"Smród, krew i łzy". Tak wygląda według niej rolnictwo
Coraz głośniejsze są postulaty organizacji domagających się wygaszania dużych ferm hodowlanych i tworzenia nowego rolnictwa, opartego w głównej mierze na uprawie roślin. Jaka, aktualnie kreowana przyszłość, czeka nasze rolnictwo?
Nasi czytelnicy komentują
Na portalu wiescirolnicze.pl oraz na kanale youtube.pl, wśród licznych materiałów, podcastów, prezentujemy również filmy, które pokazują bardzo duże – jak na warunki polskie – gospodarstwa rolne. Przy okazji emisji filmu „Zaczynali od 21 ha”, który przedstawiał rodzinne gospodarstwo o powierzchni 1.200 ha, rozwinęła się dyskusja nt. tego, czy tak duże areały to jeszcze gospodarstwa rodzinne czy już przedsiębiorstwa rolne.
- Nie mów mi tu o rolniku i rolnictwie, bo tu chodzi o kasę i ilość, a nie jakość. Oni nawet koło prawdziwego rolnika nie stali. To są biznesmeni, nie obchodzi ich, że trują ludzi tym co niby produkują, liczy się tylko kasa – komentuje na naszym kanale youtube.pl, osoba spod nicku „witek ert”.
Czy faktycznie mamy do czynienia z przemianą rolnictwa w przemysł rolniczy? Jaka jest jakość płodów rolnych otrzymywanych z takiego przemysłu? Czy duże gospodarstwa to już zakłady produkcyjne? Ile jest prawdy w tej opinii? Spróbujemy w artykule przyjrzeć się temu zagadnieniu.
Gospodarstwo rodzinne czy przedsiębiorstwo rolne?
W programach wsparcia Wspólnej Polityki Rolnej podkreśla się rolę gospodarstw rodzinnych jako najbardziej znaczącej formy organizacyjnej w rolnictwie.
- Przemiany ustrojowe w Polsce w latach 90. XX wieku nadały gospodarstwu rodzinnemu swoistą rangę. Zgodnie z art. 23 Konstytucji z 1997 roku, podstawą ustroju rolnego państwa polskiego jest gospodarstwo rodzinne – pisze w swoim opracowaniu dr Damian Puślecki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Czym tak naprawdę jest gospodarstwo rodzinne? Wyjaśnia to ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego z 2003 r.
- Przez gospodarstwo rodzinne rozumie się gospodarstwo rolne, które jest prowadzone przez rolnika indywidualnego, którego łączna powierzchnia nie przekracza 300 ha – wyjaśnia Przemysław Lech, prawnik, adwokat w kancelarii prawnej SLM Adwokaci, wieloletni praktyk w pomocy świadczonej hodowcom zwierząt.
Zatem gospodarstwo rodzinne to nie tylko to, które ma krowy na swoje mleko, świnie na swoją szynkę czy kury na swoje jajka. Dzisiejsze gospodarstwa rodzinne to również duże, wyspecjalizowane gospodarstwa rolne.
- Żaden polski akt prawny nie określa wzajemnych relacji poszczególnych kategorii gospodarstw rolnych - gospodarstwo rolne, indywidualne gospodarstwo rolne, gospodarstwo rodzinne. Nierzadko w publikacjach używa się zamiennie tych terminów, a przecież nie są one tożsame. Nie każde gospodarstwo rolne jest prowadzone przez producentów rolnych wykonujących działalność rolniczą na własny rachunek – zauważa w swoim opracowaniu dr Damian Puślecki.
Niestety, nie mamy precyzyjnych regulacji prawnych, kiedy gospodarstwo rolne staje się przedsiębiorstwem rolnym. Czy zatem uzasadnienia dla tych terminów należy szukać w jakości płodów rolnych?
Czy przemysł rolniczy to tylko zanieczyszczenie i niezdrowa żywność?
Coraz częściej słyszymy głosy o potrzebie radykalnej zmiany podejścia do rolnictwa. Mamy zużywać mniej środków ochrony roślin, wręcz przestać je stosować. Mamy też zadbać o dobrostan zwierząt, bywa, że rozumiany również jako całkowity zakaz chowu klatkowego – ile z tych pomysłów, planów wejdzie w życie?
Dużym gospodarstwom zarzuca się produkcję niezdrowej i tańszej od ekologicznej, żywności. Głośnym echem odbija się unijne opracowanie „Smród, krew i łzy. Włącz myślenie, bądź zmianą”, autorstwa dr Sylwii Spurek, deputowanej do Parlamentu Europejskiego. Dokument ten został sfinansowany w ramach pomocy parlamentarnej Parlamentu Europejskiego oraz The Greens/EFA Group, czyli grupy dwóch europejskich formacji politycznych – Zielonych i Wolnego Sojuszu Europejskiego, które postanowiły połączyć siły w Parlamencie Europejskim.
„Smród, krew i łzy” to raport, w którym znajdujemy m.in. analizę negatywnego oddziaływania rolnictwa, a w zasadzie przemysłu rolnego na środowisko oraz zdrowie ludzi. Zdaniem autorki opracowania, system żywnościowy odpowiada za ok. 25–30% światowych emisji gazów cieplarnianych.
- To, co Unia Europejska zafundowała nam w ramach dumnie nazywanej Wspólnej Polityki Rolnej, trudno w 2022 r. nazwać rolnictwem. Nauka nie ma tu wątpliwości i przemysł rolny lokuje zaraz obok energetyki węglowej i tradycyjnego transportu jako współwinnego zmian klimatycznych i zbliżającej się katastrofy – napisała w opracowaniu „Smród, krew i łzy”, dr Sylwia Spurek.
Patrząc na problem zanieczyszczenia środowiska, należałoby się zastanowić, czy rolnictwo, również to wielkoprzemysłowe, nie jest – patrząc na to zagadnienie z drugiej strony – motorem napędowym do głębokich zmian z rolnictwie.
- Warto również zwrócić uwagę na to, że to głównie duże gospodarstwa inwestują w nowe technologie, w biogazownie rolnicze, dzięki czemu przyczyniają się do ochrony klimatu i środowiska. Wiele badań naukowych wykazuje, że krowy o wyższej wydajności jednostkowej emitują zdecydowanie mniej gazów cieplarnianych niż krowy o niższej wydajności – podkreśla Dorota Grabarczyk z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Podobnie jak i zmiany w przemyśle – ograniczenia emisji do atmosfery, zielona energia – również w branży rolniczej następują zmiany, których koszty ponosimy my wszyscy, a w szczególności bezpośrednio odpowiedzialnymi za zmianę swoich gospodarstw – czyli rolnicy. Zarówno rolnicy mali, średni, duzi jak i przedsiębiorcy rolni.
Smród, krew i łzy? Czy rzeczywiście tak jest?
Eurodeputowana w swoim raporcie zarzuca niehumanitarne traktowanie zwierząt w fermach przemysłowych, podkreślając tym samym potrzebę wprowadzenia kompleksowych rozwiązań mających na celu promocję diety roślinnej oraz praw zwierząt. Tytułowym smrodem, krwią i łzami autorka raportu podkreśla cierpienie zwierząt rzeźnych, wspomina o krowach mlecznych czy kurach, które w przemyśle rolnym produkują dla nas mięso, mleko czy jajka. Dr Spurek nazywa to wręcz eksploatacją zwierząt, nie chowem czy hodowlą. Czy wielkie obory lub kurniki to już dzisiaj codzienność, czy rzeczywiście zaniedbują dobrostan zwierząt?
- Mówiąc o dużych gospodarstwach hodowlanych, należy zwrócić uwagę, że w przypadku hodowców bydła mlecznego w Polsce, gospodarstwa utrzymujące powyżej 100 krów stanowią niespełna 1% wszystkich gospodarstw utrzymujących bydło mleczne. Dla porównania średnia wielkość stada w Czechach wynosi 300 sztuk. W dużych gospodarstwach krowy utrzymywane są w systemie bezuwięziowym, w większości przypadków podlegają ocenie użytkowości, co pozwala na indywidualne podejście do każdej sztuki, a także na podział stada na grupy technologiczne. Takie podejście do hodowli ułatwia zarządzanie stadem, podwyższenie dobrostanu zwierząt, a co za tym idzie wpływa również na wysoką jakość otrzymywanego surowca – zauważa Dorota Grabarczyk
Dbałość o dobrostan zwierząt to w wielu gospodarstwach, jeśli nie we wszystkich, priorytet.
- Ochrona praw zwierząt tzw. hodowlanych wymaga wprowadzenia rozwiązań, które zwiększyłyby zainteresowanie tematyką praw zwierząt i dietami roślinnymi. Jednym z nich byłoby wprowadzenie 0-procentowego podatku VAT na produkty roślinne oraz owoce i warzywa, a także podwyższenie opodatkowania produktów odzwierzęcych. Pomocne byłoby również ustanowienie funduszu na promocję weganizmu i przeznaczenie większych środków z WPR na rzecz sektora alternatyw roślinnych – twierdzi dr Sylwia Spurek.
Czy całkowite wygaszenie przemysłu mięsnego – postulowane przez dr Spurek – to dobry kierunek? Czy narzucanie wegańskiego stylu życia wszystkim – poprzez kreowanie polityki stricte wegańskiej – jest słuszne i uzasadnione zdrowotnie?
- Rozważając kwestie czy duże gospodarstwa hodowlane są potrzebne, trzeba również wziąć pod uwagę bezpieczeństwo żywnościowe. Liczba ludności rośnie, więc zapotrzebowanie na produkty rolno-spożywcze również będzie większe. Małe gospodarstwa nie będą w stanie zapewnić żywności dla wszystkich obywateli. Unia Europejska, w tym również Polska ma doskonałe warunki do prowadzenia działalności rolniczej, także do produkcji mleka. Likwidacja dużych gospodarstw, o co zabiega wielu obrońców zwierząt, przyczyni się do ograniczenia dostępności żywności. A obowiązkiem moralnym krajów o wysokim potencjale produkcyjnym jest to aby zapewnić żywność również tym krajom gdzie ten potencjał jest zdecydowanie gorszy – komentuje Dorota Grabarczyk
Czy naprawdę „...chodzi o kasę i ilość, a nie jakość”?
Czy rzeczywiście duże gospodarstwa produkują gorszej jakości płody rolne? Przecież jakość, np. zboża czy buraków, mleka lub żywca jest normowana – niezależnie od tego czy pochodzi z małego, rodzinnego gospodarstwa rolnego, czy z dużego zakładu produkcji rolnej. Czy zatem ta część społeczeństwa, która twierdzi, że produkty z przemysłu rolnego są niezdrowe, ma rację?
- Ofiarami sektora hodowlanego są również miliony konsumentów i konsumentek, w szczególności osoby starsze, osoby zagrożone ubóstwem, skazane są na niezdrową, masową, nieetyczną żywność. Częściej cierpią na otyłość, częściej chorują na choroby związane z jakością ich codziennej diety, bo na inną ich nie stać – twierdzi w swoim raporcie dr Sylwia Spurek.
Bez wątpienia tanie wyroby zbożowe czy mięsne, nie mogą być porównywane z wyrobami z własnej produkcji, tzw. wyrobami „dla siebie”, których skład, zapach a przede wszystkim smak pozostają daleko poza możliwościami produkcji przemysłowej. Jednak – co warto podkreślić – możemy na skalę przemysłową produkować szynkę jak sprzed lat. Tylko ile będzie ona kosztowała, kto wtedy kupi taki wyrób? I tutaj dochodzimy chyba do głównego problemu – kosztów produkcji, które zaczynają się od samego chowu, hodowli, produkcji rolniczej. Czy właśnie teraz rodzi się już na dobre nowy sektor – rolnictwo ekologiczne?
Szansa do żywności ekologicznej
Wszyscy chcemy jeść zdrowo i nie ważne czy żywność pochodzi z dużego czy z małego gospodarstwa – zdrową żywność powinniśmy otrzymywać z każdego gospodarstwa. Wielu rolników dostrzegło już na tym polu swoją szansę.
- Liczba gospodarstw ekologicznych w naszym kraju rośnie najszybciej w całej Unii Europejskiej. Obecnie mamy ich już ponad 30 tysięcy. Okazuje się, że to ciągle jednak za mało. Zapotrzebowanie na produkty „eko” jest tak duże, że wiele z nich się importuje. Jest to zatem szansa dla wszystkich małych i średnich rolników. Warto ją wykorzystać, bo takie gospodarowanie, pozwoli nam cieszyć się pięknem i bogactwem naszej rodzimej przyrody – pisze Adam Zbyryt w opracowaniu opublikowanym przez Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie.
Masz pytania lub wątpliwości dotyczące tego artykułu?
Napisz wiadomość: [email protected]
Czekamy na kontakt z Tobą, Twój głos jest dla nas ważny.
Czy wrócimy do starych metod żywienia? Przeczytaj tutaj o słoninie na czetry place