Nowy ciągnik, obora... mleko po 2,80 [VIDEO]
- Susza bardzo doskwiera, już pierwsze pokosy były mocno ograniczone. Drugiego nie ma co się spodziewać. Za kilka dni przypada termin zbioru, a na łąkach praktycznie nic nie ma - mówi Łukasz Mocarski - 35-letni rolnik z woj. podlaskiego zwracając uwagę na narastający problem z suszą. - Gospodarujemy na areale 65 ha gruntów własnych i około 40 dzierżawionych. Uprawiamy głównie kukurydzę na kiszonkę, poza tym dominują użytki zielone. Do tego dochodzą mieszanki zbożowe i pszenżyto na ziarno - zaznacza rolnik, który przed trzema laty wykonał bardzo duży krok w rozwoju swojego gospodarstwa, stawiając nową oborę dla bydła mlecznego.
Podwoił stado, zwiększył wydajność
- Przejąłem od rodziców stado 40 krów mlecznych, które osiągało średnią wydajność na poziomie 7 tys. kg. Kiedy powstała nowa obora o wymiarach 24 na 44 m, podwoiłem wielkość stada, a wraz z poprawą warunków dla bydła, podniosłem także wydajność. Teraz średnia wynosi około 10 tys. kg - mówi młody rolnik. Powstanie obory wiązało się z dużą inwestycją. Łukasz Mocarski ocenia, że całość prac związanych z budową i wyposażeniem obiektu pochłonęła mniej więcej 1,8 mln zł netto. Rolnikowi udało się jednak uzyskać na dużą część dofinansowanie. - Pół miliona złotych na budowę pozyskałem z programu Natura 2000 z racji tego, że część moich łąk jest położona na takich terenach. Drugie pół miliona - na wyposażenie, zdobyłem z programu Modernizacja gospodarstw rolnych - zaznacza Mocarski. Nowy obiekt wiązał się z dużymi zmianami dla krów. Z systemu uwięziowego przeszły one na wolnostanowiskowy. Rolnik postawił także na ruszta i halę udojową 2x8 stanowisk. - Wcześniej mieliśmy dojarkę przewodową. Doiliśmy na 4 aparaty. Teraz jednocześnie doi się 16 krów, więc mimo że stado się podwoiło, to wszystko odbywa się tak naprawdę szybciej. Dój jednorazowo zajmuje mniej więcej 50 minut - tłumaczy Mocarski. 35-latek od lat odstawia mleko do położonej niedaleko gospodarstwa i doskonale znanej w całym naszym kraju Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy. - Rocznie oddajemy około 750 tys. litrów mleka. Mimo zawirowań na rynku, o których słyszymy w ostatnim czasie, u nas sytuacja się nie pogorszyła. Nadal otrzymujemy taką cenę, jaka była w najlepszym okresie - 2,80 zł netto za litr mleka w klasie premium - mówi rolnik, podkreślając, że jest to najwyższa możliwa klasa. - Przy budowie nowego budynku zostały dochowane wszystkie normy dobrostanowe dla zwierząt, dlatego też jakość mleka bardzo się w nim poprawiła, więc nie mamy problemu z uzyskiwaniem wysokiej jakości surowca - dodaje. Jak zaznacza, w planach są jeszcze kolejne inwestycje w obiekt. - Zamierzamy dokupić automatyczny robot do podgarniania paszy Lely Juno, który jeszcze poprawi pobranie dawki przez krowy i usprawni codzienną rutynę, eliminując pracę ręczną. Ponadto, chcę dołożyć stacje paszowe oraz wentylatory, które pozwolą na automatyczną regulację mikroklimatu w obiekcie - podkreśla 35-latek.
Valtra wizytówką gospodarstwa
100 ha i hodowla w sumie około 180 sztuk bydła wymaga dużo codziennego wysiłku. Mimo to wszystkie prace w gospodarstwie wykonywane są tylko przez członków rodziny. Łukaszowi Mocarskiemu w pracy pomagają przede wszystkim żona i rodzice. - Dzień rozpoczynamy o 5:30. Przygotowujemy się do doju, który trwa 50 minut i podgarniamy paszę. TMR jest zadawany zawsze wieczorem. Posiadamy dwuślimakowy wóz paszowy Peecon Biga. Samo przygotowanie trwa około 40 minut - tłumaczy Mocarski, podkreślając że hodowla to jedno, ale bardzo dużo pracy wymaga również produkcja roślinna. Rodzina dba jednak o jakość i komfort swojej pracy, nie oszczędzając na sprzęcie. Wszystkie ciągniki pracujące obecnie w gospodarstwie, są w nim od nowości. - Mamy dwa wiekowe już ciągniki - Zetora 7211 i Ursusa 2812. Do tego są dwa John Deery o mocy około 100 KM. To były jeszcze maszyny, które wybierał mój tata. Ja postanowiłem pójść w kierunku innej marki i przed rokiem nabyłem ciągnik marki Valtra - model T235 o mocy 235 KM - przyznaje Mocarski, wyraźnie zadowolony ze swojego wyboru. - Nie było tak, że wybrałem Valtrę, bo byłem niezadowolony z poprzednich wyborów, ale wiedziałem że taki ciągnik sprawdził się w sąsiednim gospodarstwie, a poza tym nawiązałem bardzo udaną współpracę z firmą Agrotechnik Tafiły, która jest dealerem tej marki i tak udało się pozyskać tą maszynę. Myślę, że teraz wraz John Deerami będzie tworzyć zgrane trio. Valtra jako ciągnik główny, a pozostałe jako pomocnicze - podkreśla 35-latek. Nowy traktor wyróżnia się bardzo bogatym wyposażeniem, a sama historia jego pojawienia się w gospodarstwie również jest bardzo ciekawa. - Początkowo wybrałem ciągnik „w standardzie”. W tym samym czasie odbywały się jednak targi w Szepietowie. Pojechałem na wystawę i tam zobaczyłem na stoisku ciągnik. w którym się zakochałem… Postanowiłem więc odstąpić zamówiony przez siebie model i wybrałem ten z wystawy - wspomina rolnik, zaznaczając, że ujęło go wyposażenie Valtra Unlimited, które wiąże się z nieco innym niż w standardzie malowaniem oraz szeregiem innych zalet takich jak np. nawigacja czy bardzo bogate oświetlenie robocze. - Widząc wyposażenie, stwierdziłem, że ten wybór będzie znacznie lepszy. Wiedziałem, że kupuję ciągnik, którym sam długie godziny będę pracował w polu, więc zwracałem uwagę na to, żeby mieć pełen komfort pracy - podkreśla Mocarski. Jak zaznacza, Valtra przekonała go także dużą pojemnością silnika - 7,4 l oraz oddzielonymi obiegami oleju przekładniowego i hydraulicznego, które eliminują ryzyko zanieczyszczenia oleju od zewnętrznych maszyn i ewentualne uszkodzenie przekładni. - Do tej pory pracuję tym traktorem niecały rok. Mam na liczniku zaledwie 250 godzin ze względu na niepełny park maszyn. Głównym zadaniem Valtry jest obecnie współpraca z beczkowozem o pojemności 18 tys. litrów oraz pięcioskibowym pługiem - podkreśla Łukasz Mocarski. - Planuję jednak zainwestować w zestaw kosiarek i przyczepę samozbierającą, aby zmienić technologię produkcji kiszonek. Obecnie wszystko robimy w bele, co wiąże się z większymi nakładami i pracochłonnością - dodaje.
Do pracy nikogo zmuszał nie będzie
Łukasz Mocarski ma jeszcze wiele pomysłów na inwestycje w gospodarstwo, które będą usprawniać codzienną pracę. Na dzisiaj nie planuje jednak zwiększać skali produkcji. - Myślę, że przy takim areale i takiej hodowli, odstawiając mleko do OSM Piątnica, można godnie żyć. Hodowlę można by zwiększyć, ale zaraz będzie potrzeba więcej paszy i tak tworzy się błędne koło… - mówi rolnik, którego następcy już rosną. - Mam dzieci, bardzo garną się do pracy. Syn chętnie spędza ze mną czas w ciągniku, ale nie będzie tak że będę wymagał od nich pracy w gospodarstwie. Jeśli sami wybiorą ten kierunek, to będę z tego bardzo zadowolony. Jeśli nie, nikogo zmuszał nie będę - podsumowuje rolnik z Podlasia.
ZOBACZ TAKŻE: Nowa Valtra serii Q. "Pracuje jak bestia" [VIDEO]
- Tagi:
- Podlasie
- obora
- Valtra
- bydło mleczne
- technika