyłem. Jedynym momentem, kiedy to robiłem, były pobyty w Hiszpanii, gdzie podczas 2-3 miesięcy strzygłem od 8 do 9 tysięcy zwierząt. Przeliczam szybko i z grubsza: zakładając, że pracował 6 dni w tygodniu, to średnio musiało przejść dziennie przez jego ręce ok. 115 owiec. Przy 10-godzinnym dniu pracy jest to ponad 11 sztuk na godzinę, czyli ok 5,5 minuty na owcę... i to zakładając, że nie robił przerw.
Mój podziw wyrażam głośnym gwizdem, ale pan Franciszek zapewnia mnie, że to nie jest nic szczególnego, gdyż wprawiony strzygacz potrafi zdjąć dziennie nie kilkadziesiąt a kilkaset wełnianych futer. Pytanie jest jeszcze, jakiej rasy jest owca. W Hiszpanii spotyka się często owcę aragońską, która ma goły brzuch i gołe nogi, a więc mniejszą powierzchnię do strzyżenia.
- W takich warunkach można ostrzyc ponad 30 sztuk na godzinę - dodaje Franciszek Wiśniewski, a mi znowu chce się zagwizdać. Dobrze, że tego nie robię, bo dowiaduję się, że liczba ta byłaby jeszcze wyższa, gdyby nie fakt, iż ze względu na tumany kurzu zatrzymujące w wełnie, ostrza noży i grzebień trzeba wymieniać często na nowy.
Waga jednego runa waha się między 3 a 6 kg w zależności od rasy
Bardziej niż do Hiszpanii lubił jeździć do Niemiec. Po pierwsze nie było tam aż tak dużo kurzu w owczej wełnie, a i same owce były w gatunkach łatwiejszych do strzyżenia np. czarnogłówki. Nie wspominając już o lepszym zarobku i krótszej drodze do domu.
Mistrz ceremonii
Pana Franciszka odwiedzam podczas jego pracy na gospodarstwie położonym malowniczo na Pogórzu Izerskim. Wokoło soczyste łąki, które dzisiaj są puste, gdyż wypasające się na nich codziennie owce, stoją włąśnie w kolejce do fryzjera. Gdy wchodzę do owczarni, wzrok kilkudziesięciu z nich skierowuje się na moment w moją stronę, ale tylko po to, aby po chwili znowu wlepić oczy w tego, który dzisiaj jest tu mistrzem ceremonii.
Czytaj także: Kolczykowanie owiec i kóz
W powietrzu unosi się muzyczka z tranzystora. Towarzyszy jej co jakiś czas pojedyncze beknięcie, a wszystko podszyte jest monotonnym odgłosem polskiego silnika maszynki do strzyżenia. Miło tu. Żadnej bieganiny. Owce rasy suffolk i górskie czekają na swoją kolej. Te, które mają już wizytę za sobą, zajęte są wzajemnym obwąchiwaniem się i jakby zastanawianiem, czy nowa fryzura jest im do twarzy... czy może raczej pyska.
Wełna kupowana jest (choć wielkiego popytu na nią nie ma) między 2,00 a 2,50 zł/ kg
W przerwie pytam pana Franciszka, co lubi w swoim zawodzie strzygacza najbardziej: - Prawdopodobnie lubię się zmęczyć i sponiewierać, bo bez tego chyba nie można wykonywać tej ciężkiej pracy. Żartuję! Lubię tę pracę, bo jest ona dla mnie urozmaiceniem tego, co robię na co dzień.
Wygląda na zadowolonego i zrównoważonego, co wydaje się udzielać stojącym w kolejce zwierzętom. - Cieszę się, gdy zwierzęta są zadbane, tak jak te tutaj: z czystą i wolną od pasożytów wełną. Trudną stroną tego stada jest ich niemalże po czubek nosa porośnięcie długą, gęstą wełną.
A czego nie lubi? - Oj, chyba wpleszczy – podobnych do kleszczy pasożytów o specyficznym, nieprzyjemnym zapachu. Żerują na skórze owiec i może być ich nawet kilkaset na jednym zwierzęciu. Jest na nie sposób w postaci zastrzyków lub kropli, ale niestety często to ja je wykrywam.
Cena ostrzyżenia jednej owcy oscyluje między 6,00 a 10,00 zł
Przyglądam się pokaźnej stercie wełny, która jest efektem dzisiejszego, kilkugodzinnego już strzyżenia. Poszczególne sztuki przypominają kubraczki zdjęte z owiec w całości. Mój rozmówca poprawia mnie i mówi, że nie są to kubraczki a runo i dodaje, że zdjęta w całości wełna nie jest przypadkiem a efektem strzyżenia według australijskiej metody Boena, w której zachowana jest pewna kolejność strzyżenia poszczególnych partii ciała.
A jak często i kiedy powinno się wysyłać owce do fryzjera? Otóż najmniej raz w roku.
- Kiedyś, kiedy było zapotrzebowanie na owczą wełnę, zwierzęta strzyżono częście,j ale dzisiaj chodzi przede wszystkim o utrzymanie pielęgnacji. A kiedy to robić najlepiej? Moim zdaniem na przełomie czerwca i lipca, gdy owce są po wykotach i wypuszczane są na zewnątrz. To przekłada się na dobrą jakość wełny oraz łatwość ich strzyżenia. Ważnym jest również, aby wełna była sucha i nie chodzi tu tylko o szybsze tępienie się noży i trudność strzyżenia, ale także o jakość runa - mówi pan Franciszek.
Czytaj także: Przyszły na świat trojaczki - jagnięta (WIDEO)
Marzenia i plany
Na koniec pytam o marzenia i plany, na co słyszę: - Chciałbym aby wnuczęta wróciły do Polski, marzy mi się większe mieszkanie, nowszy samochód itd. Chciałbym również móc (jeżeli zdrowie pozwoli) pracować jeszcze kilkanaście lat, ponieważ lubię swoją p
W grudniu 2015 roku hodowano w Polsce trochę ponad 221.000 owiec