Pola zalane wodą. Kto winien? Czy jesteśmy w stanie temu zapobiegać? [VIDEO]
Swoimi spostrzeżeniami w tej materii dzieli się z nami biolog Patryk Kokociński, który prowadzi wspólnie z rodziną - rodzicami i bratem, gospodarstwo w Snowidowie (powiat grodziski - Wielkopolska). Rolnicy uprawiają 150 ha (połowa tego areału to grunty własne) i produkują mleko - posiadają 150 krów dojnych. Nasz rozmówca trzy lata temu założył Stowarzyszenie na rzecz ochrony krajobrazu śródpolnego - Życie na pola.
My dzisiaj w kraju wodą nie gospodarujemy, tylko zdajemy się na łaskę losu”
Biolog mówi o ogromnej potrzebie racjonalnego gospodarowania zasobami naturalnymi. - My dzisiaj w kraju wodą nie gospodarujemy, tylko zdajemy się na łaskę losu i na to, co będzie albo nie będzie, więc myślę, że rolnicy, którzy dzisiaj liczą pieniądze, liczą swój budżet, nie mogą sobie pozwolić na taką rosyjską ruletkę. Tymczasem z właśnie taką sytuacją dziś w Polsce się mierzymy - uważa pan Patryk. Przypomina jednocześnie o tym, że melioracja z założenia miała dwoistą naturę. - Budowaliśmy sieć melioracyjną, te wszystkie urządzenia piętrzące po to, by w momencie, gdy wody mamy zbyt dużo, ją odprowadzać. Natomiast mamy w tym wszystkim też urządzenia, które w momencie ryzyka suszy, powinny być zamykane, żeby tę wodę piętrzyć. My niestety na przestrzeni ostatnich lat całkowicie zaniechaliśmy tej dwoistości. Wszystkie spółki wodne, ale też Wody Polskie, jak również rolnicy, starają się za wszelką cenę wodę z krajobrazu odprowadzać, pogłębiać rowy melioracyjne, w związku z tym tworzy się nam teraz taka, a nie inna sytuacja - mówi biolog. Zwraca jednocześnie uwagę na to, że w Wielkopolsce przez dłuższy czas mieliśmy naprawdę suchy okres. - Były bardzo wysokie temperatury w sierpniu, więc mieliśmy stosunkowo mocno przesuszoną glebę. Kiedy na taką właśnie przesuszoną glebę przychodzi 100, 150 mm opadu, to ona nie infiltruje do głębszych warstw tej gleby, tylko z niej albo spływa, tworząc tak zwaną erozję wodną (zmywającą wszystko to, co najważniejsze), albo zatrzymuje się w zastoiskach - tłumaczy nasz rozmówca.
“Bez naszej wiedzy nie odpływa żadna kropla wody z siecią melioracyjną”
Pan Patryk wspomina o tym, że permanentną suszą borykamy się od 2017 r. - Ta susza pojawia się u nas co roku w mniejszym lub większym natężeniu. Dla nas najbardziej kryzysowym był rok 2018, kiedy w Snowidowie spadło 380 mm deszczu. To był poziom opadów, który absolutnie nie wystarczał Przecież mówi się, że kukurydza potrzebuje przynajmniej 600 mm wody do odpowiedniej wegetacji - zwraca uwagę rolnik. Apelował więc do spółki wodnej wspólnie z najbliższymi o naprawę urządzeń piętrzących. Spółka wodna niestety, jak mówi gospodarz, nic właściwie z tym fantem nie robiła. - Jedyne, co nam się udało wówczas uzyskać, to zgodę na działanie w sieci melioracyjnej w naszej miejscowości pod warunkiem uzyskania zgód wszystkich sąsiadów, których działki znajdują się przy rowach. Uzyskaliśmy więc - oczywiście - takie zgody bez problemu, bo wszyscy widzieli bardzo poważny problem z wodą. I tak od 2018 r. do dzisiaj wybudowaliśmy 25 zastawek, część z kolei wyremontowaliśmy - i w zasadzie od 4 lat bez naszej wiedzy nie odpływa żadna kropla wody siecią melioracyjną. Dzięki temu w zasadzie nie notujemy większych strat, wynikających z deficytów opadów - mówi pan Patryk.
“Nie ma w naszym gospodarstwie w zasadzie ani jednej działki, która na zimę pozostaje bez zielonej okrywy”
Rolnicy ze Snowidowa na krajobraz rolniczy, patrząc z szerszej perspektywy. - Traktujemy ten obszar, jak tzw. krajobraz retencyjny, ponieważ wszystkie elementy nieprodukcyjne - czyli oczka wodne, pasy zadrzewień, nawet pojedyncze drzewa czy kępy krzaków, to są te miejsca, które pozwalają się wodzie zatrzymać na dłużej, to są miejsca, które chronią nasze uprawy przed erozyjną działalnością wiatru, to są miejsca, które pozwalają wodzie infiltrować w głąb gruntu, pozwalają po prostu jej się zatrzymać - wyjaśnia nasz rozmówca. Wspomina jednocześnie o tym, że na przestrzeni ostatnich 40 lat w skali kraju straciliśmy 70% oczek wodnych i połowę zadrzewień śródpolnych. - Tych zadrzewień śródpolnych i oczek wodnych nikt nam nie zabrał, to my - rolnicy - jesteśmy odpowiedzialni za tę masakrę, która się wydarzyła w krajobrazie rolniczym i przez to ten nasz warsztat pracy stał się całkowicie nieodporny na zmieniające się warunki klimatyczne - twierdzi biolog. W związku trzeba dołożyć wszelkich starań, by choć w niewielkim stopniu przyczynić się do tego, by to nasze środowisko było bardziej przyjazne.
Pan Patryk i jego najbliżsi w gospodarstwie, by zapobiegać suszy stosują też uprawę bezokrowką. - Robimy to od już od ponad 10 lat w zasadzie. Zdecydowaliśmy się na strip-till - wspomina biolog. Co jeszcze dla dobra gleby? - Nie ma w naszym gospodarstwie w zasadzie ani jednej działki, która na zimę pozostaje bez zielonej okrywy, to również po to, żeby zwiększać podaż materii organicznej, żeby te nasze gleby po prostu uzdrawiać, ażeby one potem mogły dla nas dla nas pracować - zaznacza na sz rozmówca.
CZYTAJ TAKŻE: