Ukraina chce dostępu do rynku Unii. Czy rolnicy znów będą musieli protestować?

Mimo że na podjęcie decyzji pozostaje coraz mniej czasu, do opinii publicznej docierają szczątkowe informacje na temat tego, jak wyglądają negocjacje między Brukselą a Kijowem. - Tak naprawdę więcej dowiadujemy się od strony ukraińskiej niż Komisji Europejskiej - komentuje Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
ATM zostaną zachowane po czerwcu 2025 roku?
Dlaczego jest to tak istotne dla polskich rolników? Sprawa, która jest obecnie rozstrzygana na najwyższym poziomie międzynarodowych relacji handlowych, w efekcie dotknie właśnie europejskich producentów rolnych. Chodzi bowiem o warunki, na jakich Ukraina będzie mogła od czerwca 2025 r. eksportować swoje produkty rolno - spożywcze do krajów Wspólnoty.
To właśnie otwarcie w 2021 r. (i rozszerzenie w kolejnym roku) rynku wewnątrzunijnego na gigantyczne ilości towarów z Ukrainy, doprowadziło do fali protestów środowiska rolniczego w kilku krajach UE, w tym głównie w Polsce. W 2022 roku, po ataku Rosji na Ukrainę, za zgodą KE, zaczęły obowiązywać przepisy zawarte w dokumencie o nazwie Autonomiczne Środki Handlowe (Autonomous Trade Measures – ATM).
Było to nic innego, jak zawieszenie ceł importowych i kontyngentów na ukraińskie produkty rolne. Miało to być jedno z narzędzi wsparcia ekonomicznego udzielonego Ukrainie w walce z agresorem. Z czasem jednak napływ tańszych produktów, takich jak zboże czy rzepak, doprowadził do tego, że ceny na rodzimych rynkach zaczęły spadać. Dodatkowo unijni rolnicy mieli problem ze zbytem swoich płodów rolnych.
W 2024 roku zdecydowano o przedłużeniu obowiązywania ATM do 5 czerwca 2025 r. Wprowadzono jednak kilka zmian. Nałożono ograniczenia na bezcłowy import siedmiu „wrażliwych” produktów rolnych, w tym cukru i drobiu - co miało być formą zabezpieczenia interesów rodzimego rolnictwa - zwłaszcza w Polsce.
Napływ towarów z Ukrainy cały czas trwa
Czy te regulacje rzeczywiście spowodowały, że do krajów UE towary z Ukrainy napływały w ograniczonych ilościach? Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny przedstawia dane, które pokazują, że niestety nie. Wskazuje, iż pomimo nałożenia cel, import 5 grup produktów ciągle rośnie powyżej określonych ilości referencyjnych: jajek 200 %, 125 % cukru, 115 % miodu, 283 % owsa, 118 % kaszy i 100 % kukurydzy.
- Widzimy, że mimo wprowadzonych obwarowań na Ukrainę, zakładane ilości eksportowanych przez ten kraj do UE produktów, są przekraczane. Ten towar szedł na podobnym poziomie, jak w czasie, gdy środki ATM nie obowiązywały. To świadczy o tym, że ukraińskie produkty są dużo tańsze i nawet, jeżeli są obłożone cłem, to są bardziej konkurencyjne w stosunku do produktów europejskim - mówi Jacek Zarzecki.
O znacznych przekroczeniach limitów mówi także Rafał Strachota, dyrektor biura Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego.
- W 2023 roku Ukraina wyeksportowała do UE aż 495 tys. ton cukru, co oznacza niemal 25-krotne przekroczenie pierwotnie ustalonego kontyngentu taryfowego. Tak znaczny import, pochodzący z systemu produkcji o znacznie niższych wymaganiach środowiskowych i jakościowych niż w UE, poważnie zagraża konkurencyjności unijnych plantatorów buraka cukrowego - zaznacza Strachota.
KE zgodzi się na warunki dyktowane przez Ukrainę?
Jakie zatem możemy przewidzieć scenariusze w kontekście dalszych relacji handlowych między UE a Ukrainą? Negocjacje w tej sprawie są wyjątkowo trudne. Jedno z założeń mówi o tym, że jeszcze w czerwcu nastąpi powrót do warunków umowy stowarzyszeniowej DCFTA z 2016 roku. Zgodzić się na to nie chce jednak Ukraina, która wskazuje, że oznaczałoby to dla niej od 3 do 4 mld euro strat rocznie. Dlatego chce sobie dać więcej czasu - choćby o kolejne 6 miesięcy. Do opinii publicznej docierają szczątkowe informacje, z których wynika, że strona ukraińska chce przedłużyć ATM do końca roku, by wypracować z Komisją Europejską nowe rozwiązania, które miałby zacząć obowiązywać od stycznia 2026 r.
- Chcą tego, bo rozmowy nie idą po ich myśli. Myślę, że decyzje będą zapadały w ostatniej chwili - komentuje Jacek Zarzecki.
Europejskie media donoszą, że Komisja przeciąga podjęcie ostatecznej decyzji również z uwagi na obecnie trwającą polską prezydencję w UE, by nie wzniecać niepokoi w środowisku rolniczym.
A stanowisko polskiego ministerstwa rolnictwa jest jasne - oczekuje powrotu do warunków handlu wynikających z Układu o stowarzyszeniu UE-Ukraina z 2017 roku.
- Układ przewiduje bowiem wyższy poziom ochrony celnej rynku rolnego UE niż środki ochronne przewidziane w regulacji ws. ATM - podał pod koniec marca Czesław Siekierski w odpowiedzi na interpelację poselską złożoną przez posłów opozycji Annę Gembicką i Jarosława Sachajko.
Dalej wskazał, że Polska już w czerwcu 2024 roku, jako jedno z pierwszych państw członkowskich, przekazała do KE opracowanie dotyczące tego, co powinno zawierać porozumienie z Ukrainą, by handel z tym państwem nie wpływał negatywnie na polskie rolnictwo. Wśród postulatów jest m.in. to, by liberalizacja handlu UE-Ukraina była stopniowa i wzajemna i umożliwiająca podjęcie działań ochronnych w handlu wszystkimi towarami rolnymi, w przypadku wzrostu importu zagrażającego równowadze rynkowej i produkcji rolnej. Współpraca handlowa z Ukrainą, jak dodał Siekierski, powinna także „zakładać wzajemność wymiany koncesji tj. przewidywać poprawę dostępu do ukraińskiego rynku dla unijnego, w tym polskiego eksportu towarów rolnych”.
Jest jednak zagrożenie, że Unia, co prawda, będzie chciała powrócić do zasad współpracy sprzed 2021 r., jednak na zmodyfikowanych warunkach. „Nie chodzi o dosłowny powrót do zasad handlu sprzed wojny, bo oznaczałoby to ogromne straty dla Ukrainy, która znacznie zwiększyła swój eksport do UE. Chodzi o porozumienie w ramach DCFTA (art. 29), które będzie oznaczać wzajemną liberalizację handlu, ale nie - tak jak w obowiązującym obecnie rozporządzeniu - jedynie z korzyścią dla Ukrainy” - informowało w styczniu radio rmf24.pl.
A tego właśnie obawia się branża rolna.
Apel polskich rolników w sprawie relacji handlowych z Ukrainą
W ramach sprzeciwu w sprawie liberalizacji handlu produktami rolno-spożywczymi Unii Europejskiej z Ukrainą, polscy rolnicy wysyłają do europosłów różnych narodowości swoje stanowisko. Pod dokumentem podpisuje się coraz więcej osób. Inicjatorem tej akcji jest Lubelskie Stowarzyszenie Rolnicze na czele z prezesem Jarosławem Miściurem.
„Niedopuszczalnym jest fakt, że według posiadanej przez nas wiedzy, umowa ta negocjowana jest przez urzędników unijnych w sposób nietransparentny, z pominięciem debaty publicznej. Zliberalizowana umowa stowarzyszeniowa, jeśli zostanie źle skonstruowana, uderzy najmocniej w polskich rolników, którzy już raz odczuli negatywne skutki liberalizacji handlu produktami rolnymi z Ukrainą. To także poważne zagrożenie dla całego europejskiego rolnictwa, które zachwieje gospodarką UE” - czytamy w liście wysyłanym do Brukseli.