Nowotwory - pacjenci za późno zgłaszają się do lekarza i podejmują leczenie
- Pacjentki są diagnozowane zbyt późno, gdy szanse na wyleczenie dramatycznie maleją - alarmują specjaliści.
Każdego dnia ponad czterysta Polek i Polaków dowiaduje się, że ma nowotwór. Statystycznie rak atakuje obie płcie w jednakowych proporcjach (82,4 tys. przypadków u kobiet i 82,4 tys. u mężczyzn w 2017 r.). Liderem smutnej statystyki w onkologii kobiecej jest od lat rak piersi (22,5%), następnie nowotwór płuca (9,4%), trzonu macicy (7,3%), jajnika (4,6%) oraz szyjki macicy (3%).
Jednocześnie medycyna w ostatnich dekadach poczyniła ogromne postępy zarówno w diagnostyce, chirurgii, jak i nowoczesnej lekoterapii. Wśród nas żyje i cieszy się zdrowiem ponad milion Polek i Polaków, którzy usłyszeli zatrważającą diagnozę na przestrzeni ostatnich 15 lat. Chorujących może być jednak mniej, a zmagający się z przewlekłą chorobą powinni żyć dłużej - tak jak w innych krajach Europy. Nasza onkologia ma sporo do nadrobienia, ale nie wszystko zależy od lekarzy i polityków. Musi się zmienić nasze nastawienie do profilaktyki.
- Pacjentki są diagnozowane zbyt późno, gdy szanse na wyleczenie dramatycznie maleją
- mówi prof. Mariusz Bidziński, ginekolog onkologiczny, Kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Centrum Onkologii - Instytutu im. M Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Dr n. med. Maciej Postolski, diagnosta onkologiczny specjalizujący się w mammografii i USG pod kątem raka sutka (18-19 tys. przypadków rocznie, 6 tys. zgonów), udowadnia, że zarówno mammografia (RTG piersi), jak i ultrasonografia „zaliczyły” w ostatnich latach prawdziwy skok technologiczny. Widzimy coraz więcej, diagnozujemy celniej, lepiej dobieramy leczenie do diagnozy.
W sukurs metodom diagnostycznym przychodzi diagnostyka genetyczna -nowoczesna, skuteczna forma odkrywania predyspozycji do zachorowania na raka piersi oraz jajnika poprzez detekcję mutacji BRCA1/BRCA2. Kobiety z wykrytą predyspozycją są w grupie ryzyka zachorowania i powinny być objęte szczególną obserwacją i opieką. Tu jest wielkie pole do popisu, bo znowu brakuje skutecznego dotarcia do pacjentek.
- Tylko 30 proc. ma wykonywane badania genetyczne
- alarmuje prof. Bidziński
- jest to liczba niewystarczająca w stosunku do potrzeb. Pacjenci nie zgłoszą się samodzielnie na badania genetyczne. Skierowanie powinien wystawić lekarz, jednak część z nich nie zawsze to robi, między innymi dlatego, że placówka nie ma podpisanej umowy z NFZ.
Te badania są refundowane - wystarczy tylko wiedzieć i chcieć - to wskazówka zarówno do lekarza pierwszego kontaktu, jak i pacjentki.
Szczególnie trudny zarówno w wykrywaniu, jak i leczeniu jest rak jajnika. On również bywa dziedziczny - zależny od mutacji BRCA1/2, której występowanie determinuje ryzyko zachorowania i późniejszy profil leczenia. Rak jajnika jest wyjątkowo podstępny, bo nie daje jednoznacznych objawów. Gdy zostaje wykryty, często jest już za późno na skuteczną terapię. Rocznie rozpoznajemy go nie tak dużo, bo 3,7 tys. przypadków, jednak charakteryzuje się bardzo wysoką śmiertelnością - ponad 2,6 tys. Nową nadzieją w leczeniu raka jajnika są inhibitory PARP, których stosowanie łączy się ze wspomnianą diagnostyką genetyczną.
Konieczny jest wzrost świadomości wśród pacjentek i ich rodzin. Kluczem do odwrócenia niepokojących trendów jest profilaktyka. Pomimo pandemii, badania przesiewowe i profilaktyczne muszą się odbywać. Specjaliści apelują wprost: skutki zaniechań w dziedzinie profilaktyki onkologicznej będą znacznie bardziej poważne niż skutki pandemii SARS-CoV2. Aby móc stwierdzić: „Rak to nie wyrok”, najpierw trzeba regularnie chodzić na badania!
ZOBACZ TEŻ - KOBIETY CHORE NA SM MOGĄ PLANOWAĆ CIĄŻĘ?