Minister rolnictwa: Protesty będą. Chcemy rozmawiać z rolnikami
A. Pilarczyk: Panie ministrze, podsumowujemy dziś rok pana pracy w resorcie. Zacznijmy od pozytywów - gdyby pan miał wskazać jedną rzecz, która się panu najbardziej udała w tym roku, co by to było?
Cz. Siekierski: To jest dialog z rolnikami. To jest ta rzecz, która była najtrudniejsza i może efekt nie był w pełni zadawalający w ocenie rolników. Od samego początku filozofią resortu rolnictwa było prowadzenie konsultacji i dialogu. To, co robiliśmy w resorcie, wynikało z oczekiwań, czasami z postulatów zawartych w protestach rolników. I uważam, że w tej trudnej sytuacji, kiedy było prawie 600 miejsc protestu jednego dnia w różnych miejscach Polski, bo rolnicy się samoorganizowali, używając do tego mediów społecznościowych, myśmy byli otwarci na dialog, rozmawialiśmy w różnych miejscach. Najwięcej tych spotkań było na przejściach granicznych, bo był problem z Ukrainą. Przyczynami protestów w dużej mierze był nadmierny napływ towarów z Ukrainy i nieracjonalne wymogi w Zielonym Ładzie. Ale w mojej ocenie główną przyczyną były niskie dochody rolnictwa i brak opłacalności w roku 2023. I te protesty kończyły się dialogiem. Bo jak zawsze podkreślam, protesty są formą demokracji i wyrażania swoich poglądów.
Masowe protesty rolników w 2024 r.
Pan minister rzeczywiście często spotyka się z rolnikami, czasami nawet od razu reaguje na protest, tak jak ostatnio w Medyce. Ale to nie zmienia faktu, że pana urzędowanie zaczęło się od masowych protestów, a teraz zapowiadane są kolejne.
Mogę pani powiedzieć, że za jakiś czas pewnie będą jeszcze kolejne, dlatego że te protesty nie są tylko w Polsce, bo jesteśmy w Unii Europejskiej, mamy jedną wspólną politykę rolną, jednolity wspólny rynek europejski, a więc to wszystko ma swoją określoną specyfikę. W tym samym czasie protestowali również rolnicy niemieccy, francuscy, belgijscy i holenderscy.
Zaraz do tego przejdziemy, ale jeden z protestów, ten w Szczecinie, miał jednak charakter bardzo lokalny, dlatego że chodzi tam o sprzeciw wobec wydzierżawiania ziemi dużemu podmiotowi. Tam nawet dołączył do rolników poseł z pana partii.
Kto?
Jarosław Rzepa.
On nie uczestniczy, nie protestuje. Tam jest nie tylko jeden problem, tam jest wiele problemów. Pan poseł z rolnikami rozmawia, nie jest uczestnikiem protestu.
Ale poparł ich, a oni się domagali odwołania pana.
Ja powiedziałem, że rolnicy protestują w słusznej sprawie, a hasła o odwoływaniu mnie wynikają z czegoś innego. W tym proteście uczestniczy jeden z przedstawicieli Kółek Rolniczych, z którym mamy różnicę w poglądach, co do sposobu przeprowadzenia zmian w ustawie o kołach gospodarki wiejskich. I te problemy są przenoszone na tamten obszar. Myśmy w sprawach poprawy dostępności kół gospodyń wiejskich do środków na wsparcie ich działalności uczynili bardzo dużo. Wszystkie KGW mają dostęp do środków na wyjątkowych zasadach. Natomiast w Zachodniopomorskiem są różne grupy protestujących i tylko niektóre protesty są związane z jednym z dzierżawców ziemi, który jest obywatelem Francji.
Chodzi o Babinek.
Ta sprawa była sprawdzana przez prokuraturę. Została umorzona. Gdy tam byłem na spotkaniu przed dwoma miesiącami, rolnicy mówili, że są nowe okoliczności, że ten dzierżawca popełnił jakiś błąd czy też celowo oszukał. Poleciłem, żeby to skierować do prokuratury ponownie. Obowiązkiem każdego, kto o ewentualnym przestępstwie wie, jest poinformowanie odpowiednich służb.
Protestujący mają pretensje o to, że dzierżawa została przedłużona na kolejne 20 lat za zbyt niską cenę
To nie była moja decyzja. To była decyzja KOWR-u, który jest jednostką niezależną, w sensie formalnym.
Protesty rolników w Szczecinie. Minister zlecił zbadanie poprawności decyzji KOWR ws. Babinka
Ale jednak KOWR podlega ministerstwu. Dlatego pytam, czy tam nie było jakichś nieprawidłowości pana zdaniem - jako ministra.
Poleciłem także zbadać poprawność decyzji KOWR w tym zakresie. Według mojej oceny występują pewne nieprawidłowości moralne po stronie dzierżawcy Babinka, natomiast one nie mają cech czynu prawnie zabronionego, formalnie udowodnionego.
Co to znaczy nieprawidłowości moralne?
Głównie chodzi o jego naganne zachowanie w stosunku do rolników, że nie zawsze mówi prawdę, że nie traktuje w sposób partnerski sąsiadów. Poza tym rolnicy mają ogromny głód ziemi. Chwała im za to, że chcą ją uprawiać. Pojawiają się też tam różne inne przypadki naganne. Jest rozpisywanie gospodarstw tak, że często te same osoby uczestniczą w pozyskiwaniu kolejnych dzierżaw. To dotyczy oczywiście tylko nielicznych przypadków ze strony rolników. Ale takie sytuacje są.
Wróćmy do tego, czego żądają rolnicy w innych protestach, m.in. w Medyce. Czy jest szansa, że umowa z Mercosur będzie zablokowana? Bo tak naprawdę pewności nie mamy.
Nie mamy całkowitej pewności. Ministerstwo Rolnictwa jako pierwsze zgłosiło sprzeciw dotyczący tej umowy. Także rząd w swojej uchwale przyjął podobne stanowisko. My musimy patrzeć również na to, że mamy własny „Mercosur” za wschodnią granicą . Ukraina jest i zapewne będzie dla nas większym wyzwaniem niż kraje Mercosuru. Te kwoty, które dopuszczają wielkość napływu surowców rolnych z krajów Mercosuru, były na koniec negocjacji w 2019 roku znacznie podwyższone. Umowa z tymi krajami przewiduje zbyt dużą redukcję unijnych ceł i zbyt wysokie kontyngenty taryfowe. Uważamy że oferowane krajom Mercosuru preferencje celne są w niektórych sektorach zbyt daleko idące.
Tak jak Francja od razu występowała przeciwko umowie z Mercosur, tak polski rząd trochę się ociągał. Czy to wynikało z tego, że jednak zastanawiano się, czy ta umowa nie byłaby dla Polski korzystna?
Nie wiem, czy było to ociąganie, jest jasno określona procedura, jeśli chodzi o przyjmowanie różnych uchwał itd. Natomiast nasze stanowisko było konkretne i jednoznaczne. Tutaj oczywiście pewnie Komisja Europejska, która odpowiada za sprawy handlu, spróbuje zaproponować jakieś dodatkowe zabezpieczenia, dodatkowe wsparcie dla rolników. I wtedy dopiero będzie można ocenić, czy w tych nowych warunkach, które są zapowiadane, można iść na jakieś ustępstwa. Na obecnym etapie to nasze stanowisko Ministerstwa Rolnictwa jest jednoznacznym stanowiskiem rolników, że nie akceptujemy umowy na takich warunkach, jakie zostały zaproponowane. Co będzie w przyszłości, zobaczymy.
Rolnicy powiedzą: 5x "STOP"! Jest data wielkiego protestu w styczniu w Warszawie
Ustawa łańcuchowa. Minister Siekierski po stronie rolników
Drugą sprawą, która bardzo niepokoi rolników, jest tak zwana ustawa łańcuchowa. Czy tutaj Ministerstwo Rolnictwa też wspiera hodowców, żeby trochę złagodzić wymagania w stosunku do utrzymujących zwierzęta?
Tak, jesteśmy tu z rolnikami. Projekt ustawy jest obywatelski. Wiele osób podpisało go, kierując się dobrymi intencjami, bo kto by nie był przeciwny temu, żeby psy nie były na uwięzi, na bardzo krótkich łańcuchach? To wzbudza jednoznaczną ocenę, ale także to musi być racjonalne, żeby nie powodowało nadmiernych wzrostów kosztu produkcji, dodatkowych wymogów, obciążeń administracyjnych. Ta ustawa obejmuje też sprawy związane z dobrostanem zwierząt, za którym wszyscy jesteśmy. Są tam jednak ograniczenia, które nie zawsze są słuszne. Ograniczenia produkcji, zwiększą koszty produkcji. Dlatego Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oczekuje, że w toku dalszych prac parlamentarnych odpowiednia komisja uwzględni w dyskusji postulaty rolników, a wszystkie wątpliwości znajdą właściwe rozwiązania.
Dopłaty do materiału siewnego. Rolnicy wybiorą formę wsparcia
Chciałam teraz zapytać o korekty we Wspólnej Polityce Rolnej, dlatego że Komitet Monitorujący Plan Strategiczny chce wprowadzić zmiany w ekoschematach. Z jednej strony mówi się, że ilość pieniędzy na ekoschematy jest ograniczona, bo widzimy, że rolnicy masowo ruszyli do ich realizacji, w każdej płatności były już w tym roku duże obniżki. Z drugiej strony wprowadza się nowe ekoschematy, takie jak ten dotyczący kwalifikowanego materiału siewnego, który jest skądinąd bardzo słuszny. Ale czy to nie doprowadzi do tego, że te pieniądze z ekoschematów będą coraz mniejsze?
Otrzymaliśmy na Wspólną Politykę Rolną w Polsce taką samą kwotę w bieżącym roku, jak i w poprzednim - wyrażoną w euro. Ale 30 września br. podano kurs euro po którym będą wypłacane płatności za ten rok. Jeśli rok temu było 4,62 zł za euro, to kurs z końca września wyniósł 4,27 zł, jeśli dobrze pamiętam. Z tego tytułu kwota jest o 7% mniejsza. Do tego dochodzi fakt, że mamy większy obszar, co pani już w swoim pytaniu zawarła, zgłoszony do ekoschematów. Rolnicy zgłosili o 2,3 mln ha więcej powierzchni objętej ekoschematami. I jeszcze został też wprowadzony ekoschemat lub wsparcie w ramach de minimis, jeśli chodzi o zakup materiału siewnego. Bo materiał siewny jest nośnikiem postępu.
Wsparcie w ramach de minimis to jest jedno, natomiast ekoschemat nowy...
Ale rolnik ma do wyboru. Może korzystać z ekoschematu, a może skorzystać z dopłaty de minimis. Ma pani jednak rację, że dodatkowy ekochemat i zwiększona powierzchnia obniżają wysokość płatności na pozostałe ekoschematy.
Rolnicy sugerowali, że może mniej dać na dopłaty bezpośrednie do hektara, a więcej na ekoschematy…
No tak, tylko że z ekoschematów korzysta tylko 440 tysięcy rolników, a reszta?
Dopłaty. Mogli dołożyć do ekoschematów, ale straciłyby na tym małe gospodarstwa
Ale te 440 tys. to są rolnicy produkcyjni...
Wspólna polityka rolna obejmuje wszystkich rolników. Nie możemy powiedzieć, że są specjalne preferencje dla tych, którzy realizują ekoschematy.
Panie ministrze, nazywanie rolnikiem kogoś, kto ma 2 hektary ziemi i jeszcze je wydzierżawia w szarej strefie jest przesadą.
No to dlatego przygotowujemy ustawę o dzierżawie i pracujemy też nad definicją aktywnego rolnika. Bo dopłaty powinny trafiać do tych rolników, którzy na tej ziemi pracują.
Rolnik aktywny zawodowo. Jakie zmiany przewiduje minister rolnictwa w definicji?
Jaka więc będzie ta definicja aktywnego rolnika?
To rolnik, który uprawia swoją ziemię, ale także tę, którą przejął w użytkowanie. Będzie mógł wtedy korzystać m.in. z dopłat do paliwa, wsparcia w przypadku klęsk żywiołowych, czy też innych dopłat. A ten, który mu ziemię przekazał, nic nie straci, będzie dalej mógł korzystać z KRUS-u. Ale nie może brać dopłat, tylko czynsz dzierżawny.
Czy rolnik aktywny to taki, który wykaże, że na przykład kupuje paliwo czy nasiona? Jakiś poziom sprzedaży będzie musiał wykazać?
Nad tym pracujemy, że rolnik powinien mieć wykazane określone koszty zakupu środków produkcji bądź dochody z tytułu sprzedaży. I to by mogło być podstawą do stwierdzenia, że jest on użytkownikiem ziemi. Poza tym uważamy, że powinien funkcjonować pewien rejestr dzierżaw. Jeśli każdy, kto wydzierżawia ziemię, miałby obowiązek zgłoszenia tego do Agencji, to już wtedy nikt inny nie mógłby złożyć na tę działkę wniosku o dopłaty. Tu jest szereg innych, dodatkowych uregulowań, które trzeba wprowadzić w taki sposób, aby też nie zwiększały one obciążeń administracyjnych, aby dawały takie poczucie pewności, że ten, co to ziemię wydzierżawia, przekazuje komuś, że on straci własność.
Rozumiem, że problem jest z KRUS-em, ludzie nie zgłaszają dzierżaw, aby nie stracić ubezpieczenia. Czy ustawa zapewni każdemu właścicielowi ziemi prawo do ubezpieczenia w KRUS-ie? Będzie sobie można kupić ziemię i zarejestrować w KRUS?
Nie chodzi o to, że nikt nie może kupić ziemi i zarejestrować się. Jeśli ktoś był rolnikiem, płacił KRUS, z tego świadczenia społecznego korzystał, to dalej będzie mógł do końca pozostać tam ubezpieczonym.
Emerytury rolnicze. Po 24 latach pracy nic się nie należy
Nowe techniki genomowe w hodowli roślin
Chciałabym teraz przejść do dyskusji na temat uregulowań prawnych, które wprowadzić ma Polska w czasie prezydencji. Mam na myśli przepisy regulujące postęp genetyczny i nowe techniki genomowe. Polskie hodowle, mam na myśli hodowle roślin, martwią się, że zostaną w tyle, bo jeśli nowe technologie zostaną opatentowane, to one po prostu nie będą mogły korzystać z postępu genetycznego.
W czasie całej dotychczasowej dyskusji, a szczególnie podczas prezydencji belgijskiej, która miała miejsce w pierwszym półroczu 2024 roku, Polska była bardzo aktywna i stawiała jasno żądania, że osiągnięcia w tym zakresie nie mogą być patentowane, tylko mają być powszechnie dostępne dla wszystkich firm hodowlanych, aby one nie zostawały w tyle. Osiągnięcia hodowlane są pewną wartością publiczną.
Nowe techniki genomowe w rolnictwie. Jest się czego bać? Eksperci wyjaśniają
Tak jest jakby do tej pory, że można korzystać z zarejestrowanych już odmian i krzyżować je.
My chcemy, żeby nie było dominacji wielkich korporacji. Owszem one robią oczywiście największy postęp w badaniach, ale nie chcemy, żeby zastrzegały patenty, żeby inni z tego nie mogli korzystać. Oczywiście są obszary, w których się na to można zgodzić, ale nie jest to rolnictwo. Nie chcemy, żeby były stosowane patenty w przypadku hodowli roślin. Natomiast uważamy, że musimy brać udział w kreowaniu postępu genetycznego. Te nowe techniki genomowe prowadzą do wyhodowania roślin bardziej odpornych na suszę, na choroby. I te nowe techniki hodowlane w zakresie NGT1 to nie jest absolutnie żadne GMO. Dokonywane tam zmiany wprowadzane są w ramach tej samej grupy roślin. To są rośliny tego samego gatunku. Nie ma przenoszenia genów z innych gatunków, a w związku z tym to nie jest GMO. Powinniśmy upowszechniać wiedzę na temat nowych technik genomowych wśród obywateli, urzędników, a zwłaszcza rolników. Ta wiedza będzie nam potrzebna do prowadzenia prac podczas nadchodzącej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej i w rozmowach z rolnikami.
A jak powiedzieć firmie, która zainwestowała duże pieniądze w badania, że ona ma zrezygnować z patentowania? Może po prostu trzeba więcej pieniędzy „dosypać” do tych naszych polskich, państwowych zresztą, hodowli, żebyśmy my też nie byli w tyle.
W Polsce staraliśmy się wspierać hodowle, ale w skali świata te małe firmy hodowlane nie wygrają konkurencji z wielkimi konsorcjami. W związku z tym trzeba dążyć do tego, żeby te konsorcja podzieliły się tym wypracowanym dobrem. One mogą to stosować w różnych innych obszarach, w przypadku choćby kosmetyków, także w przypadku pewnie części leków, ale nie chcielibyśmy, aby takie podejście było stosowane w przypadku produkcji żywności.
Genetyka zwierząt hodowlanych. Na jakim poziomie Polska?
Rozwój rolnictwa wiąże się jednak dziś z genetyką. Tak samo dotyczy to też zwierząt. My jesteśmy, jeśli chodzi o bydło, krowy mleczne, jednak bardzo do tyłu w stosunku do Niemiec czy Holandii, bo niewielka ilość stad jest zgenotypowana. Czy znajdą się środki na to, żeby ten postęp w hodowli wspierać?
Myślę, że generalnie ten postęp jest bardzo duży. Jeśli popatrzy pani na wydajności krów mlecznych, one są wyjątkowo wysokie w skali powszechnej. Ogólna wydajność mleczna krów w poprzednim roku wyniosła ponad 7,5 tysiąca kg mleka, a w stadach specjalistycznych było to już ponad 9 tysięcy kg.
Ale nadal jesteśmy niżej niż Niemcy czy Holandia.
Tak, ale już mamy taki postęp, że Polska corocznie eksportuje około 30-35% produkowanego mleka w postaci przetworzonej, tj. głównie serów czy masła. Mam te dane, bo właśnie dyskutujemy sprawy ważne, jeśli chodzi o mleczarstwo, jeśli chodzi o masło. W roku 2000 spożywaliśmy 4,2 kg masła na osobę, a w roku 2023 r. było to już 6 kg.
Wiem, że telewizja za chwilę będzie pana odpytywać, dlaczego masło jest tak drogie. Ale drogie masło dla producentów mleka może oznaczać więcej pieniędzy za mleko.
Tak, ale pamiętajmy o tym, że rosną też koszty transportu, koszty energii, pracy, na cenę masła wpływ miał też tegoroczna susza. Dla rolników lepiej, żeby ceny były stabilne, nie zmieniały się co chwilę. Cena mleka w skupie rośnie, rolnicy będą mieć z tego tytułu większe dochody, ale jednocześnie tak jak wspomniałem wcześniej znacząco wzrosły koszty produkcji.
Trudna sytuacja na rynku żywca wieprzowego
Teraz zapytam o zapaść w produkcji trzody chlewnej.
Jakie są tego przyczyny? Jednak ASF, on spowodował likwidację małych hodowli. Te małe gospodarstwa, które produkowały tuczniki zrezygnowały z produkcji zwierzęcej , gdyż nie były w stanie pokryć wysokich kosztów bioasekuracji związanych z ASF-em.
Bartosz Czarniak z POLSUS: Polska może na nowo stać się dużym producentem świń
Ale zamykają się też hodowle większe z powodu braku opłacalności. Albo nawet upadają, bo zaciągali rolnicy kredyty na chlewnie i nie są w stanie ich spłacić.
Pamiętać musimy o tym, że Polska dużo importuje , nie tylko warchlaków, ale też mięsa wieprzowego. Od kilku lat znacząco maleje nasza krajowa produkcja, dlatego musimy importować nie tylko samą trzodę, ale również mięso wieprzowe. Tak jak wcześniej świetnie opanowaliśmy wzrost produkcji mleka, teraz czas na działania, jeśli chodzi o produkcję wieprzowiny i hodowlę trzody. Staramy się maksymalnie wspierać tę produkcję . Słabo nam w tym roku to się udało. Chcemy w przyszłości na odbudowę stada trzody przeznaczyć coraz więcej środków, w tym również na rozwój produkcji w cyklu zamkniętym.
A dlaczego cykl zamknięty? Rozmawiałam ostatnio z Aleksandrem Dargiewiczem – prezesem Polpigu. On nie rozumie wspierania produkcji w cyklu zamkniętym, bo ani to nie jest mniej emisyjne, ani nie zwiększy produkcji warchlaków, których my potrzebujemy i milionami sprowadzamy z Danii.
Tak, tylko w cyklu zamkniętym ta produkcja jest bardziej bezpieczna, . Mamy prosięta i z gospodarstwa wyjeżdża już całościowy produkt – tucznik. Producent wieprzowiny nie jest aż tak bardzo narażony na wahania cen warchlaków. Chcemy, żeby w przypadku tej produkcji była większa opłacalność, większa przewidywalność i stabilność, aby rolnik był bardziej niezależny od uwarunkowań zewnętrznych. Z takimi właśnie elementami mamy do czynienia w przypadku produkcji w cyklu zamkniętym.
A nie trzeba po prostu wesprzeć hodowli prosiąt?
Tak. Wspieramy również rolników zajmujących się produkcją prosiąt. Tylko uważam, że na tym etapie bardzo ważne jest zachowanie bezpieczeństwa.
A dlaczego mają być wspierane hodowle od 150 do 250 loch? Skąd ta liczba? Bo producenci, których prosimy o komentarz podważają sens takich ograniczeń…
Nie, nie ma takiego ograniczenia. Ja popełniałem błąd, mówiąc o tych granicach. Uważamy, że każda wielkość jest dobra. Nie wiemy, czy 150, czy 250, a może 500? Do tego trzeba dochodzić. Przede wszystkim proponujemy, żeby była możliwość rozwoju. W sensie powiększania infrastruktury, powiększania chlewni. Trzeba opanować technologię i iść w tym kierunku, żeby dać możliwość rozwoju.
Od czego zależą ceny zbóż?
Na koniec pomówmy o sytuacji na rynku zbóż. Mamy stagnację. Niektóre skupy się pozamykały – dla rolników to niedobrze, bo spada konkurencja.
Ceny zbóż nie zależą od warunków polskich, ale w dużej mierze przede wszystkim od uwarunkowań na rynkach światowych. Największego rozregulowania i zrujnowania rynku światowego, jeśli chodzi o zboża, dokonała Rosja. Mając u siebie wielkie nadwyżki gazu, wykorzystała go do produkcji nawozów, przez to mogła znacząco obniżyć koszty produkcji zbóż i sprzedawać je na rynkach po bardzo niskich, często dumpingowych cenach. . Także Ukraina dostarcza na rynki państw trzecich znaczne ilości zboża. . Polska eksportuje ok. 12-13 milionów ton zboża. W 2024 r. podjęliśmy decyzję o uruchomieniu dopłat do skupowanego zboża , żeby móc przed żniwami opróżnić magazyny u rolników i tym samy dostarczyć zboże na eksport. Na rynku zboża obserwujemy obecnie wzrost popytu wewnętrznego, czego efektem jest powolny i stopniowy wzrost cen... Ponadto rolnicy dokonali sporych inwestycji w swoich gospodarstwach, posiadają silosy, magazyny co pozwala im na dłuższe przechowywanie zboża i tym samym oczekiwanie na lepsze, wyższe ceny. Prognozujemy że z początkiem przyszłego roku ceny głównych gatunków zbóż będą nadal rosły.
Handlowcy mówią, że idą wybory, będą dopłaty do zboża.
O uruchomieniu ewentualnych dopłat decyduje raczej rynek. Jeśli rolnicy nie będą uwalniali swoich zapasów i nie będą zwiększali podaży, to wtedy ci, którzy potrzebują, będą ściągać zboże spoza Polski. W takiej sytuacji trzeba wykazać się dużą ostrożnością. Oczywiście, jeśli na rynku zboża była bardzo niska opłacalność, były niskie ceny, które nie zależały od rolników, ale w głównej mierze od uwarunkowań zewnętrznych na rynkach, to w związku z tym pomoc państwa ( tak jak w tym roku) może być przewidywana. Jednakże nie może być tak, że będzie to odgórnie przyjęta zasada, gdyż o sytuacji cenowej decyduje przede wszystkim rynek i ceny zbóż na giełdach światowych.