Uprawia rzepak na 40 ha. Ceni współpracę z pszczelarzami [VIDEO]
Gospodarstwo pana Juliusza znajduje się w miejscowości Radzicz k. Nakła nad Notecią w woj. kujawsko-pomorskim. Liczy 160 ha. Struktura zasiewów przedstawia się następująco: 40 ha rzepaku, 40 ha buraków cukrowych i 80 ha zbóż. Te ostatnio stanowią bazę paszową dla świń. Nasz bohater zajmuje się bowiem chowem trzody chlewnej.
Ziemia pana Juliusza uprawiana jest w sposób tradycyjny.
- Podstawą przygotowania pola pod zasiewy jest orka, a potem zestaw uprawek przygotowawczych do siewu, oczywiście z jak najmniejszą ilością przejazdów ze względów: po pierwsze - na koszty, po drugie - na gospodarowanie wodą - tłumaczy rolnik.
Na tym nie kończy.
- Dobra praktyka rolnicza polega u mnie na tym, że po pierwsze - stosowany jest płodozmian, czyli następstwo roślin, które powoduje, że nie ma dominującej roli zbóż, czyli nie przychodzą one zbyt często po sobie, bo to jest największy problem. Druga zasada jest natomiast taka, jeśli mówimy o ochronie - działaniach prośrodowiskowych, że wszystkie zabiegi chemiczne są wykonywane tylko wtedy, kiedy jest tylko niezbędne - podkreśla nasz rozmówca.
Pasieki integralną częścią plantacji rzepaku
Pasieki stanowią integralną część plantacji rzepaku pana Juliusza. - Wydaje mi się, że współpraca z pszczelarzami czy obecność pszczół na plantacji jest tak naturalna, że to w ogóle nie podlega dyskusji - zaznacza gospodarz. - Już od ładnych kilkunastu lat współpracuje z lokalnym pszczelarzem (Andrzejem Kusiem i jego synem Piotrem - przyp.red.), który wystawia ule na moich plantacjach. Odnoszę wrażenie - przynajmniej tak to wygląda z mojego punktu widzenia - że ta współpraca jest tak naturalna i tak oczywista, że nie wymaga specjalnego komentarza z mojej strony - podkreśla prezes KZPRiRB.
Lokalizację pasiek rolnik ustala z pszczelarzami. - To miejsce, które wspólnie wyznaczyliśmy, jest bardzo komfortowe. Przede wszystkim z łatwym dojazdem i dostępem do pasiek - mówi Piotr Kuś.
Bezpieczeństwo zapylaczy przede wszystkim
Pan Juliusz zwraca uwagę na to, że stosowanie środków ochrony rzepaku w fazie kwitnienia wiąże się z następującą sprawą: - Ważna jest precyzja. Nie robię tego w czasie oblotu pszczół. Czekam, aż on się zakończy. To jedyna potrzeba, którą muszę zrealizować, aby nie narażać mojego zaprzyjaźnionego pszczelarza i jego pszczół na jakieś jakieś komplikacje. Na ten sam aspekt uczula Piotr Kuś: Oblot pszczół bywa nierównomierny. Jednego dnia potrafią być one aktywne do godz. siódmej wieczorem, innego do ósmej wieczorem. Przede wszystkim zależy to od pogody. Gdy mamy więc wątpliwości, czy ta aktywność się zakończyła, warto zadzwonić do lokalnego pszczelarza.
Rolnik zwraca też uwagę na same ŚOR w kontekście bezpieczeństwa zapylaczy: - Preparaty - insektycydy, które stosujemy w rolnictwie generalnie nie są szkodliwe dla pszczół. Najważniejsza kwestia to jest moment ich stosowania. Bo jeśli stosujemy insektycydy na roślinach niekwitnących, to jest to mniejszy problem, i tam zagrożenia nie ma, ale, jeśli stosujemy na roślinach kwitnących - takich, jak właśnie rzepak czy rośliny bobowate, to trzeba zachować okresy karencji, ale również okresy stosowania środka - wtedy, kiedy nie ma oblotu pszczół - czyli w nocy i tutaj, co jest także ważne, nie można powiedzieć nic o godzinie stosowania, bo jednego dnia może to być szósta wieczorem, a jednego dnia trzeba to robić o dziewiątej. W związku z tym pan Juliusz apeluje do wszystkich, pomstujących na farmerów pracujących w polu po godz. dziesiątej wieczorem. - Radzę im się zastanowić, dlaczego rolnik tak robi. Nie dlatego, że on lubi sobie w nocy pojeździć traktorem po polach, tylko dlatego, że chce zadbać o bezpieczeństwo owadów zapylających - zaznacza prezes KZPiRB.
Rola pszczół nieoceniona
Korzyści z dobrej współpracy na linii rolnik-pszczelarz, jest wiele, choć, jak przyznaje gospodarz, trudno mu to ująć w ramy czy liczby.
- Pszczoły są niezbędnym elementem naszego środowiska. Jeśli my - jako rolnicy uprawiający rzepak, możemy przyczynić się do tego, żeby ta współpraca i to naturalne współdziałanie funkcjonowało, to już jest to ogromna korzyść zarówno dla mnie, jak i pszczelarza, ale przede wszystkim dla środowiska - zaznacza farmer.
- Nie potrafię wyliczyć w sposób materialny tych korzyści. To zrobili już za mnie naukowcy (...). Obecność pszczół na plantacjach wpływa na stopień zapylenia roślin. Naukowcy przeliczyli to na konkretne złotówki. Myślę, że ten pierwszy argument, który przytoczyłem wcześniej, jest znacznie ważniejszy z mojego punktu widzenia - dodaje.
Czytaj także: